tag:blogger.com,1999:blog-52685353797756748532024-03-05T20:19:01.704-08:00Podróże&Wspinanie - Łukasz BartoszewiczLukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comBlogger46125tag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-11062118792759240382022-10-01T01:25:00.006-07:002022-11-04T00:30:16.465-07:00Wspinanie w czasach pandemii<p style="text-align: justify;">Przyszedł czas na spóźnione podsumowanie poprzedniego sezonu, i wcześniejszego grudniowego wyjazdu do Turcji. Nie tylko dla mnie ostatnie dwa lata były najdziwniejsze w życiu. Był to czas pełen wyzwań zawodowych, rodzinnych, na nowo trzeba było zdefiniować relacje społeczne. Święta Bożego Narodzenia 2020 i Nowy Rok spędziliśmy na wyjeździe. Ze względu na obostrzenia epidemiologiczne we Włoszech, wybraliśmy Turcję. A więc po sześciu latach wróciłem do Geyikbayiri. Na niespełna dwa tygodnie przed wyjazdem rząd zafundował nam prezent w postaci obowiązkowej 10-dniowej kwarantanny po powrocie. Ale planów postanowiliśmy nie zmieniać.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHEVEDnG0yuVwLoEMfosrp8rz4uvvRO2DaS3MRO3dKdNKwBbl8jNOLYtJX6_MDmA_uaZnCuqLSYmdWYHcOMDjwneCM5iDhS1P13Lf5ESaR1DlLPAp1G6gpAGQyvwVpdtyZgT-G-JI_02_tgvHf1t2gJ2DsePV6QW13ZeER-bjfqr_-gHBDZmZEcbfZWA/s6000/DSC01934.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHEVEDnG0yuVwLoEMfosrp8rz4uvvRO2DaS3MRO3dKdNKwBbl8jNOLYtJX6_MDmA_uaZnCuqLSYmdWYHcOMDjwneCM5iDhS1P13Lf5ESaR1DlLPAp1G6gpAGQyvwVpdtyZgT-G-JI_02_tgvHf1t2gJ2DsePV6QW13ZeER-bjfqr_-gHBDZmZEcbfZWA/w640-h426/DSC01934.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Antalya</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Zarówno w Turcji, Polsce jak i innych krajach lawinowo przybywało kolejnych zakażonych COVID-19. Zastanawialiśmy się czy był to odpowiedni czas na podróże. Spacerując po słonecznej plaży w drugi dzień Świąt nie mieliśmy wątpliwości, że wyjazd pozwoli nam odpocząć i zregenerować się po trudnym roku. Następnego dnia, w moje urodziny, pojechaliśmy na wycieczkę. Na śniadanie zjedliśmy ulubioną owsiankę Julci i ruszyliśmy w stronę antycznego Side. Po niespełna godzinie jazdy samochodem dojechaliśmy na miejsce. Przywitała nas wietrzna aura. Side to kurort na Riwierze Tureckiej, ale bardziej kameralny niż popularna Alanya. Długie piaszczyste plaże i płytkie wybrzeże idealnie nadają się na wyjazdy z dziećmi. Przez większość dnia spacerowaliśmy po Starym Mieście, zwiedzając pozostałości starożytnych zabytków, które przepięknie komponują się z pobliskim portem. Najbardziej fotogeniczne są pozostałości świątyni Apollina, a najlepiej zachował się teatr, choć urokliwy, nie robi aż tak dużego wrażenia jak ten w Aspendos. Ponadto Side słynie z wyrobów jubilerskich przy zakupie, których należy pamiętać o targowaniu się. Po powrocie Julcia szybko poszła spać, a my z Kasią spędziliśmy wieczór delektując się czerwonym winem z Kapadocji i snując plany na ostatnie dni 2020 roku. 29 grudnia pojechaliśmy do Geyikbayiri na rozwspinanie po łatwych drogach. Natomiast dzień przed Sylwestrem zwiedziliśmy Kaleiçi, czyli urokliwą starówkę Antalyi.</p><p style="text-align: justify;">Jadąc w dzień roboczy, z drugiej części miasta, najlepiej unikać godzin szczytu. Poranek minął nam niespiesznie, a na miejsce dojechaliśmy tuż przed południem. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Bramy Hadriana, która pamięta czasy cesarstwa rzymskiego. Następnie udaliśmy się do części portowej. Niestety jej urok psują kolorowe statki wycieczkowe, ale warto zwolnić i poobserwować rybaków, którzy wrócili bądź przygotowują się do wypłynięcia. Wizytówką Kaleiçi są przepiękne osmańskie domy z XVIII i XIX wieku. Znajdziemy tu wyśmienite restauracje i niezliczone bary. Polecam skosztować owoców morza i świeżych ryb.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk6Q1Xq9W9Wn7n-dMHtv-0wHePX2r1Bk6ByNAhP_muE9UIJWaiYpCuMIMOIWbpLBQpctey2cKtffuBacNAlsZfq-UJUsxcH8sBvIYqkBPv-4G4TFrKCvdkPimJg6adbLj00gTeOrZ6i48JsklYfangGQZiRiOXRihsS-kmt0qk1_XvDYrpDzom7hGtxQ/s6000/DSC00276.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk6Q1Xq9W9Wn7n-dMHtv-0wHePX2r1Bk6ByNAhP_muE9UIJWaiYpCuMIMOIWbpLBQpctey2cKtffuBacNAlsZfq-UJUsxcH8sBvIYqkBPv-4G4TFrKCvdkPimJg6adbLj00gTeOrZ6i48JsklYfangGQZiRiOXRihsS-kmt0qk1_XvDYrpDzom7hGtxQ/w426-h640/DSC00276.JPG" width="426" /></a></div><p style="text-align: justify;">Ze względu na zbliżający się Nowy Rok, władze tureckie zaostrzył obostrzenia dotyczące m.in. godziny policyjnej i zakazu przemieszczania się, które jednak nie dotyczyły obcokrajowców. Ponadto test PCR musiały okazać także osoby przekraczające granicę drogą lądową. W oczekiwaniu na gości, dzień minął nam na przygotowaniach do Sylwestra. Ania i Maciek przyjechali po godz. 19. Wieczór spędziliśmy na niekończących się rozmowach przy tureckim winie. Tuż przed północą postanowiliśmy wyjść przed budynek. Byliśmy jedyni. Gdy wybiła północ, wszyscy Turcy pootwierali okna, aby złożyć sobie życzenia. Były to najbardziej osobliwe życzenia noworoczne w moim życiu. Nowy Rok przywitał nas deszczem, ale około południa przejaśniło się i w drugiej części dnia pojechaliśmy w skały. Na koniec wyjazdu zrobiłem dwie 7a+ OS-em, <i>Harput</i> i <i>Hayrat</i>. Żaden inny dwutygodniowy wyjazd nie miał dla mnie tak dużego znaczenia ze względu na regenerację i odpoczynek od codzienny obowiązków. Ale również z punktu widzenia wspinaczkowego był ważny, ponieważ robiąc w najczystszym stylu Demir Kazika, po raz pierwszy od zerwania więzadła krzyżowego w kolanie, przeszedłem 7b OS-em. Po powrocie czekała nas 10 dniowa przymusowa kwarantanna, z której nie zwalniały testy, a na szczepienia musieliśmy jeszcze poczekać kilka miesięcy. Minęła nam zaskakująco szybko, a przedłużająca się możliwość pracy zdalnej zrodziła pomysł na dłuższy wyjazd. Ze względów na restrykcje związane z szerzącą się pandemię w Grecji i we Włoszech, w marcu postanowiliśmy wrócić do Turcji. Tym razem na półtora miesiąca.</p><p style="text-align: justify;">Na większość wyjazdu wziąłem bezpłatny urlop, a Kasia przez pierwszy miesiąc pracowała po pięć, sześć godzin dziennie, biorąc czasami dzień wolny. Tym razem wynajęliśmy mieszkanie nad samym morzem, przy Konyaaltı Plajları. Kilka minut pieszo od plaży i placów zabaw - idealne rozwiązanie na wyjazd z dzieckiem. W pierwszym tygodniu spędziłem z rodziną trzy dni w skałach, dziewczyny również się powspinały. Następnie dołączyła do nas Magda.</p><p style="text-align: justify;">W pierwszych dniach odwiedziliśmy kilka sektorów, w których się wcześniej nie wspinałem: Güzel Manzara, Kekik, Barbarossa, Trebenna East. Güzel Manzara oferuje kilka ładnych dróg z przedziału 6c+-7c+ po krawądkach i dziurach. O drugim wymienionym rejonie nawet nie warto wspominać. Natomiast polecam Barbarossę, gdzie każda siódemka "a" jest godna polecenia. Świetne techniczne wspinanie. Ponadto oprócz kilku szóstek znajdziemy tutaj dwie bulderowe 7b+, <i>Dio</i> i <i>Lemmy</i>. Wybrałem tę pierwszą, którą zrobiłem w drugiej próbie. A Trebenna East pozostawiła na nas mieszane uczucia. W lewej części znajdziemy kilka dość ładnych i łatwych, aczkolwiek kruchych, szóstkowych linii. Najciekawsze drogi na ścianie to <i>Kap Horn</i> za 7b+ i <i>Black elephant </i>wyceniona na 7c, ale tego dnia wszystko wydawało mi się trudne. W kolejnych dniach wróciliśmy na dobrze mi znaną Trebennę West. To jeden z najlepszych sektorów w Geyik, w którym spędziłem dużo czasu w 2015 roku podczas pierwszej wizyty w regionie. Tym razem postanowiłem spróbować ósemkowego klasyka, czyli drogi <i>Flame of Fame</i>. Dwa dni wstawek pokazało, że na życiówkę będę musiał poczekać.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8izL2csnEx-zrVuPqKcgZnDMy8DeviRQ3Dj9eqKBhDlz5icsi0YzmEqGxffZRZokuxGY--Awh9fgP36-WKh76eVxT9-DNiYH-DH0ZjYF0yAcCCjnVYB-t9ONumsD1K0oafBS5VexS3SDSv9wX69EiGaRuF0xdols1Kb7bmvUub84XGfXM75TbK2t3Ig/s6000/DSC00292.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8izL2csnEx-zrVuPqKcgZnDMy8DeviRQ3Dj9eqKBhDlz5icsi0YzmEqGxffZRZokuxGY--Awh9fgP36-WKh76eVxT9-DNiYH-DH0ZjYF0yAcCCjnVYB-t9ONumsD1K0oafBS5VexS3SDSv9wX69EiGaRuF0xdols1Kb7bmvUub84XGfXM75TbK2t3Ig/w640-h426/DSC00292.JPG" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;">31 marca ponownie odwiedziłem Mevlanę, aby odhaczyć <i>Bakthi yoge</i>, kolejny klasyk za 7b. Podobnie jak <i>Montenegro</i> drogę zrobiłem w drugiej próbie. Chwila zawahania na bulderowym, mocno przewieszonym, starcie kosztowała mnie OS. Początek drogi jest lekko kruchy, warto aby asekurant założył kask. Mimo, że linia nie wygląda z dołu na ciekawą, oferuje świetne wspinanie z niebanalną końcówką. Ponadto na Mevlanie znajdziemy kilkanaście innych świetnych dróg w przewieszeniu po tufach, których trudności mieszczą się w przedziale 7b-8a+. Wspinanie jest ważnym elementem mojego życia, ale najważniejsza jest rodzina.</p><p style="text-align: justify;">Półtora miesiąca w Turcji to przede wszystkim niezwykle ważny czas, który spędziłem z moją ukochaną córeczką i żoną. Kiedy Kasia pracowała, z Julcią zaczynaliśmy dzień od przepysznego soku z granatów i pomarańczy, oraz spaceru po plaży. A wczesne popołudnia spędzaliśmy na pobliskich placach zabaw, których nie brakuje na nadmorskich bulwarach Antalyi. Jak już wcześniejszej zauważyliśmy długie wyjazdy z dziećmi pozytywnie wpływają na ich rozwoju. Niewątpliwie wpływ mają na to liczne bodźce, których dzieci doświadczają w czasie podróży. Pamiętam jak w Leonidio sześciomiesięczna Julcia zamiast grzechotkami na plaży, bawiła się kamyczkami. A trekkingi, zabawy w skałach pozytywnie wpływają na rozwój motoryczny. Dlatego warto podróżować z dziećmi. Powoli nasz pobyt w Turcji zmierzał ku końcowi. Ostatnie dwa tygodnie minęły nam na zwiedzaniu i rodzinnym wspinaniu. Nadszedł czas, aby wrócić do przyjaciół, za którymi się stęskniłem, i treningów na Makaku. Był to jeden z najważniejszych wyjazdów w moim życiu. Półtora miesiąca w Turcji pozwoliło nam zregenerować siły i odpocząć od pracy w domu i życia przesiąkniętego epidemią. Polska przywitała nas deszczową aurą.</p><p style="text-align: justify;">Majówkę zamiast na Jurze spędziliśmy w Warszawie. Prognozy nie dawały większych szans na rodzinne wspinanie. Dopiero w następny weekend pojechaliśmy z Basią i dzieciakami na Jurę. Pogoda nas nie rozpieszczała. Pierwszego dnia na Podzamczu spadł grad, ale trochę się powspinaliśmy. Najważniejsze, że dzieci dobrze się bawiły. Sezon jurajski minął pod znakiem prób na drogach z przedziału 6.4+-6.5. A w Boże Ciało pojechaliśmy z Agą i naszymi rodzinami w Góry Sokole.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtviWG4tUJzE4qIxOiNkrkkm3tzsqLZLJybX0juq0SKznJROJxcLgv--3osz3BlBVEorjgYFHkxBO6aMIEufvSFwGw5dVDp05bcMakDDbyK0yNdkig5xkEuXMT3fvQ9TdcBfyusVcBZF7PSEZexHdlpZR-HPucLt7cwgPmuPs8yN95zM_Wk4uqqnD4YQ/s6000/DSC02270.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtviWG4tUJzE4qIxOiNkrkkm3tzsqLZLJybX0juq0SKznJROJxcLgv--3osz3BlBVEorjgYFHkxBO6aMIEufvSFwGw5dVDp05bcMakDDbyK0yNdkig5xkEuXMT3fvQ9TdcBfyusVcBZF7PSEZexHdlpZR-HPucLt7cwgPmuPs8yN95zM_Wk4uqqnD4YQ/w640-h426/DSC02270.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Julcia, Amelka i Adaś</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Sokoliki to moim zdaniem najpiękniejszy skałkowy region w Polsce, oferujący zróżnicowane wspinanie. Popularne Sokoły to nie tylko rysy i techniczne wspinanie w płytach. Nie brakuje przewieszeń, długich linii, oblaków, a również przerys. Treningi w granicie przekładają się nie tylko na wspinanie w górach jak w żadnym innym rejonie w Polsce, ale także na wspinanie siłowo wytrzymałościowe. Wyjazd podzieliliśmy na część wspinaczkową i rodzinną. Dwa dni spędziliśmy w skałach, a dwa z rodzinami. Wspinanie w Sokolikach jest niezwykle specyficzne i trzeba czasu, aby się przyzwyczaić do granitu. Tym bardziej gratulacje należą się Agnieszce za zrobienie życiówki. Wieczory mijały nam na zabawach z dziećmi i długich rozmowach. W pierwszy rodzinny dzień pojechaliśmy w góry. Wybraliśmy szlak prowadzący do schroniska w Samotni. Niespecjalnie przypadł nam do gustu, ale dzieciaki były zachwycone. A to najważniejsze. Natomiast w niedzielę odwiedziliśmy muzeum kolejnictwa w Jaworzynie Śląskiej. Tym razem już wszyscy byli zadowoleni. Cztery dni w Sokolikach minęły zdecydowanie za szybo. Z kolei wspinaczkowe wakacje spędziłem na Frankenjurze i Kalymnos, oraz w polskich skałach.</p><p style="text-align: justify;">Na Franeknjurę pojechałem bez rodziny. Początek lipca bywa deszczowy w Bawarii i tak było tym razem. Wspinałem się w szybkim RP do 9-, a wyjazd potraktowałem jako przygotowanie pod Kalymnos, gdzie liczyłem na dobre OS-y. Po powrocie byłem kilka razy na rodzimej Jurze i w Sokolikach. Niestety na kilkanaście dni przed planowanym wyjazdem do Grecji, przeciążyłem kręgosłup lędźwiowy. Na tyle mocno, że nie mogłem się wspinać. W ramach niejako aktu desperacji, na dwa tygodnie przed wylotem pojechałem do trzech różnych fizjoterapeutów, co jak później się okazało przyniosło spodziewane efekty.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8mR5Q4r8pG6qo2jtP-73fk9nE2Bp6CfUKn2q0bVksKAfuBIOUUnOLbZ5M-PMHhQy2w7szfvw9r9EuVVNUQ1C2MZekwTI3hbTnP7kU7OaP2veUmDILiSDqTc2tUxUpB5uvGQWLaDP70t3CiQGSTDdK1OEBBENs6AnZUqS5Vm97qL076HPOYRhx2Oq1EQ/s6000/DSC02471.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8mR5Q4r8pG6qo2jtP-73fk9nE2Bp6CfUKn2q0bVksKAfuBIOUUnOLbZ5M-PMHhQy2w7szfvw9r9EuVVNUQ1C2MZekwTI3hbTnP7kU7OaP2veUmDILiSDqTc2tUxUpB5uvGQWLaDP70t3CiQGSTDdK1OEBBENs6AnZUqS5Vm97qL076HPOYRhx2Oq1EQ/w426-h640/DSC02471.JPG" width="426" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Frankenjura</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Nigdy nie sądziłem, że w środku lata polecę na Kalymnos. W ramach alternatywy mogłem pojechać na dwa tygodnie do jednego z kurortów śródziemnomorskich, albo z teściową nad Bałtykiem. Wybór był oczywisty, jedziemy na Kalymnos. Temperatura w sierpniu jest o kilka stopni niższa niż lipcu, a warunki do wspinania w cieniu są podobne jak pod koniec maja. Pierwszy dnień spędziliśmy z Sebastianem na dobrze mi znanym Odyssey. Zrobiłem wtedy <i>Fetę</i>, jedną z najładniejszych 6c na wyspie. Następnego dnia nie odczuwałem skutków wspomnianej kontuzji, dlatego popołudniu pojechaliśmy do Milianos Cave. Rejon otworzyli Brytyjczycy w 2016 roku. Dominują piony i lekkie przewieszenie. Jak w każdym nowym sektorze należy z ostrożnością podchodzić do wycen. W drugiej próbie przeszedłem <i>Shoguna</i>, najtrudniejszą propozycję regionu wycenioną na 7c. Moim zdaniem realne trudności to 7b. A w kolejnych dniach odwiedziliśmy m.in. Summertime i Arginonta Valley.</p><p style="text-align: justify;">Oba sektory oferują świetne wspinanie i ponad 200 zróżnicowanych dróg do 8b+ włącznie. W Summertime z siódemkowych propozycji, zrobiłem w drugiej próbie <i>Norwegian Friends</i> za 7b+. Dobra droga na flasha oferująca krótkie, aczkolwiek ładne wspinanie po tufach i niebanalny bald pod łańcuchem. Ponadto wytyczono tutaj świetne płytowe linie. To jeden z pierwszych regionów, w które najchętniej wrócę przy okazji kolejnej wizyty. Podobnie w Argionta Valley znajdziemy serię doskonałych linii prawie w każdym stopniu trudności. Natomiast zawiedziony byłem drogami w Rock n Roll Cave. Krótkie, wyślizgane, jednoruchowe cruxy. Nasz wakacyjny wyjazd pokazał, że nawet w Grecji można wspinać się latem.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYZlNxgt7bwNx8bX_qQc8EO8y2aV6dlv61EmFIYb6fJ0ARMVADzUMEC6WPH9gdyaZZAyEjX4bafIcPLqkSxUv-mcY7cAQsVeA6pb1zqJIAbS3Xj9CqEA5YwxwIGDLQoyoNna-n6WvYdhqHsdSRBoKJxoDM92zYbCamyPaG6Yi8Jo6J4u6gf-sY1ZqWZA/s6000/DSC02840.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYZlNxgt7bwNx8bX_qQc8EO8y2aV6dlv61EmFIYb6fJ0ARMVADzUMEC6WPH9gdyaZZAyEjX4bafIcPLqkSxUv-mcY7cAQsVeA6pb1zqJIAbS3Xj9CqEA5YwxwIGDLQoyoNna-n6WvYdhqHsdSRBoKJxoDM92zYbCamyPaG6Yi8Jo6J4u6gf-sY1ZqWZA/w640-h426/DSC02840.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sikati Cave</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Natomiast wydawało mi się, że jest za gorąco, żeby wspinać się po długich wytrzymałościowych liniach będących na granicy moich możliwości. Dlatego w Grande Grotta w ogóle się nie wspinaliśmy, a do Sikati Cave pojechaliśmy z Sebastianem na dwa dni przed wyjazdem. To absolutnie unikatowy sektor wspinaczkowy, a część Kalymnosu, w której się znajduje należy do jednej z najbardziej malowniczych. Gdy dotarliśmy na miejsce, większość dróg była jeszcze w słońcu. Skała na rozgrzewkowej 6b była niemalże gorąca, ale po trzech godzinach, warunki do wspinania były zaskakującą dobre. Postanowiłem spróbować wyrównać życiówkę OS-em na Morganie za 7b+. To jedna z najpiękniejszych dróg po kaloryferach jaką zrobiłem. Potężne przewieszenie, niewiarygodne tufy z świetnym restami, czyli kwintesencja wspinania na Kalymnosie. Po wpięciu się do łańcucha, w pierwszej próbie, spróbowałem przedłużenia wycenionego na 7c, zaliczając jeden z najdłuższych lotów w życiu. Aga byłaby dumna;) Nieubłaganie zbliżał się czas powrotu na Jurę tzn. do Polski. Na pewno nie raz jeszcze wrócę na Kalymnos. W październiku i listopadzie w planach miałem ekiperski wyjazd na Karpathos i rodzinny do Leonidio.</p><p style="text-align: justify;">Po przerwie związanej z kontuzją, a później pandemią, wróciłem do realizacji moich projektów - w pierwszej kolejności ekiperskich. Bardzo dziękuję The North Face za ponowne wsparcie, bez którego ich realizacja nie byłaby możliwa. W pierwszej połowie października pojechałem na Karpathos.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><span style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><a href="http://www.thenorthface.pl/" rel="nofollow" target="_blank"><img border="0" data-original-height="267" data-original-width="582" height="184" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1vUIcycB81tbbCyhPrN0ch1xSRi1jm8wnvYNX-ulkWe6PfTein8zN2Mu8N3EsCrniqKmWAD-r9FNgJqoHkZSQDFvIGBug52NetI11r9BQbizjc5O_dfyF5csnA4F1HEAADNBYOjLHxCv0uPKxfKBQAwBTvvVtr8VPSEbcieU_2Tv87jcKV-UH0jABCg/w400-h184/Half_dome.jpg" width="400" /></a></span></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Karpathos to malownicza, górzysta wyspa położona na Morzu Egejskim. Przez wiele lat pozostawała w cieniu popularnych wśród turystów Kos i Rodos. Dzięki czemu zachowała swój niepowtarzalny klimat. Jest to w szczególności widoczne w górskich wioskach, gdzie mieszkańcy noszą tradycyjne stroje i używają lokalnego dialektu. Ponadto wyspa oferuje niesamowity potencjał wspinaczkowy. Masywne ściany ciągnące się wzdłuż morza, niezliczone skały poukrywane w głębi lądu oraz możliwości wytyczenia setek nowych dróg, również wielowyciągowych. Gdy piszę te słowa, wytyczono około 400 dróg do 8b włącznie oraz kilkadziesiąt otwartych projektów. Dominują długie linie w znakomitej jakości skale. A najlepszy okres do wspinania to wiosna i jesień. Obecnie najlepiej rozwiniętym rejonem jest malownicza Adia.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgirPDLILsI3pMi6Vw69wG8Xrz-k_A9E6gmnkkadGVRC2ga7Rg4SOvn--UKA1yj8SIbAAzw8djct7s4neToo_FPNuwLkzxij_2nY58WViC39SQhhk9ZefFecm-Ci2lnc8Avz-vyQy9xmpn8tKRz9P9ZFxCq84GRoaVVRTrvB83YAzEk4DId5mqbIE3v1Q/s6000/DSC00073.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgirPDLILsI3pMi6Vw69wG8Xrz-k_A9E6gmnkkadGVRC2ga7Rg4SOvn--UKA1yj8SIbAAzw8djct7s4neToo_FPNuwLkzxij_2nY58WViC39SQhhk9ZefFecm-Ci2lnc8Avz-vyQy9xmpn8tKRz9P9ZFxCq84GRoaVVRTrvB83YAzEk4DId5mqbIE3v1Q/w426-h640/DSC00073.JPG" width="426" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Karpathos</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">W przepięknym zielonym kanionie wytyczono ponad 100 dróg. Dominują trudności od 6b+ do 7b+. Ponadto w regionie znajdziemy serię trudniejszych linii do 8a włącznie oraz kilka otwartych projektów. Niezależnie od pory dnia możemy wspinać się w cieniu lub słońcu. Eiar to największy sektor w regionie, w którym powstało 35 dróg. Większość z nich mieści się w przedziale 6c-7b+. Ale jest też kilka łatwiejszych, jak i bardziej wymagających linii. Na rozgrzewkę polecam Kate za 6b+, którą obiłem w 2017 roku. Droga oferuje wytrzymałościowe wspinanie po pozytywnych chwytach. Z siódemkowych klasyków nie można pominąć He-Man 7a+ oraz Baltica 7b+.</p><p style="text-align: justify;">Tym razem cały pobyt spędziliśmy u Piotrka Barabasia, który od kilku lat finansuje prace ekiperskie. W pierwszym dniu objechaliśmy wyspę zastanawiając się nad wyborem nowych regionów wspinaczkowych. Obecnie najwięcej dróg znajduje się w wąwozie Adia. Doszliśmy do wniosku, że należy otworzyć kolejne sektory w południowo-zachodniej części wysypy, położonej blisko lotniska z najlepszą bazą noclegową.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkkx49eb3DtnM9VArfOySEKC26yrIXMB8wuUa6zgl9QNGNf3-LyoYGeXqbDibS3OQIspxIosrfUz9mIg0eMuRIAF1om5_TXiJPPgSlyTyD-uVlvVULdZbR4QuW7G2RJ8dkSAljw9k04yrSGy-1oqFE-hSMmqPp7muiamULLlAd8LJmr3yqjURQoMp6hA/s6000/DSC00102.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkkx49eb3DtnM9VArfOySEKC26yrIXMB8wuUa6zgl9QNGNf3-LyoYGeXqbDibS3OQIspxIosrfUz9mIg0eMuRIAF1om5_TXiJPPgSlyTyD-uVlvVULdZbR4QuW7G2RJ8dkSAljw9k04yrSGy-1oqFE-hSMmqPp7muiamULLlAd8LJmr3yqjURQoMp6hA/w640-h426/DSC00102.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Karpathos - Finiki</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Podzieliliśmy się na dwie grupy. Razem z Arturem, Kamilem i Łukaszem postanowiliśmy zagospodarować pierwszą ścianę w Finiki. Wytycznie 11 dróg i wyczyszczenie ściany z kruszyzny zajęło nam 5 dni pracy. Skała jest dobrej jakości i oferuje ładne techniczne wspinanie w płycie. Dominują krawądki i trudności od 6a do 7a. Nazwa sektora United to nasz ukłon w stronę wypożyczalni, która udostępniła nam bezpłatnie drugi samochód. Ale region oferuje dużo większe możliwości, w tym krótkie wielowyciągówki. Z kolei Artur z Damianem rozpoczęli prace ekiperskie od obicia lewego skraju futurystycznie wyglądającej groty usłanej licznymi naciekami. Powstało kilka dróg za 7b-8a w potężnym przewieszeniu. To najłatwiejsze linie jakie można było tam wytyczyć. Oprócz nowych dróg, za sprawą Kamila Dudka, na Karpathos powstał pierwszy highline. Wyspa powoli staje się małym rajem wspinaczkowym i za parę lat może być jednym z kilku ciekawszych regionów w Grecji. Ale żeby tak się stało, pozostaje jeszcze dużo pracy. Zeszłoroczny sezon wspinaczkowy zakończyłem wyjazdem do Leonidio.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjChwbh6ztbxIYMbsCjB3gI-n-cloYT8ZDczIvbp2PtgyYtoDo3_bQ44HjEFMeALCcUzX6OCYfosedEj2OCAfJZKxo55tD79IN9mBdlCn37bJCGea-prDDy39bC6yNSuAY5zVuXDYJ5aNGqKVVy_S3OqHvrhZbVUZ1X-IK1QTApdAOh3JajNxZAVNT17Q/s6000/DSC00169.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjChwbh6ztbxIYMbsCjB3gI-n-cloYT8ZDczIvbp2PtgyYtoDo3_bQ44HjEFMeALCcUzX6OCYfosedEj2OCAfJZKxo55tD79IN9mBdlCn37bJCGea-prDDy39bC6yNSuAY5zVuXDYJ5aNGqKVVy_S3OqHvrhZbVUZ1X-IK1QTApdAOh3JajNxZAVNT17Q/w640-h426/DSC00169.JPG" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgetI33IO1F0XxccH25igpQyWMKMlQwwVmynr-gTBvN4JCxhhLT8WskaPq8M9AMml1UhkNtmQwcr38pl_c_aFYHGZN__ZRiNv4VTIkmoXsGGbaJZh5oxxBKCJEiBeSXKr7RUvYEkXaa-6738oaaoF1yyGkQ4A_CN6GKjSEWNo2Xec8Z7SnM8Hexl9DiVA/s6000/DSC00310.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgetI33IO1F0XxccH25igpQyWMKMlQwwVmynr-gTBvN4JCxhhLT8WskaPq8M9AMml1UhkNtmQwcr38pl_c_aFYHGZN__ZRiNv4VTIkmoXsGGbaJZh5oxxBKCJEiBeSXKr7RUvYEkXaa-6738oaaoF1yyGkQ4A_CN6GKjSEWNo2Xec8Z7SnM8Hexl9DiVA/w640-h426/DSC00310.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Julcia z Irenką</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Z wyjątkiem jednego dnia o samym wspinaniu nie ma co pisać. Po raz kolejny okazało się, że październik i listopad to miesiące, w których mam regres formy. Zobaczymy jak będzie w tym roku na Kalymnos. Dwa i pół tygodnia w Grecji to cudowny czas jaki spędziłem z rodziną i moimi przyjaciółkami, Kasią i Agnieszką. We wspomniany dzień pojechaliśmy z Agą na Hot Rock'a. Wiał wtedy przenikliwie zimny wiatr, w ogóle nie mogłem rozgrzać palców. Miałem wrażanie, że nawet na płytowe 7a było za zimno, ale cieszyłem się czasem z przyjaciółką i wspólnymi rozmowami. Postanowiłem jednak spróbować najtrudniejszej propozycji regionu - <i>Po... Stars extension</i> za 7b. O trudnościach decydował palczasty cux, zupełnie nie w moim stylu. Po dwóch próbach na wędkę, podczas których nie udało mi się zrobić najtrudniejszego ruchu, postanowiłem zdjąć ekspresy idąc z dołem. I ku mojemu zaskoczeniu zrobiłem drogę w ciągu. A wieczór minął nam na długich rozmowach przy wyśmienitym winie. Pobyt w Leonidio powoli zbliżał się do końca. Był to mój ostatni wyjazd w poprzednim sezonie. Wspinanie, reportaże, fotografia, od wielu stanowią integralny element mojego życia. Ale najważniejsi są ludzie! Ogromne podziękowanie należą się mojej rodzinie, Julci i Kasi, oraz moim przyjaciołom za wspólne spotkania, wyjazdy i treningi: Agnieszce Niskiej, Kasi Mocek-Janiszewskiej i Sebastianowi Habasowi.</p>Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-47039067266136187382020-12-31T07:52:00.024-08:002021-01-20T14:15:21.613-08:00Bawaria i Peloponez - kierunki wspinaczkowe<div style="text-align: justify;">Długo zastanawialiśmy się gdzie pojechać na wakacje. Tłumy pod skałami nie zachęcały do spędzenia dwóch tygodni na Jurze czy w Sokolikach, a upały przesądziły o rezygnacji z wyjazdu na Kalymnos. Ostatecznie wybór padł na Frankenjurę. Krótkie podejścia w skały, dużo atrakcji poza wspinaczkowych, a więc dzieci nie będą się nudzić. Ponadto piękne zielone plenery idealne do zdjęć. Na Franken pojechaliśmy z Eleną i pięcioletnim Frankiem. Już pierwszego dnia przekonaliśmy się, że Niemcy przywiązują dużą wagę do wszystkich restrykcji związanych z epidemią. Nawet w małych wiejskich sklepikach wszyscy noszą maseczki. Przed wejściem na basen trzeba było podać swoje dane z numerem telefonu. Niestety widać dużą różnicę w stosunku do tego co obserwuję w Polsce. Na Frankenjurze nie byłem od kilkunastu lat. Przyszedł czas nadrobić zaległości, a to bez wątpienia jeden z najlepszych regionów wspinaczkowych na świecie.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRR_8fkHjJo6AFfeTggnrPgXFmhxtpQrGZzOhYhVe-Ayl7d12uyei9cIcbnW53qGOWwXac4a7qRiRH1rGiDQCmsRG78tMDMqr7HALjWEG0vG-_iBWPyCqte5Rqi7NWEpv5GjReWpCB9QLY/s6000/DSC09039.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRR_8fkHjJo6AFfeTggnrPgXFmhxtpQrGZzOhYhVe-Ayl7d12uyei9cIcbnW53qGOWwXac4a7qRiRH1rGiDQCmsRG78tMDMqr7HALjWEG0vG-_iBWPyCqte5Rqi7NWEpv5GjReWpCB9QLY/w426-h640/DSC09039.JPG" width="426" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Weißenstein, pierwszy krok w skałach 😉</td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: justify;">Frankenjura - historia, wybitni wspinacze, 9a</h3><p style="text-align: justify;">Kilkanaście tysięcy dróg, niezwykle zróżnicowane wspinanie, a brakuje chyba tylko kaloryferów. Niezależnie od poziomu możemy wybierać czy chcemy się wspinać po krawądkach, klamach, krótkich boulderowych czy dłuższych wytrzymałościowych drogach. Nie wszystkie sektory są godne polecenia. Nie znajdziemy murów skalnych z ponad setką dróg jak np. w San Vito czy na Kalymnos. Większość skał nie robi dużego wrażenia z punktu widzenia estetyki. Przeważnie nie uświadczymy pięknych widoków, bo skały położone są w lesie lub przy drodze. Ale powyższe niedogodności wynagradza jakość wspinania. Jak mawia mój znajomy Micheal, który wychował się w Bawarii: "możesz wspinać się na dobrym poziomie i przez tydzień błądzić po frankońskich lasach i nie znajdziesz dróg, które ci się spodobają. Bo albo będą za łatwe, albo za trudne, albo nie w takim stylu jakbyś chciał". Dlatego jadąc na Franken warto zastanowić się po czym chcemy się wspinać. Frankenjura to nie tylko ekstremy Wolfganga Güllicha, Markusa Bocka czy wreszcie Alexa Megosa. Wbrew obiegowej opinii jest dużo łatwego wspinania. W niektórych sektorach dominują trudności z przedziału 4-6. Przydatne są koordynaty GPS, aby nie błądzić w poszukiwaniu kolejnych ostańców wapiennych.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_3ukw-C8aoItkfh7FTnRAnIvWakem-8J7II7y7E8-kmcMPR-V3h1aY1Ul5kLcJt90Bd6Z44xtSd0Q4LusOS2Nxzp442TTdPHzVo1rUDP0Wj2t-vEM52ffogyvfu8yoit5hcA7fLVjfZ94/s6000/DSC09201.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_3ukw-C8aoItkfh7FTnRAnIvWakem-8J7II7y7E8-kmcMPR-V3h1aY1Ul5kLcJt90Bd6Z44xtSd0Q4LusOS2Nxzp442TTdPHzVo1rUDP0Wj2t-vEM52ffogyvfu8yoit5hcA7fLVjfZ94/w640-h426/DSC09201.JPG" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;">Chyba nie ma drugiego sportowego regionu na świecie, który byłby tak przesiąknięty historią jak Frankenjura. Legendarny duet Wolfgang Güllich i Kurt Albert, jedno z pierwszych 9a na świecie, rotpunkt... Raczej nie przywiązuję wagi do tego kto był autorem drogi. Wyboru dokonuje pod kątem estetyki, aktualnej formy i projektów, które chcę zrealizować. Tym razem zamierzałem również przejść kilka linii Güllicha i Alberta, a przynajmniej ich spróbować. Jadąc z rodziną do Bawarii znajdziemy dużo atrakcji dla najmłodszych. A szukając noclegów najlepszym rozwiązaniem, szczególnie w obecnej sytuacji, jest wynajęcie domu na wsi. Ceny są podobne jak na Jurze, a jakość wspinania nieporównywalnie lepsza. Dlatego na długi weekend, lepiej odwiedzić Bawarię.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjak6wBWdqEqluU8a1INGyKZRcZvCE6ly-krxWlCr8oCsSogZ1dprz5d8cYv60xhL4tpT8nuxmJivXdMbBwijFv48OOHZC8osw-dzt4Ym-ogOMDcHb9b3FkQehVGtMj_uzrT8WPSYks9DIq/s6000/DSC09009.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjak6wBWdqEqluU8a1INGyKZRcZvCE6ly-krxWlCr8oCsSogZ1dprz5d8cYv60xhL4tpT8nuxmJivXdMbBwijFv48OOHZC8osw-dzt4Ym-ogOMDcHb9b3FkQehVGtMj_uzrT8WPSYks9DIq/w426-h640/DSC09009.JPG" width="426" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Diebesloch</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Pierwszego dnia wybraliśmy się na Andeltodrom. Sektor oferuję krótkie, ale bardzo ładne drogi w przewieszeniu po klamach i dziurach. Dzień kończę robiąc OS-em <i>Kauabouga</i> za 8, która zalicza się do jednych z łatwiejszych linii w tym stopniu na Franken. Niezależnie od realnej wyceny, oferuje ciekawe przechwyty. Kolejnego dnia jedziemy na Obere Schlossbergwand, jeden z największych regionów z ponad pięćdziesiątką dróg, od kilkuwpinkowych bulderowych propozycji aż po dłuższe około 20 metrowe linie. Robię polecaną <i>Invading Dala</i>, według nowego przewodnika 8+/9-, czyli 7b, ale moim zdanie wycena bliższa prawdy to solidne 7a+. Obere Schlossbergwand to najlepszy rejon w jakim się wspinałem na Franken. Przy kolejnej wizycie na pewno wrócę na dłuższe dziewiątkowe propozycje. Trzeciego dnia jedziemy na zachwalany przez Jacka Soranger Wand, gdzie przeważają krótkie boulderowe drogi. Rejon niespecjalnie przypadł nam z Eleną do gustu, ale fani boulderingu nie będą narzekać. Po dniu odpoczynku Kasia dała się namówić na zaopiekowanie się również i Frankiem, później żałowała.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTbITSIvJzh9YWfSFySmMJAqYiH-pbAWeA7fARcH4o9NvQ25CK1WFb4NjYlPyjBLrpl-9LTIv2zg3vGdR4O-5_ZHDIvY7YUMuBsdSowRSsqAll6cXnNNUaOeuiXhljTgpGxM9RONJzju5B/s6000/DSC09179.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTbITSIvJzh9YWfSFySmMJAqYiH-pbAWeA7fARcH4o9NvQ25CK1WFb4NjYlPyjBLrpl-9LTIv2zg3vGdR4O-5_ZHDIvY7YUMuBsdSowRSsqAll6cXnNNUaOeuiXhljTgpGxM9RONJzju5B/w640-h426/DSC09179.JPG" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;">A my pojechaliśmy na, oddalone około godziny drogi, Toni Schmid Gedenkwand i Diebesloch. W obu sektorach znajdziemy jedne z najlepszych 9- na Frankenjurze. Nie brakuje również godnych polecenia 7 i 8. Ze względu na upalny dzień ostatecznie wspinaliśmy się tylko na Diebesloch. Większość dróg ma około 15 długości, ale dzieje się na nich więcej niż na niejednej 30 metrowej linii. A jakość wspinania jest wyśmienita. To czyni Frankenjurę wyjątkowym regionem, ale uczciwie trzeba przyznać, że na pewno nie najlepszym na świecie, niezależnie od trudności jakich szukamy. Pod koniec dnia odrobina nieuwagi kosztowała mnie lot tuż przed stanem na <i>Räuber Hotzenplotz</i> (8+/9-). W oba sektory na pewno wrócę. Dzień restowy spędziliśmy w <span style="text-align: left;"><span face="Calibri, sans-serif"><span style="font-size: 11pt;">Bamberg, jednym z najpiękniejszych niemieckich miast. Wizytówką Bambergu jest barkowy ratusz z malowniczą </span><span style="font-size: 14.6667px;">przybudówką</span><span style="font-size: 11pt;">, położony na sztucznej wyspie pośrodku rzeki Regnitz. Nie można pominąć archikatedry i urokliwej dzielnicy ogrodów. Miasto uniknęło bombardowań aliantów, dzięki czemu zachowało się wiele budowli sprzed wieków. Po odpoczynku przyszedł czas na kolejną dawkę wspinania.</span></span></span></p><p style="text-align: justify;"><span style="text-align: left;"><span face="Calibri, sans-serif"></span></span></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI_QDpThqH91vE4Jj8KOeDHWwChXCZJLgqzEpfpY_xyYB2nLnlET5S9huCh1wpEAiUXQiPbtsmPmX_-5l4JCJqQ1a8MB4nCQuwPDdvhBjkjVq29P1StLsPj71GXyw8eMy8LiLlzoZ9SpWG/s6000/DSC09355.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI_QDpThqH91vE4Jj8KOeDHWwChXCZJLgqzEpfpY_xyYB2nLnlET5S9huCh1wpEAiUXQiPbtsmPmX_-5l4JCJqQ1a8MB4nCQuwPDdvhBjkjVq29P1StLsPj71GXyw8eMy8LiLlzoZ9SpWG/w426-h640/DSC09355.JPG" width="426" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bamberg</td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="text-align: left;"><span face="Calibri, sans-serif"></span></span></div><span style="text-align: left;"><div style="text-align: justify;"><span><span face="Calibri, sans-serif"><span style="font-size: 14.6667px;">Weißenstein to jeden z wielu rejonów jakie odwiedziliśmy. Idealny gdy przyjeżdżamy z dziećmi, ponieważ podejście od parkingu zajmuje pół minuty. Ale ze względu na południową wystawę, odradzam wspinanie w<span style="font-size: 14.6667px;"> letni </span>upalny dzień. Ponadto wspinaliśmy się m.in. w Wolfsberger Grotte i kilku okolicznych sektorach, które niespecjalnie przypadły mi do gustu. W ramach rekompensaty pozostały malownicze widoki rozpościerające się z pobliskich wzgórz. Po wyjeździe Eleny, ostatnie dwa dni spędziliśmy z Kasią i Julcią na Andeltodrom. Na pożegnanie z Frankenjurą robię boulderowe <i>Zitterbacke </i>za 9- i </span></span></span><span style="font-size: 14.6667px;">zaległe ósemki</span><span style="font-size: 14.6667px;">. Do Bawarii na pewno jeszcze wrócę na niejedną dziewiątkę, a może i coś trudniejszego.</span></div></span><p></p><p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtK_obCoDTJuEZ2g0uBTIiKHQRCc9Amlso751fHiwLmJ2WCS9iBhX5uhU_63HJCQCOAR3sBaoQQnNztXmbuVNuk1zoWhFKeXKJcSehjHqRD86FPgTrnDXH7CKeQZscYLVSlyxzjDYyDuof/s6000/DSC09232.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtK_obCoDTJuEZ2g0uBTIiKHQRCc9Amlso751fHiwLmJ2WCS9iBhX5uhU_63HJCQCOAR3sBaoQQnNztXmbuVNuk1zoWhFKeXKJcSehjHqRD86FPgTrnDXH7CKeQZscYLVSlyxzjDYyDuof/w640-h426/DSC09232.JPG" width="640" /></a></div><br /><span style="font-size: 14.6667px; text-align: left;"><br /></span><p></p><h4 style="text-align: justify;"><span style="font-size: 14.6667px; text-align: left;">Sokoliki i Czarnorzeki </span></h4><p style="text-align: justify;">W pierwszy wolny weekend po powrocie z Franken pojechałem w Sokoliki. W granicie nie wspinałem się od dwóch lat. Upały i tłumy w skałach nie ułatwiały wyboru dróg. Ostatecznie zrobiłem tylko <i>Coś z niczego </i>za 6.3. Dwa tygodnie później z Mają, Błażej i Damianem pojechaliśmy w odległe😉 Czarnorzeki, największy region wspinaczkowy na Podkarpaciu. Na szczęście od kilku lat trasa jest dużo lepsza i dojazd zajmuję tyle co w Sokoły. Tarciowe wspinanie rządzi się swoimi prawami. Wstawki w pierwsze drogi okazały się, jak to często w piachach bywa, lekcją pokory. Loty na 6, a później na 6.1+, lekko nadszarpnęły moją pewność siebie. Wbrew pozorom wspinanie w piaskowcu może być urozmaicone. To nie tylko super techniczne piony i połogi, gdzie na niejednej 6.3 czy 6.4 osoba robiąca 8c ma problem z dostrzeżeniem chwytów. Nie brakuje przewieszeń, pozytywnych chwytów, boulderowych linii, są również i kominy. Pod koniec dnia robię w drugiej próbie <i>Kataraktę</i> wycenioną 6.3+, ale moim zdaniem trochę łatwiejszą. Gdyby nie wspomniana "pewność siebie" byłby OS. Kolejny dzień wspinania w piachach storpedowała poranna zlewa, dlatego <i>Mały Gladiator</i> i kilka innych klasyków z przedziału 6.4/4+ będzie musiało zaczekać na kolejny sezon. P<span style="font-size: 14.6667px; text-align: left;">odsumowując pierwszą część sezonu, n</span>iewątpliwie był to w moim wykonaniu rok powrotów. Powrót po kontuzji, powrót na Frankenjurę, a później w piachy po kilkunastu latach.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIG16JtEJdlsXj2TzafnxxK_jVikXS1d5tNC03U51JNMHbm7zhDZkQITwDIMZfWcFSYNzX6bA5mpwJp7M-5jekVL_wSU7E5XPa9omq9yBO2aMzn6VnTk6Myu1cnkYMzBbZpFVo65ZCE3NW/s6000/DSC09565.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIG16JtEJdlsXj2TzafnxxK_jVikXS1d5tNC03U51JNMHbm7zhDZkQITwDIMZfWcFSYNzX6bA5mpwJp7M-5jekVL_wSU7E5XPa9omq9yBO2aMzn6VnTk6Myu1cnkYMzBbZpFVo65ZCE3NW/w426-h640/DSC09565.JPG" width="426" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Maja w Czarnorzekach</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: justify;">Kyparissi</h3><p style="text-align: justify;">We wrześniu przyszedł czas na Grecję i Kyparissi. Na Peloponez chcieliśmy pojechać na majówkę, ale epidemia miała swoje plany. Niestety przygotowania do wyjazdu pokrzyżowało mi przeciążenie kręgosłupa. Pobyt w Grecji potraktowałem bardziej rekreacyjnie, jako rozwspinanie przed kolejnym wyjazdem, który nie wiadomo było czy w ogóle dojdzie do skutku. Kyparissi to jeden z najbardziej malowniczych sportowych regionów jakie odwiedziłem. Tę byłą rybacką wioskę otaczają zielone wzgórza, a z drugiej strony krystalicznie czyste wody morza Śródziemnego. Część rejonów położona jest nad samym morzem, a do najprzepiękniejszych, z tych które odwiedziliśmy, zalicza się Vlychada i Kapsala. Ale na pierwszy dzień wybraliśmy z Magdą na Watermill.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYLvPvGLHz0I4dh2Gybdnbj54uN0w06yzlkFNuucDRyfR2iUKU2f6bB-wCFRFVCN24OzQMIfBdH5Ymt7OsmQbwcHqBaTOBs4yY6d3B9Dy4-pDIJm-WOZY1VeO0skmBVketJHnS0T_RedwH/s6000/DSC09884.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYLvPvGLHz0I4dh2Gybdnbj54uN0w06yzlkFNuucDRyfR2iUKU2f6bB-wCFRFVCN24OzQMIfBdH5Ymt7OsmQbwcHqBaTOBs4yY6d3B9Dy4-pDIJm-WOZY1VeO0skmBVketJHnS0T_RedwH/w426-h640/DSC09884.JPG" width="426" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kyparissi</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">To najbardziej zróżnicowany sektor w jakim wspinaliśmy się w czasie dwutygodniowego pobytu. Watermill oferuje kilkanaście płytowych szóstkowych linii oraz oraz ponad dwadzieścia siódemkowych i ósemkowych dróg testujących naszą wytrzymałość siłową. Oczywiście nie brakuje nacieków i kaloryferów. Ale moja wytrzymałość była gorsza niż w lutym, dlatego pozostało mi, przy okazji kolejnej wizyty w sektorze, szybkie RP na łatwym klasyku <i>Kyparissi </i>za 7a/a+<i>. </i>Po reście wybraliśmy się na Kastraki, który nie przypadł mi do gustu, ale oferuje przepiękne widoki na zatoczkę i dużo łatwego wspinania. W Kyparissi znajdziemy kilkaset dróg w różnym stopniu trudności, ale już w pierwszym tygodniu przekonałem się, że najwięcej jest tych z przedziału 6a-6c oraz 7c+/8a-8b/c. Zdecydowanie brakuje linii za 7b-7c. Kolejnego dnia pojechaliśmy na wspomnianą Vlychadę, czyli jeden z najbardziej malowniczych rejonów w jakich się kiedykolwiek wspinałem.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAECjTI3BxAHj3piVkpIr-qjlKnNOHK2J4_Tj7X9qIi-4wi0l-rn2piJs3V4dII9IOdIWNL6jFKVJVM9XiiV40WZ4uXSn1e6MAOXrYs3PhIELYP03npHLN8mT3iWEOJO_PHT-SwMh5LI0H/s6000/DSC09860.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAECjTI3BxAHj3piVkpIr-qjlKnNOHK2J4_Tj7X9qIi-4wi0l-rn2piJs3V4dII9IOdIWNL6jFKVJVM9XiiV40WZ4uXSn1e6MAOXrYs3PhIELYP03npHLN8mT3iWEOJO_PHT-SwMh5LI0H/w640-h426/DSC09860.JPG" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;">Tym razem jedziemy całą rodziną. Po drodze mijamy niezliczone uprawy oliwek, a ostatnie kilometry prowadzą po krętej, prowadzącej na pozór donikąd, drodze. I trochę tak jest. W najbliższej okolicy znajdują się tylko zielone wzgórza, skały i morze. Vlychada leży nad malowniczą zatoczką z błękitną, krystalicznie czystą wodą. Samo wspinanie choć ciekawe, nie powala na kolana. Większość dróg mieści się w trudnościach 6a+-7a+. Znajdziemy też kilka trudniejszych propozycji do 8a+ włącznie. Jeżeli ktoś dysponuje kamperem, warto zostać na noc, gdyż okolica jest niewątpliwie urokliwa. Ostatnie dni spędzamy w Kapsali, która oferuję najlepsze siódemki jakie robiłem w regionie. Ostatecznie nie odwiedziliśmy Babali, ponieważ moja forma pozostawiała wiele do życzenia. Do Kyparissi chętnie wrócę, ale raczej przy okazji dłuższego wyjazdu do Leonidio.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1CsCj4XlkYD2Lg6eb1I2t67zogzuCB8XbKvQz_Jz3PnE7n12qQHJxyVBRqDcT6IxwtA8vx0pj8fGhuVUfLh36HjqdXyTbIVw48mnkluu4E4im0JvnqdqVn2wI27NuW6sO2sNwX6Ficjo5/s6000/DSC09850.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1CsCj4XlkYD2Lg6eb1I2t67zogzuCB8XbKvQz_Jz3PnE7n12qQHJxyVBRqDcT6IxwtA8vx0pj8fGhuVUfLh36HjqdXyTbIVw48mnkluu4E4im0JvnqdqVn2wI27NuW6sO2sNwX6Ficjo5/w426-h640/DSC09850.JPG" width="426" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Vlychada, Magda w akcji</td></tr></tbody></table><p style="text-align: justify;">Dziwny był to rok. Ze względu na epidemię musiałem przełożyć reporterski wyjazd do Papui i Nowej Gwinei oraz przeorganizować resztę zaplanowanych podróży. Wiosenny lockdown wykorzystałem na pracę nad książką. Do pozytywnego aspektu obecnego sezonu na pewno mogę zaliczyć powrót na Frankenjurę oraz w Czarnorzeki, i nie chodzi o cyfrę. Przede wszystkim przypomniałem sobie jak piękne drogi i świetną jakość wspinania oferują oba regiony. W tym roku minęło piętnaście lat od mojego pierwszego zagranicznego wyjazdu wspinaczkowego. Na podróżach wspinaczkowych oraz ekiperskich po Europie (nie licząc Polski), Azji Południowo-Wschodniej i Centralnej spędziłem około 30 miesięcy. A o świąteczno-noworocznym wyjeździe do Turcji, i kilku przyzwoitych OS-ach, napiszę przy kolejnej okazji.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHIPNyNsIvdCbXu7T6O7j9KV6kxwKxiVCI-0M1Gxi6mhV1qVA2m9W6IUnEh-V7KVnHR4qOv-fmPUN0i5Wz-f7EUVXJvRMAV0su7VolzcH0cKSXSoSuMCW3Y4vOe7K0LsYdxpLeiVwO-TgZ/s6000/DSC09933.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHIPNyNsIvdCbXu7T6O7j9KV6kxwKxiVCI-0M1Gxi6mhV1qVA2m9W6IUnEh-V7KVnHR4qOv-fmPUN0i5Wz-f7EUVXJvRMAV0su7VolzcH0cKSXSoSuMCW3Y4vOe7K0LsYdxpLeiVwO-TgZ/w640-h426/DSC09933.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Paulina w Kapsali</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiSvE_D2eN1ta229eVMo5eAxz3qDl7sxMfxnRKu0O8pt7zUIz8LxuTq5VCueLn94apE6c55J4HL6HCkgmoShWc992Ky7i0IgTYvbjAP2CwEkvmFrRgObn9WNB1CZ4eT5lqg10os6ssFWAt/s6000/DSC09855.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="6000" data-original-width="4000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiSvE_D2eN1ta229eVMo5eAxz3qDl7sxMfxnRKu0O8pt7zUIz8LxuTq5VCueLn94apE6c55J4HL6HCkgmoShWc992Ky7i0IgTYvbjAP2CwEkvmFrRgObn9WNB1CZ4eT5lqg10os6ssFWAt/w426-h640/DSC09855.JPG" width="426" /></a></div>Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-70930786351716625992020-07-11T15:40:00.001-07:002020-08-04T10:04:22.242-07:00San Vito Lo Capo i Jura Krakowsko-Częstochowska<div style="text-align: justify;">
Po zeszłorocznej kontuzji na powrót do wspinania wybrałem San Vito Lo Capo, czyli jeden z moich ulubionych regionów. Sycylię odwiedziłem po raz czwarty, i zapewne nie ostatni. Forma była wielką niewiadomą. Ale na pewno nie mogłem liczyć na wyrównanie życiówki, nie mówiąc już o jej poprawieniu. Dlaczego nie pojechałem w nowy region? Bo dysponując niezbyt dużą ilością czasu, czyli do dwóch tygodni, na rozwspinanie przeważnie wybieram znany mi region. W ten sposób łatwej i szybciej mogę wybrać cele wspinaczkowe, nie tracąc czasu na sprawdzanie kolejnych sektorów. Ponadto wracając po dłuższej przerwie ważne jest, żeby w miarę możliwości zrobić trudniejszą drogę, odzyskując dzięki temu pewność siebie, co przekłada się na postęp. W tym roku na Sycylię pojechałem z Maćkiem, Eweliną oraz ich dwójką dzieci.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizttMVNdKOZB31GGsFTdBm14lfBWM6brFe4xi_gJcoNojY6bd90NfymRaABGEZvSIS2-tdWH7nhovy5VQcbLpXBJLJihB97Ahn_JWyyZ6Z_xHpz-KFLw29tbZ7vFifHCkcnjCBUgQ32oX6/s1600/DSC08406.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizttMVNdKOZB31GGsFTdBm14lfBWM6brFe4xi_gJcoNojY6bd90NfymRaABGEZvSIS2-tdWH7nhovy5VQcbLpXBJLJihB97Ahn_JWyyZ6Z_xHpz-KFLw29tbZ7vFifHCkcnjCBUgQ32oX6/s640/DSC08406.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cala Mancina</td></tr>
</tbody></table>
Dużym atutem San Vito jest zróżnicowany charakter dróg w przedziale 6c-7c+. Od płytowych linii, przez krótkie bulderowe klasyki, aż po długie maratony po kaloryferach. W pierwszych dniach postanowiłem rozwspinać się po drogach z przedziału 7a/a+. Cel był taki, żeby po kilku dniach, niezależnie od charakteru, robić drogi w tych trudnościach OS-em lub w szybkim RP. Pamiętam jak przed laty, wracając po kontuzjach, za dużo czasu poświęcałem na wspinanie po zbyt łatwym. Nie jest to dobre rozwiązaniem. Z mojego doświadczenia wynika, że najrozsądniejsze jest zrobienie jak największej liczby metrów i stopniowe wstawianie się w trudniejsze linie. W ten sposób robimy szybszy postęp i minimalizujemy ryzyko kontuzji. Już po kilku dniach powinniśmy spróbować trochę trudniejsze drogi pod kątem przejść RP. Nawet jeżeli nie mamy czasu na patentowanie i ostatecznie zrobienie linii. Jest to ważny element strategii powrotu do formy. Robienie trudnych ruchów szybko przekłada się na RP, a także wspinanie bez znajomości.<br />
<br />
Natomiast na tym wyjeździe spędzaliśmy zbyt mało czasu w skałach, abym mógł w 100 procentach realizować powyższą strategię. A więc już trzeciego dnia próbowałem zrobić OS-em drogi, na które wiedziałem, że będę potrzebował przynajmniej kilku wstawek. Dzięki temu w drugim tygodniu otarłem się o OS zbliżony do życiówki. Ale nie samym wspinaniem człowiek żyje. Niewątpliwym atutem Sycylii jest wyśmienita włoska kuchnia. Prosciutto crudo di Parma sprzedawane na kilogramy, niezliczony wybór świeżych oliwek, mozzarelli, salami oraz serów, których nie kupimy nigdzie indziej. I oczywiście wyborne wino oraz kawa, której nie piję.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcnMXRbwbslhUn5QUknyrz-aFCi39aBMk4_4Ze-2J4bzTohQRrPiNI1DsV9NGXPtSa2SoU0OWG2_EbG7_dpqxKEP1NGqGuYLjGpG27rGjGPToN_X609zlx9upLDkEMBMR6IbLa_wi0FcV_/s1600/DSC08382.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcnMXRbwbslhUn5QUknyrz-aFCi39aBMk4_4Ze-2J4bzTohQRrPiNI1DsV9NGXPtSa2SoU0OWG2_EbG7_dpqxKEP1NGqGuYLjGpG27rGjGPToN_X609zlx9upLDkEMBMR6IbLa_wi0FcV_/s640/DSC08382.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rest w Erice</td></tr>
</tbody></table>
Pod koniec pierwszego tygodnia poszliśmy z Maćkiem na Bunkier, malowniczy sektor położony nad samym morzem. Tego dnia słońce paliło niemiłosiernie. Po szybkiej rozgrzewce postanowiłem spróbować swoich sił na Ciciulio A. A. za 7a+, czyli jednym z klasyków w regionie. Wstawianie się w tę drogę w upalny dzień nie jest najlepszym pomysłem. Tym bardziej cieszę się, że zrobiłem ją w najczystszym stylu, mimo że na pewno nie należy do najtrudniejszych w swoim stopniu. Dni restowe spędzaliśmy na zwiedzeniu albo wylegiwaniu się na plaży. Ponownie odwiedziłem malowniczą Dolinę Świątyń, ale dekadenckie Palermo omijaliśmy z daleka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8cqsVxihSH2sm8DVRKVTyqUVws8qySG4LGofcxSOJ-NV0tDXPqr6lpxreWILLpgZIeg6xWF0NKsCrgT8F_42Bhm7GzIQadHbdyqglnvFFY2GcTCWJ__OdiFQyU69atd3aTEAy7ZzZfGAv/s1600/DSC08240.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8cqsVxihSH2sm8DVRKVTyqUVws8qySG4LGofcxSOJ-NV0tDXPqr6lpxreWILLpgZIeg6xWF0NKsCrgT8F_42Bhm7GzIQadHbdyqglnvFFY2GcTCWJ__OdiFQyU69atd3aTEAy7ZzZfGAv/s640/DSC08240.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dolina Świątyń - Agrigento</td></tr>
</tbody></table>
We wtorek pojechaliśmy na Never Sleeping Wall. To przepiękna skała usłana niezliczonymi naciekami i kaloryferami. Nigdy się na niej wspinałem. Tym razem wybraliśmy się w komplecie, co nie było najlepszym wyborem, biorąc po uwagę, że na wspinanie mogliśmy poświęcić niespełna pół dnia. Na początek powiesiłem Maćkowi i Ewelinie kilka wędek. A po zrobieniu na rozgrzewkę świetnego (po tufach) <i>Sweet dreams are made of this</i> trzeba było wracać... Wyjazdy z dziećmi rządzą się swoimi prawami. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Purgatorio, niepozornej miejscowości, która niejako staje się centrum lokalnego karnawału za sprawą licznych kukieł przygotowywanych z tej okazji przez mieszkańców. Część odzwierciedla ich samych, a na początku Wielkiego Postu wszystkie zostaną spalone.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3fwLlxw1sORNxuBLxTWr-kU60iLDhRdK5Wcqs6MMms7vlENN0Ce_MCeu6wtk8VCqeb8X75O5XEbRf8cznGYm22mlhMXox0yj2_fW7NK-mtVjBKEP37aQ-1gSH18y-NMzOqLpmZJXYy3EJ/s1600/DSC08225.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3fwLlxw1sORNxuBLxTWr-kU60iLDhRdK5Wcqs6MMms7vlENN0Ce_MCeu6wtk8VCqeb8X75O5XEbRf8cznGYm22mlhMXox0yj2_fW7NK-mtVjBKEP37aQ-1gSH18y-NMzOqLpmZJXYy3EJ/s640/DSC08225.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Purgatorio</td></tr>
</tbody></table>
Następnego dnia Maciek zajął się Gabrysią i Janinką, a my z Eweliną pojechaliśmy na Crown of Aragon, jeden z moich ulubionych sektorów na Sycylii. Cel był jeden, <i>X-tended version</i>. Przystępne 7b, które podczas pierwszych wyjazdów odkładałem na OS, a jak pojawiłem się pod drogą w grudniu 2018 roku była cała mokra po nocnych opadach. Wtedy miałem ją zrobić przy okazji. Tym razem była głównym celem. Pierwsza część to 7a po tufach z technicznym fragmentem, po którym mamy dobry rest. Kluczowy bulder, kilka ruchów po krawądkach, zrobiłem OS-em. Niestety źle odczytałem końcówkę i droga ostatecznie puściła w drugiej próbie. A wieczorem nie mogło zabraknąć wyśmienitego sycylijskiego wina i rozmów o epidemii.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnL8b45x8bn4Z3cd8zKKns8Psv4xjrjEp_bTr2kqIJ-TF7qauzgS8leIDLIE7KsvcNqz14RISeesVOpRnNtOsatWtLbIbpcpG8zf2OVhzEfRwlUW-i8nN_vGVkVUSA8o0fgTscVQR5xbyG/s1600/DSC08484.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnL8b45x8bn4Z3cd8zKKns8Psv4xjrjEp_bTr2kqIJ-TF7qauzgS8leIDLIE7KsvcNqz14RISeesVOpRnNtOsatWtLbIbpcpG8zf2OVhzEfRwlUW-i8nN_vGVkVUSA8o0fgTscVQR5xbyG/s640/DSC08484.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Port w San Vito Lo Capo</td></tr>
</tbody></table>
Z perspektywy czasu powiedziałbym, że w połowie wyjazdu obudziliśmy w innym świecie, ale wtedy nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. A na pewno nie do końca. W grudniu 2019 roku w Wuhan wybuchła epidemia koronawirusa. Nie była to pierwsza epidemia w XXI wieku i na pewno nie ostatnia. Jednak mało kto przewidział, że tym razem sparaliżuje cały świat. Pod koniec lutego z pewnym niepokojem obserwowaliśmy jak przybywa zakażonych COVID-19 w północnych Włoszech. Na Sycylii czuliśmy się jednak bezpiecznie, ponieważ nie odnotowano wtedy żadnego przypadku zachorowania.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjOHUuJ6h1cz_z7-RaiIggh0JYF9tARfo_Mgapb-C8uuqfDwiShWjlvVJqM9oDrAgSDv-n6Cvzdky31rh6jj1CzGctF1gC5J1fuNZ4wH4kv3IE32enwuJ2_TLmxYEai9rFjK6XwX8nKRGX/s1600/DSC08373.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjOHUuJ6h1cz_z7-RaiIggh0JYF9tARfo_Mgapb-C8uuqfDwiShWjlvVJqM9oDrAgSDv-n6Cvzdky31rh6jj1CzGctF1gC5J1fuNZ4wH4kv3IE32enwuJ2_TLmxYEai9rFjK6XwX8nKRGX/s640/DSC08373.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Ostatnie dni spędziliśmy wspinając się w Cala Mancina, Sinistra Pietraia i Crown of Aragon. Dwa tygodnie minęły bardzo szybko. W San Vito pozostało mi jeszcze kilkanaście projektów, w większości z przedziału 7c-8a/+. Po powrocie do Polski czekała nas kwarantanna i przymusowa przerwa od wspinania ze względu na ogólnokrajowe obostrzenia związane z rozprzestrzeniającą się epidemią. Ścianki wspinaczkowe zostały zamknięte, a rozsądek podpowiadał, że z wyjazdów w skały należy zrezygnować. Jak się okazało na blisko dwa miesiące. Kolejne tygodnie minęły na niekończących się zabawach z Julcią, treningach na chwytotablicy, ćwiczeniach stabilizacyjnych oraz pracy nad książką...<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPKUZOMqRW9d2Xk_KFpHOePryuqEf4BXF_k2I8jO4Adelc30eEyzX69LP2yV_AA0-P_n1UL6vRsNfSZKUQso4DnhVlgTEgyaInxxUwBAxZ3sLvfG1yrkbs3wMmnIR9w6Mnrdima9ixe243/s1600/DSC08761.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPKUZOMqRW9d2Xk_KFpHOePryuqEf4BXF_k2I8jO4Adelc30eEyzX69LP2yV_AA0-P_n1UL6vRsNfSZKUQso4DnhVlgTEgyaInxxUwBAxZ3sLvfG1yrkbs3wMmnIR9w6Mnrdima9ixe243/s640/DSC08761.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<h3>
Powrót do wspinania po epidemii</h3>
Pod koniec kwietnia rząd rozpoczął proces odmrażanie gospodarki. Część restrykcji została zniesiona, m.in. odnośnie rekreacyjnego uprawiania sportu. Ponownie mogłem pojechać w skały. Na pierwszy weekend wybraliśmy się z Sebastianem na Jurę Północną, mimo że prognozy nie napawały optymizmem. Nie licząc dwóch, krótkich rekreacyjnych wyjazdów w poprzednim sezonie, w polskich skałach nie wspinałem się od kilkunastu miesięcy. Po dotarciu do Olsztyna nasze chęci ostudziła kilkugodzinna zlewa z gradem. W drugiej części dnia pogoda się poprawiła i pojechaliśmy do Mirowa nad Wartą. Nie po raz pierwszy i na pewno nie ostatni, czekała mnie jurajska lekcja pokory. W niedzielę odwiedziliśmy Olsztyn, gdzie tłumy pod skałami skutecznie zniechęciły nas do wspinania. A w drugiej części dnia pojechaliśmy do Suliszowic. Wnioski były dwa. Niełatwo zrobić formę na samej chwytotablicy, a w skały trzeba jeździć regularnie, żeby wrócić do formy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhXFcQ7RChG7tJ0PgVP1ZxZxolR6dQDq-qS1-YOpaXzrHtOEbcIzb2MDR2EXvq7CYc591k68C-ivt_FQYsNrK4RHrACzFpYJm5X9RMtoH0JTASPpSugfUhN14uPAwx3BdS6ksmvs8hLBjJ/s1600/DSC08717.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhXFcQ7RChG7tJ0PgVP1ZxZxolR6dQDq-qS1-YOpaXzrHtOEbcIzb2MDR2EXvq7CYc591k68C-ivt_FQYsNrK4RHrACzFpYJm5X9RMtoH0JTASPpSugfUhN14uPAwx3BdS6ksmvs8hLBjJ/s640/DSC08717.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Dwa tygodnie później rząd ogłosił drugi etap odmrażania gospodarki, otworzono hotele i agroturystykę. W kolejny weekend na Jurę postanowiłem pojechać z rodziną. Duże podziękowania dla Magdy, Błażej i Damiana, z którymi się wtedy wspinałem, gdyż na parę godzin przed wyjazdem kumpel stwierdził, że jednak nie jedzie. Dlaczego? Bo mu żona zabroniła😂Pierwszego dnia wspinaliśmy się na Alfie, a dzień skończyłem robiąc w trzeciej próbie <i>Hugo </i>6.2/2+, czyli rozwspinania ciąg dalszy. Ciekawa, bulderowa linia, a o trudnościach decyduje dosłownie jeden ruch. Niedzielę spędziliśmy w Smoleniu na przepięknych Zegarowych skałach.<br />
<br />
Piątkowy wyjazd na Jurę z Eleną, Krzyśkiem i Jarkiem okazał się w moim wykonaniu dniem prób. Kiedyś takie dni uważałem za stracone. Przecież mogłem wspinać się po trochę łatwiejszych drogach i zrobić kilka przejść klasycznych. Ale jest dokładnie odwrotnie. Próby na trudniejszych liniach przekładają się na postęp we wspinaniu. A strach przed "porażką" na trudniejszej drodze, na którą jesteśmy za słabi danego dnia, jest nieuzasadniony. Takie próby są kluczem do zrobienia postępu. Powyższa zasada przekłada się nie tylko na wspinanie, ale również na inne dziedziny życia. Trzeba próbować realizować trudniejsze projekty, nawet jeżeli wydają się w danej chwili nie do zrobienia.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkHaJpeVlka0hBjnLA_1DpdFDas3iMfD7LSDNnL0cHZyqAf8NgNsFeos3EvxkF6I74s8VZHh9S5K1tPxUWp_x-whbgYBGfIRdeFieYFWiooQV41ILbAH3-lwg6zK2TX3pgDhn3pbBVvOQy/s1600/DSC08475.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkHaJpeVlka0hBjnLA_1DpdFDas3iMfD7LSDNnL0cHZyqAf8NgNsFeos3EvxkF6I74s8VZHh9S5K1tPxUWp_x-whbgYBGfIRdeFieYFWiooQV41ILbAH3-lwg6zK2TX3pgDhn3pbBVvOQy/s640/DSC08475.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Klucz do sukcesu😉</td></tr>
</tbody></table>
Z kolei dwa czerwcowe weekendy spędziłem z Agnieszką i Sebastianem. Wspinaliśmy się m.in. w Olsztynie i Zielonej Górze, gdzie zrobiłem kilka (przewodnikowych) 6.3 w ramach dalszego rozwspinania na jurajskiej glazurze, która niewątpliwie nie jest, i raczej nigdy nie będzie, moją ulubioną formacją skalną. Jak na jurajskie standardy oba rejony wyróżniają się dobrym tarciem. W Olsztynie zrobiłem <i>Przez trawersy</i> i <i>Solówkę życia</i>. Pierwsza z nich znajduje się na Szafie. Moim zdaniem to najładniejsza droga na tej skale, która oferuję ciekawe i zróżnicowane wspinania po pozytywnych chwytach. <i>Solówka życia</i> to typowo jurajski parch, na który trafiliśmy przez przypadek. Zrobiłem ją w ramach treningu z pierwszą bezpieczną wpinką, ponieważ nie udało mi się wcześniej przejść trudniejszych projektów na Kazalnicy Suliszowickiej. Podobnie wyglądają inne drogi na Płetwie i Desce, a więc sektor tylko dla jurajskich koneserów. W Zielonej Górze przeszedłem <i>Panelowe roboty. </i>Nominalnie 6.3, ale nawet idąc po samej płycie wycena to maksymalnie 6.2/2+.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrsMLr4lhIJ1Jm0Rq2nvd8DryREF2RqBKQsDJziam8DJ5RPLbjSpsvP3-eKhnfROJOHfKrQO_Bs9a4IQ_EZp-c8IIsJTQEZSXZgzIldgmHlrdNTc23baLed1IVdN_UhEStRnFq5N_o7ouk/s1600/DSC08749.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrsMLr4lhIJ1Jm0Rq2nvd8DryREF2RqBKQsDJziam8DJ5RPLbjSpsvP3-eKhnfROJOHfKrQO_Bs9a4IQ_EZp-c8IIsJTQEZSXZgzIldgmHlrdNTc23baLed1IVdN_UhEStRnFq5N_o7ouk/s640/DSC08749.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zasłużone lody po wspinaniu</td></tr>
</tbody></table>
Przed wakacjami na Frankenjurze ostatni weekend spędziłem z Mają w Podlesicach i na Podzamczu. W sobotę wybraliśmy się na Kołoczek, ale nie był to najlepszy wybór. W rejonie Jarzębinki pod każdym klasykiem od 6.1 do 6.5 była kolejka co najmniej kilku osób. Postanowiliśmy przenieść się na zacienioną Skałę z błękitnymi lotami, gdzie oprócz nas wspinał się tylko jeden zespół. Następny dzień spędziliśmy na Górze Birów, której część północna jest moim zdaniem jednym z najładniejszych sektorów na Jurze. Piękne, długie, zróżnicowane drogi od 6.1 do 6.5 są niewątpliwie wizytówką tego regionu. Podchodząc pod skały mijamy malowniczy drewniany gród. Rozgrzewając się na dobrze znanych szóstkowych klasykach zastanawiam się, w którą trudniejszą drogę powinienem się wstawić. Decyzja została podjęta niejako za mnie. Na <i>Czarnej wdowie</i> był zakaz wspinania ze względu na gniazdo ptaków. Zachęcam do zapoznania się z inicjatywą Naszych Skał: <a href="http://naszeskaly.pl/pages/posts/ptaki-w-naszych-skalach-182.php?p=25">http://naszeskaly.pl/pages/posts/ptaki-w-naszych-skalach-182.php?p=25</a>. Za nim się rozgrzałem <i>Tarantula</i> była zalana słońcem, a do <i>Ms&Mr Tobołek</i> ustawiła się kolejka chętnych. Postanowiłem zrobić bulderową <i>Trójkę pitagorejską</i> za 6.3. Nie jest to najpiękniejsza droga na Górze Birów, ale ruchy w cruxie są ciekawe. Szkoda, że w drugiej części linii zamiast ciągu trudności jest zarośnięta półka. Byłby wtedy kolejny klasyk za 6.3+ lub 6.4. Drogę zrobiłem w trzeciej próbie, a na koniec dnia przechodzimy z Mają <i>Kiedy kobieta płacze</i>. To jedna z najładniejszych 6+ na Jurze.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilP6OqixqHhtRwhvZ-DWoeAVY5w353TCZJlf9yUKRbZR5ttzQldpONUsh4NgBkGQR9I58gyrTB7gMLxzUHdNy6R2bQ2oyZMUj23t2CfzkpyhcwM-ZvrWZ1fcMIWvUKHgvQqhEio2r6bhBN/s1600/DSC08843.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilP6OqixqHhtRwhvZ-DWoeAVY5w353TCZJlf9yUKRbZR5ttzQldpONUsh4NgBkGQR9I58gyrTB7gMLxzUHdNy6R2bQ2oyZMUj23t2CfzkpyhcwM-ZvrWZ1fcMIWvUKHgvQqhEio2r6bhBN/s640/DSC08843.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Góra Birów</td></tr>
</tbody></table>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-68793087006144477202020-01-12T13:53:00.000-08:002020-01-16T14:10:17.112-08:00Jordania - impresje fotograficzne<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRey1ZnHfpFCYeqYHDbfjzmYd6d8LZrrRXUkxa29nq-l4rStW6dfD7ccTUsbme1BPYfnGJelBEo7y2_AQ0eQTr07R6iucq4l3PpnobhBAYvmfYUG0qhYmEuyN0WHrrwaOV9Z-sNCgvigvh/s1600/1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRey1ZnHfpFCYeqYHDbfjzmYd6d8LZrrRXUkxa29nq-l4rStW6dfD7ccTUsbme1BPYfnGJelBEo7y2_AQ0eQTr07R6iucq4l3PpnobhBAYvmfYUG0qhYmEuyN0WHrrwaOV9Z-sNCgvigvh/s640/1.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Akaba, skrawek Jordanii nad morzem Czerwonym, słynie m.in. z rafy koralowej</span></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUO5regSlcVApP_mRoQrsEA8sRnel1TKVHspOp_pfGhMLbmCGHX-yzOhEURBKkD7Jk-nSQBpbGULhotvW8lQAaPyj4QZsYvUfNfBx86EKS_Pj5wadMPMA4gMNjVOucQh_lELB6cwI9FVYM/s1600/DSC07210.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUO5regSlcVApP_mRoQrsEA8sRnel1TKVHspOp_pfGhMLbmCGHX-yzOhEURBKkD7Jk-nSQBpbGULhotvW8lQAaPyj4QZsYvUfNfBx86EKS_Pj5wadMPMA4gMNjVOucQh_lELB6cwI9FVYM/s640/DSC07210.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Zatoka Akaba, czyli Jordania, Egipt, Izraela i Arabia Saudyjska</span></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgT2D3hF7NkKf_oXIK41X7OKDOicmeT6vbKz1brvUDVAQzH9nWH4lt7oMkzH3eQTk380U1BxH5tRLU2uuZjUDLBzRIvvfEPugFCY1b-nI2l4b-uHyziOljLpHSIhKQ20XmxI8PGXd6l85o-/s1600/7.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgT2D3hF7NkKf_oXIK41X7OKDOicmeT6vbKz1brvUDVAQzH9nWH4lt7oMkzH3eQTk380U1BxH5tRLU2uuZjUDLBzRIvvfEPugFCY1b-nI2l4b-uHyziOljLpHSIhKQ20XmxI8PGXd6l85o-/s640/7.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Księżycowa pustynia Wadi Rum</span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXY5IsspaE9DEgULrq-QyI7L1ghGpB-ctkl-T1mBdY3QdrQjD_N2gTSEOsH7RmF1CRld6buD1AwkszoDy7owObVciu1qXtM6CB9qBwFszOb0vh8M9aIwisx0APzNbzohK61zTRTiSJh6GX/s1600/5.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXY5IsspaE9DEgULrq-QyI7L1ghGpB-ctkl-T1mBdY3QdrQjD_N2gTSEOsH7RmF1CRld6buD1AwkszoDy7owObVciu1qXtM6CB9qBwFszOb0vh8M9aIwisx0APzNbzohK61zTRTiSJh6GX/s640/5.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption"><span style="font-size: small;">Wadi Rum i obowiązkowa modlitwa</span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMfj-UL9I1s4iAxpWzwUIyqz9nreMCsyKOUSecT7nyHL1LENLuz01BMOOtjH3XgMv_p4vsEmAscNp1qdDeTfTx-YuuA6lAxvyes1npDaoEH0MQ8AW38sts_zv37VIRCY9O7N0HSzAd5dTx/s1600/DSC07384.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMfj-UL9I1s4iAxpWzwUIyqz9nreMCsyKOUSecT7nyHL1LENLuz01BMOOtjH3XgMv_p4vsEmAscNp1qdDeTfTx-YuuA6lAxvyes1npDaoEH0MQ8AW38sts_zv37VIRCY9O7N0HSzAd5dTx/s640/DSC07384.JPG" width="426" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="font-size: small;">Genialna Petra</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC_kt3F6ntYNJNp6HYZp6UVf3YF7-AOIgxYVrCv5p32xwvs-2ad3PkjmmXhENq8SmCD_jWnlf0xgxEUErG024ydsh_uJO5z3XHwibTtt0MPepclvN-G2SIDBsVLxEjUBIDg__6t4cHqCmR/s1600/4.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC_kt3F6ntYNJNp6HYZp6UVf3YF7-AOIgxYVrCv5p32xwvs-2ad3PkjmmXhENq8SmCD_jWnlf0xgxEUErG024ydsh_uJO5z3XHwibTtt0MPepclvN-G2SIDBsVLxEjUBIDg__6t4cHqCmR/s640/4.JPG" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: small;">Królewskie Grobowce wykute w skale przez Nabatejczyków. Jeszcze bardziej imponujące niż słynny tzw. Skarbiec (na zdjęciu powyżej), który najprawdopodobniej pełnił rolę grobowca</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4QOA1I6oveN8FLaUSx_Mmq_kg5c6MNLDPDxSws-kuBDABZNHGGzu7YCagexI2_xj0yBSNCX7wc7Rb8iM4lqTB-xzGf2t8w8VImwbmaoyizU2rE1DjihZ9XoF4abC-HAnYZOKgmf0HQoNn/s1600/DSC07461.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4QOA1I6oveN8FLaUSx_Mmq_kg5c6MNLDPDxSws-kuBDABZNHGGzu7YCagexI2_xj0yBSNCX7wc7Rb8iM4lqTB-xzGf2t8w8VImwbmaoyizU2rE1DjihZ9XoF4abC-HAnYZOKgmf0HQoNn/s640/DSC07461.JPG" width="426" /></a></div>
<span style="font-size: small;">Ad Deir, czyli Monastyr, warto przespacerować się na malownicze wzgórze</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi99OQNRDRhveHiXSBWqpdExRxr8QG_474cc5HK3up9wj0WU66UW7jwdhymEyWqf0YMRqQcRe5XQbWTH4DOgT5uullFCy8qwcBsX9to3hdKGUSGJ0X8jSX5rmyNcZvvHFxFmA4narhxOgOA/s1600/DSC07787.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi99OQNRDRhveHiXSBWqpdExRxr8QG_474cc5HK3up9wj0WU66UW7jwdhymEyWqf0YMRqQcRe5XQbWTH4DOgT5uullFCy8qwcBsX9to3hdKGUSGJ0X8jSX5rmyNcZvvHFxFmA4narhxOgOA/s640/DSC07787.JPG" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: small;">Zabawy w Little Petra</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgL4vCG5dcun0iodtbs_7l36xO9gZ6eslt2yP6cQMPKotrpPTbitruIPgyxeFGhMU-v5tVQxnZ6ZWUYzbDbCQ__yy1HW13fGVus7lWw0CILjhcpT8dy_7cCeUQbeoDGqZJ8PMFWKuD89vsb/s1600/DSC07833_DxO.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgL4vCG5dcun0iodtbs_7l36xO9gZ6eslt2yP6cQMPKotrpPTbitruIPgyxeFGhMU-v5tVQxnZ6ZWUYzbDbCQ__yy1HW13fGVus7lWw0CILjhcpT8dy_7cCeUQbeoDGqZJ8PMFWKuD89vsb/s640/DSC07833_DxO.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;">W drodze nad morze Martwe</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2uzY0IOBPm7ylXEnk-HSPSFc06Q6iOc3V3DYQSZUG5RbttP9aBhpo-R2wGHf4qzIFVYFA6pRJ2Vm-PfZq0DRjYWa9P-lzkGigNpFyrg9AuP9AGdVjHRcRIhaNFfulkgNRj9zZtzB_vM6W/s1600/15.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2uzY0IOBPm7ylXEnk-HSPSFc06Q6iOc3V3DYQSZUG5RbttP9aBhpo-R2wGHf4qzIFVYFA6pRJ2Vm-PfZq0DRjYWa9P-lzkGigNpFyrg9AuP9AGdVjHRcRIhaNFfulkgNRj9zZtzB_vM6W/s640/15.JPG" width="426" /></a></div>
<span style="font-size: small;">Przepyszna jagnięcina i równie dobra herbata</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN4xRSVaRBy2rTR2IxRR419PWbmmTvPLiqvKEue1AIGTRcQsUADhqySyeVLYz6c4k_BRCJ46utIY522khyphenhyphenida80XcsF4O-T9CjYwCoUdQ7kBebLnvnlPFCu86RMw17JQCLt0JjUVb0Eb6_/s1600/3_DxO.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN4xRSVaRBy2rTR2IxRR419PWbmmTvPLiqvKEue1AIGTRcQsUADhqySyeVLYz6c4k_BRCJ46utIY522khyphenhyphenida80XcsF4O-T9CjYwCoUdQ7kBebLnvnlPFCu86RMw17JQCLt0JjUVb0Eb6_/s640/3_DxO.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: small;">Jerash skąpane w słońcu</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyTvCo3sjC46F5jUowh15n_tqelvJMeOCU434Gb-Lw96XZ5NvcDaXGoUtq_ugZyzY4ui1jA5XtjM9FjXf7lgSmFe30-Zd9ihyphenhyphen6WrbqKaH6khyphenhyphen7oq2oEMeb0MoxF-kDcVP5Mt6ZctJDcc8L/s1600/DSC07915_DxO.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyTvCo3sjC46F5jUowh15n_tqelvJMeOCU434Gb-Lw96XZ5NvcDaXGoUtq_ugZyzY4ui1jA5XtjM9FjXf7lgSmFe30-Zd9ihyphenhyphen6WrbqKaH6khyphenhyphen7oq2oEMeb0MoxF-kDcVP5Mt6ZctJDcc8L/s640/DSC07915_DxO.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: small;">Julcia w Alei Kolumn</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjBWtT73OJ12NflpkEZgKQ_7v5NG7iVbwCHKPAmiHrH9wBUEmrw737NrdVMj0r2zEbXpOSkhhFd1MTLyIyRCZ_Bi6IcJxJpZrKdW_QfzRKvV12aasPXNKyf015FVhn62ziLSETJDe7WMPe/s1600/DSC08196.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjBWtT73OJ12NflpkEZgKQ_7v5NG7iVbwCHKPAmiHrH9wBUEmrw737NrdVMj0r2zEbXpOSkhhFd1MTLyIyRCZ_Bi6IcJxJpZrKdW_QfzRKvV12aasPXNKyf015FVhn62ziLSETJDe7WMPe/s640/DSC08196.JPG" width="426" /></a></div>
<span style="font-size: small;">W meczecie, tuż przed pogawędką o religii. Warto zwolnić w podróży</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0eurmPfM_x9rd1R3m5qMve-pQtqH_VuwUyZG23jRzucwSqxZVt-R7YCUfrhkdggdIxV6KoIb18tKA_3LipWIZrzU6OIxuXaRTaZnkdKbpC35e7WowWhtm1IP880hK_kFrhC_jnWZyGhWK/s1600/4.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0eurmPfM_x9rd1R3m5qMve-pQtqH_VuwUyZG23jRzucwSqxZVt-R7YCUfrhkdggdIxV6KoIb18tKA_3LipWIZrzU6OIxuXaRTaZnkdKbpC35e7WowWhtm1IP880hK_kFrhC_jnWZyGhWK/s640/4.JPG" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: small;">Na ulicach na Madaby, nie było czasu na kadrowanie. Ponownie potwierdza się zasada, że w podróży najważniejsi są ludzi, których spotykam na swojej drodze</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAzQutNGoFVxPAT63kyiqqoqTLMm3U9g03V73-29f1R8ye0dyrURqSfK8E2H7-pz0WLaT5_ncIX1JmkkgPfV70yL-WSH-G2iyQgMpqmZz8ah_l7-UeJZ8hZjV7V7FzuWBUTaWxVIaQ3Tmd/s1600/10.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAzQutNGoFVxPAT63kyiqqoqTLMm3U9g03V73-29f1R8ye0dyrURqSfK8E2H7-pz0WLaT5_ncIX1JmkkgPfV70yL-WSH-G2iyQgMpqmZz8ah_l7-UeJZ8hZjV7V7FzuWBUTaWxVIaQ3Tmd/s640/10.JPG" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: small;">Na Petrę należy poświęcić przynajmniej dwa dni</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyIfWDdnPTVBnEyxza5KkT1uE_WiqmXcZvGeCyOCri8kNE_ekbvTZaSRdjGy5_9SfPCV9BHrp9cP1v4UQm7yldu_eSHpPPEg3SYesYAtlODGDuJrpYq1kSEpHSnKDyhakFSn2mzBn5us61/s1600/13.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyIfWDdnPTVBnEyxza5KkT1uE_WiqmXcZvGeCyOCri8kNE_ekbvTZaSRdjGy5_9SfPCV9BHrp9cP1v4UQm7yldu_eSHpPPEg3SYesYAtlODGDuJrpYq1kSEpHSnKDyhakFSn2mzBn5us61/s640/13.JPG" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: small;">Teatr wykuty w skale</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span></td></tr>
</tbody></table>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-88262471443996127742019-06-14T05:09:00.000-07:002019-11-22T12:37:15.148-08:00Festiwale, nagrody, wyróżnienia<div style="text-align: justify;">
Miesiąc temu za reportaż o plemieniu Tau't Batu otrzymałem wyróżnienie w konkursie o statuetkę im. Tony'ego Halika. Nagroda ta w szczególności mnie ucieszyła ze względu na niezwykle inspirujące podróże Tony'ego Halika. Pamiętam jak kilkanaście lat temu czytałem "Z kamerą i strzelbą przez Mato Grosso" i "180 tysięcy kilometrów przygody". Najbardziej utkwiły mi w pamięci historie o nauce dialektów, których używali rdzenni mieszkańcy Amazonii. Umiejętność posługiwania się lokalnymi językami otwiera drzwi do poznania życia danego plemienia. W szczególności dotyczy to mniejszych społeczności, które zamieszkują jeden region i żyją w większej izolacji. Przekonałem się o tym realizując dwa reportaże o Tau't Batu na Filipinach. Bo ich pradawne wierzenia ograniczają się przede wszystkim do świata niewidzialnych duchów. W dolinie Singnapan nie znajdziemy charakterystycznych cmentarzy jak u Tampuonów w Kambodży czy rytualnych huśtawek jak u plemienia Akha, które ułatwiają zrozumienie ich animistycznych wierzeń.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNcaLJAsVsQCOz2tU5MV8SSeOaG04TOQKBSZ6k4j8vBvnPCuef6TNTA1HCVHY5lApY_SdBd0ZqYN7z5ocUN7NaF43ZLDi8EALq-kTmYjUNmj2zFk0P5Wvk2gVCA7rugIYNd1bdhamqGeSP/s1600/P_20190522_184600+%25282%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="900" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNcaLJAsVsQCOz2tU5MV8SSeOaG04TOQKBSZ6k4j8vBvnPCuef6TNTA1HCVHY5lApY_SdBd0ZqYN7z5ocUN7NaF43ZLDi8EALq-kTmYjUNmj2zFk0P5Wvk2gVCA7rugIYNd1bdhamqGeSP/s640/P_20190522_184600+%25282%2529.jpg" width="360" /></a></div>
Bydgoski Festiwal „Podróżnicy” to jedna z najlepszych imprez podróżniczych na jakich byłem. Niepowtarzalna, wręcz rodzinna, atmosfera i bardzo dobra organizacja. A to wszystko dzięki pracy i dużemu zaangażowaniu sióstr Sypniewskich, Malwiny i Karoliny. Festiwale to świetna okazja do dyskusji ze środowiskiem podróżniczym i spotkań z szerszą publicznością. To również możliwość wymiany doświadczeń, źródło nowych inspiracji czy nawiązania współpracy.<br />
<br />
Podczas takich spotkań często padają pytania w jak dużym stopniu ważne są dla nas nagrody. Jak większość osób cieszę się z każdego wyróżnienia, ale najważniejsze żeby nagrody nie przysłaniały nam istoty podróży i realizowanych projektów. Powinniśmy pamiętać, że najważniejsi są ludzie i opowiedziane przez nich historie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1FeyGjdS3w7K8IJIiUYhDmOh_RNVpvtgWED48mHJLvzZkhzZtVFs4uYr2sPDRO4aKSXDLNUiQtVm401JdP4tz4jZyI5PgZm3etTNdiWyHsKrE08iaqOnctK_kp2CqsdU7wfqbHFFzOsfV/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1063" data-original-width="1600" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1FeyGjdS3w7K8IJIiUYhDmOh_RNVpvtgWED48mHJLvzZkhzZtVFs4uYr2sPDRO4aKSXDLNUiQtVm401JdP4tz4jZyI5PgZm3etTNdiWyHsKrE08iaqOnctK_kp2CqsdU7wfqbHFFzOsfV/s640/2.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="font-size: 12.8px;">Fot. Dawid Łyskawa</td></tr>
</tbody></table>
W tym roku zostałem również zaproszony na Festiwal Bez Granic do Środy Wielkopolskiej. Na after party miałem okazję dłużej porozmawiać z Denisem Urubko. Denis jest nie tylko jednym z najlepszych himalaistów w historii, ale przede wszystkim bardzo sympatycznym gościem. Najbardziej zaimponowało mi jego podejście i dystans jaki ma do wspinania w górach najwyższych, którego niestety brakuje wielu innym himalaistom.<br />
<br />
-Jakie masz plany na najbliższe dwa sezony? - dopytuję.<br />
-Przede wszystkim chciałbym zrealizować jeszcze dwa cele: wytyczyć nową drogę na jednym z ośmiotysięczników (w tym roku jadę na Gasherbrum II) oraz wejść zimą na K2. Niezależnie od tego czy uda mi się czy nie, w ciągu najbliższych kilku lat zamierzam zrezygnować z wyjazdów w Himalaje, którymi jestem już zmęczony. Drugi cel najchętniej zrealizowałbym w międzynarodowym teamie, ale złożonym przede wszystkim z polskich himalaistów młodego pokolenia.<br />
Denis jest świadomy upływających lat i ryzyka związanego z kolejnym trudnymi projektami w górach najwyższych.<br />
-A jakie masz plany na wspinaczkową emeryturę?<br />
-Przede wszystkim dobre wino, kobiety i wspinanie w śródziemnomorskim klimacie:)<br />
<br />
Podobnie jak Wojtek Kurtyka, który w pewnym momencie poczuł, że wspinanie w Himalajach nie jest już dla niego. Ponadto posiada szósty zmysł, który podpowiada mu kiedy należy się wycofać. A może jest to po prostu zdrowy rozsądek? Najbardziej cenię ludzi, którzy realizując trudne projekty, potrafią skalkulować ryzyko i wiedzą kiedy należy zrobić krok wstecz.<br />
<br />
Wracając do spotkań autorskich, serdecznie zapraszam do Krosna na moją prelekcję - 21 październik, godz. 18:00, Piwnica PodCieniami: <a href="http://www.krosno.pl/pl/aktualnosci/art7709,plemie-taut-batu-milion-kropel-w-dolinie-singnapan-opowiada-lukasz-bartoszewicz-krosnienskie-spotkania-z-podroznikami.html">http://www.krosno.pl/pl/aktualnosci/art7709,plemie-taut-batu-milion-kropel-w-dolinie-singnapan-opowiada-lukasz-bartoszewicz-krosnienskie-spotkania-z-podroznikami.html</a>. Odnośnie publikacji we wrześniowym numerze magazynu Poznaj Świat ukazał się mój reportaż o plemieniu Tau't Batu. To jeden z reportaży, z których jestem najbardziej dumny. Tym bardziej ucieszyłem się, że został wyróżniony jako jeden z tytułów okładkowych.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghaOLZyolOxuEUbdkSkYrfoIu43im7ysmcRl18_lgG3I-86j-w4Le3suznKQ2a1_OR4B_KdP8NPyRTLx1G4xK8UrAvGN4rfF_gtWVgaoxk55hRHeMc4Ou0oTEATWo_f8QyjAsH9R-AM6_S/s1600/okladka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="751" data-original-width="751" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghaOLZyolOxuEUbdkSkYrfoIu43im7ysmcRl18_lgG3I-86j-w4Le3suznKQ2a1_OR4B_KdP8NPyRTLx1G4xK8UrAvGN4rfF_gtWVgaoxk55hRHeMc4Ou0oTEATWo_f8QyjAsH9R-AM6_S/s400/okladka.jpg" width="400" /></a></div>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-79561048848716449162018-12-31T08:41:00.002-08:002020-11-26T12:24:24.091-08:00Leonidio vs San Vito Lo Capo<div style="text-align: justify;">
Na przełomie sierpnia i września zrealizowałem kolejny reportaż o plemieniu Tau't Batu. Po powrocie z Filipin przyszedł czas na pierwsze rodzinne wakacje. Wybór padł na Leonidio, jeden z najbardziej dynamicznie rozwijających się regionów wspinaczkowych w Europie. Niełatwo wszystko zaplanować wyjeżdżając z 7-miesięcznym dzieckiem. Doszliśmy do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie spontaniczny wyjazd w stylu <i>one way ticket </i>😃Był to nasz z Kasią drugi wyjazd na Półwysep Peloponeski. Tym razem postanowiliśmy zatrzymać się nad morzem w swojsko brzmiącej, otoczonej malowniczymi wzgórzami, wiosce Poulithra. To idealne miejsce na spacery z dzieckiem, a przepiękna plaża i jedna z najlepszych restauracji (Myrtoon) w regionie tylko potwierdza, że był to słuszny wybór. Tuż po naszym przyjeździe w Grecję uderzył śródziemnomorski cyklon Zorbas. Po dwóch dniach zlewy przyszedł czas na wspinanie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkp9TfLfFXiCq8tGhYYow6UkIotTBAdf4LdqzKx_Kl_V0zBKj7_LJVCwgR43glHg1h1q2oDocJovsGvQw6NTA8x9f_hwvLB_f4y1JMVDJmo61rLvZCWCkktkz2uXDrUKNGVOQLwe_W-uvr/s1600/DSC03128.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkp9TfLfFXiCq8tGhYYow6UkIotTBAdf4LdqzKx_Kl_V0zBKj7_LJVCwgR43glHg1h1q2oDocJovsGvQw6NTA8x9f_hwvLB_f4y1JMVDJmo61rLvZCWCkktkz2uXDrUKNGVOQLwe_W-uvr/s640/DSC03128.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Panorama Leonidio</td></tr>
</tbody></table>
<h3>
Wspinanie w Leonidio</h3>
Przez pierwsze dziesięć dni wspinałem się z sympatyczną ekipą Francuzów. Ten czas poświęciłem przede wszystkim na poprawienie wytrzymałości, która po sezonie na Jurze, pozostawiała wiele do życzenia. A więc wspinam się głównie OS i w szybkim RP. W czasie pierwszych dwóch tygodni odwiedziłem kilka sektorów, w których nie wspinałem się podczas pierwszej wizyty: Hot Rock, El Perpati, H.A.D.A., Kamares i Berliner Mauer. Na przykładzie tych kilku rejonów jak w soczewce widać, że Leonidio daleko do takich regionów jak Kalymnos czy San Vito Lo Capo. Podstawowy problem to mała ilość dróg w poszczególnych rejonach i brak kilku sektorów położonych blisko siebie. Oczywiście ostatni problem zostanie częściowo rozwiązany w kolejnych latach, gdy powstaną nowe rejony. Potencjał jest cały czas bardzo duży, w szczególności w przypadku linii płytowych. Natomiast wydaje się, że większość najlepszych ścian z formą naciekową została obita, a przynajmniej tych położonych w najbliższej okolicy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv8A4XTsmhr_k2t8Wz8ShrVD7Etms5LpAHknCIF9czS8sACtezMte98ZT7uvWSoUgOY8bu_0fTweCKOAeieCQgv274a_rgHoylTGOe7eGPrxpgYpGjdM5dl8vdoRVfv5gSrdjR4nJllxI9/s1600/DSC02722.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv8A4XTsmhr_k2t8Wz8ShrVD7Etms5LpAHknCIF9czS8sACtezMte98ZT7uvWSoUgOY8bu_0fTweCKOAeieCQgv274a_rgHoylTGOe7eGPrxpgYpGjdM5dl8vdoRVfv5gSrdjR4nJllxI9/s640/DSC02722.JPG" width="640" /></a></div>
Z wymienionych sektorów w szczególności polecam Hot Rock i H.A.D.A. Pierwszy oferuje kilkanaście płytowych dróg oraz kilka propozycji w lekkim przewieszeniu w trudnościach od 6a+ do 7b włącznie. Natomiast najlepsze linie na H.A.D.A mieszczą się w przedziale 7b-8a i w większości prowadzą w potężnym przewieszeniu imponującej groty. Ponadto to najlepszy sektor na deszczowe dni, ale nie nie polecam tych łatwiejszych dróg, na których wyślizg porównywalny jest do rodzimej Jury. Po kilku dniach intensywnego wspinania, czas na rest.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXaBQvM1kVZhNi1bXS69YoQ2bPgT0nSU8dX0H3l7nil2DzzTHkRYUArjUp8qjLDu0U0QvEO2HXWFTtGdc3aU_xeAV2Sv29IGC4QIq3VGn6sf9pdrofvCN0wLrEpfG3ec1ynyHubZ3DbO3v/s1600/DSC02614.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXaBQvM1kVZhNi1bXS69YoQ2bPgT0nSU8dX0H3l7nil2DzzTHkRYUArjUp8qjLDu0U0QvEO2HXWFTtGdc3aU_xeAV2Sv29IGC4QIq3VGn6sf9pdrofvCN0wLrEpfG3ec1ynyHubZ3DbO3v/s640/DSC02614.JPG" width="640" /></a></div>
Praktycznie cały wolny czas spędzam z rodziną, na zabawach z Julcią. Głównym punktem dnia jest spacer z psem sąsiada i oczywiście wizyta na plaży. W październiku temperatura na słońcu przekracza 25 stopni, a wody waha się w okolicach 20. Moim zdaniem to idealny miesiąc żeby połączyć wspinanie z rodzinnym wypoczynkiem na plaży, ponieważ we wrześniu jest jednak za gorąco na wspinanie, w szczególności, że większość ścian ma wystawę południową. Natomiast w listopadzie temperatura spada o kilka stopni i warunki do wspinania są idealne, ale robi się trochę za chłodno na kąpiele w morzu. W kolejnym tygodniu wspinamy się z Denis'em w Cave of Panagia, Yelow Wall i Theos.<br />
<br />
Denis to niesamowity gość. Wspina się od blisko 40 lat, a dzisiaj ma 72. Przez większość życia pracował jako rolnik i górnik. Kondycji mógłby mu pozazdrościć niejeden z moich kolegów z liceum. Przez dwa dni wspinamy się na Theos, który podzielony jest na cztery sektory: Pillar, Cave, Micro oraz Theos Right. To jeden z największych i najbardziej zróżnicowanych rejonów w Leonidio, który oferuje około 60 dróg. Wizytówką Theos Pillar są piękne płytowe, 30 metrowe linie za 6c-7a. Robimy większość z nich. Z kolei pozostałe sektory, a w szczególności Theos Cave, oferują więcej wspinania w przewieszeniu, po kaloryferach. Ale trudności kończą się przeważnie na 7b, co może jednak ulec zmianie, ponieważ potencjał na trudniejsze linie jest całkiem duży. W kolejnym dniu jedziemy do pobliskiej Cave of Panagia i Yellow Wall, gdzie przeważają podobne trudności jak na Theos'ach. Po 10 dniach czas pożegnać się z Denis'em, Nico i François. Oczywiście nie mogło zabraknąć lampki czerwonego wina. Na kolejne cztery tygodnie jestem poumawiany ze znajomymi z Polski. Do czasu przyjazdu Mai i Tomka pozostało kilka dni. Postanowiliśmy z Kasią trochę pozwiedzać.<br />
<br />
<h4>
Rest day in Leonidio</h4>
<div>
W pierwszej kolejności chcemy odwiedzić kilka nadmorskich miejscowości. Pierwszą część dnia spędzamy na plaży w Kissakas, gdzie można również pobulderować na pobliskich głazach. Natomiast sama plaża nie przypadła nam do gustu. Wracając zatrzymujemy się w Sampatiki. To malownicza, rybacka wioska, gdzie znajdziemy duży wybór kwater. Ale nie polecam na dłuższy pobyt z małymi dziećmi, ponieważ spacery po stromych uliczkach z wózkiem są dość uciążliwe. Kolejnego dnia jedziemy do Tyros, oddalonego około 20 km od Leonidio. Tyros bardziej przypomina wakacyjny kurort niż wioskę rybacką. Miasteczko otaczają zielone wzgórza. Na miejscu znajdziemy dużą bazę noclegową oraz kilka restauracji i pubów.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3tzzf0dzpIWm0jpRXqcSbd0F7xcwUlkhCzz_lq2WoAnNdtk38WYcuUSM88cOuGY3pRnecUJjcfHVP_IbXUMSEOc21I5pFWriZugYkaTfs-D0tm5nHQbcNUMSW7NJa2tBraigZEll8WHGc/s1600/DSC02669.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3tzzf0dzpIWm0jpRXqcSbd0F7xcwUlkhCzz_lq2WoAnNdtk38WYcuUSM88cOuGY3pRnecUJjcfHVP_IbXUMSEOc21I5pFWriZugYkaTfs-D0tm5nHQbcNUMSW7NJa2tBraigZEll8WHGc/s640/DSC02669.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Port w Sampatiki</td></tr>
</tbody></table>
Ponadto w okolicy Leonidio polecam zwiedzić dwa klasztory. Elona i Saint Nicholas of Sintza to również dwa sektory wspinaczkowe. Pierwszy z nich jest wizytówką całego regionu i oferuje świetne siódemkowe i ósemkowe drogi po tufach. Natomiast Saint Nicholas bardziej przypomina rodzimą Jurę. A więc dominują linie po krawądkach w szarej płycie. Ale w dzień restowy warto odwiedzić sam klasztor. Podobnie jak Elona wygląda jak z baśni, przyklejony do ogromnej, przewieszonej ściany. Przez kolejny miesiąc wspinam się z Mają, Tomkiem, Sebastianem i Krzyśkiem.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDtthGTFV97zzq33c2UIdxwHhPCHDdeFU5OSy8K_xwtaTnWKB7xvYilL8uGgEiQXXSDDi09hmf_9Hz0lcrFlN21PaYYQB4fLauypXBlgnHFpI7NYp3TwSHmDevWPcNrSa0z5RIZ4y7FT2o/s1600/DSC02821.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDtthGTFV97zzq33c2UIdxwHhPCHDdeFU5OSy8K_xwtaTnWKB7xvYilL8uGgEiQXXSDDi09hmf_9Hz0lcrFlN21PaYYQB4fLauypXBlgnHFpI7NYp3TwSHmDevWPcNrSa0z5RIZ4y7FT2o/s640/DSC02821.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Saint Nicholas of Sintza</td></tr>
</tbody></table>
<h4>
Wspinanie i projekt ekiperski</h4>
</div>
<div>
Jednym z sektorów jakie odwiedziliśmy był Sabaton. Jego popularność wynika z kilku czynników. Przede wszystkim to jeden z niewielu rejonów, w którym powspinamy się zarówno po piątkach i szóstkach jak i po drogach o trudnościach 7a+-7c. Ponadto nie bez znaczenia pozostaje krótkie podejście, widoki na morze i duża ilość cienia, a większość ścian w Leonidio ma wystawę południową. Sabaton oferuje ponad 60 dróg, a dominują płyty i lekkie przewieszenia. Z tych, które robiłem polecam przede wszystkim <i>Fun and fuck</i> (6c+/7a) po pozytywnych chwytach oraz bulderowe <i>Roro </i>za 7b. Na pewno nie jest to najlepszy sektor w regionie, ale moim zdaniem warto go odwiedzić przynajmniej raz. W drugiej części wyjazdu robię dwudniową przerwę na pracę ekiperskie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jedziemy z Bernd'em obejrzeć kilka ścian, które nie były wcześniej eksplorowane. Najbardziej obiecująco wygląda sektor o roboczej nazwie Oriental. Robimy kilka zjazdów z drzew, żeby wybrać potencjalne linie. Jakość skały jest bardzo dobra, a potencjał na jeden z największych rejonów w Leonidio. W ciągu dwóch dni obijam i przechodzę pierwszą drogę na ścianie - <i>Kalimera</i> 6c. Niestety więcej czasu na prace ekiperskie nie udało mi się wygospodarować. Blisko dwumiesięczny pobyt w Grecji powoli zbliża się do końca. W ostatnim tygodniu wspinamy się z Sebastianem na: Marsie, Adršpach Wall i Crash of the Titans.</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFcbI1MbnYvD643J__d6buUIvXhtXGdIWHS9ikW3NARk6D8pggF9CZoOjm1n9ue2BjRjmSBuTXfyukJuoaJaDPDTV9fRDTehJY2aXDfVK1umEPjooEnbHfa7k64QgTasttosPPL0wk792o/s1600/DSC03037.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFcbI1MbnYvD643J__d6buUIvXhtXGdIWHS9ikW3NARk6D8pggF9CZoOjm1n9ue2BjRjmSBuTXfyukJuoaJaDPDTV9fRDTehJY2aXDfVK1umEPjooEnbHfa7k64QgTasttosPPL0wk792o/s640/DSC03037.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Adršpach Wall</td></tr>
</tbody></table>
Mars to genialny sektor, którego nie można nie odwiedzić podczas wizyty w Leonidio. Rejon można podzielić na dwie części. Pierwsza to drogi z przedziału 6b+-7a po naciekach i kaloryferach<i>.</i> A druga część to ich przedłużenia za 7b-8a, które oferują nieprawdopodobne wspinanie po dziurach w potężnie przewieszonej, pomarańczowej skale. Tym razem, w drugiej próbie, robię zaległości z zeszłego roku, czyli oba wyciągi <i>Spaceman Spiff'a</i> (7a+/b), który zalicza się do jednych z największych klasyków w Leonidio. Po reście jedziemy na Adršpach Wall. To niewielki, ale urokliwy sektor z kilkoma świetnymi propozycjami z przedziału 7a-8a. Wyjazdy rodzinne mają swoje priorytety, dlatego na miejsce docieramy dopiero wczesnym popołudniem. Celem tego dnia było poprawienie życiówki na OS. Niestety zlewa pokrzyżowała moje plany i na życiówki musiałem poczekać do San Vito.</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisEE_9eYQ3UpCXp6sRMVqIo1Q2CQstf6fEdvaxRa29o8oR0wFF90q12YK9Uc9b7oSIWE_Zf7_KYT7N1-6sy3l328GWLTc301awapOryUEIuIf3ftubyjKfQpRLg0dgmwLKP3KLwJjIpr-C/s1600/DSC02767.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisEE_9eYQ3UpCXp6sRMVqIo1Q2CQstf6fEdvaxRa29o8oR0wFF90q12YK9Uc9b7oSIWE_Zf7_KYT7N1-6sy3l328GWLTc301awapOryUEIuIf3ftubyjKfQpRLg0dgmwLKP3KLwJjIpr-C/s640/DSC02767.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Poulithra</td></tr>
</tbody></table>
Jednym z ostatnich sektorów jakie odwiedziłem był Crash of the Titans. Po siedmiu tygodniach, bez dłuższego restu, brakuje mi świeżości, dlatego muszę odpuścić trudniejsze projekty RP. Żmudne podejście po piargach, wynagradza kilka świetnych dróg w przewieszeniu o trudnościach od 7a do 7c. W pierwszej kolejności robię RP <i>Laissez Faire</i> za 7b. Początek oferuje techniczne wspinanie w płycie w okolicy 6c/c+, a końcówka siłowe zginanie w okapie. Na koniec dnia przechodzę onsightem <i>Beefcake'a</i> (7a, ale równie dobrze może być 6c+). Prawie cała droga to 20 metrów wspinania po kaloryferze i dla takich linii warto przyjść na Crash'a. Ostatni dnień spędziłem na zabawach z Julcią i robieniu zdjęć. Siedem tygodni bardzo szybko zleciało i czas wracać do Polski. Leonidio to ciekawy region, w który na pewno jeszcze wrócę, w szczególności, że nie zdążyłem powspinać się w La maison des chèvres<i> </i>i na Nifadzie.<br />
<br />
<h3>
San Vito Lo Capo - najlepszy region wspinaczkowy we Włoszech?</h3>
Święta i koniec roku mieliśmy spędzić na nartach. Ale postanowiliśmy zmienić plany i pojechać na trzy tygodnie na Sycylię. Bilety zarezerwowaliśmy jeszcze w Grecji. San Vito Lo Capo należy do jednych z najlepszych regionów jakie odwiedziłem. Ponadto to idealne miejsce na wyjazd z dzieckiem. Zatrzymując się na kempingu El Bahira w najbliższe sektory idziemy kilka minut, podobnie jak na plażę. Gigantyczny mur ciągnący się wzdłuż plaży oferuje kilkaset dróg od 2c do 8c włącznie. Poszczególne sektory cechuje bardzo duża różnorodność. Wystarczy przejść 5-10 minut, żeby z piątki czy szóstki <i>wbić się </i>na 8a. Przykładowo, w Grotta Pineta znajdziemy serie atletycznych dróg (7b-8b) po kaloryferach oraz techniczne <i>The Wish</i> za 7c. A tuż obok dziesiątki łatwiejszych linii.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoDTFRPAqH5eD1gYfbFmqByJusLnnrOGdimw4gRc1cWht-F0rvC-cLmzp7gOrxXeaYsl7vzyte_3BDzQ5CaNSU8WmSaQtjanBNWccXlNAJ3x0aJH8IvpTU2OUpTH0LkogeKrlXG7jm9CPM/s1600/DSC03292.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoDTFRPAqH5eD1gYfbFmqByJusLnnrOGdimw4gRc1cWht-F0rvC-cLmzp7gOrxXeaYsl7vzyte_3BDzQ5CaNSU8WmSaQtjanBNWccXlNAJ3x0aJH8IvpTU2OUpTH0LkogeKrlXG7jm9CPM/s640/DSC03292.JPG" width="640" /></a></div>
Przez pierwsze dwa dni wspinam się z Kasią. Siła i wytrzymałość wypracowane w Leonidio dają efekty i drugiego dnia robię onsightem <i>End of silence</i> za 7b. Droga niewątpliwa łatwa w swojej wycenie, ale nie obyło się bez małej walki. A OS w tych trudnościach zdecydowanie mnie cieszy. Przez resztę pobytu wspinam się głównie z ekipą z Krakowa. Dzień po reście idziemy na Bunkier, gdzie znajdziemy serie świetnych 30-35 metrowych dróg od 6a do 7c. A w pobliskiej Grotta di Ramin również kilka trudniejszych propozycji. Typowo wakacyjna aura nie zachęca do trudnych wstawek. Nawet w grudniu bywa za gorąco na słońcu. Dzień kończę robiąc w drugiej próbie techniczne <i>Scassapagghiaru </i>za 7a+. Na trudniejsze wstawki przyjdzie czas w kolejnym tygodniu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj_KDuL0OLZv6TFICP7VBxkUkOgjF5NcY9LH_j-0133j_UxrEAttPERLnw6SesGqbMxejohyn25m1A8UhdKYJot5ESwEizbWezUKS77L9Q7GJFlveDrQusPX-q9XgamipfNyHgbNrw45ut/s1600/DSC03648.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj_KDuL0OLZv6TFICP7VBxkUkOgjF5NcY9LH_j-0133j_UxrEAttPERLnw6SesGqbMxejohyn25m1A8UhdKYJot5ESwEizbWezUKS77L9Q7GJFlveDrQusPX-q9XgamipfNyHgbNrw45ut/s640/DSC03648.JPG" width="640" /></a></div>
Podczas tego wyjazdu dwa razy wspinałem się na Lost World. Już sama nazwa mówi dużo o tym rejonie. Na pewno nie łatwo było odkryć tę, usłaną niezliczonymi tufami i naciekami, ścianę. Lost World to sycylijska Grande Grotta w miniaturze. Większość z dwudziestu dróg mieści w stopniu 7b-7c. Podczas pierwszej wizyty przechodzę onsightem dwie 7b: <i>La vie en rouge</i> i <i>Take me home. </i>Obie linie oferują genialne wspinanie w morzu kaloryferów. Odnośnie wyceny, <i>Take me home </i>jest trudniejszy i spokojnie mieści się w stopniu 7b, a <i>La vie en rouge </i>najprawdopodobniej bardziej zasługuję na 7a+. Podczas kolejnej wizyty robię flash'em <i>Movimento 5 stelle</i>. To kolejna 7b w sektorze, które porządnie przetestuje naszą wytrzymałość siłową. Po kilku dniach wspinania, czas na zasłużony odpoczynek.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZUveBBCn8odWAmHrAFsjsIoUtODmUKXukwJDcpCTfsS_ty8uITT_GeMRjCByJ0Mvtxmr8nXxnC2jr1avdVlRKwZDoMLuTKpfjCOqZ69JUb9i57QBujjY91KpenqbBt2vQCIcpBeROseIq/s1600/DSC03417.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZUveBBCn8odWAmHrAFsjsIoUtODmUKXukwJDcpCTfsS_ty8uITT_GeMRjCByJ0Mvtxmr8nXxnC2jr1avdVlRKwZDoMLuTKpfjCOqZ69JUb9i57QBujjY91KpenqbBt2vQCIcpBeROseIq/s640/DSC03417.JPG" width="640" /></a></div>
Dni restowe mijają nam z Julcią na zabawach z Yoką (kempingowym psem) i osłem oraz spacerach do San Vito Lo Capo. To niewielkie, senne miasteczko położone nad morzem. Poza sezonem letnim część restauracji i barów jest zamknięta. Brakuję atmosfery jaką udało się stworzyć w Leonidio, gdzie tradycje greckie przenikają się ze światem wspinaczkowym. Natomiast pod względem różnorodności, wielkości sektorów, moim zdaniem San Vito Lo Capo jest lepszym regionem wspinaczkowym, niezależnie od poziomu na jakim się wspinamy. Cala Mancina to kolejny przykład świadczący o jakości wspinania na Sycylii. Ponad 50 dróg od piątek, po przez liczne szóstki, siódemki, a na ósemkowych projektach kończąc. Niestety nie wystarczyło mi czasu na odwiedzenie zachwalanych przez Włochów Monte Monaco i Rocca di Cerriolo. W kolejnych dniach wspinam się na Seagull i Crown of Aragon.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMn5PRxMvYTeORiKeJK9pOLC214V3gdMLONMX3AIFbFrCsRDX-NGCa7U1bseXnPNYf5rhswQPDv2La92CTHws6F6DYZizgFUYLJf87qrEODBNB_WKeY5OsaoKHYALieafnBwRxvmX9n_me/s1600/DSC03548.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMn5PRxMvYTeORiKeJK9pOLC214V3gdMLONMX3AIFbFrCsRDX-NGCa7U1bseXnPNYf5rhswQPDv2La92CTHws6F6DYZizgFUYLJf87qrEODBNB_WKeY5OsaoKHYALieafnBwRxvmX9n_me/s640/DSC03548.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Adam na Seagull</td></tr>
</tbody></table>
Najlepsze drogi na Seagull mieszczą się granicach 6b-7b, ale warto odwiedzić ten sektor tylko dla <i>Don't disturb the seagull</i>. I nieważne czy jest dla nas za łatwa czy trochę za trudna. To jedna z najlepszych 7a jakie robiłem. Niesamowite wspinanie w przewieszonej, trójwymiarowej rysie, pozostawia niezapomniane wrażenia. Polecam również zrobić trochę łatwiejszą <i>Josef's crack. </i>Był to jeden z moich najlepszych onsightowych dni. W najczystszym stylu robię również <i>Bee sting</i>, która oferuje bardzo zróżnicowane wspinanie: czujna rysa, siłowe wyjście z okapu w płytę i końcówka po obłych dziurkach zrobiona na <i>odlotach.</i> To jedna z najtrudniejszych 7b jakie przeszedłem onsightem.<br />
<br />
Z kolei Crown of Aragon zalicza się do moich ulubionych sektorów w San Vito. Bardzo dobrej jakości skała, niezliczone kaloryfery i masywne przewieszenia testujące wytrzymałość. Po nocnych opadach część tuf pozostaje mokra, dlatego wybieram krótkie, bulderowe <i>All cats are black at night </i>7b+. Droga jest bardzo dobra na flasha, ale już zdecydowanie trudniejsza na onsight ze względu na trikowy crux. Ostatecznie przechodzę ją w trzeciej próbie. Do końca wyjazdu pozostały cztery dni. Ze względu na dziury w palcach i lekko przeciążony bark, robię dwa dni przerwy. Jedynym minusem całego regionu jest dość ostra skała, ale nie dotyczy to dróg po naciekach. Jak się okazało dłuższy rest był dobrym wyborem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZDy2cYksqerGEioGUgKquBfaoBfPVhK1YDA-XnwMXqpZxS0uE9ABrCW1YB-Oe_9TWLfG7K2yNUOjp4pWEH04qWVilGvBtbrGHRbMyyfIwzgFlGvcH8cDHIQtcSTOLLKBsB9uDKN9Gr8G3/s1600/DSC03585.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZDy2cYksqerGEioGUgKquBfaoBfPVhK1YDA-XnwMXqpZxS0uE9ABrCW1YB-Oe_9TWLfG7K2yNUOjp4pWEH04qWVilGvBtbrGHRbMyyfIwzgFlGvcH8cDHIQtcSTOLLKBsB9uDKN9Gr8G3/s640/DSC03585.JPG" width="640" /></a></div>
Po odpoczynku w najczystszym stylu robię <i>Sirocco</i> za 7b+ oraz w trzeciej próbie, wycenione na 7c, <i>Jaegers APP</i>. Obie drogi znajdują się w sektorze Silenzio, położonym przy samym kempingu i prezentują podobny charakter, jak zresztą wszystkie linie w tym rejonie. Kilkanaście metrów czujnego wspinania w płycie i końcowy okap, który przeważnie decyduje o trudnościach. Wbrew temu co napisano w przewodniku, moim zdaniem najtrudniejszym miejscem na <i>Jaegers APP </i>jest dolny okapik z czujnym wyjściem po małych chwytach. Pod względem onsightów był to mój najlepszy wyjazd. Podsumowując, cieszy mnie nie tylko seria 7b-7b+ zrobionych w najczystszym stylu, ale przede wszystkim ich zróżnicowany charakter, od krótkich bulderowych linii po długie ponad 30-metrowe maratony po kaloryferach. Na koniec pozostaję odpowiedź na tytułowe pytanie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkGtlS0M8lo1Nmc2wq27CCqFANJQvl3nKxzvYFKqGjBvkpm-bzAAOlR8nLMEJh4TIb-07ayqmrkEjnuPKeGOf7RyKcxt77KTkcievQWDBJwVBH0-J9_zBC02lNllSnaSShwO8eAn3xwgwW/s1600/DSC03560.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkGtlS0M8lo1Nmc2wq27CCqFANJQvl3nKxzvYFKqGjBvkpm-bzAAOlR8nLMEJh4TIb-07ayqmrkEjnuPKeGOf7RyKcxt77KTkcievQWDBJwVBH0-J9_zBC02lNllSnaSShwO8eAn3xwgwW/s640/DSC03560.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">San Vito Lo Capo</td></tr>
</tbody></table>
San Vito Lo Capo na pewno nie jest największym regionem wspinaczkowym we Włoszech. Bez wątpienia więcej dróg jest w Arco. W obu spędziłem około pięciu miesięcy, przechodząc ponad 200 dróg. Z wyjątkiem Albengi wspinałem się we wszystkich największych, sportowych rejonach we Włoszech. San Vito Lo Capo oferuje najwyższą jakość wspinania i najbardziej zróżnicowanie sektory, a także ogromny potencjał. Oczywiście moja ocena dotyczy trudności od 6b do 7c, czyli takich w jakich się poruszam oraz trudniejszych projektów za 7c+/8a+, których w ostatnich latach próbowałem. Będąc w San Vito nie będziemy się nudzić w dni wolne od wspinania. A co robić w rest? Tutaj odsyłam do mojego pierwszego artykułu o wspinaniu na Sycylii: <a href="http://lukaszbartoszewicz.blogspot.com/2014/05/sycylia-czyli-poczatek-sezonu.html">http://lukaszbartoszewicz.blogspot.com/2014/05/sycylia-czyli-poczatek-sezonu.html</a>.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimhCasRNknheESKz99b0reVaAVxIyhdPRZ87TG8chdxFtco4Px6Yk7-eeKv5KSois76PTM7ePCAInJaO_DKzbikP5g6mBkZiAtfZsrhtyPLy61j9FUU7Tgy7pPFk_omL2kttx3xXdkFECl/s1600/DSC03446.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimhCasRNknheESKz99b0reVaAVxIyhdPRZ87TG8chdxFtco4Px6Yk7-eeKv5KSois76PTM7ePCAInJaO_DKzbikP5g6mBkZiAtfZsrhtyPLy61j9FUU7Tgy7pPFk_omL2kttx3xXdkFECl/s640/DSC03446.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sunset in San Vito Lo Capo</td></tr>
</tbody></table>
</div>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-27601687745078381112018-07-27T06:34:00.000-07:002020-05-01T04:45:42.777-07:00Sezon na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej<div style="text-align: justify;">
Ten rok jest dla mnie wyjątkowy i nie może być inaczej. Narodziny dziecka dają nieopisaną radość i oczywiście dużo zmieniają w życiu. Pamiętam słowa Wojtka sprzed kilku lat - <i>Jak będziesz miał dziecko to trzeba się sprężać. </i>Rzeczywiście tak jest i dotyczy to nie tylko wspinania. Sezon freeride'owy ograniczyłem tylko do Kasprowego Wierchu, ale za to każdy zjazd, wiedząc że nie będzie ich zbyt dużo w tym sezonie, wykorzystywałem w jeszcze większym stopniu niż zazwyczaj. Wracając do wspinania. W pierwszej połowie roku spędziliśmy kilka weekendów na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJH0FDK_FXqw5MaohG_QLyTxS82I0OITBcBwmmv19q8EcCJfsgnmkE9zAbF37C6XLvqeBG3pPATmxuAwrAZ2PJu1pZTjUMLGOWSw7QpbRavd78ntBz3X9EuDNBnH-oNEDY4uPY7pS08uM1/s1600/DSC00845.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJH0FDK_FXqw5MaohG_QLyTxS82I0OITBcBwmmv19q8EcCJfsgnmkE9zAbF37C6XLvqeBG3pPATmxuAwrAZ2PJu1pZTjUMLGOWSw7QpbRavd78ntBz3X9EuDNBnH-oNEDY4uPY7pS08uM1/s640/DSC00845.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Julcia i Kasia</td></tr>
</tbody></table>
Pierwszy raz w skały pojechaliśmy z Julcią jak miała dwa miesiące. Gdy wspinaliśmy się w trójkę, schemat wyglądał podobnie: szybka rozgrzewka na jakiejś szóstce, dogrzewka na wędkę na tej samej drodze po wybranych chwytach. A na koniec dwie, maksymalnie trzy, wstawki w projekt. A później już tylko obiad, piwo i lody albo w odwrotnej kolejności. Nauczeni doświadczeniem, na weekend majowy umawiamy się z Jarkiem i jego rodziną. Idealnym rozwiązaniem jest wspinanie z partnerem, który też ma dzieci. W ten sposób przynajmniej część dnia spędzaliśmy z rodzinami w skałach. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem w majówkę na Jurze, ale pierwszą rzeczą, na którą od razu zwróciłem uwagę to brak tłumów w skałach, mimo świetnej pogody. Widać, że bezpowrotnie minęły czasy, gdzie przy padającym deszczu czekałem w kolejce pod<i> </i>Turnią<i> </i>Lechwora. Teraz wszyscy jeżdżą na <i>West. </i>A wiec majówka na Jurze to nie taki zły pomysł.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5iWEAL12bAhfg8kA1x8oNwMv6rF5FRh8YU-SJ6YPRUAotqNM9xQX2p1lN4_KdBAasSv1RaTt1zkkeaDKwdyZHj2FgTUZSGGHnhSDG0kfRiM5dcNhx-D5ghmEMmUWjJ3_PKYF9ATV4xfJw/s1600/DSC01184.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5iWEAL12bAhfg8kA1x8oNwMv6rF5FRh8YU-SJ6YPRUAotqNM9xQX2p1lN4_KdBAasSv1RaTt1zkkeaDKwdyZHj2FgTUZSGGHnhSDG0kfRiM5dcNhx-D5ghmEMmUWjJ3_PKYF9ATV4xfJw/s640/DSC01184.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ola na Januszkowej Górze</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
W czasie kolejnych wyjazdów odhaczam 6.3 zaległości z poprzednich sezonów. Jeden z weekendów spędziłem pod Krakowem, w Dolinie Będkowskiej i Kobylańskiej. Jak większość wspinaczy z Warszawy rzadko jeżdżę na Jurę Południową, a przepięknych skał tam nie brakuje. Ponadto dzięki dużym przestrzeniom, większość dolinek idealnie nadaje się na rodzinne wyjazdy z dziećmi. W Kobylanach na rozgrzewkę robię <i>Alarm dla nietoperza</i> 6+/1. A wspominam o tym, ponieważ czternaście lat temu, jak zaczynałem się wspinać, był to jeden z moich pierwszych szóstkowych projektów. Pamiętam, że drogę zrobiłem dopiero w kolejnym roku, kiedy w Kobylany pojechaliśmy z Izą... Tym razem wyjazd kończę robiąc <i>Płytkę Pou</i> za 6.3 OS. To krótka propozycja na Żabim Koniu, która na pewno nie zalicza się do najpiękniejszych klasyków doliny. Ale OS w tym stopniu na Jurze zdecydowanie mnie cieszy. Tym bardziej, że dynamiczne przechwyty pod koniec drogi robię na odlotach. Gdyby nie 30-stopniowy upał i fakt, że większość ścian była zalana słońcem, nigdy bym się nie wstawił w tę linię. Po dwóch tygodniach przerwy wracam na Jurę z Julcią i Kasią.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCeGMIJAC-qXAHYn1T_sR21p4k0VlnHz39M3RMA1xD4u9yVsBz8BIzuhbwl00I5W9EaFrJyceb5SX1Y-YS8XvBbh7TTMXPM8i3EceWojrp9RTf6PRJ46AOMFh8f3KZK-aWPz3AroD7Y4di/s1600/DSC00749.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCeGMIJAC-qXAHYn1T_sR21p4k0VlnHz39M3RMA1xD4u9yVsBz8BIzuhbwl00I5W9EaFrJyceb5SX1Y-YS8XvBbh7TTMXPM8i3EceWojrp9RTf6PRJ46AOMFh8f3KZK-aWPz3AroD7Y4di/s640/DSC00749.JPG" width="640" /></a></div>
Tym razem umawiamy się z Agnieszką, Andrzejem i ich synem Adasiem. Prognozy przed wyjazdem nie są (w teorii) najlepsze. Temperatura ma nie przekraczać 18 stopni i zapowiadane są przelotne opady. Ale<i> </i>jedziemy, zgodnie z zasadą, że <i>lepiej przeczekać zlewę w schronie niż lampę w mieście</i>. Pierwszego dnia wspinamy się w Olsztynie, a decyzja o wyjeździe była strzałem w dziesiątkę. Po szybkiej rozgrzewce wstawiam się w <i>Falę </i>rampą za 6.4. Turbo warun i fakt, że droga jest idealnie pode mnie sprawiły, że już w drugiej próbie wpinam się do łańcucha. Porównując z innymi 6.4 wycena bliższa prawdy to raczej 6.3+/4, czyli dolny stopień 7b.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6D3CJd1KSdHhdm9ou-HzOkSmddZUFp6AEuNeq7xncoMqDak2G383ctHngbbAhhpM-8_XLrdAFq8LZ8CPU2fBeBEGK9KnOUrJBcOxv_Dex04EddkUUQZju5I3okwNFjyYRviMSRS_9u6L2/s1600/DSC00794.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6D3CJd1KSdHhdm9ou-HzOkSmddZUFp6AEuNeq7xncoMqDak2G383ctHngbbAhhpM-8_XLrdAFq8LZ8CPU2fBeBEGK9KnOUrJBcOxv_Dex04EddkUUQZju5I3okwNFjyYRviMSRS_9u6L2/s640/DSC00794.JPG" width="640" /></a></div>
Korzystając z wolnego dnia, w kolejnym tygodniu jadę z Jarkiem na jednodniowy wypad na Północną Bońka. Po rozgrzewce w pierwszej próbie robimy Hydrozagadkę za 6.3, ale zdecydowanie z tych łatwiejszych. Przy zjeździe obczajam chwyty na sąsiedniej <i>Joie de vivre, </i>na którą potrzebowałbym kilku porządnych wstawek i więcej świeżości. A więc zdecydowanie mam po co wracać na Bońka. Dzień kończę robiąc na schłodzenie <i>Wejście Smoka</i> za 6.2. To typowo panelowa propozycja po klamach, idealna również na rozgrzewkę jak i na życiówkę w tym stopniu. Z kolei ostatni, tym razem przedłużony o poniedziałek, weekend spędzam w towarzystwie Oli, Marcina oraz Danki i Piotrka.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSruV-h-5sX6AriF4pUOHPviWs46xx_kv2OuElJkHd40LHrwnUcpketKAzPtEgl5JbSSvprLrW6BdQ1jGtmKa4f5US2PPTi2h1nkVkDzcCC5BoF_THhugngncjHbGoOJ1tzjhIWA7uSrOD/s1600/DSC01193.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSruV-h-5sX6AriF4pUOHPviWs46xx_kv2OuElJkHd40LHrwnUcpketKAzPtEgl5JbSSvprLrW6BdQ1jGtmKa4f5US2PPTi2h1nkVkDzcCC5BoF_THhugngncjHbGoOJ1tzjhIWA7uSrOD/s640/DSC01193.JPG" width="640" /></a></div>
W poszukiwaniu życiówki na OS jedziemy do Smolenia, w którym aż wstyd przyznać nigdy nie byłem. W pierwszej części dnia wspinamy się w Parku Jurajskim, który oferuje dość krótkie, ale bardzo ładne drogi w przewieszeniu po pozytywnych chwytach. Głównym moim celem w tym sektorze były <i>Rzuty osobliwe, </i>które robię OS-em.<i> </i>Droga jest różnie wyceniana, w zależności od przewodnika. Moim zdaniem trudności to okolice 6.3 z wyjściem. Na pewno nie ma 6.3+, a więc na wyrównanie życiówki na Jurze będę musiał poczekać. W drugiej części dnia przenosimy się na Zegarową. Niestety cała ściana jest w słońcu, a więc o trudnych OS-ach możemy zapomnieć. Smoleń to jeden z ciekawszych regionów na Jurze Środkowej, w który na pewno jeszcze wrócę.<br />
<br />
Braki w regularnym treningu odczuwam w szczególności na płytowych drogach. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem są częste wyjazdy w skały i kampus. Zobaczymy co przyniesienie druga część sezonu. A w planach mam również realizację kolejnego reportażu o plemieniu Tau't Batu na wyspie Palawan.</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-6985528352191759952017-12-30T13:37:00.002-08:002019-04-21T08:39:13.994-07:00Projekty ekiperskie 2017<div style="text-align: justify;">
Zbliża się koniec roku, a więc czas na krótkie podsumowanie sezonu. Podchodząc realnie do założeń na 2017 rok, już w styczniu, postanowiłem skoncentrować się na projektach ekiperskich i przygotowaniu reportażu o Tau't Batu. Oznaczało to, że poprawienie życiówki zeszło na drugi plan. W drugiej połowie roku okazało się, że ze względów rodzinnych i logistycznych muszę przełożyć podróż na Filipiny. Natomiast realizację projektów ekiperskich rozpocząłem w Malezji.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtkCabhQyHDgudhkDU-ADXA1P9NM7XhTjFYfTXLU1qVIoJy-dmsMyKvZU3bVFKwaSz1dCdCAOuLDIvDBys9hmSkLxsoXMdc-XJ7IfpJ7UAggGcquweil3fsVEWwpxgrCkDH73IdjxtA9Z5/s1600/DSC08961.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtkCabhQyHDgudhkDU-ADXA1P9NM7XhTjFYfTXLU1qVIoJy-dmsMyKvZU3bVFKwaSz1dCdCAOuLDIvDBys9hmSkLxsoXMdc-XJ7IfpJ7UAggGcquweil3fsVEWwpxgrCkDH73IdjxtA9Z5/s640/DSC08961.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Alex w Bukit Takun</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h3>
<span style="background-color: white;">
Malezja - Bukit Takun</span></h3>
O wspinaczkowym potencjale Malezji usłyszałem wiele lat temu czytając wywiad z Davidem Lamą. Zachwalali go również moi filipińscy przyjaciele. Ponadto oprócz Singapuru i Brunei, Malezja to ostatnie państwo w Azji Południowo-Wschodniej w jakim nie byłem. A więc miałem wystarczająco dużo powodów żeby odwiedzić ten muzułmański kraj.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVQil4T_GMuRpBy-lFcfPyC3zfddtN2FhO7-Emd4gE8c_v7wj7iFMN0KzSVovGoGbYZDBuHyuAcFxJX1r5VmpmcKoq2dyUuIu43MWj-WzQ3hGGFgpWB24Ooyc0cEWRajvdlxG_-SlFlUVr/s1600/DSC09073.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVQil4T_GMuRpBy-lFcfPyC3zfddtN2FhO7-Emd4gE8c_v7wj7iFMN0KzSVovGoGbYZDBuHyuAcFxJX1r5VmpmcKoq2dyUuIu43MWj-WzQ3hGGFgpWB24Ooyc0cEWRajvdlxG_-SlFlUVr/s640/DSC09073.JPG" width="640" /></a></div>
Na miejscu wspinałem się z Patrickiem Audrey, Szwajcarem mieszkającym w Malezji od kilkunastu lat i Alexem Orr, brytyjskim wspinaczem. Nasze ekiperskie działania skoncentrowaliśmy na Bukit Takun. Ogromna, 300 metrowa ściana robi duże wrażenie. To jeden z największych regionów w Malezji, który oferuje ponad 100 dróg, ale potencjał jest przynajmniej dwukrotnie większy. W czasie mojego pobytu wytyczyliśmy dwie wielowyciągowe drogi:<br />
<ul>
<li><i>Make Takun Great Again</i>: około 130 metrów, 6 wyciągów z czego 5 nowych. Odnośnie samej wyceny, tej jak innych linii w regionie, należy pamiętać, że kustoszem regionu jest Patrick Audrey, a więc drogi wyceniane są według <i>konserwatywnej szwajcarskiej szkoły. </i>MTGA przeszliśmy klasycznie razem z Alexem i dwa kluczowe wyciągi wyceniliśmy na lokalne 6b co realnie przekłada na standardowe 6c w Hiszpanii czy we Włoszech.</li>
</ul>
<ul>
<li><i>2000 steps</i>: około 100 metrów, 4 wyciągi, łatwy klasyk za 6a z bardzo dobrą jakością skały. Pierwszy wyciąg jest mojego autorstwa. Ostatnie prace nad drogą (czyszczenie i stanowisko na 4 wyciągu) dokończyli Patrick z Alexem po moim wyjeździe.</li>
</ul>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2rr_LaMW9JkwDYcsEWNuLdqnl2evgloj9L30Mnh92vc1Sw8Nau8TgVmiVktEhWVbfJY_TH8Hfo37-0JaghmPbkiPhK47zofhBKKw4MB73PdSCGbSkwOmg1qLNdQ3VlHkKL9Cy4gTckRQy/s1600/DSC09304.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2rr_LaMW9JkwDYcsEWNuLdqnl2evgloj9L30Mnh92vc1Sw8Nau8TgVmiVktEhWVbfJY_TH8Hfo37-0JaghmPbkiPhK47zofhBKKw4MB73PdSCGbSkwOmg1qLNdQ3VlHkKL9Cy4gTckRQy/s640/DSC09304.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Patrick w akcji</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Ponadto obiłem rozgrzewkową Polish Princess za 6a. Malezja to piękny kraj z ogromnym potencjałem wspinaczkowym. Spodoba się w szczególności wspinaczom z żyłką eksploracyjną, którzy chcą wytyczać nowe drogi. Z kolei z ulic Kuala Lampur zapadł mi w pamięci niezwykły koloryt religijny oraz wyśmienita i zróżnicowana kuchnia.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifgoqzNiNZ6mTW-BEvpXltzDwAXgrfl-8uP-mpXjQ3MD6BuRHOIx86_SoUdw_5HLcu5196M8Wtukk71zbhL2WDr7Qg1HKXFs3k5iXWZ6Oy1XWRDpI4VW7fEAm08vaPry1J53tZPn_4JRjJ/s1600/DSC09569.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifgoqzNiNZ6mTW-BEvpXltzDwAXgrfl-8uP-mpXjQ3MD6BuRHOIx86_SoUdw_5HLcu5196M8Wtukk71zbhL2WDr7Qg1HKXFs3k5iXWZ6Oy1XWRDpI4VW7fEAm08vaPry1J53tZPn_4JRjJ/s640/DSC09569.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Hinduska świątynia na Jalan Pudu Lama</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxJc-p2uXT06-lfgurqsGxeQSJk_fyJ1HrT4_pAmYluJbtoux6iwJx9w8y1jgP1ROyZsdXjNigaIBEIjKcPoEY-97y0rLmMG2p60-2P9puKkO14ebRWh_u9_mnydCT4OQdFVjNacAc-c9F/s1600/DSC08999.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxJc-p2uXT06-lfgurqsGxeQSJk_fyJ1HrT4_pAmYluJbtoux6iwJx9w8y1jgP1ROyZsdXjNigaIBEIjKcPoEY-97y0rLmMG2p60-2P9puKkO14ebRWh_u9_mnydCT4OQdFVjNacAc-c9F/s640/DSC08999.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<h3>
Karpathos - nowy region wspinaczkowy</h3>
</div>
<div>
Karpathos to malownicza, górzysta wyspa położona na Morzu Egejskim, która skrywa niezwykły potencjał wspinaczkowy. Od kilku lat jest intensywnie eksplorowana przez polskich wspinaczy. Wytyczono ponad 200 dróg o różnym stopniu trudności, począwszy od piątek aż po trudne, ósemkowe projekty. Świetnej jakości skała i długie drogi to wizytówka Karpathosu. Podczas tegorocznego wyjazdu, wytyczyliśmy 35 nowych dróg od 4b do 8a. Pozostawiliśmy również kilka otwartych projektów.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4DndaMLR_zvPaOimHnAkj0uCv1tupHPqNTf7KU1N3C8JPYoitVcxZ9V6R1plLgNMRerYLXAs-GVsMCg7OLDwJsnk9RDlU-o-5nERRljmFNJZMCdCEGgQAOEwEWwx3uoxGnzD0CGvT9ms0/s1600/2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4DndaMLR_zvPaOimHnAkj0uCv1tupHPqNTf7KU1N3C8JPYoitVcxZ9V6R1plLgNMRerYLXAs-GVsMCg7OLDwJsnk9RDlU-o-5nERRljmFNJZMCdCEGgQAOEwEWwx3uoxGnzD0CGvT9ms0/s640/2.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Artur Pierzchniak, region Adia</td></tr>
</tbody></table>
Obecnie najlepiej rozwiniętym rejonem jest Adia, położona nad samym morzem. W przepięknym zielonym kanionie wytyczono ponad 60 dróg. Dominują trudności od 6b+ do 7b+. Ponadto sektor oferuje serię trudniejszych ósemkowych linii. Z kolei Wild Bianka spodoba się miłośnikom kaloryferów i potężnych przewieszeń. Na wiosnę planujemy powrót na wyspę, a w międzyczasie zapraszam do odwiedzenia naszego profilu: <a href="http://www.facebook.com/ClimbingKarpathos">www.facebook.com/ClimbingKarpathos</a>.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWPkdd2RmKq-fl2STRb3lgInM0VvJsCsDUFc_ZzmEBiiYPuz6KOP61k_yXmusZsOdD53cVZTtrY1DLDdSy5-G5j1lRdNgITEo8Tanv4gmTOuqmHm_SV1Usc6TcKoSQBdVBC6gRbo1a3iaw/s1600/DSC00046.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWPkdd2RmKq-fl2STRb3lgInM0VvJsCsDUFc_ZzmEBiiYPuz6KOP61k_yXmusZsOdD53cVZTtrY1DLDdSy5-G5j1lRdNgITEo8Tanv4gmTOuqmHm_SV1Usc6TcKoSQBdVBC6gRbo1a3iaw/s640/DSC00046.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Morze tuf w sektorze Wild Bianka</td></tr>
</tbody></table>
Między jednym a drugim wyjazdem działałem również ekipersko na Jurze. Z Arturem Pierzchniakiem zaczęliśmy obijać Koci Łeb. W czasie pierwszego weekendu powstały dwie nowe linie: <i>Kot w Butach</i> 6.1+/2 i <i>Fasolka</i> 6.1. Później Artur z pomocą Wojtka obił cztery kolejne drogi.<br />
<br />
Podsumowując, w tym sezonie wytyczyłem i przeszedłem 10 nowych dróg, których jestem autorem lub współautorem. Ponadto obiłem kilka trudniejszych linii, które ze względu na braku czasu pozostawiłem dla innych wspinaczy jako otwarte projekty. Najbardziej cieszy mnie otworzenie nowych wielowyciągówek w Malezji. Realizacja powyższych projektów nie byłaby możliwa bez wsparcia sponsorów. Dziękuję <a href="https://www.thenorthface.pl/"><b>The North Face</b></a> za niezawodny sprzęt, który świetnie się sprawdził w skałach, górach jak i w klimacie tropikalnym. Ponadto za wsparcie dziękuję firmie PHU Sol*Pol oraz P.H.U. AMC sp.j.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh08OpNpr6t-GlwudzHIPoY9VH6VNJNgCModDFW1glw7dsFG-1lzvGUITDWZFjVw6MHtDyAzviYYHyPEtHEf7CwuIiXmfA6yeWENb3Fn3j0UfMCs_1m-FWORacevQBcEt2bKD44cTYmBBdT/s1600/3.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh08OpNpr6t-GlwudzHIPoY9VH6VNJNgCModDFW1glw7dsFG-1lzvGUITDWZFjVw6MHtDyAzviYYHyPEtHEf7CwuIiXmfA6yeWENb3Fn3j0UfMCs_1m-FWORacevQBcEt2bKD44cTYmBBdT/s640/3.JPG" width="640" /></a></div>
</div>
</div>
<div>
</div>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-88574525982557108312017-06-08T02:12:00.005-07:002019-04-21T08:35:52.188-07:00Chulilla&Leonidio i jurajskie 6.4<div style="text-align: justify;">
<h3>
Chulilla na początek sezonu</h3>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Sezon rozpocząłem w coraz popularniejszej w ostatnich latach Chulilli. W regionie wytyczono około tysiąca dróg. Dominują długie linie w średnim i lekkim przewieszeniu. A więc przydaje się wytrzymałka jak i silne place. Charakterystyka rejonu powoduje, że nie ma ani łatwych ani tych najtrudniejszych dróg. Dominują trudności od 6c/7a do 8a+. A więc prawie każdy znajdzie coś dla siebie. Niewątpliwie najlepsze ściany zostały już zagospodarowane. Sama Chulilla to przepięknie położone miasteczko, otoczone masywnymi ścianami, gdzie życie toczy się swoim rytmem.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9vu7JLEZqld0cWzGU0neox5JlvAxK2uJDCYp50U7oCatfu-ddXIo0R_LE9YwYU2YMObGKRxKgo4JdBo_i_F7XAGuA1ZuMN3x1_0w1jfVM0Fx91hnf17bwb6_FSRHsoe8NOuVm3kuOHrVp/s1600/DSC01744.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9vu7JLEZqld0cWzGU0neox5JlvAxK2uJDCYp50U7oCatfu-ddXIo0R_LE9YwYU2YMObGKRxKgo4JdBo_i_F7XAGuA1ZuMN3x1_0w1jfVM0Fx91hnf17bwb6_FSRHsoe8NOuVm3kuOHrVp/s640/DSC01744.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chulilla</td></tr>
</tbody></table>
Region odwiedzam razem z Izą i Dorotą. Zatrzymujemy się w klimatycznym schronisku prowadzonym przez Nurie i Pedro, kustoszy rejonu. Bez wątpienia to najbardziej malownicze, położone na wzgórzu, schronisko jakie spotkałem w regionach skałkowych. Biorąc pod uwagę 6-tygodniową przerwę (wyjazd do Birmy) i fakt, że to moja pierwsza wizyta w Chulilli, wspinam się w szybkim RP i OS.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgip55SX4eV6no7ekfY8TEx4VU791i6OsRN6HTpM9vSS3JeZDLiKgSiyAvpRrgZgOT43kr3awy1vnELLlb2E0dVSTbFwzU3VEpxxQn9KuMKAx8sGkW_4XZaIFA1lpxhf_pI1aU0XR7-mpt3/s1600/DSC01714.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgip55SX4eV6no7ekfY8TEx4VU791i6OsRN6HTpM9vSS3JeZDLiKgSiyAvpRrgZgOT43kr3awy1vnELLlb2E0dVSTbFwzU3VEpxxQn9KuMKAx8sGkW_4XZaIFA1lpxhf_pI1aU0XR7-mpt3/s640/DSC01714.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Schronisko</td></tr>
</tbody></table>
W pierwszym tygodniu odwiedzamy m.in. Tio Jose, La Ceguera i Muro de las lamentaciones. W szczególności polecam ostatni sektor, w którym znajdziemy serię zróżnicowanych linii do 6b+ do 7b+ i jedną z najpiękniejszych panoram w okolicy.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVgrHwQ4VBi81Loq_jLElGh6-c3fdjzdJBYiqKyhhLRliyUOP5HmWaxP1XnWD_lEa8YSLrzBjUlM41hVqZQB4NCA8G050FWR2UWl7e9hGnJACyZPxuXCyNS_iTHobuS03JsI_HE0eJCpRF/s1600/2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVgrHwQ4VBi81Loq_jLElGh6-c3fdjzdJBYiqKyhhLRliyUOP5HmWaxP1XnWD_lEa8YSLrzBjUlM41hVqZQB4NCA8G050FWR2UWl7e9hGnJACyZPxuXCyNS_iTHobuS03JsI_HE0eJCpRF/s640/2.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dorota w La Ceguera</td></tr>
</tbody></table>
Natomiast większość drugiego tygodnia spędzamy na Oasis, bez wątpienia najlepszym sektorze w regionie. Ku mojej rozpaczy tufy na pobliskim Chorreras były kompletnie mokre po zimie. Jak się nie ma tego co się lubi... to się wspinam po łatwiejszych drogach. W pamięci zapadły mi dwie linie <i>Chamarilero </i>za 6c+ (nie zasługuje na 7a) i <i>Orgía sado en el internado. </i>Pierwsza oferuje przepiękne ciągowe wspinanie z czują końcówką po tufach i trawersem do łańcucha. Z kolei <i>Orgia </i>to mój antystyl, krótka i palczasta. Wyceniona na 6c+, ale moim zdaniem bliżej jej do 7a, na Jurze spokojnie miałaby 6.3. Warto ją zrobić, szybko albo w ogóle.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe-P6pOLGYYQes6HkC2JKgDjryBC0sIepQ9t_RyIryMjmBIvr2qQLjQKlcyZWWBrTug_wK05fxkaBNi7yeERKU9f1yrnNtm-RLIf5oFw30KRU9BgYOC_euJvM6ufuBZ7NgombKwRa8b742/s1600/DSC01771.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe-P6pOLGYYQes6HkC2JKgDjryBC0sIepQ9t_RyIryMjmBIvr2qQLjQKlcyZWWBrTug_wK05fxkaBNi7yeERKU9f1yrnNtm-RLIf5oFw30KRU9BgYOC_euJvM6ufuBZ7NgombKwRa8b742/s640/DSC01771.JPG" width="640" /></a></div>
Będąc na Oasis polecam odwiedzić pobliskie Masters, które również lepiej nadaje się rozgrzewkę po szóstkowych drogach. W szczególności warto zrobić łatwiejsze propozycje po tufach. Z kolei sektory (m.in. Fantasia) położone w okolicy Chulilli, w które jednak trzeba podjechać samochodem, w większości przypadków nie są godne uwagi, ponieważ dominują szare płyty i połogi. Tym razem zabrakło czasu żeby powspinać się na Sex Shopie, Pared de Enfrente i polecanym przez Rainera Nanoparku.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKDbUkt3lbYKqRnh7O6-ndKVrN8f8-aWaUBLbNLHhENPAl5oouOt6MuzBd_x-eHbROO0u7i-CEoOKmDcFXf7-beApx1G9b6hKTuHQnzA-FvCS_VxYVuhaPcnmYWa67Iwdgcq4HeL9SARJx/s1600/5.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKDbUkt3lbYKqRnh7O6-ndKVrN8f8-aWaUBLbNLHhENPAl5oouOt6MuzBd_x-eHbROO0u7i-CEoOKmDcFXf7-beApx1G9b6hKTuHQnzA-FvCS_VxYVuhaPcnmYWa67Iwdgcq4HeL9SARJx/s640/5.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ściany Chulilli</td></tr>
</tbody></table>
Do Chulilli zapewne jeszcze wrócę mimo, że piony nie są moją ulubioną formacją. Przy wyjeździe dłuższym niż trzy tygodnie, dobrym rozwiązaniem jest wynajęcie samochodu i odwiedzenie pobliskiej Cuenci lub któregoś z regionów na Costa Blanca. Na koniec duże podziękowania dla Izy i Doroty za wspólne wspinanie i wieczorne rozmowy przy winie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj_w3breBiYWqwcRIGq0RFn-zIfnvTkNO6JbwB5C0QdzzZDnweGbNOUTkOr3TTt4JO0Cl5NGsGxgC3iA4n2yo6c7upVgrvI1-83H8Gv0w2rCjrbSQ-M9f7-LCnDWFIGgRUNvttU_QP33zL/s1600/DSC01745.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj_w3breBiYWqwcRIGq0RFn-zIfnvTkNO6JbwB5C0QdzzZDnweGbNOUTkOr3TTt4JO0Cl5NGsGxgC3iA4n2yo6c7upVgrvI1-83H8Gv0w2rCjrbSQ-M9f7-LCnDWFIGgRUNvttU_QP33zL/s640/DSC01745.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Klimatyczne uliczki w Chulilli</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h3>
Leonidio - onsightowy raj</h3>
<div>
Na przełomie kwietnia i maja odwiedzamy z Kasią Leonidio, najdynamiczniej rozwijający się region sportowy na świecie. W Atenach lądujemy późnym wieczorem, dlatego czeka nas nocleg w stolicy Grecji. Ale tym razem nie mamy czasu na zwiedzanie. Następnego dnia z samego rana jedziemy autobusem na Półwysep Peloponeski. Po czterech godzinach docieramy na miejsce. Leonidio wita nas deszczem, ale w kolejnych dwóch tygodniach nie spadnie już ani jedna kropla.</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgW1twQykHiqgiOKQyZVFFOdvioUenNlVQR0GSKKcybMkyvIVYqkhG4cMvtpNzapLp6FoXVRmGI8-ACOrWLS7zYSkV81-YRm3ON4OvrrdJEuM6HclyeWoS4dIa3CJmZ2PRWyVzz_TceJPsf/s1600/4.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgW1twQykHiqgiOKQyZVFFOdvioUenNlVQR0GSKKcybMkyvIVYqkhG4cMvtpNzapLp6FoXVRmGI8-ACOrWLS7zYSkV81-YRm3ON4OvrrdJEuM6HclyeWoS4dIa3CJmZ2PRWyVzz_TceJPsf/s640/4.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mars</td></tr>
</tbody></table>
O Leonidio mówi się, że to drugie Kalymnos. Rzeczywiście potencjał regionu jest niesamowity, ale porównanie do Kalymnos jest moim zdaniem na wyrost. Nad samym miastem górują ogromne, majestatyczne ściany. Obecnie wytyczono ponad tysiąc dróg, a w kolejnych latach powstaną setki kolejnych. Rejon odwiedzamy po raz pierwszy, dlatego nie decydujemy się wynajem samochodu i mieszkamy w samym Leonidio. Jeżeli poruszamy się po drogach o trudnościach od 6a do 7c, wspinania wystarczy nam przynajmniej na 2-3 tygodnie. Najbliższe sektory położone są około 20-30 minut od miasteczka. Alternatywą jest wynajęcie samochodu, a wtedy możemy zatrzymać się w którejś z nadmorskich miejscowości.</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDFPIo_0uJqrn46HpyBE1AtD2aHpa4lVa-HmQULLyRPnvRY1TJHVUT2jgO_LzhcYJaO9SaLFGoYZCZvKfNj3LiRe2PvUR3pfwS8-qGXY49eP6fmgNcV7txK4xC9VC3CDLmDfHrrn_LPrNF/s1600/1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDFPIo_0uJqrn46HpyBE1AtD2aHpa4lVa-HmQULLyRPnvRY1TJHVUT2jgO_LzhcYJaO9SaLFGoYZCZvKfNj3LiRe2PvUR3pfwS8-qGXY49eP6fmgNcV7txK4xC9VC3CDLmDfHrrn_LPrNF/s640/1.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Leonidio</td></tr>
</tbody></table>
Pierwszy dzień spędzamy na Douvari. Nie pamiętam kiedy robiłem tyle pięknych szótskowych dróg. Trudności większości linii kończą się na 6c+, a więc dla mnie to sektor na jeden dzień. Szybko przekonujemy się, że niezależnie od pokonywanych trudności przydaje się 80-metrowa lina. Jest to pewien standard, który można zaobserwować od kilku lat, gdzie obija się coraz dłuższe drogi.</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn5-Xm8qyiBANf_cUP9obPHc9pQ3VUges-28WRpCRngGTbD_zWogV4_zepN2Buyfa_xGM35zOxw1k-VHyz-6MrkvZhKheuvis7OWFWxtikOxMWyEpvqfTGXYZQiZOR7mcb7fladNb7RJ3T/s1600/DSC02778.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn5-Xm8qyiBANf_cUP9obPHc9pQ3VUges-28WRpCRngGTbD_zWogV4_zepN2Buyfa_xGM35zOxw1k-VHyz-6MrkvZhKheuvis7OWFWxtikOxMWyEpvqfTGXYZQiZOR7mcb7fladNb7RJ3T/s640/DSC02778.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Greckie klimaty</td></tr>
</tbody></table>
W kolejnym dniu wspinamy się na Marsie, najbardziej popularnym sektorze w Leonidio. Mars oferuje niesamowite wspinanie po niezliczonych kaloryferach i naciekach. W centralnej części ściany warto zrobić wszystkie drogi, a trudności zaczynają się już od 6b, a więc każdy znajdzie coś dla siebie. W pierwszej kolejności robię większość dróg z przedziału 6c/c+. Wracając zatrzymujemy się na Namaste, ale sektor nie jest godny polecenia.</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgikcFULxP8rvltIB38oXFmWaOHZc8Ni1YCp7FOpjuS6bN8YaD7_TeVBRcV75e9kMLymojDOFkhdaURbbarNlYIuJPXAhAA1XyVZ8Afrsbe8HumfaDzUptxuJSDHiqfGnMy3msrQGc2fTzJ/s1600/DSC02626.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgikcFULxP8rvltIB38oXFmWaOHZc8Ni1YCp7FOpjuS6bN8YaD7_TeVBRcV75e9kMLymojDOFkhdaURbbarNlYIuJPXAhAA1XyVZ8Afrsbe8HumfaDzUptxuJSDHiqfGnMy3msrQGc2fTzJ/s640/DSC02626.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Morze kaloryferów w Leonidio</td></tr>
</tbody></table>
W nowym regionie przeważnie szkoda mi czasu na patentowanie. Dlatego wspinam się zgodnie z zasadą - jak nie puszcza w drugiej próbie zmieniam drogę. Pod koniec pierwszego tygodnia wracamy na Marsa, gdzie robię <i>NASA</i> za 7a OS. To piękna, długa, ciągowa linia z wymagającym cruxem, po dziurach w dużym przewieszeniu, pod samym łańcuchem. Tym bardziej cieszy mnie zrobienie jej w najczystszym stylu. W starym przewodniku widnieje wycena 7a+, ale bardziej odpowiednie wydaje się 7a. Czas na zasłużony odpoczynek.</div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUXIWjHW7et1BB843Lz_lRzPgmdyFiv2gFt1GK0GqcFjmstGd2jERfhcer10pMLXkZd5T3l3Bu16XdqnH18Nb9iTJCa1Xhb4GUwqLDp5FZ83My1R8ogJqXLavPOYwFOWlLMBsrc9OPMPZr/s1600/DSC02520.JPG" imageanchor="1"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUXIWjHW7et1BB843Lz_lRzPgmdyFiv2gFt1GK0GqcFjmstGd2jERfhcer10pMLXkZd5T3l3Bu16XdqnH18Nb9iTJCa1Xhb4GUwqLDp5FZ83My1R8ogJqXLavPOYwFOWlLMBsrc9OPMPZr/s640/DSC02520.JPG" width="640" /></a></div>
Dni restowe spędzamy nad morzem, gdzie z samego Leonidio idzie się około 40 min. Ale nie ma również problemów ze złapaniem stopa. Woda w morzu była lodowata, ale dni coraz gorętsze, a więc w ramach regeneracji również pływaliśmy. W Święto Pracy Grecy całymi rodzinami udają się do restauracji. Nie może zabraknąć wyśmienitego jedzenia i oczywiście Ouzo. Warto się przyłączyć.</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrCGGCHrv4hdkUUbCnoyysmFdRvDd5C-snt-RCpJ1dF57HnBx9rooWmhVx55-Pvf9vKmanZfQ_Dc5AE8GGo35XCqhKpO2lPlGl0-M27GASqQ4YVdSoMlygpUmm1M8UQeeFeRfb_OtpIVVd/s1600/5.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrCGGCHrv4hdkUUbCnoyysmFdRvDd5C-snt-RCpJ1dF57HnBx9rooWmhVx55-Pvf9vKmanZfQ_Dc5AE8GGo35XCqhKpO2lPlGl0-M27GASqQ4YVdSoMlygpUmm1M8UQeeFeRfb_OtpIVVd/s640/5.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Święto Pracy na Półwyspie Peloponeskim</td></tr>
</tbody></table>
W drugim tygodniu wspinamy się m.in. na Twin Caves i Crash of the Titans. Ze względu na brak samochodu były to najbardziej oddale rejony jakie odwiedziliśmy. Pierwszy z sektorów podzielony jest na dwie części. Na lewej ścianie dominują pionowe szóstkowe drogi, które nie wyróżniają się niczym specjalnym. Jedną z najtrudniejszych i zarazem najładniejszą jest <i>Parahorisi </i>za 6c z czujną końcówką po tufach. Polecam na OS. Natomiast w grocie przeważają trudne ósemkowe drogi. Idealne dla osób poruszających się swobodnie po 8a+/b. Natomiast nam dużo bardziej odpowiadał Crash of the Titans. Mozolne podejście po piargach, wynagradzają przepiękne linie wiodące po kaloryferach w przewieszeniu. Należy jedynie uważać na kozice zrzucające głazy wielkości telewizorów. A odnośnie samej kruszyzny nie jest tak źle. Oczywiście w każdym nowym regionie, w szczególności w takim z formą naciekową, przydaje się kask. Popularne drogi w większości sektorów mają już setki przejść. Należy przede wszystkim uważać na tych trudniejszych i nowych propozycjach.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijDUc7ekwehj7gK_gOIOZ7n3Op8Q6sIz2Y8Rsv9uZc-h-eSdLfTGWqlwVmHsEitLj8S0o9JrAtV4fymTrUFuH5shmGQ4MOfS7AoUddqrcPRrIPEsD3MSLTKg3RicEkwXVkX83J8CinVQIW/s1600/DSC02581.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijDUc7ekwehj7gK_gOIOZ7n3Op8Q6sIz2Y8Rsv9uZc-h-eSdLfTGWqlwVmHsEitLj8S0o9JrAtV4fymTrUFuH5shmGQ4MOfS7AoUddqrcPRrIPEsD3MSLTKg3RicEkwXVkX83J8CinVQIW/s640/DSC02581.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Charakterystyczna dla Grecji przydrożna kapliczka</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div>
Wyjazd nieubłaganie dobiega końca. Jednym z ostatnich sektorów jakie odwiedziliśmy był King of Thrones, w którym znajdziemy cały wachlarz dróg, od 6a do 7c/+. Stąd również rozpościera się przepiękna panorama na Leonidio. Niestety światło tego dnia nie było najlepsze. Ale niezależnie od pogody widoki zapierają dech w piersiach. Ostatni dzień spędzamy z Kasią na Marsie, naszym ulubionym sektorze. Po dwóch tygodniach w Leonidio czas wrócić na polską Jurę w nadziei, że wypracowana moc przełoży się na cyfrę w rodzimych skałach.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaXXDGGvQKOyZZaXFGd3aVvXWBqp85eFJSyK94B-sABttD2bE5XDhX7kSpokIoqWSEREf1bAud5ldfqeFhxQgszzSCEAQp-NiFnanQxeQZ5pb2tAGGRCN05iyFgP8sQxtTwTgfSmYbM9aB/s1600/DSC02613.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaXXDGGvQKOyZZaXFGd3aVvXWBqp85eFJSyK94B-sABttD2bE5XDhX7kSpokIoqWSEREf1bAud5ldfqeFhxQgszzSCEAQp-NiFnanQxeQZ5pb2tAGGRCN05iyFgP8sQxtTwTgfSmYbM9aB/s640/DSC02613.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rest na Marsie</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div>
Podsumowując, już przy obecnej ilości, a przede wszystkim jakości, wytyczonych dróg to jeden z ciekawszych regionów w jakie odwiedziłem. A prawie w każdym miesiącu obijane są nowe. W tym miejscu nie można zapomnieć o kooperatywie wspinaczy Pánjika, której zysk przekazywany jest na prace ekiperskie. Pánjika to także klimatyczna knajpa z muzyką na żywo, gdzie można skosztować greckich specjałów czy porozmawiać z lokalnymi wspinaczami. Po dwóch tygodniach żegnamy się z zaprzyjaźnionym Saradosem, u którego mieszkaliśmy przez cały nasz pobyt, i na dzień przed naszym lotem wracamy do Aten. Tym razem mamy trochę czasu na zwiedzanie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0mdBEiKzDljs9ZRnwzMrx8OTgUzB_y8b5phoCEqkauIHv9hKeRacz8-ivXQpplr_Ko2_iJPejLmV9RaxTskY83hZkUtDkHZINtUYO_XnOCL9fhU3ycs2eRTpayzdCwxMGdT20eQWUxkhr/s1600/DSC02251.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0mdBEiKzDljs9ZRnwzMrx8OTgUzB_y8b5phoCEqkauIHv9hKeRacz8-ivXQpplr_Ko2_iJPejLmV9RaxTskY83hZkUtDkHZINtUYO_XnOCL9fhU3ycs2eRTpayzdCwxMGdT20eQWUxkhr/s640/DSC02251.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Panjika</td></tr>
</tbody></table>
Ateny nie zrobiły na mnie najlepszego wrażenia. To najbardziej zaśmiecona europejska stolica jaką odwiedziłem. Podobno zawsze tak wyglądała. Ponadto kryzys ekonomicznych, z którym borykają się Grecy, dopełnia dzieła zniszczenia. Opuszczone kamienice w samym centrum, zaniedbane budynki, niezliczone graffiti, będące wyrazem frustracji społeczeństwa, których przybywa po każdym proteście... Obraz stolicy nie zmienia faktu, że Grecja to piękny kraj, z bogatą historią i gościnnymi mieszkańcami, który warto odwiedzić niezależnie od celu podróży.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPPHt6uFeJ9erAO7Y_mOUCaTn6T1doEuTolbi7hj0UFZkC9iks59Hhhyphenhyphenvp4XZf7CB_wnkM3sWFYgYxmssfmL5maJY9Up6-7qsTsyufIrdIfU9XWuMksBr56HQHKgDd4cohg-TDq4SCkYnE/s1600/DSC02794.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPPHt6uFeJ9erAO7Y_mOUCaTn6T1doEuTolbi7hj0UFZkC9iks59Hhhyphenhyphenvp4XZf7CB_wnkM3sWFYgYxmssfmL5maJY9Up6-7qsTsyufIrdIfU9XWuMksBr56HQHKgDd4cohg-TDq4SCkYnE/s640/DSC02794.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grecki kryzys w stolicy</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2X0kIBZKo-IAFAFz7UdO9x48-f-qn8CLuWf0cvYw5v8RklCgxIzEH_xBQ2tZHTprg8FfTYz8CVgN6g2tGxGt9cUq5QQGCE4lPiolwz5baYWHCQUl6HKnWx9zQP6W_Bu8YbnwLJE9OcX1d/s1600/DSC02953.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2X0kIBZKo-IAFAFz7UdO9x48-f-qn8CLuWf0cvYw5v8RklCgxIzEH_xBQ2tZHTprg8FfTYz8CVgN6g2tGxGt9cUq5QQGCE4lPiolwz5baYWHCQUl6HKnWx9zQP6W_Bu8YbnwLJE9OcX1d/s640/DSC02953.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ateny</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h3>
Powrót na Jurę</h3>
</div>
<div>
Między wyjazdem do Chulilli i Leonidio na Jurze byłem tylko raz. Kolejny jurajski weekend spędzamy z Olą i Marcinem. Wspinamy się w Przewodziszowicach i Dolinie Wiercicy, ale tłumy pod skałami skutecznie zniechęcają nas do wspinania w popularniejszych sektorach. A więc wyjazd potraktowałem bardziej rekreacyjnie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6d8kO7tsv-R1G0qZC-pAUFKHQAlks9yxzTZf5QkcCcfsGBu8Pls6rP4dLugegUuXgv5xG-KAG-IbX2g5IU1046dNnyTdiSJ8RuTVNEx9GvF2k6T4d-42L13c72uOwM5L1RCX8xLcqUbua/s1600/DSC02999.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6d8kO7tsv-R1G0qZC-pAUFKHQAlks9yxzTZf5QkcCcfsGBu8Pls6rP4dLugegUuXgv5xG-KAG-IbX2g5IU1046dNnyTdiSJ8RuTVNEx9GvF2k6T4d-42L13c72uOwM5L1RCX8xLcqUbua/s640/DSC02999.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Marcin i zdjęcie z cyklu co by tu załoi<span style="text-align: justify;"><span style="font-size: x-small;">ć?</span></span></td></tr>
</tbody></table>
Pod koniec maja jedziemy z Kasią do Doliny Czubrówki z zamiarem spróbowania trudniejszych propozycji regionu. Większość dróg została wytyczona w ostatnich dwóch latach, dlatego tarcie jest na prawdę dobre. Dominują trudności od 6.1/+ do 6.4. Wszystkie skały położone są w lesie i idealnie nadają się na upalne dni. Pierwszego dnia robię w trzeciej próbie <i>Ból War </i>za 6.4. To jedna z ciekawszych i zarazem najładniejszych linii w tym rejonie. Wspinając się w Dolinie Czubrówki pamiętajmy, że skały znajdują się na terenie prywatnym i tylko dzięki uprzejmości właścicieli zostały udostępnione wspinaczom. W okolicy Grupy Rogożowej Turni nie ma miejsc parkingowych. Jeżeli chcemy tam zostawić samochód należy wcześniej spytać o zgodę właściciela pobliskiej posesji. </div>
</div>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-43688887899153466282017-03-02T11:48:00.002-08:002020-04-02T10:23:42.282-07:00Birma - kraina, której trzeba poświecić więcej czasu<div style="text-align: justify;">
<a href="http://lukaszbartoszewicz.blogspot.com/2015/12/krotki-przewodnik-po-birmie.html" target="_blank">Pierwsza podróż</a><br />
<br />
Po niespełna dwóch latach wracam do Birmy. Załatwiając w Bangkoku formalności związane z wizą już nie mogłem doczekać się ponownego spotkania z uśmiechniętymi i przyjaznymi Birmańczykami. Nawet jeżeli dobrze znamy Azję Południowo-Wschodnią, po wjechaniu do Birmy wkraczamy w trochę inny świat niż ten, który do tej pory obserwowaliśmy. Mężczyźni noszą charakterystyczne longyi, żują betel, a kobiety i dzieci mają charakterystycznie wymalowane twarze thanaką, która ma chronić przed słońcem. Po dwóch dniach spędzonych, w pogrążonej w żałobie po śmierci króla, stolicy Tajlandii, jedziemy z Kasią autobusem do Mae Sot.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9CuQDqCKDwdVJ8bd3qCHtH2Dfw_n2owfkrrZBr0xnXZyD0ui2J6K0wwuiNL9HNpOj4HDTxCvTvWZhXWx2dWbqPMOduyja9SgkL_Ren88QQfbhocGqirip4gZ1Wt55vBXulW36WBbnsZbC/s1600/DSC09822.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9CuQDqCKDwdVJ8bd3qCHtH2Dfw_n2owfkrrZBr0xnXZyD0ui2J6K0wwuiNL9HNpOj4HDTxCvTvWZhXWx2dWbqPMOduyja9SgkL_Ren88QQfbhocGqirip4gZ1Wt55vBXulW36WBbnsZbC/s640/DSC09822.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Archipelag Myeik</td></tr>
</tbody></table>
Granicę przekraczamy w Myawaddy skąd ruszamy na południe, w stronę archipelagu Myeik. Wbrew wcześniejszym zapewnieniom wjazd do południowej części Birmy nadal podlega restrykcjom i ograniczeniom rządowym. Średnio co 200 km zatrzymujemy się na checkpointach, gdzie policjanci lub wojskowi sprawdzają nasze paszporty. Około pierwszej w nocy przekraczamy granicę południowej części kraju, ale wcześniej czeka nas małe przesłuchanie. - <i>W jakim celu jedziecie do Myeik, czy macie rezerwacje w hotelu...</i> - dopytuje wojskowy z napisem <i>Immigration</i> na plecach. Powinniśmy wcześniej zarezerwować hotel. Ale podróżując po Azji nigdy nie rezerwuję noclegów, ponieważ najtaniej wychodzi rezerwacja guest house'ów na miejscu, które przeważnie nie mają stron internetowych. Ostatecznie moje tłumaczenia, że nie wiedzieliśmy dokładnie kiedy przyjedziemy, a ponadto sprawdzaliśmy dostępność wolnych miejsc w hotelach, okazują się wystarczającymi argumentami i możemy jechać dalej.<br />
<br />
<h4>
Archipelag Myeik</h4>
<div>
Po całej nocy spędzonej w autobusie docieramy na miejsce. Na archipelag składają się setki wysp rozsianych wzdłuż wybrzeża nad Morzem Andamańskim. Jadąc na południe Birmy chciałem sprawdzić potencjał pod kątem Deep Water Soloing (wspinaczka nad taflą wody). Niestety po dojechaniu na miejsce okazało się, że wiele wysp cały czas jest zamkniętych nie tylko dla obcokrajowców, ale również dla samych Birmańczyków. A wynajmując łódź trzeba liczyć się z wydatkiem 400$ za jeden dzień. Pozwolenie na działalność w regionie ma zaledwie kilka agencji, dlatego w najbliższych latach sytuacja raczej się nie zmieni. Ostatecznie decydujemy się na jednodniową wycieczkę po okolicznych wyspach. Oprócz nas na łodzi było około 30 (sic!) birmańskich turystów, dla których byliśmy większą atrakcją niż sama wycieczka. A więc po dopłynięciu na pierwszą plażę nie mogła nas ominąć sesja fotograficzna. Birmańczycy bardzo często proszą o zrobienie sobie z nimi zdjęcia.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiflnbXkFp4wzZLFBFmj_hyQbMdVX5nXEKzrYhizpQpq8UpAWyopACWPOf4o3iz2GvoYYbt9zkUaQUWYWnz1K4HcSfpiXTBTrPsOJleBnbWVV8yNQxv6ZpS31NZY9XU-8mZh2h3o7y3Dae7/s1600/DSC01464.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiflnbXkFp4wzZLFBFmj_hyQbMdVX5nXEKzrYhizpQpq8UpAWyopACWPOf4o3iz2GvoYYbt9zkUaQUWYWnz1K4HcSfpiXTBTrPsOJleBnbWVV8yNQxv6ZpS31NZY9XU-8mZh2h3o7y3Dae7/s640/DSC01464.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pagoda Shwedagon</td></tr>
</tbody></table>
Po drodze mijamy wiele malowniczych wysp, ale żadna nie oferuje możliwości pod kątem wspinania. Na pewno są takie miejsca na archipelagu Myeik, ale będzie trzeba poczekać na czasy kiedy znikną szlabany biurokracji. Paradoksem jest fakt, że część wysp została udostępniona na wyłączność (de facto sprzedana) tajskim agencjom turystycznym, które oferują tygodniowe luksusowe rejsy w regionie. Dlatego po dwóch dniach, trochę rozczarowani, ruszamy w stronę Hp-Pan. Podróż autobusem trwa kilkanaście godzin.<br />
<br />
<h4>
Hp-Pan i Nowy Rok Karenów</h4>
W przeciwieństwie do Myeik, Hp-Pan to dość dobrze znane miejsce, co w przypadku Birmy oznacza tańsze noclegi dla cudzoziemców. Należy pamiętać, że nie wszystkie guest housy, hotele mogą przyjmować obcokrajowców. Ponadto za każdego turystę właściciel musi odprowadzić dodatkową opłatę, które są szczególnie wysokie w mniej popularnych regionach lub tych z ograniczonym dostępem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl712rG-SKxPxc47kBhJDpJMzucVJnhyphenhyphenf2wqZmyoYNTiisE75JKGnBNi0g1s3VTPON4ylnIbR8sAYoX8X5_HmOWx8VA8mwQy9J6DhbLRfVfYKxINMCNFJ3OMc27rHe7yfhdHFBhZ2xK1hi/s1600/DSC00018.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl712rG-SKxPxc47kBhJDpJMzucVJnhyphenhyphenf2wqZmyoYNTiisE75JKGnBNi0g1s3VTPON4ylnIbR8sAYoX8X5_HmOWx8VA8mwQy9J6DhbLRfVfYKxINMCNFJ3OMc27rHe7yfhdHFBhZ2xK1hi/s640/DSC00018.JPG" width="640" /></a></div>
Wracając do Karenów. Jest to jedna z trzech największych mniejszości etnicznych Birmie. Według statystyk rządowych wyróżnia się 135 grup etnicznych, ale w rzeczywistości jest ich więcej. Sami Karenowie dzielą się na kilka podgrup, posługujących się odmiennymi dialektami i wyznającymi różnie wierzenia. Około 35% tej społeczności jest chrześcijanami (głównie baptyści), a ponad 60% to buddyści.<br />
<br />
Hp-Pan to malowniczo położone miasteczko otoczone zielonymi wzgórzami porośniętymi lasem deszczowym. Pod względem krajobrazu okolica przypomina trochę Vang Vieng w Laosie. W regionie można zwiedzać przepiękne pagody, jaskinie buddyjskie oraz liczne świątynie. Do Hp-Pan przyjechaliśmy przede wszystkim ze względu Nowy Rok Karenów (28-29 grudzień), który jest narodowym świętem. Sami Birmańczycy przechodzą obok niego obojętnie, ale dla Karenów to najważniejsze wydarzenie w roku. W ciągu dwóch dni odbywają liczne festiwale, przedstawienia, a sami Karenowie ubierają się w swoje tradycyjne, kolorowe stroje. Charakterystycznym elementem ubrań kobiet są frędzle, a w przypadku mężczyzn poziomie paski na longyi.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihjSjm3-KvHQZEQAX9tfda0h1mK_n5pIWI3mvndjKRdwUbrWQaY3VBb8x_WOHKKf7ZT_fInpcEFLQ5qZRJhyphenhyphenYgBlWeF5xOZUD2WNfxYUVIPiODxj-_LTN0KUjN-nZdaMGE6Ez5a96ikTu0/s1600/DSC09944.JPG" imageanchor="1"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihjSjm3-KvHQZEQAX9tfda0h1mK_n5pIWI3mvndjKRdwUbrWQaY3VBb8x_WOHKKf7ZT_fInpcEFLQ5qZRJhyphenhyphenYgBlWeF5xOZUD2WNfxYUVIPiODxj-_LTN0KUjN-nZdaMGE6Ez5a96ikTu0/s640/DSC09944.JPG" width="640" /></a></div>
Będąc już na miejscu przekonaliśmy się, że w samym Hp-Pan niewiele się dzieje. Najlepiej pojeździć po okolicznych wsiach. 28 grudnia, około 10 km za miastem, odbywa się wielki festyn. Jest on przeznaczony głównie dla lokalnej społeczności, dlatego trzeba tam pojechać we własnym zakresie, ponieważ kierowcy tuk-tuków raczej tam obcokrajowca nie zawiozą. Najlepszym rozwiązaniem jest popytać w lokalnych knajpkach. - <i>Jeżeli chcecie zobaczyć festiwal mogę was podwieźć</i> - słyszymy od właściciela restauracji, w której przed chwilą skończyliśmy jeść kolację.<br />
<br />
Na miejsce dojechaliśmy ok. 20. Święto tego dnia przypomina odpust połączony z licznymi lokalnymi przedstawieniami. Z kolei 29 grudnia polecam pojeździć po okolicznych wsiach, a na pewno trafimy na lokalne święto. Znakiem rozpoznawczym są flagi (czerwono-niebiesko-białe), które Karenowie wywieszają na Nowy Rok. Lokalne społeczności są przyjaźnie nastawione to turystów i chętnie zapraszają, chcąc pokazać swoją kulturę i tradycje.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYbLWyX9ejgbKyLg-sD05P5MlO5ECZNa3TcQRk7OSU3V9vB8mRgd2B2iBN8R-33luU2a85gxksXo6mP2JXZvkpV_ytHuiBKF2l_CdNl4pYSOLhgCS9Bn1urutjsaTHXfhWsrFEh3DdBoCE/s1600/DSC09957.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYbLWyX9ejgbKyLg-sD05P5MlO5ECZNa3TcQRk7OSU3V9vB8mRgd2B2iBN8R-33luU2a85gxksXo6mP2JXZvkpV_ytHuiBKF2l_CdNl4pYSOLhgCS9Bn1urutjsaTHXfhWsrFEh3DdBoCE/s640/DSC09957.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Świętowanie Nowego Roku Karenów</td></tr>
</tbody></table>
Ponadto w prowincji zobaczymy przepiękne pagody, jaskinie i monastyry, które ciężko zliczyć. Koniecznie trzeba odwiedzić jaskinie Kawgun z niesamowitymi rzeźbieniami, z których najstarsze pochodzą z VII wieku. Nie można pominąć monastyru Kyauk Kalap, gdzie żył mnich U Winaya, który wspierał Aung San Suu Kyi, za co przyszło mu zapłacić najwyższą cenę. Na terenie monastyru znajduje się niesamowita pogoda wzniesiona na skale, jedna z najbardziej malowniczych w całej Birmie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjR001xE-kYfnNSTtMK8QcJDrmzelMVOLEr4i-atISCkBtvsqREsDwn7EOhL3gDbmMHgfx8jHL3npqSnd1NZZmWuGSEBTS38cwcpHzl2nnuZ9h9V2D0BwijCVHPcxcx3itmy8BvNxEaz3vU/s1600/DSC00062.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjR001xE-kYfnNSTtMK8QcJDrmzelMVOLEr4i-atISCkBtvsqREsDwn7EOhL3gDbmMHgfx8jHL3npqSnd1NZZmWuGSEBTS38cwcpHzl2nnuZ9h9V2D0BwijCVHPcxcx3itmy8BvNxEaz3vU/s640/DSC00062.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kyauk Kalap</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h4>
Kyaiktiyo i Nowy Rok w Yangon</h4>
Następnie jedziemy w stronę Yangon, ale wcześniej zatrzymujemy się na jeden dzień żeby zwiedzić pagodę Kyaiktiyo (tzw. <i>Golden Rock</i>). Jest to jedno z najświętszych i zarazem najważniejszych miejsc dla Birmańczyków, o czym przekonaliśmy już po dotarciu na dworzec, gdzie przed ósmą rano czekało kilkaset pielgrzymów. Pagoda położona jest na wzgórzu, na które wjeżdża się ciężarówkami. Po dotarciu czeka nas jeszcze 10-minutowy spacer wśród setek wiernych.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjvvIhEhw9pKYLYvajPRO5ztpGgVUUczIZBwfz-Lm5mH9aCs5grwMJso-FvtIFP7rkna8X7JPr2LecKcGBU9mFprHH1UTpuxboanoU3ajZ7fbIAqrMftqOLTaaD5vOf97iHHZC9yu5vSVg/s1600/DSC00201.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjvvIhEhw9pKYLYvajPRO5ztpGgVUUczIZBwfz-Lm5mH9aCs5grwMJso-FvtIFP7rkna8X7JPr2LecKcGBU9mFprHH1UTpuxboanoU3ajZ7fbIAqrMftqOLTaaD5vOf97iHHZC9yu5vSVg/s640/DSC00201.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pagoda Kyaiktiyo</td></tr>
</tbody></table>
Mimo, że to popularna atrakcja turystyczna, opisywana we wszystkich przewodnikach, 96-98% spotkanych osób to buddyści. Większość Birmańczyków spędza tam cały dzień, niektórzy również nocują, śpiąc na matach na terenie świątyni. Na miejscu odbywa się niezliczona ilość obrzędów. Ale rytuał przyklejania złotych karteczek jest zarezerwowany tylko dla mężczyzn.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJSNCNcMECrcKfVMllx0i3Ibef1cVGmMRpGAYllVaPOUsTuzMUOR_9KoC26V94dwBtQ5JEy1LFsmrtpJZ4WPvgzXCIJl2169jCjI5oomHia8xQ7XT4wOwSeMbPqymZH2rW2gs8rqboySYc/s1600/DSC00075.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJSNCNcMECrcKfVMllx0i3Ibef1cVGmMRpGAYllVaPOUsTuzMUOR_9KoC26V94dwBtQ5JEy1LFsmrtpJZ4WPvgzXCIJl2169jCjI5oomHia8xQ7XT4wOwSeMbPqymZH2rW2gs8rqboySYc/s640/DSC00075.JPG" width="426" /></a></div>
Następnego dnia jedziemy do Yangon, gdzie spędzamy Nowy Rok. Zatrzymaliśmy się w dobrze mi znanej kosmopolitycznej dzielnicy, położonej w centralno-wschodniej części dawnej stolicy. Podobnie jak w Hp-Pan obok siebie żyją buddyści i muzułmanie. W Yangon jest też duża diaspora Hindusów. Niestety nie wszędzie w Birmie społeczności te żyją na gruncie pokojowym. Nowy Rok spędzamy przy Independence Monument. Oczywiście przy takiej okazji nie może zabraknąć Grand Royal'a, czyli najlepszej whisky w Azji Południowo-Wschodniej. Sylwestra świętuje też część Birmańczyków, ale na pewno nie jest to dla nich najważniejsze wydarzenie w roku.<br />
<br />
<h4>
Myauk U - u Czinów</h4>
<div>
Wstępnie planowaliśmy pojechać do Ngapali, popularnego nadmorskiego kurortu. Natomiast za moją namową udaliśmy się do Myauk U (w tłum. małpie jajo). Region ten nadal objęty jest restrykcjami rządowymi, co oznacza, że cudzoziemcy nie mogą się po nim swobodnie poruszać. Do niedawna droga z Yangon do Myauk U była zamknięta dla turystów. Dzisiaj jest już bezpośrednie połączenie autobusowe między dwoma miastami, ale nie wszystkie agencje o tym wiedzą. Dlatego należy o tym pamiętać kupując bilet (nie warto jechać na sam dworzec). Wcześniej w pierwszej kolejności trzeba było dojechać do Sittwe skąd kursują rządowe łodzie do Myauk U.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6C-ajA3AWv5Zaxnqjr8-aCQYmhoOnXhSmCB4ZtcLxZ2fXqitXJRfFu2pRXEtmL-aUW1fbvhDX3Bezobgsxg61FpfoKVBn9dq83UPMbXPfp9Z0HVJHI8kmny0bDHFZSf6UuVqyVmmJWarx/s1600/DSC00384.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6C-ajA3AWv5Zaxnqjr8-aCQYmhoOnXhSmCB4ZtcLxZ2fXqitXJRfFu2pRXEtmL-aUW1fbvhDX3Bezobgsxg61FpfoKVBn9dq83UPMbXPfp9Z0HVJHI8kmny0bDHFZSf6UuVqyVmmJWarx/s640/DSC00384.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Myauk U</td></tr>
</tbody></table>
Myauk U to dawna stolica, jedno z najważniejszych miast w okresie średniowiecza i drugie najważniejsze stanowisko archeologiczne po Bagan. Oczywiście świątynie nie są tak imponujące jak te w Bagan, ale zostały wybudowane w zupełnie innym stylu, dlatego warto je odwiedzić. Dwa dni wystarczy żeby objechać okolicę na rowerze.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh973gpgUMu541O0zftYwXSZIC307V_8KiO2dlyJ5cko3MdsbypyeYyIsEYy5knt2q95Bo9kWSK94XRhAkPY728TPV-8bqjaAYlrm94JBfVwA1XPxt07YTL8Kpsvhx-QUssV2RGVcIHdly3/s1600/DSC00422.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh973gpgUMu541O0zftYwXSZIC307V_8KiO2dlyJ5cko3MdsbypyeYyIsEYy5knt2q95Bo9kWSK94XRhAkPY728TPV-8bqjaAYlrm94JBfVwA1XPxt07YTL8Kpsvhx-QUssV2RGVcIHdly3/s640/DSC00422.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Drugim powodem, dla którego warto odwiedzić region są Czinowie. Znani są przede wszystkim ze względu na kobiety z wytatuowanymi twarzami. Niestety obcokrajowcy nadal nie mogą poruszać się po ich wioskach samodzielnie. Istnieje kilka teorii z jakiego powodu część kobiet Czinów tatuowała sobie twarze. Od lat 60 praktyki te są zabronione, co oznacza, że w ciągu 15-20 lat odejdą ostatnie przedstawicielki plemienia z tatuażami.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLXdTIDfH6pssym75BKqeXU0n09h5RsacAtIZ9B6H0Cmjx9GHn1t7Xx3_4NiYyUc2acTV3EamCGm0oQMhq02Rdump2lQfgQPPZ7RJPuzDByGI429lRn6xcm4orGLsi8WIwvv2MxOq6sdDp/s1600/DSC00510.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLXdTIDfH6pssym75BKqeXU0n09h5RsacAtIZ9B6H0Cmjx9GHn1t7Xx3_4NiYyUc2acTV3EamCGm0oQMhq02Rdump2lQfgQPPZ7RJPuzDByGI429lRn6xcm4orGLsi8WIwvv2MxOq6sdDp/s640/DSC00510.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kobieta z plemienia Czinów</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h4>
W drodze nad Inle Lake</h4>
</div>
<div>
Nasz pobyt w Birmie powoli dobiega końca. Pozostał nam tydzień, który spędzamy na jeziorem Inle. Aby dotrzeć z Myauk U nad Inle Lake trzeba wrócić do Mandalay, gdzie jednym z niewielu godnych obejrzenia zabytków jest przepiękny monastyr Kyaung Shwe In Bin, wykonany z drewna tekowego. Jeżeli ktoś już zatrzymuje się w Mandalay polecam <i>Royal GH. </i>Uprzejmości obsługi może pozazdrościć im niejeden pięciogwiazdkowy hotel. Na miejsce docieramy około trzeciej nad ranem. Taksówkarz budzi obsługę upewniając się czy są wolne pokoje. - <i>How may I help you sir? </i>pyta zaspany chłopak tuż po otworzeniu nam drzwi.<i> </i>Po kilku minutach mamy gotowy pokój.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC-CAxexLFc6mGPN9rGDrJnfHo_EEhVHcTMA6RfzkoXkfGf_5_Mgph05WTu8CT97xWaTvWBAss4xT6ZK7jgjU7t1r6AAeO9iDn5VHLtwHU-6GRWlY1kuK_-Q8WaWZD8EIq9wB4HUQrPgob/s1600/DSC01044.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC-CAxexLFc6mGPN9rGDrJnfHo_EEhVHcTMA6RfzkoXkfGf_5_Mgph05WTu8CT97xWaTvWBAss4xT6ZK7jgjU7t1r6AAeO9iDn5VHLtwHU-6GRWlY1kuK_-Q8WaWZD8EIq9wB4HUQrPgob/s640/DSC01044.JPG" width="640" /></a></div>
Z Mandalay jedziemy do Kalaw skąd organizowane są trekkingi nad jez. Inle. W regionie panuje specyficzny mikroklimat, a nocą temperatura spada poniżej 10 stopni. Decydujemy się na trzydniowy trekking. Po drodze mijamy niezliczone uprawy chili, a na polach zamiast krów wypasają się bawoły. Same wioski nie wyróżniają się niczym specjalnym, ale polecam spędzić noc w monastyrze aby przyjrzeć się z bliska codziennym obowiązkom mnichów.</div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB5jiRuRjZT38PLH9dMfKcFzjL_lCnTu3_Vx-9ncovTxbU5VuvgLz4Wk-zRHgV5GuFzRvB5ISGDBd1k4ygz4MbORktsLS4uztRs8e0E2iLmKnqIfWT2_7LnDPper2_Yh6lqfTFartBdQT_/s1600/DSC00855.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB5jiRuRjZT38PLH9dMfKcFzjL_lCnTu3_Vx-9ncovTxbU5VuvgLz4Wk-zRHgV5GuFzRvB5ISGDBd1k4ygz4MbORktsLS4uztRs8e0E2iLmKnqIfWT2_7LnDPper2_Yh6lqfTFartBdQT_/s640/DSC00855.JPG" width="640" /></a></div>
Przekraczając granicę regionu, gdzie leży Inle Lake, każdy obcokrajowiec musi uiścić opłatę w wysokości 10$. Jest to miejsce, które odwiedza najwięcej turystów, ale wciąż jest ich mało porównując z Tajlandią czy Wietnamem. Jezioro Inle rzeczywiście robi duże wrażenia. Jak zwykle najciekawsi są ludzie, a dopiero później zabytki. Koniecznie trzeba odwiedzić wioski położone na jeziorze, pobliskie targi i przyjrzeć się pracy rybaków, charakterystycznie podtrzymujących wiosło nogą. Na jeziorze nie brakuje świątyń i monastyrów zamieszkałych przez mnichów.</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv_CHWgF5m58u4vCUBDGCHq7NlwHytbxDk4-jCHmI4s30D7AUkSCKQAMuWIEoP7PrjwtrHNeHqsQ-khRjAQ1kj4YVsPZRaKoYR88Ou_iPr0eQs_kQz89xGETI1lOWwZkCgq-zPFjp4emL8/s1600/DSC01110.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv_CHWgF5m58u4vCUBDGCHq7NlwHytbxDk4-jCHmI4s30D7AUkSCKQAMuWIEoP7PrjwtrHNeHqsQ-khRjAQ1kj4YVsPZRaKoYR88Ou_iPr0eQs_kQz89xGETI1lOWwZkCgq-zPFjp4emL8/s640/DSC01110.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Inle Lake</td></tr>
</tbody></table>
Od mojego ostatniego pobytu w Birmie zaszło trochę zmian. Przede wszystkim w niektórych regionach poprawił się stan dróg. Obecnie z Myawaddy do Yangon autobusy kursują każdego dnia. Wcześniej, ze względu na zły stan nawierzchni, jednego dnia autobus jechał do dawnej stolicy, a drugiego wracał. Od razu widać, że smartfony stały się powszechnie dostępne, polepszył się również dostęp do internetu. Może to tylko złudzenie, ale mam wrażenie, że mniej osób żuje betel. Zaszły też pewne zmiany w rządzie. Część władzy przejęła opozycja, która ma swojego prezydenta, Aung San Suu Kyi jest ministrem spraw zagranicznych, mają większość w parlamencie, ale.... No właśnie, ale cały czas wojskowi podejmują kluczowe decyzje. Dlaczego? Birma to swego rodzaju etniczna mozaika, a każda grupa ma swoje interesy, które często ciężko pogodzić w ramach jednego państwa. Czy się to komuś podoba czy nie, silna armia jest gwarantem jedności Birmy.</div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZsMy2BKoWVXernxhBS4R_XNtMJEgF8VpOvIG3nnHQjdeWchBpASX-CUNm4Jp02VYqBw-5lMbk8tUy7tVVoETJb98AF-mOWSQFtKO9sIqRYD-NQzmXvxY0U41iNNggTwA5VoB_KS2JV446/s1600/DSC01435.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZsMy2BKoWVXernxhBS4R_XNtMJEgF8VpOvIG3nnHQjdeWchBpASX-CUNm4Jp02VYqBw-5lMbk8tUy7tVVoETJb98AF-mOWSQFtKO9sIqRYD-NQzmXvxY0U41iNNggTwA5VoB_KS2JV446/s640/DSC01435.JPG" width="640" /></a></div>
A odnośnie kulinariów coraz popularniejsza jest kuchnia tajska i chińska. Ponadto Birmę łączy wiele umów i porozumień handlowych z Chinami. Jak się łatwo domyśleć przeważnie na niekorzyść Birmańczyków. Za przykład mogą posłużyć kopalnie na północy, które generałowie sprzedali za bezcen. Podróżując po kraju nietrudno zauważyć, że większość importu pochodzi z państwa środka.<br />
<br />
Pisząc o Birmie nie można nie wspomnieć o czystkach etnicznych wymierzonych w Rohindżów, muzułmańska mniejszość etniczną. Za liczne mordy odpowiedzialna jest junta wojskowa. Ale uderzające jest milczenie Aung San Suu Kyi w tej sprawie, za co krytykowało ją wielu światowych przywódców, w tym Dalajlama. Odnośnie współistnienia obu religii, w większości regionów muzułmanie i buddyści żyją w pokoju.</div>
</div>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-28608025690846742212016-12-09T09:41:00.000-08:002019-04-21T08:32:55.353-07:00Rodellar&Costa Blanca - druga część sezonu<div style="text-align: justify;">
Sezon na polskiej Jurze minął mi na pomocy Arturowi Pierzchniakowi w przygotowaniu nowego sektora wspinaczkowego, czyli Pandy, i na wspinaniu po łatwiejszych drogach. Wstępnie planowałem spędzić cały lipiec na Frankenjurze co niestety kolidowało ze ślubem Eweliny i Maćka, a więc plany trzeba było zmienić.</div>
<h3>
<br />Rodellar po raz czwarty</h3>
<div style="text-align: justify;">
Ostatecznie pojechałem na blisko trzy tygodnie do Hiszpanii. A wybór padł na dobrze mi znany Rodellar. Niewiele się zmieniło od mojego ostatniego pobytu dwa lata temu. Niestety popularność regionu robi swoje i coraz więcej klasyków jest mocno wyślizganych. Pierwszego dnia wspinałem się w Cueva de los Cazadores. Ciekawy, ale na pewno nie najlepszy sektor w Rode, trzeba uważać na kruszyznę. W ramach rozgrzewki w drugiej próbie zrobiłem <i>La nina de mis ojos</i> za 6c+ - świetny trawers w przewieszeniu. Próba na 7b+ nie rokowała na szybkie RP, dlatego odpuściłem kolejne wstawki. Następny tydzień mija mi na wspinaniu w dobrze znanych sektorach: Aquest Any Si, Ventanasy, Pince sans Rire.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj-e_0lg88aRkQ_dmHjsnOlywy4DM772jDpGUEw222dhDfRuZgQwApRx7Jgp777EA5H-RtrfMjVU0oV_SRU56_UmrUqiV2vTk6xNs3Lf4rRFIZsniGkjlUJfOLrjbCN16hSifGLV8NvN3C/s1600/DSC07694.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj-e_0lg88aRkQ_dmHjsnOlywy4DM772jDpGUEw222dhDfRuZgQwApRx7Jgp777EA5H-RtrfMjVU0oV_SRU56_UmrUqiV2vTk6xNs3Lf4rRFIZsniGkjlUJfOLrjbCN16hSifGLV8NvN3C/s640/DSC07694.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rodellar, El Delfin</td></tr>
</tbody></table>
Był to mój czwarty wyjazd do Rodellaru co powodowało, że czułem pewne zmęczenie rejonem. Dla osób wspinających się po drogach o trudnościach 7a-8a, na pewno lepszym wyborem jest Kalymnos czy Geyikbayiri. Trip kończę robiąc <i>The Far Faders West</i> za 7b, chociaż na pewno mogło być dużo lepiej. Do Rode pewnie jeszcze kiedyś wrócę, ale na razie robię sobie przerwę od tego regionu. W szczególności, że powstają nowe świetne miejscówki jak np. Leonidio.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhrh3ZI_0nQp_jmhPwoiZc0aJv3iu3R3y9rkIFJs3ml5WY9fSiEfgSIXtUu3mHcHBgba4FzQ4Z1CcAZLgITnipEu8HSM7sZTI8pZ2Tzuoev0D4syckoAu33g_XbDKu77nSJHgqxVqTazag/s1600/DSC07817.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhrh3ZI_0nQp_jmhPwoiZc0aJv3iu3R3y9rkIFJs3ml5WY9fSiEfgSIXtUu3mHcHBgba4FzQ4Z1CcAZLgITnipEu8HSM7sZTI8pZ2Tzuoev0D4syckoAu33g_XbDKu77nSJHgqxVqTazag/s640/DSC07817.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Duże podziękowania dla ekipy z Gdańska, z którą wspinałem się podczas tego wyjazdu, a w szczególności dla Hani i Andrzeja.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigQlpzz0S68uzLxKxAcOKiFc5BgdF-cK1SyYe-dZBSWTCc9V8hFJ7uuchrwXeBnWaWS3WuHm0DhWBhxrcAbjPW1_W0BvShs6XcSf5iKVdI7SmFzAamKgGK0g-5qO9Lsj7M6SXY-DamEJMF/s1600/DSC07949.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigQlpzz0S68uzLxKxAcOKiFc5BgdF-cK1SyYe-dZBSWTCc9V8hFJ7uuchrwXeBnWaWS3WuHm0DhWBhxrcAbjPW1_W0BvShs6XcSf5iKVdI7SmFzAamKgGK0g-5qO9Lsj7M6SXY-DamEJMF/s640/DSC07949.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Hania na Aquest Any Si</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h3>
Rodzinna Costa Blanca - Gandia, Bovedon, Sella</h3>
<div>
Właściwą część sezonu wspinaczkowego zakończyłem na Costa Blanca, gdzie pojechaliśmy razem Gosią, Sebastianem i ich dwuletnią córką Alicją. Wstępnie planowaliśmy popularną w ostatnich sezonach Chulillę. Natomiast biorąc pod uwagę, że wyjazd miał być rodzinny;) wybór padł na bardziej rekreacyjną, położoną nad morzem, Gandie. Poza sezonem ceny apartamentów (ok. 6 EUR za osobę) są bardzo przystępne i nie ma tłumów turystów. Na miejscu konieczne jest wynajęcie samochodu, ponieważ rejony wspinaczkowe rozsiane są po całej prowincji.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1KemuAMWKMBdPJVFdrR0oVTbQvO9kTU6tGj-0dE_v2Fm2oz7-o-pUzGn7TwalIeSTIxoio0TAq45lHOPqhNG8K-aafaQ5xZecj5_U8ZxOoWdX3u9pgXHFLa8FPlReYpBfM9M40Btethnl/s1600/DSC09190.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1KemuAMWKMBdPJVFdrR0oVTbQvO9kTU6tGj-0dE_v2Fm2oz7-o-pUzGn7TwalIeSTIxoio0TAq45lHOPqhNG8K-aafaQ5xZecj5_U8ZxOoWdX3u9pgXHFLa8FPlReYpBfM9M40Btethnl/s640/DSC09190.JPG" width="640" /></a></div>
Najlepszy region położony jest około 11 km od miasta. W sumie Gandia oferuje ponad 500 dróg, a przeważają te z przedziału 6b-7b+. Większość linii wiedzie po pozytywnych chwytach, jest też trochę kaloryferów. Biorąc pod uwagę końcówkę sezonu i fakt, że nigdy nie byłem na Costa Blanca, cel był prosty - wspinanie OS. W sektorach położonych najbliżej Gandii spędziliśmy cztery dni, co pozwoliło mi przewspinać kilkadziesiąt dróg do 7a OS z <i>A mano</i> na czele. Zrobiłem też od strzału prostujący wariant <i>Andreu i Papandreu</i>, który według przewodnika ma 7a+, ale moim zdaniem trudności oscylują w okolicach 6c+. Z wyjątkiem Critic i Topdeckio (podejście po poręczówkach), wszystkie sektory są godne polecenia.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwxjdaQYnZAhG-FOWVMby_gtH5VLNl_bTI5r9VkFjJQAcIJ6uZ_z5BWtnfy1axGuFPcbtX-dSicuWfLLpTvhPDBnTnDEmbKbPRx-SA__BwBMQP5UiR_WB9idOPvrZi9YgJSbDRdOiiQdhf/s1600/DSC09427.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwxjdaQYnZAhG-FOWVMby_gtH5VLNl_bTI5r9VkFjJQAcIJ6uZ_z5BWtnfy1axGuFPcbtX-dSicuWfLLpTvhPDBnTnDEmbKbPRx-SA__BwBMQP5UiR_WB9idOPvrZi9YgJSbDRdOiiQdhf/s640/DSC09427.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gandia</td></tr>
</tbody></table>
W połowie pobytu postawiliśmy pojechać do Selli, czyli największego i najbardziej popularnego regionu do czasu eksploracji Chulilli. Szczerze mówiąc rejon jest po prostu słaby, w szczególności jeżeli ktoś chciałby się tam wspinać dłużej niż parę dni. Odwiedziliśmy kilka sektorów, m.in. El Cajon de los Cuartos, Marion, Pared de Rosalia czy El Collado. Estetyka dróg jak i jakość skały pozostawia sporo do życzenia. A dla osób wspinających się po drogach z przedziału 8a-8c warto odwiedzić w Selli tylko jeden sektor - Hidden Valley. W drodze powrotnej zwiedzamy malownicze Guadalest skąd rozpościerają się przepiękne widoki na okoliczne zielone wzgórza.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdJ0uVqZvQA3uodeXwH3BdFaU6pRaR8PiAWaZim2FiGXC4VLE69jMbtiFTXmugpqzXAiOioLQuehcIx569m1kCM3c7IpDLM3-q7u_To563culWACAE4O9Cf_ISnwVw6xCKMUuqo8IDTbou/s1600/DSC08987.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdJ0uVqZvQA3uodeXwH3BdFaU6pRaR8PiAWaZim2FiGXC4VLE69jMbtiFTXmugpqzXAiOioLQuehcIx569m1kCM3c7IpDLM3-q7u_To563culWACAE4O9Cf_ISnwVw6xCKMUuqo8IDTbou/s640/DSC08987.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sella</td></tr>
</tbody></table>
W połowie wyjazdu na dzień restowy postanowiliśmy pojechać do Walencji. Stolica prowincji to mieszanka nowoczesności z gotycką i barokową architekturą. Na pierwszy plan wysuwa się przepiękna katedra i futurystyczne Miasto Sztuk i Nauk. Po całym dniu zwiedzenia wracamy do Gandii, gdzie wieczory mijały nam przy wybornym hiszpańskim winie, wyśmienitych wędlinach i... tańczeniu z Alicją.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWFXB8R-sMVsbwkmEXXzniqaMWL651Ycxxs0AhgVaIhyphenhyphenXNFvhe_GS3Z7FTM11FrJibt3LRu2uQED90NzPZJTNX6GTAl2vEKqpNlpefiZjtJBoNmzTZ8svBCC-II8p_q7IiNMBpLwMA4OCv/s1600/DSC09352.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWFXB8R-sMVsbwkmEXXzniqaMWL651Ycxxs0AhgVaIhyphenhyphenXNFvhe_GS3Z7FTM11FrJibt3LRu2uQED90NzPZJTNX6GTAl2vEKqpNlpefiZjtJBoNmzTZ8svBCC-II8p_q7IiNMBpLwMA4OCv/s640/DSC09352.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Walencja</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguA_ZXp7yFsCNswuNfRPbUg6-FCMjh1pA-rPMj-9Xwfn77AVsJv7swUTpM_TKkUNwd9ytMVKZoW46lF8NM_vJGZFDzLR6T9W-XfZzDmpMq9BCmSt4FSecOYUOPvBo52yS3gj4ryTADW7_-/s1600/DSC09242.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguA_ZXp7yFsCNswuNfRPbUg6-FCMjh1pA-rPMj-9Xwfn77AVsJv7swUTpM_TKkUNwd9ytMVKZoW46lF8NM_vJGZFDzLR6T9W-XfZzDmpMq9BCmSt4FSecOYUOPvBo52yS3gj4ryTADW7_-/s640/DSC09242.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Walencja, ołtarz w katedrze</td></tr>
</tbody></table>
Jednym z ciekawszych, i zarazem najładniej położonych, regionów w okolicy Walencji jest Bovedon i sąsiedni Bovedin. Ten pierwszy to jedyny rejon w Gandia Area, który oferuje większą ilość trudniejszych linii (7c-8c). Natomiast Bovedin to nowy sektor, który nie został opisany w przewodniku Rockfax. Składa się z dwóch ścian. Na pierwszej dominują drogi od 6c do 7a/b, a na drugiej łatwiejsze piątkowe i szóstkowe linie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM4dDoBlGelWNj-W4LYdNf5ZyTdAf2eUH5dAFO1Gn5oaaHPKzyZp94S2XPnuJMgX7_PQErxVFOQ1eTBW-8kT1Z7i8e4rNpBojPDVKjHIYONxJtx-HT3ZljKza9d3FO2VOCMQdQ8FCevjOB/s1600/DSC09157.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM4dDoBlGelWNj-W4LYdNf5ZyTdAf2eUH5dAFO1Gn5oaaHPKzyZp94S2XPnuJMgX7_PQErxVFOQ1eTBW-8kT1Z7i8e4rNpBojPDVKjHIYONxJtx-HT3ZljKza9d3FO2VOCMQdQ8FCevjOB/s640/DSC09157.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bovedin</td></tr>
</tbody></table>
Pod koniec wyjazdu brakuje nam trochę świeżości, dlatego ostatniego dnia postanawiamy odwiedzić nowy sektor - Salem. Po rozgrzewce wstawiam się flashem w <i>Un monton de ostias za</i> 7a+, na której spadam na ostatnich trudnych ruchach. Na pocieszenie pozostaje <i>Sarvachof</i> za 6c, zrobiona flashem, bo zerknąłem na linię zjeżdżając z drogi obok. Samo wspinanie w Salem nie powala swoją urodą. Zapewne lepszą alternatywą jest bardziej oddalony rejon Bellus, na który tym razem nie starczyło nam czasu.<br />
<br />
Podsumowując, Costa Blanca oferuje ponad dwa tysiące dróg w kilkudziesięciu rejonach rozsianych wzdłuż hiszpańskiego wybrzeża. Jest to ciekawe i warte odwiedzenia miejsce na wspinaczkowej mapie Europy, ale na pewno nie najlepsze.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtp1hWWgP-hH0H0WHMkifgZn8v3sM349Mg8HO2ZmGpyae7Fli8ayT-l5I0jM7PcXcRPa__ft1wfteRUswqjmsI473rCyAWAM82fVsXqMyFyKyb0GJOAUbMc6K7MxS-Cm_OfLBIAxL71NmO/s1600/DSC08869.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtp1hWWgP-hH0H0WHMkifgZn8v3sM349Mg8HO2ZmGpyae7Fli8ayT-l5I0jM7PcXcRPa__ft1wfteRUswqjmsI473rCyAWAM82fVsXqMyFyKyb0GJOAUbMc6K7MxS-Cm_OfLBIAxL71NmO/s640/DSC08869.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcbDikfqgMUhJPP2VNNpkub86t76dLyL0nWPikdq-vx5Oe9XzK7T26qvuPkCp-DGqf_wEy5LlEz3nAVNDd0asZPU3oEnXxwfK5pQche5XgADhhmGvChbeH_BuYLa5EPJPXoKup-W5zj4oO/s1600/DSC09061.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcbDikfqgMUhJPP2VNNpkub86t76dLyL0nWPikdq-vx5Oe9XzK7T26qvuPkCp-DGqf_wEy5LlEz3nAVNDd0asZPU3oEnXxwfK5pQche5XgADhhmGvChbeH_BuYLa5EPJPXoKup-W5zj4oO/s640/DSC09061.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gnadia</td></tr>
</tbody></table>
</div>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-89767071886897242112016-08-03T09:56:00.004-07:002019-04-21T08:30:51.843-07:00Od kaloryferów na Kalymnos po nowe drogi na Jurze<div style="text-align: justify;">
<h3>
Kalymnos</h3>
Podobnie jak połowa wspinaczkowej Polski, sezon rozpocząłem w kwietniu na Kalymnos, który jest zdecydowanie lepszą alternatywą od deszczowego w tym okresie Arco. Po raz pierwszy na Kalymnos byłem pięć lat temu. Od tego czasu sporo się zmieniło, przybyło nie tylko ponad 1000 nowych dróg, ale zmieniło się również same Masouri. Zamiast jednego sklepu wspinaczkowego dzisiaj są cztery, pojawiły się liczne inwestycje, nowe studia, ale ceny w restauracjach jak i samych noclegów pozostają na podobnym poziomie. Mimo wszystkich zmian i dużo większej liczby wspinaczy, miasteczko zachowało swój urok i chilloutowy klimat.<br />
<br />
Pierwsze dni mijają mi na rozwpinaniu w dobrze znanych sektorach: Poets i Odyssey. Po dniu restu jedziemy większą grupą na sąsiednią wyspę Telendos, na której się wcześniej nie wspinałem. Najlepszym rozwiązaniem jest poprosić <i>boatmana</i> żeby wysadził nas pod sektorami. Tego dnia wspinaliśmy się w Pescatore i Irox, które oferują łatwe szóstkowe wspinanie po długich drogach w lekkim przewieszeniu jak i trudniejsze bulderowe linie po kaloryferach. Porównując do regionów na samym Kalymnosie, Telendos nie zrobił na mnie dużego wrażenia. Ale dla odmiany można spędzić jeden lub dwa dni na sąsiedniej wyspie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHZI3yuraYgLhrU887lCAwzmE_GqJvaT7jOy6jv2RRfsC901Mw2aPhJUK5QiY4WHhVhWfrjtk4mtXMsjngtnD3kD3YvHskhpyi7ig5I9C0oa2yCr6Q3eJtNAJRDdZAJRgjYOMIjHO6X8BE/s1600/DSC06003.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHZI3yuraYgLhrU887lCAwzmE_GqJvaT7jOy6jv2RRfsC901Mw2aPhJUK5QiY4WHhVhWfrjtk4mtXMsjngtnD3kD3YvHskhpyi7ig5I9C0oa2yCr6Q3eJtNAJRDdZAJRgjYOMIjHO6X8BE/s640/DSC06003.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W drodze na Telendos, a w tle Kalymnos</td></tr>
</tbody></table>
Pod koniec pierwszego tygodnia wynajmujemy samochód i jedziemy na drugi kraniec Kalymnos. Pierwszą połowę dnia spędzamy w malowniczo położonym sektorze The Beach, którego wizytówką jest droga <i>Karpouzi</i> (tylko 5c), prowadząca po imponującej odstrzelonej płycie. Natomiast reszta linii nie jest specjalnie godna uwagi, a samo wspinanie w słońcu mocno dawało nam się we znaki, dlatego dość szybko z Różą i Basią przenieśliśmy się na przepiękny Secret Garden. To idealne miejsce na upalne dni, wszystkie drogi są w cieniu, a z nad morza wieje orzeźwiająca bryza. Minusem jest stosunkowo nieduża ilość dróg i tym samym dużo chętnych żeby zrobić tutejsze klasyki, które w większości mieszczą się w trudnościach 6c-7b. Po godzinie wbijam się w przepiękne <i>Frapogalo</i> 6c/c+, które oferuje super wspinanie po naciekach w pierwszej części, z restem na ogromnym stalaktycie, i techniczną końcówkę. Tą jedną z piękniejszych dróg w sektorze robię w drugiej w próbie.<br />
<br />
Z kolei wieczory mijają nam przy wybornym greckim jedzeniu i winie (odradzam tylko Dionizosa) w knajpkach, na tarasie albo przy kapliczce... ale zawsze z widokami na hipnotyzujący Telendos.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrk2uQSm7rLpSGpjWjWKsfnAqlxbYAIkHUxyuf5s97wkQE-QxvUXG0kqhFcwb2m9k1b1hqFPF5uuqhQehpOKcXONP7E5vtZRmMhfJneDoMButJ98XgATQiK0bGQ9Vls3xsnLAWxt4-WMMz/s1600/DSC06331.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrk2uQSm7rLpSGpjWjWKsfnAqlxbYAIkHUxyuf5s97wkQE-QxvUXG0kqhFcwb2m9k1b1hqFPF5uuqhQehpOKcXONP7E5vtZRmMhfJneDoMButJ98XgATQiK0bGQ9Vls3xsnLAWxt4-WMMz/s640/DSC06331.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Telendos o zmroku</td></tr>
</tbody></table>
Na początku drugiego tygodnia wracam do Grande Grotty. Czteromiesięczna przerwa w skałach zrobiła swoje i wszystkie siódemki, zarówno te łatwiejsze jak trochę trudniejsze, zrzucają mnie w pierwszych próbach na OS. Niewiele zabrakło do flasha na klasyku <i>DNA</i>. Na pocieszenie kolejnego dnia robię drugi wyciąg <i>Elefantenhimmela</i> za 7a, którego kluczowy fragment prowadzi przez gąszcz stalaktytów i nacieków.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJBrIn391A-ATjaNWlot1KBilMiZGDkpoNzHYZCDnfDB3j8wpuYI-GdT9W-yFL_80muAaaG7EYKRYrJTBdFEgkv8xWlsWlFZZdQGAVu-UxY0iqpbhAcpx2l5HKbHMLQAfQkFUbo7mUI9gb/s1600/DSC06240.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJBrIn391A-ATjaNWlot1KBilMiZGDkpoNzHYZCDnfDB3j8wpuYI-GdT9W-yFL_80muAaaG7EYKRYrJTBdFEgkv8xWlsWlFZZdQGAVu-UxY0iqpbhAcpx2l5HKbHMLQAfQkFUbo7mUI9gb/s640/DSC06240.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grande Grotta</td></tr>
</tbody></table>
Ostatni dzień spędzam w towarzystwie Agi i Przemka na Kalydnie. Na trudniejsze wstawki brakuje zarówno trochę świeżości jak i spręża. Dlatego na zakończenie wyjazdu robię serię dróg za 6c/6c+ OS i Flashem. Po wspinaniu czas na zasłużone piwko, a następnego dnia niestety trzeba już wracać... na Jurę.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhm3hnueGpy8183upRS9Pl7Nd9luy6Ras_U7KvaGuZRJtBG_qB3cEvP7J6LCSoze_FdM6uWOA3ekm6Sg03ClCvtY_91D0vexDBU2PhrYPjZzvGPqVzBLTYS6zuT1t6QqdoqNAh5x4dy1Neb/s1600/DSC06384.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhm3hnueGpy8183upRS9Pl7Nd9luy6Ras_U7KvaGuZRJtBG_qB3cEvP7J6LCSoze_FdM6uWOA3ekm6Sg03ClCvtY_91D0vexDBU2PhrYPjZzvGPqVzBLTYS6zuT1t6QqdoqNAh5x4dy1Neb/s640/DSC06384.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kalydna</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h3>
Panda - nowy sektor na Jurze Północnej</h3>
<div>
W polskim wapieniu nie wspinałem się przez 8 miesięcy. Przestawienie się z długich dróg prowadzących po licznych kaloryferach i naciekach na jurajskie płyty zajęło mi trochę czasu. Podczas pierwszych wyjazdów wspinamy się z Kasią na Nietoperzach w Piasecznie i Białym Psie w Dolinie Wiercicy, gdzie w ramach rozwspinania robię wszystkie zaległe drogi do 6.3 włącznie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Kolejne wyjazdy poświęcam na pomoc Arturowi Pierzchniakowi w prowadzeniu prac ekiperskich na nowo odkrytej przez niego skale. Panda położona jest w lasach Doliny Wiercicy, dlatego stanowi świetny wybór na upalne dni. Charakteryzuje się dobrym tarciem, pozytywnymi chwytami i potężną przewieszką na końcówce najtrudniejszych dróg. W sumie wytyczyliśmy 7 nowych linii o trudnościach od 4+ do 6.3+:<br />
<a href="http://wspinanie.pl/2016/08/panda-topo/">http://wspinanie.pl/2016/08/panda-topo/</a>.<br />
<br />
Lista dróg:<br />
<ul>
<li>Plecy Pandy IV+ rozgrzewkowa droga Basi</li>
<li>Koala VI+ przyjemna szóstka z trikowym startem i siłową przewiechą na końcu</li>
<li>Laotańczyk ze względu na brak czasu droga pozostaje otwartym projektem, bulderowym start, a później teren za ok. 6.3</li>
<li>Laotanka VI.3+ trudny początek i ładne estetyczne wspinanie w przewieszeniu na końcu drogi</li>
<li>Szach i mat VI.2 moim zdaniem najładniejsza linia na ścianie. Bulderowy start z haczeniem pięty, estetyczne ruchy w przewieszeniu po wielkich dziurach, a później trikowe wyjście na półkę i kluczowy okap na końcu drogi - robiony na wprost. Wspólny projekt z Jarkiem</li>
<li>Filar Pandy VI.1 ładne, estetyczne wspinanie z dwoma trudniejszymi ruchami</li>
<li>Karpathos VI dobra na rozgrzewkę, po pozytywnych chwytach, góra jest trochę zapiaszczona, ale powinno być lepiej po kolejnych powtórzeniach</li>
</ul>
</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdJBo-mANog4aeur8GlHMo-UDJl4v2UW8-HoWOWGEJiKT9KhUfu0ylx2Y6zEZfyaFra7kjcWojA7gO9RpUB80gR302n9et8bEWFV4L4Y5k1S0nNFStzTsJoT6UGLUBCn3Y4xtEo9b__5cL/s1600/DSC07184.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdJBo-mANog4aeur8GlHMo-UDJl4v2UW8-HoWOWGEJiKT9KhUfu0ylx2Y6zEZfyaFra7kjcWojA7gO9RpUB80gR302n9et8bEWFV4L4Y5k1S0nNFStzTsJoT6UGLUBCn3Y4xtEo9b__5cL/s640/DSC07184.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Panda, Artur w pracy</td></tr>
</tbody></table>
Wiele ścian w Polsce zostało zagospodarowanych dzięki pracy Artura. Jest on jednym z najbardziej aktywnych polskich ekiperów. W Polsce obił ponad 300 dróg, współorganizował także liczne zawody wspinaczkowe. Od wielu lat aktywnie działa jako wolontariusz Fundacji Wspinka, jest również członkiem Klubu Wysokogórskiego w Częstochowie. Swoją działalnością istotnie przyczynił się do rozwoju wspinaczki w polskich skałach. W wyniku wypadku sam nie może się wspinać, ale cały czas obija nowe drogi dla innych i wymienia asekurację na starych. Artura można wesprzeć w ramach Fundacja Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki, do czego gorąco zachęcam: <a href="https://www.fundacjakukuczki.pl/2013/01/10/pomozmy-arturowi-pierzchniakowi-w-zebraniu-srodkow-na-odzyskanie-wiary-w-siebie-pomoc-w-leczeniu-i-powrot-do-normalnego-zycia/">https://www.fundacjakukuczki.pl/2013/01/10/pomozmy-arturowi-pierzchniakowi-w-zebraniu-srodkow-na-odzyskanie-wiary-w-siebie-pomoc-w-leczeniu-i-powrot-do-normalnego-zycia/</a>.</div>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-65871880415843352402016-03-26T07:02:00.000-07:002019-04-21T08:28:33.870-07:00Geyikbayiri, Sperlonga i... narciarski powrót w Alpy<div style="text-align: justify;">
<h3>
Geyikbayiri i Sperlonga</h3>
W zeszłym roku spędziłem ponad 5 miesięcy na wyjazdach. A liczba nagromadzony projektów zawodowych nie pozwala mi na bieżąco pisać o kolejnych podróżach. Końcówkę poprzedniego sezonu wspinaczkowego spędziliśmy w Turcji i we Włoszech. W listopadzie pojechaliśmy do Geyikbayiri, czyli najlepszego regionu w Turcji, w który miałem jechać już wiele razy, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Tym razem Kasia zarezerwowała bilety jak jeszcze byłem w Azji, a więc z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Geyikbayiri leży około 30 km od Antalyi, a na miejsce bez problemu można dojechać stopem. Z Antalyi trzeba się kierować w stronę Çakirlar, gdzie jeżdżą także miejskie autobusy. Po dojechaniu do miasteczka pozostaje około 7 km do najbliższych kempingów. Turcy chętnie podwożą turystów, więc na stopa nigdy nie czekaliśmy dłużej niż kilkanaście minut, a przeważnie po kilku minutach ktoś się zatrzymywał. W samym Çakirlar polecam otwarty w weekendy targ, na którym można kupić świeże owoce, warzywa i lokalne przysmaki.<br />
<br />
Na miejscu do wyboru jest kilka kempingów. Jeden większy jak i te bardziej klimatyczne, gdzie nie ma tłumów. Wspinanie jest bardzo zróżnicowane. Nie jest to typowy region, w którym dominują kaloryfery i przewieszenia. Dla mnie Geyikbayiri przypomina połączenie Rodellaru, Margalefu i Siurany. A więc każdy znajdzie coś dla siebie. Sezon zaczyna się od października i trwa do kwietnia. W pierwszej połowie listopada było za gorąco żeby przez cały dzień wspinać się w słońcu. W tym czasie najlepszym rozwiązaniem jest wspinanie na Trebennie, czyli największym sektorze w regionie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFJThpm5JmlamWHLMKgUSnVXVxo9y4ofAZ_3eMJQqXkNq4WYrjk29pb8xAn-Sgg9ElJ9pnzXrJvu6Zy5ktTMdnk3MzmXZKKFXXuHM31MhgWUJH1N4EqodT8DJ_E28jd9K6HsnxYBxTt8W3/s1600/DSC04981.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFJThpm5JmlamWHLMKgUSnVXVxo9y4ofAZ_3eMJQqXkNq4WYrjk29pb8xAn-Sgg9ElJ9pnzXrJvu6Zy5ktTMdnk3MzmXZKKFXXuHM31MhgWUJH1N4EqodT8DJ_E28jd9K6HsnxYBxTt8W3/s640/DSC04981.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trebenna, Geyikbayiri</td></tr>
</tbody></table>
Przepiękne drogi, również po kaloryferach, oferuje Sarkit, który ze względu na wystawę południową jest świetnym sektorem na zimę. Głównym założeniem wyjazdu było wspinanie OS i przełojenie jak największej liczby dróg, dlatego prawie każdego dnia wspinaliśmy się w innym sektorze. Mimo dwóch tygodni spędzonych na miejscu, odwiedziliśmy tylko połowę sektorów w regionie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj70W8M8VJ5v153AoC-F7sQF56hX9WkS5_VzUrao1ey4ZxlfFUUMxgvILWuruL3O8e4KC4SUn4dNmtwG8ELlEaZkt1-TCFYzScm_Fvv_fihfAMH6tmXUjepJ9TzmdP60B0p8qCPM7hPKzSE/s1600/DSC04871.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj70W8M8VJ5v153AoC-F7sQF56hX9WkS5_VzUrao1ey4ZxlfFUUMxgvILWuruL3O8e4KC4SUn4dNmtwG8ELlEaZkt1-TCFYzScm_Fvv_fihfAMH6tmXUjepJ9TzmdP60B0p8qCPM7hPKzSE/s640/DSC04871.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przepyszne granaty, które rosną niemal wszędzie</td></tr>
</tbody></table>
Dni restowe mijały nam na plaży w Antalyi. Same miasto nie jest specjalnie ładne, ale warto odwiedzić starówkę, z której roztaczają się przepiękne widoki na okoliczne wzgórza.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu6ktjKS3kpOdOvLqJxbvJlBDu-vU_Xcnoct3lOd4U8r7iy3uIsWttSoLLiU36bOn_0oIdBLQ6N21bYZ0_Msd_ioyhzoX4Nufo7lwqVSVd03jb4xjEKL1Z9JEKnoiPh1dzpcsioaan4gYG/s1600/DSC05207.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu6ktjKS3kpOdOvLqJxbvJlBDu-vU_Xcnoct3lOd4U8r7iy3uIsWttSoLLiU36bOn_0oIdBLQ6N21bYZ0_Msd_ioyhzoX4Nufo7lwqVSVd03jb4xjEKL1Z9JEKnoiPh1dzpcsioaan4gYG/s640/DSC05207.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rest w Antalyi</td></tr>
</tbody></table>
W gorące dni dobrym rozwiązaniem jest również wspinanie po przewieszonych drogach w Magarze i na Poseidonie. Większość z nich mieści się w przedziale 6b-7b+. Z sektorów, w których się wspinaliśmy na pewno godna polecenia jest Mevlana i dwie skrajne ściany w sektorze Alabalik z jedną najpiękniejszych dróg w regionie, <i>Three happy three friends</i>, na którą tym razem zabrakło czasu. Po zakończonej wspinaczce polecam pstrąga (<i>alabalik</i> w jęz. tureckim) w pobliskiej restauracji.<br />
<br />
Geyikbayiri to świetny region, w którym spokojnie można spędzić 2-3 miesiące. Ponadto okoliczne ściany skrywają duży potencjał eksploracyjny, dlatego w każdym sezonie przybywa kolejnych dróg.<br />
<br />
Natomiast Święta i Nowy Rok spędziliśmy we Włoszech. Był to mój trzeci wyjazd do Sperlongi i pewnie ostatni. Powodów jest kilka. Z jednej strony kończą mi się projekty, które chciałbym zrobić, a ponadto w ostatnich latach wprowadzono liczne zakazy dotyczące wspinaczki. Obecnie dwa sektory nadają się do wspinania - Moneta i Grotta dell Aeronauta. A w pozostałych przeważnie nikt nie dba o wymianę asekuracji, a w części jest zakaz wspinania i nie zanosi się żeby coś w tej kwestii miało się zmienić. Ponadto w samej Grocie już chyba tylko ósemkowe drogi z górnej półki nie są wyślizgane, a kwestie dotyczące możliwości wspinania nie zostały ostatecznie uregulowane. A więc był to wyjazd bardziej świąteczno-noworoczny niż wspinaczkowy. Dobrym rozwiązaniem jest wynajęcia mieszkania w Gaecie, gdzie spędziliśmy także Sylwestra przy kapelach grających przeboje z lat 80.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrqR3sR1pbc7fEicrOEPWnli_NMsfjlPvFo1mU1mxmoAxAWYPTLR4J51qNP3vqtOO8ityxC4iK5_JSy9UDeVTAzyGyx8N4so_6oGHn02bhE9ATng9WafyI0i59-v1wgQqysW2Ld4vrcoSx/s1600/DSC04885.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrqR3sR1pbc7fEicrOEPWnli_NMsfjlPvFo1mU1mxmoAxAWYPTLR4J51qNP3vqtOO8ityxC4iK5_JSy9UDeVTAzyGyx8N4so_6oGHn02bhE9ATng9WafyI0i59-v1wgQqysW2Ld4vrcoSx/s640/DSC04885.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<h3 style="text-align: justify;">
Dolina Zillertal</h3>
<div style="text-align: justify;">
Po tygodniowych negocjacjach gdzie i kiedy jechać na narty, ostatecznie wybór padł na dolinę Zillertal. Pięcioosobową ekipą ruszyliśmy do Austrii. Na nartach w Alpach nie byłem od wielu lat, a ostatnie trudne zjazdy zaliczyłem 9 lat temu w Tatrach. A więc cel wyjazdu był prosty; przekonać się czy jeszcze potrafię jeździć po stromych, przekraczających 40 stopni, ścianach poza trasami;-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2-_pNIxe3yz1OtShpuav880s0ZI9LJP-bzhWrZEP_85d5zZw_Bi4NrgsNfnAzyAgMYkBeldVynrNdQEcfP7qlykA3ig-fzLE1Wy61Zzt5m2_Yg0ZPJYE4NjWvHKsSJXF-UK266wqzgHe8/s1600/DSC05745.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2-_pNIxe3yz1OtShpuav880s0ZI9LJP-bzhWrZEP_85d5zZw_Bi4NrgsNfnAzyAgMYkBeldVynrNdQEcfP7qlykA3ig-fzLE1Wy61Zzt5m2_Yg0ZPJYE4NjWvHKsSJXF-UK266wqzgHe8/s640/DSC05745.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dolina Zillertal</td></tr>
</tbody></table>
Pierwszy dzień spędziliśmy w Zillertal Arena, którą reklamuje się jako największy region narciarski w dolinie. Rzeczywiście tras, w szczególności tych łatwych, jest sporo, ale dużym minusem są wąskie stoki. Moim zdaniem region można sobie odpuścić, w szczególności jeżeli przyjeżdża się na tydzień.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ze względu na typową alpejską lampę drugiego dnia jedziemy na lodowiec Hintertux, który jest jednym z najlepszych w Europie. Piękne, szerokie trasy zrobiły na nas duże wrażenie. Cały dzień wystarczył żeby przejechać większość z nich (około 60 km), ale zabrakło czasu na freeride. Na Hintertuxie można jeździć przez cały rok, a większość stoków położona jest między 2100 a 3250 m n.p.m. Ze względu na przepiękne widoki, ale również częsty wiatr, najlepiej przyjechać tutaj w słoneczny dzień.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXgfoKC3ZKs_AcuA7ymGgvdNxXe_vaw6oyat3Q5yv_4lTQSxUmAwcsCgwxMNF3FZvmF45wZnDsITC_FXV2NPZoQBmZt0Iw4_IASGJpoANAXYrHEMs5FIdBBBPbIkLn3sWRpR54QSEYPjD7/s1600/DSC05723.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXgfoKC3ZKs_AcuA7ymGgvdNxXe_vaw6oyat3Q5yv_4lTQSxUmAwcsCgwxMNF3FZvmF45wZnDsITC_FXV2NPZoQBmZt0Iw4_IASGJpoANAXYrHEMs5FIdBBBPbIkLn3sWRpR54QSEYPjD7/s640/DSC05723.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Hintertux</td></tr>
</tbody></table>
Zell am Ziller, gdzie mieszkaliśmy, otoczone jest malowniczymi wzgórzami. Wieczory mijały nam pod kątem lokalnych trunków i whisky. W samym miasteczku jest kilka sklepów i restauracji, ale na większe imprezy nie ma co liczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Trzeciego dnia jedziemy do Mayrhofen. Głównym celem jest zjazd ze słynnej Harakiri, która uchodzi za jedną z najbardziej stromych tras narciarskich w Alpach. W pierwszej kolejności wjeżdżamy na Horberg żeby zjechać Devil's Run (nr. 12, a na niektórych mapach oznaczona jako 17). Trasa ma około 1.5 km długości, trzy bardziej strome ścianki i jest bez wątpienia jedną z najładniejszych w regionie. Natomiast sama Harakiri jest mocno przereklamowana. Jeżeli nie ma się problemu z równoległymi skrętami na zwykłej czarnej trasie, to na nawet specjalnie nie odczujemy najbardziej stromego fragmentu (78% na około 150 m). Na pewno warto wjechać na Horbergjoch, ponieważ okolica oferuję piękne szerokie stoki. Po całym dniu jeżdżenia nie może zabraknąć małej imprezki, czyli obowiązkowe après-ski. A na najlepsze <i>apresy</i> trafiliśmy pod Hintertuxem i w Mayrhofen.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnie dwa dni spędziliśmy w Hochzillertal, czyli najlepszym regionie w dolinie z największą ilością stref do freeridu. Długie i szerokie stoki zadowolą każdego. Większość czasu poświęciłem na jazdę poza trasami.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgkWwxgj9KR-2I55IWZB3bwm785iwAvT5hYWVavEv2Cj7Bg8pAzqTQblPp8PWQRQ8chsRfY3iRfBMy7Y_yy-l38Ll_QTgceFH1IguWpHJcSLbZCAeQM1yorOxo80YSMbHBPWFLIYajEMTH/s1600/DSC05780.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgkWwxgj9KR-2I55IWZB3bwm785iwAvT5hYWVavEv2Cj7Bg8pAzqTQblPp8PWQRQ8chsRfY3iRfBMy7Y_yy-l38Ll_QTgceFH1IguWpHJcSLbZCAeQM1yorOxo80YSMbHBPWFLIYajEMTH/s640/DSC05780.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Hochzillertal, wiele możliwości do freeridu</td></tr>
</tbody></table>
Najlepsze tereny do jazdy w świeżym puchu i po stromych zboczach znajdują się w okolicy szczytów Marchkopf i Pfaffenbuhel. Jest również trochę możliwości żeby pojeździć między drzewami. Jak to często bywa miejsca do freeridu jakie zaznaczono na mapach narciarskich mają charaktery tylko orientacyjny. W rzeczywistości jest ich dużo więcej, spokojnie na 2 dni intensywnego jeżdżenia. Porównując do Harakiri najbardziej strome odcinki jakimi zjeżdżałem w Hochzillertal miały około 100%. Licząc wyznaczone trasy narciarskie jak i tereny do jazdy poza trasami to najprawdopodobniej największy region w dolinie Zillertal, a na pewno najbardziej zróżnicowany.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxiREZO-BcsVuF5ptCakii-XIX6Qz6J7nAr0ZmQVlr3y_BBSTT6l0MwasDCO7pcQYT7t7yVm3WfelzpiiazAV2XRsaSA6EFUeckCvVFhUq6VfJuVDD114zGFsDWaWE396-K9EO24r-WOl4/s1600/DSC05779.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxiREZO-BcsVuF5ptCakii-XIX6Qz6J7nAr0ZmQVlr3y_BBSTT6l0MwasDCO7pcQYT7t7yVm3WfelzpiiazAV2XRsaSA6EFUeckCvVFhUq6VfJuVDD114zGFsDWaWE396-K9EO24r-WOl4/s640/DSC05779.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Freeride playground, Hochzillertal</td></tr>
</tbody></table>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-33901404676556969772015-12-16T14:21:00.000-08:002020-04-01T07:04:43.303-07:00Krótki przewodnik po Birmie<div style="text-align: justify;">
<a href="http://lukaszbartoszewicz.blogspot.com/2017/03/birma-kraina-ktorej-trzeba-poswiecic.html" target="_blank">Ostatnia podróż</a><br />
<br />
Po dwóch miesiącach spędzonych na Filipinach wracam do Bangkoku. Ponownie w mojej podróży kościoły zastępują buddyjskie świątynie. Nawet w zadeptanej przez turystów stolicy Tajlandii widać, że mieszkańcy żyją swoją religią. Buddyzm stanowi dla nich integralną cześć codziennego życia; modlitwy, niezliczone obrzędy, składanie darów w przydomowych kapliczkach...<br />
<br />
Nie wiedziałem dokładnie ile czasu będę potrzebował na zrealizowanie całego przedsięwzięcia, dlatego bilet powrotny kupiłem dopiero pod koniec pobytu na Filipinach. Pozostał mi więc miesiąc w Azji, a większość czasu postanowiłem spędzić w Birmie. Podczas moich podróży po Azji najlepsze opinie słyszałem o Australii i właśnie o Birmie. Po wyrobieniu wizy w ambasadzie w Bangkoku, mogłem wyruszyć w stronę wymarzonej Birmy.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4JlWEcKC3ZcZ3-O6o0e5qJ_GhuKpNM9ZxCcBg_wn6G5zhC8K-lQyd1pXFPQvGuHobKTKpPsu4uei7QyJqEBNJnMbSarJHEgo3eA1ZiELUhxcpHnSE9hEerC_Eq9PVTPUyXV8i1AIirD92/s1600/DSC02804.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4JlWEcKC3ZcZ3-O6o0e5qJ_GhuKpNM9ZxCcBg_wn6G5zhC8K-lQyd1pXFPQvGuHobKTKpPsu4uei7QyJqEBNJnMbSarJHEgo3eA1ZiELUhxcpHnSE9hEerC_Eq9PVTPUyXV8i1AIirD92/s640/DSC02804.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pagoda Shwedagon w Yangon</td></tr>
</tbody></table>
<h3>
Pierwsze dni w Birmie</h3>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Kilka lat temu otworzono granicę tajsko-birmańską. Jeżeli jest taka możliwość jadę drogą lądową, a nie samolotem. Tylko podróżując powoli, bez pośpiechu, można poznać dany kraj czy region. A w szczególności ma to duże znaczenie w przypadku Birmy.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przekraczając granicę w Mae Sot/Myawaddy miałem wrażenie, że mnie jak i kilku innych obcokrajowców, celnicy traktują jak kilkuletnie dzieci, które trzeba wszędzie zaprowadzić za rękę, bo inaczej za chwilę się zgubią. Nigdy nie przekraczałem granicy w tak sprawny i prosty sposób. Będąc już po stronie birmańskiej dwie osoby nieśmiało zapytały mnie czy nie szukam hotelu. Podziękowałem i poszedłem dalej. A po 15 minutach spotkałem nauczyciela języka angielskiego, który oprowadził mnie po mieście, kupił przepyszną zupę na śniadanie i na koniec zaprosił do siebie. Odwdzięczyłem mu się aktywnym uczestnictwem w dwóch lekcjach angielskiego, które miał tego dnia zaplanowane. I właśnie dlatego nie warto spieszyć się i latać wszędzie samolotem. Wtedy tylko podróżujemy od punktu do punktu zaliczając kolejne zabytki, zapominając o tym co jest najważniejsze, czyli o ludziach i ich kulturze.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaBovGejY0qpyaXPZ4a60AV82AWAB2hl2ShqbyWc1E7XsjGhTw6Ab-3YTkLkBb4mr-GMpMXohicHPRn_jcRwF1qYcHw7piP4Et4KQ5sHNSpm-VxBVdTnviQAWGHsMGYaBcnhowpajnKpsd/s1600/DSC02767.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaBovGejY0qpyaXPZ4a60AV82AWAB2hl2ShqbyWc1E7XsjGhTw6Ab-3YTkLkBb4mr-GMpMXohicHPRn_jcRwF1qYcHw7piP4Et4KQ5sHNSpm-VxBVdTnviQAWGHsMGYaBcnhowpajnKpsd/s640/DSC02767.JPG" width="640" /></a></div>
Odwiedziłem większość krajów w Azji Południowo-Wschodniej i mimo, że bardzo chciałem pojechać do Birmy wydawało mi się, że niewiele rzeczy mnie zaskoczy. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Wjeżdżając do Birmy wkraczamy trochę w inny świat. A wrażenie to jest spotęgowane gdy przekraczamy granicę lądową, do czego wszystkich zachęcam. Od razu rzucają się w oczy mężczyźni noszący longyi i żujący betel oraz kobiety i dzieci z charakterystycznie pomalowanymi na biało-żółto fragmentami twarzy (używają specjalnie przygotowanej maści z drzewa thanaka). Longyi to kawałek materiału o długości 2 m i szerokości 80 cm. Jak widać na powyższym zdjęciu, zawiązany w talii sięga do kostek, ale można też bez problemu podwinąć longyi powyżej kolan. Oczywiście swój odpowiednik mają także kobiety. Z kolei betel to ulubiona używka Birmańczyków. Przygotowuje się ją z liści pieprzu żuwnego i orzechów palmy oreka. Betel ma działanie pobudzające i orzeźwiające, a efektem uboczny jest zabarwienie zębów na kolo czarno-czerwony.<br />
<br />
Birma przypomina mi Kambodżę. Kraj jest biedny, ale ludzie cudowni; uśmiechnięci, ciągle żartują i zarazem dystyngowani. Podobnie wyglądają również miasteczka, a na każdym kroku można napić się pysznego soku z trzciny cukrowej.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<h4>
Ordinary class</h4>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Przejażdżka pociągiem w Birmie to niezapomniane doświadczenie społeczno-kulturowe. Moim zdaniem w każdym kraju, który odwiedzamy, o ile jest to tylko możliwe, trzeba przejechać się pociągiem. Najlepiej zwykłą, najtańszą klasą, ponieważ umożliwia to interakcję z lokalną społecznością. Dotyczy to przede wszystkim tych biedniejszych państw, gdzie będziemy jedynymi lub jednymi z nielicznych obcokrajowców. Na nas skupia się wtedy cała uwaga reszty podróżnych. A oznacza to pogawędki, poczęstunki, czasami zaproszenie do siebie do domu po zakończonej podróży.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A więc z Yangon do Bagan jadę najtańszą klasą. Nazwa <i>ordinary class </i>nie jest przypadkowa i podróż nie należy do najbardziej komfortowych. Siedzenia są drewniane, a wagony przepełnione niezliczoną ilością przewożonych towarów i ludzi siedzących w przejściach. Mimo tych wszystkich niedogodności za nim jeszcze ruszyliśmy wiedziałem, że była to dobra decyzja. Z każdą minutą przed odjazdem zwiększa się chaos panujący w przedziale. Cały czas dosiadają się kolejni pasażerowie, upychając swoje bagaże gdzie się tylko da, bo miejsce teoretycznie już dawno się skończyło. Za nim wybije godzina odjazdu, przez wagony przechodzą sprzedawcy z niezliczoną ilością jedzenia, przekąsek i lokalnych produktów.<br />
<br />
W końcu jedziemy, jestem jedynym obcokrajowcem w <i>ordinary class. </i>W ciągu pierwszej godziny przyszli przywitać się i porozmawiać policjanci jadący pociągiem oraz konduktor. Po drodze mijamy przepiękne wiejskie krajobrazy jak i przerażające slamsy, położone tuż przy torach, dające obraz jak biednym krajem jest Birma. Tylko niektóre wioski i domy są oświetlone, a co jakiś czas jak spod ziemi wyrastają majestatyczne pozłacane pagody.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb82W3-izx9YHniDeWNUI4pFHaBclvb_FI0FF1cmrK-y5R6hA0o09jCLxOAQmA37RkyRoNfk43tcuhiTyMRP4HzjePOecn6FwQMvRhQaflKxYJQI3NvFoIKpwSjphGxSb8ylBcsNSzJTGR/s1600/DSC02871.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb82W3-izx9YHniDeWNUI4pFHaBclvb_FI0FF1cmrK-y5R6hA0o09jCLxOAQmA37RkyRoNfk43tcuhiTyMRP4HzjePOecn6FwQMvRhQaflKxYJQI3NvFoIKpwSjphGxSb8ylBcsNSzJTGR/s640/DSC02871.JPG" width="640" /></a></div>
Pociągiem po Birmie podróżuje się bardzo powoli. Co chwile dosiadają się nowi pasażerowie, zarówno w miasteczkach jak i w szczerym polu. W wagonie jest gwarno, ale robi się jeszcze ciekawiej gdy około północy, na którejś ze stacji, dosiada się grupa mnichów. Wolne miejsca już dawno się skończyły, ale oczywiście nie będą siedzieć na podłodze. Birmańczycy to niezwykle weseli ludzie, ciągle uśmiechnięci, co chwile żartują. Nie inaczej jest i tym razem. Od razu rozpoczynają z mnichami ożywioną dyskusją, jest wesoło. Ktoś w końcu musi ustąpić im miejsca. Jeden z pasażerów robi mnichowi zdjęcie telefonem, a ten zdaje mu się tłumaczyć, że jak robisz mi zdjęcie to i musisz ustąpić mi miejsca. Do całej dyskusji włącza się potężny jegomość. Gdy zauważył, że go obserwuję, wstaje i tłumaczy mi na migi, że on nie może ustąpić miejsca, bo jest zbyt gruby. W przejściu się nie zmieści, a między siedzeniami może się zaklinować. Oczywiście w końcu grupa pasażerów ustępuje mnichom miejsca. Po całej nocy spędzonej na drewnianych siedzeniach, z ulgą przyjmuję informację, że dojeżdżamy do Bagan. Podróżowałem różnymi pociągami w kilkudziesięciu krajach, ale nie przypuszczałem, że pociąg może kołysać się jak niewielka łódź na falach i podskakiwać jak samochód na polskich koleinach.<br />
<br />
<h3>
Bagan, animizm i Mont Popa</h3>
<div>
Bagan jest rzeczywiście bajecznym i majestatycznym miejscem. Około 2000 świątyń i pagód rozsianych na tym obszarze robi spore wrażenie. W części świątyń zachowały się freski i malowidła sprzed kilkuset lat przedstawiające Buddę. Najpiękniejszą panoramę na okolicę oferuje pagoda-piramida Shwesandaw oraz potężna Thabeik Hmauk. A całą okolicę najlepiej zwiedzać na rowerze. Od razu nasuwają mi się skojarzenia z Angkor Wat w Kambodży. Pod względem czysto architektonicznym kompleks Angkor jest bardziej imponujący. Ale pod względem widokowym z Bagan może konkurować chyba tylko Kapadocja.</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCxi046CmtUy4sWOG9Ku0flW2e7wENLyitrvA7etHFEqhNLk3mRuRQ0trTn-OlEaniyYXGIvCKcI_yGRjmctrinKbLHZoR29nMfuX2d8k7DtDfrYU8_8jLnYv86_kgQ7e87F4fIdenyTm5/s1600/DSC03207.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCxi046CmtUy4sWOG9Ku0flW2e7wENLyitrvA7etHFEqhNLk3mRuRQ0trTn-OlEaniyYXGIvCKcI_yGRjmctrinKbLHZoR29nMfuX2d8k7DtDfrYU8_8jLnYv86_kgQ7e87F4fIdenyTm5/s640/DSC03207.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bagan</td></tr>
</tbody></table>
Najnowszych statystyk nie sprawdzałem, ale jakbym miał wskazać w tej części Azji kraj, w którym buddyzm odgrywa największą rolę dla mieszkańców, to byłaby to właśnie Birma. Ponadto w wielu regionach widać, że wciąż żywe są pradawne animistyczne wierzenia, które przeplatają się z buddyzmem. Jednym z takich miejsc jest Mont Popa. Na szczycie wygasłego wulkanu znajduje się klasztor, który ma bardzo duże znaczenie z punktu religijnego, mimo że pod względem architektonicznym nie jest specjalnie imponujący. W kapliczkach, które mijamy wspinając się na szczyt, znajdują się liczne figury, rzeźby ludzi i zwierząt, które są przejawem animistycznych wierzeń lokalnej społeczności. Natomiast najbardziej znane są 37 naty (nat z ang.), czyli animistyczne bóstwa, które można spotkać również w innych świątyniach buddyjskich. Jest to niejako ukłon w stosunku do części społeczeństwa praktykującej nadal animizm. Z kolei na okolicznych targach można kupić różnego rodzaju produkty, wykorzystywane później w animistycznych obrzędach. Pradawnym wierzeniom poświęcone są również festiwale.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkLKFi_LHEdkWwcaGDQ5yGjzKCVML2ub1lv-mT7BzwE6Hn13HcjPNt1lghAJhphp4Ano6SviTTqod6uw2TTuu7rTkcR9_YYkefATtAQBSo1o9vvpybE0LIttVXAPfj_Hs06D4KGHOl5STX/s1600/DSC03120.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkLKFi_LHEdkWwcaGDQ5yGjzKCVML2ub1lv-mT7BzwE6Hn13HcjPNt1lghAJhphp4Ano6SviTTqod6uw2TTuu7rTkcR9_YYkefATtAQBSo1o9vvpybE0LIttVXAPfj_Hs06D4KGHOl5STX/s640/DSC03120.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mount Popa</td></tr>
</tbody></table>
W tym miejscu na uwagę zasługuje pagoda Shwezigon, na terenie której w jednej z kapliczek zostały zamknięte animistyczne bóstwa. Przeważnie nie ma do niej wstępu, dlatego chcąc ją zwiedzić należy poprosić o otworzenie. Byłem we wszystkich krajach Azji Południowo-Wschodniej, w których dominującą religią jest buddyzm, ale w żadnym z nich wierzenia animistyczne nie stanowią tak ważnego aspektu codziennego życia jak w Birmie. Wracając z Mount Popa, tuż przed zachodem słońca, spotkałem mniszki, które za drobną opłatą odmawiają dla wierzących modlitwę. Cudowne zakończenie jednego z najciekawszych dni w Birmie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibCy8iFQTZG1bLysJ6Ec7AUEqw88MW7Ks1TA1z_7Q2GRbZBbkdaWTLT406ARehBr6n4Cz9yEo4sjTtmK5KLIrn1BiRzs64IYahMYyC6bPw9HlW-2peK6e_1-MnZpdDYY9LbIswaRqN07vo/s1600/DSC03161.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibCy8iFQTZG1bLysJ6Ec7AUEqw88MW7Ks1TA1z_7Q2GRbZBbkdaWTLT406ARehBr6n4Cz9yEo4sjTtmK5KLIrn1BiRzs64IYahMYyC6bPw9HlW-2peK6e_1-MnZpdDYY9LbIswaRqN07vo/s640/DSC03161.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pagoda Shwezigon</td></tr>
</tbody></table>
<h3>
Birmański Nowy Rok - Water Festival</h3>
</div>
<div>
<div>
Czyli wielkie narodowe święto albo po prostu kompletne szaleństwo, które rozpoczyna się 13 kwietnia i trwa przez 4 dni. Każdy kto wyjdzie na ulice wraca kompletnie mokry. Hektolitry wody i whisky, tak Birmańczycy świętują Buddyjski Nowy Rok. W kraju rządzonym od pół wieku przez juntę wojskową są to dni, w których mieszkańcy mogą sobie pozwolić na pewną dozę szaleństwa. Najciekawsze festiwale odbywają się w największych miastach, dlatego Birmański Nowy Rok najlepiej spędzić w Yangon albo Mandalay. To jeden z niewielu powodów, dla których warto odwiedzić to miasto. A więc z Bagan jadę nocnym autobusem do Mandalay.</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfNak_-WJg5gKaYXh4pE5ESPMaEhfErymvGrBSLygJZE03bA7NB80ASeexhG_6NtQ9Mn9HkoRGZajLoNkimEGNGxR2_PhAz5HSKevQOUQHkT2cK04eYNHsAjwvujq5giLkJZndg2IfdH4G/s1600/DSC03288.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfNak_-WJg5gKaYXh4pE5ESPMaEhfErymvGrBSLygJZE03bA7NB80ASeexhG_6NtQ9Mn9HkoRGZajLoNkimEGNGxR2_PhAz5HSKevQOUQHkT2cK04eYNHsAjwvujq5giLkJZndg2IfdH4G/s640/DSC03288.JPG" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Water Festival</td></tr>
</tbody></table>
Już od samego rana młodzi Birmańczycy urządzają szaleńcze rajdy motocyklowe po ulicach miasta. A przed godziną 10 kolejna rodzina częstuje mnie jedzeniem i birmańskim whisky, którego przy takich okazjach nie może zabraknąć. Od razu widać, że święto ma duże znaczenie dla społeczeństwa. Drugiego dnia festiwalu razem z trójką osób poznanych w hostelu, postanowiłem pojeździć po mieście stopem, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Łapiemy na stopa jednego z setek pickupów, którymi w czasie festiwalu całe rodziny jeżdżą po mieście, oblewając wszystkich spotkanych na drodze. W ten sposób spędzamy cały dzień z birmańską rodziną. W czasie festiwalu w całym mieście porozstawiane są dziesiątki specjalnych punktów gdzie uzupełnia się wodę. W drugiej części dnia poznana rodzina postanawia pokazać nam U Bein Bridge. Przepiękny tekowy most, długi na ponad kilometr, rzeczywiście robi spore wrażenie. W normalny dzień jest tutaj pełno turystów. Tym razem jesteśmy mi i sami Birmańczycy, ponieważ w czasie festiwalu można tam dojechać tylko własnym samochodem.<br />
<br />
W tym okresie wiele rodzin podróżuje, dlatego noclegi i bilety na transport, najlepiej rezerwować z wyprzedzaniem. Do 16-17 kwietnia nie kursują autobusy, a na większych dystansach przemieszczać można się tylko pociągiem. 16 kwietnia kończy się Water Festival, a 17 kwietnia Birmańczycy odwiedzają świątynie. W ten sposób kończy się jedno z najważniejszych świąt dla buddystów.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYcJDUDL8FsCh3ExB7aJ5UviMyz6V4kQDDJn9jHmYPNvXSS0poedW_kGV50Mjgmh3qxLAT9j6GC5H0TFIRaqGwpK-Myp56VkFz4LS6XvJHWiTGqnLsc7-AwkPjfFpRzgeTHy_ELYLi64v7/s1600/image.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYcJDUDL8FsCh3ExB7aJ5UviMyz6V4kQDDJn9jHmYPNvXSS0poedW_kGV50Mjgmh3qxLAT9j6GC5H0TFIRaqGwpK-Myp56VkFz4LS6XvJHWiTGqnLsc7-AwkPjfFpRzgeTHy_ELYLi64v7/s640/image.jpeg" width="640" /></a></div>
Mieszkańcy Birmy to jedni z najprzyjaźniejszych ludzi jakich spotkałem w czasie moich wszystkich podróży. Natomiast to co się dzieje w czasie Birmańskiego Nowego Roku ciężko opisać słowami. Co chwilę ktoś chce zrobić sobie ze mną zdjęcie, podaje mi rękę, dookoła rozbrzmiewa HELLO, ludzie podchodzą z małymi dziećmi prosząc o kolejne zdjęcie lub po prostu żeby się przywitać.<br />
<h4>
Quo vadis Burma?</h4>
Ze względu na skomplikowaną sytuację polityczną, w najbliższych latach w Birmie zajdzie zapewne wiele zmian. Gdy piszę te słowa triumfuje opozycja. W listopadzie Opozycyjna Liga na Rzecz Demokracji (NLD), kierowana przez laureatkę pokojowej nagrody nobla Aung San Suu Kyi, zdobyła większość w parlamencie. W przeciwieństwie do sytuacji z 2011 roku, tym razem wojskowi rządzący krajem oświadczyli, że uszanują wyniki wyborów. Oznacza to, że w lutym 2016 roku parlament, w którym większość będzie miała Opozycyjna Liga na Rzecz Demokracji, wybierze nowego prezydenta. Nawet jeżeli tak się stanie to zgodnie z konstytucją, wojskowi mają zagwarantowaną 1/4 miejsc w parlamencie. Ponadto obsadzą resorty siłowe co oznacza, że jeszcze przez wiele lat wojsko będzie miało ogromny wpływ na kluczowej decyzje. Nawet jeżeli NLD będzie miała swojego prezydenta. Ale na pewno urzędu nie obejmie Aung San Suu Kyi, ponieważ zgodnie z konstytucją osoby, których najbliżsi krewni mają obywatelstwo innego państwa, nie mogą piastować urzędu prezydenta. A synowie Aung San Suu Kyi są obywatelami Wielkiej Brytanii.<br />
<br />
Wiele osób jadąc do Birmy zadaje sobie pytanie czy w ten sposób nie wspiera przede wszystkim junty wojskowej. Odpowiedź brzmi nie, ale pod pewnymi warunkami. Przede wszystkim należy unikać zorganizowanych wyjazdów, dużych hoteli i przemieszczania się samolotem. Natomiast, jeżeli nocujemy w guest house'ach, korzystamy z lokalnych środków transportu, stołujemy się tak jak mieszkańcy w ulicznych knajpkach..., wtedy w dużej mierze wspieramy lokalną społeczność. Każdy podróżuje jak chce, ale respektowanie powyższych zasad jest w szczególności ważne w takich państwach jak Birma. Podsumowując, po Birmie podróżuje się bardzo powoli, dlatego na miejscu trzeba spędzić przynajmniej dwa tygodnie. Ale nie warto się spieszyć, ponieważ w wielu miejscach czas zatrzymał się w XIX wieku. Cześć regionów, głównie w północnej części kraju, pozostaje niedostępna dla obcokrajowców, a do niektórych konieczne są specjalne pozwolenia, za które trzeba słono zapłacić. Natomiast większość regionów w centralnej części kraju jest dostępna dla turystów i nie ma najmniejszych problemów w poruszaniu się między nimi.</div>
</div>
</div>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-63390591609665681612015-07-01T09:37:00.000-07:002020-04-02T13:33:11.719-07:00Podsumowanie - Ethnic and Climbing Expedition<div style="text-align: justify;">
W czasie ostatnich 28 miesięcy ponad 12 spędziłem na wyjazdach z czego około 7 miesięcy w górach i dżungli, realizując w ten sposób dwa projekty podróżnicze w Azji Południowo-Wschodniej. Tym razem postanowiłem uzupełnić wyprawę o ambitny cel wspinaczkowy, czyli wytyczenie nowych dróg i otwarcie nowych sektorów wspinaczkowych.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbn9XVMNULbTKXVc4OB7tTTRgAbLBGGbqe7VR6n1cCTVLS5oe5DUg3UAiXIjye7gm0-arkkCKhRfy_oySGs_orGsJMgkbJrpJIJdgQ2u5MXcoOLT7Y1o9OM2BBrCk0P5Nxli2X0SIhxWXK/s1600/DSC01508.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="425" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbn9XVMNULbTKXVc4OB7tTTRgAbLBGGbqe7VR6n1cCTVLS5oe5DUg3UAiXIjye7gm0-arkkCKhRfy_oySGs_orGsJMgkbJrpJIJdgQ2u5MXcoOLT7Y1o9OM2BBrCk0P5Nxli2X0SIhxWXK/s640/DSC01508.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ina na jednej z 8a w Cantabaco</td></tr>
</tbody></table>
Pierwsze tygodnie w Laosie poświęciłem przede wszystkim na rozwspinanie i poszukiwanie nowych regionów i sektorów wspinaczkowych. Przekonałem się, że potencjał eksploracyjny w tym kraju jest cały czas bardzo duży. W okolicy Pha Daeng Mountain oraz Thakheku znalazłem kilka dziewiczych ścian, na których można wytyczyć przynajmniej kilkadziesiąt dróg, również wielowyciągowych. Niestety ze względów finansowych Artur nie mógł wziąć udziału w wyprawie, dlatego nowe drogi postanowiłem wytyczyć na wyspie Cebu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejne dwa miesiące spędziłem na Filipinach. Część wspinaczkową projektu realizowałem na wyspie Cebu, gdzie razem z lokalnymi wspinaczami i Yuji Hirayamą wytyczyliśmy ponad 20 nowych dróg i otworzyliśmy nowy region wspinaczkowy oraz dwa nowe sektory. Artykuł, w którym opisałem realizację celu ekiperskiego, został opublikowany w marcowym numerze magazynu <a href="https://www.poznaj-swiat.pl/numer,3,2016" target="_blank">Poznaj Świat</a>.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtcwB7Aft0WHAP_HXY38vPYO72nA2DV5BhXTktgOIyuCisuOLmAnqYBtez5CKlaNRTezzSFBESWo6ozf55Q3AP72I3jbeLD2dcUv_8PfelxhRNACekxw4TGE3l9rClSjPh0NRs7DgUzUz9/s1600/DSC01338.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtcwB7Aft0WHAP_HXY38vPYO72nA2DV5BhXTktgOIyuCisuOLmAnqYBtez5CKlaNRTezzSFBESWo6ozf55Q3AP72I3jbeLD2dcUv_8PfelxhRNACekxw4TGE3l9rClSjPh0NRs7DgUzUz9/s640/DSC01338.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przygotowania - Waterfall Wall</td></tr>
</tbody></table>
Natomiast drugą część pobytu na Filipinach spędziłem w dolinie Singnapan na wyspie Palawan. Przez miesiąc żyłem wśród plemienia Tau't Batu, dokumentując ich kulturę i pradawne, animistyczne wierzenia. Relacja z tej części wyprawy ukazała się na łamach magazynu <a href="http://majermedia.com/travel-polska" target="_blank">Travel Polska</a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2M8yksDFfMVhyphenhyphen6uS45ttjd9_Ucefv80FhOURr9VBYti_zDl_g5-Xke8s8khWSl78rpw5oy2jRpVk42L7ltozA36zzQ-HOFRku6wlHzmJ6eHPTRslhzj6OmLfQaxKmVTw-K7E8hoIjHbKY/s1600/DSC02298.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2M8yksDFfMVhyphenhyphen6uS45ttjd9_Ucefv80FhOURr9VBYti_zDl_g5-Xke8s8khWSl78rpw5oy2jRpVk42L7ltozA36zzQ-HOFRku6wlHzmJ6eHPTRslhzj6OmLfQaxKmVTw-K7E8hoIjHbKY/s640/DSC02298.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tumihay, Dolina Singnapan</td></tr>
</tbody></table>
Wyprawa nie byłaby możliwa bez wsparcia sponsorów, a dziękuję: <a href="http://mentalway.pl/" target="_blank">MentalWay</a> za wsparcie finansowe, <a href="https://www.thenorthface.pl/" target="_blank">The North Face</a> za niezbędny sprzęt do realizacji projektu, <a href="http://www.meindl.pl/" target="_blank">Meindl</a> za przekazanie butów XO 8.0 oraz firmie <a href="http://www.robinsonsport.pl/" target="_blank">Neverland</a>.<br />
<br />
Uzupełnienie: à propos Filipin, zachęcam do wsparcia inicjatywy Darka Metela - <a href="https://www.facebook.com/Licytacje-Twoje-Serce-dla-dzieci-z-Filipin-103060951289201/" target="_blank">Twoje Serce dla dzieci z Filipin.</a></div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-53901338564535016862015-02-03T04:20:00.000-08:002019-06-23T13:15:09.153-07:00Wspinanie w Laosie<h3>
Thakhek</h3>
<div style="text-align: justify;">
Tuż po dojechaniu do Bangkoku uderzają w nas wszechogarniające zapachy tajskiej kuchni i kadzideł. Po jednym dniu aklimatyzacyjnym jedziemy do Laosu. Granica kambodzańsko-laotańska wygląda jak droga donikąd. Oddziela ją, a przynajmniej w 2013 roku oddzielał, drewniany szlaban. Granica w Thakheku jest dużo bardziej "oficjalna", czego plusem jest brak łapówek. Po kilkunastu godzinach jazdy docieramy na miejsce. Region wspinaczkowy oddalony jest od samego miasta o około 10 km. Zamiast tuk-tukiem, najlepiej podjechać lokalnym busikiem. Kursują one regularnie, a wszyscy płacą tyle samo, czyli 20000 kipów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W Thakheku dominuje wspinanie po licznych naciekach i kaloryferach. A najlepsze drogi po tufach mieszczą się przeważnie w trudnościach 5c-7b. Pierwsze dni mijają nam na przyzwyczajaniu się do trójwymiarowego wspinania. Najlepsze na rozwpinanie są sektory Elephant i Climbers Home. W szczególności zapadły mi w pamięci dwie łatwe drogi: <i>Party Pooper</i> i <i>Sinterorgie</i>. <i>Party Pooper</i> to ponad 20-metrowy spacer po samych kaloryferach. I jest to najładniejsza przewieszona piątka jaką kiedykolwiek robiłem w skałach. Drugą linię warto zrobić dla wspinania po olbrzymi kaloryferze. Aż strach pomyśleć jak się pewnego dnia urwie, a już mocno dudni.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgntt_kq9tDG1eu3IpVTO8QPMHZLZq06L1ylMBiNL0NGiQM5xIGjGv1fZWrKjXemNnStNXXdOotDLXTd9jkFWhS7yWo4RwTXKyIVdcsZWHSC9rlZGfnGJASHuBV_JrRrqybSPAnP9OAe0_8/s1600/DSC00184.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgntt_kq9tDG1eu3IpVTO8QPMHZLZq06L1ylMBiNL0NGiQM5xIGjGv1fZWrKjXemNnStNXXdOotDLXTd9jkFWhS7yWo4RwTXKyIVdcsZWHSC9rlZGfnGJASHuBV_JrRrqybSPAnP9OAe0_8/s1600/DSC00184.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trójwymiarowe wspinanie w Thakheku</td></tr>
</tbody></table>
Natomiast najlepsze wspinanie znajdują się na tzw. <i>roof'ach </i>(najbardziej przewieszone sektory)<i>, </i>które oferują przeważnie długie linie prowadzące w potężnym przewieszeniu po licznych tufach. Jest ich kilkadziesiąt, zaczynają się już od 6b+ i co ciekawe wszystkie zostały wyposażone w stałe ekspresy. Klasykiem regionu jest Jungle King (L1+L2) za 7b. Ze względu na ograniczenia czasowe robię pierwszy wyciąg za 6c OS, który był de facto trójwymiarowym wspinaczkowym spacerem po naciekach i ogromnych klamach w potężnym przewieszeniu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dużym plusem jest suchy klimat i brak uciążliwej wilgotności. Warun do wspinania w porze suchej jest lepszy niż w wakacyjnych regionach we Francji czy Hiszpanii, jak np. Gorges du Tarn, Orpierre czy Rodellar. Thakhek oferuje dwieście kilkadziesiąt dróg, ze zdecydowaną przewagą 6 i 7. Dla kogoś wspinającego się na poziomie do 7b/c wspinania jest na 3-4 tygodnie. Z kolei propozycji od 8a w górę jest kilkanaście, razem z kilkoma otwartymi projektami. Natomiast do potencjału Tonsaiu dużo brakuje. W dni restowe można podjechać do kilku okolicznych grot i jaskiń.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Największym minusem regionu jest sam kemping. Jak na laotańskie warunki ceny są wysokie, a jedzenie średniej jakości. Kompletnym absurdem jest fakt, że po powrocie ze wspinania około 16, obiad (czy nawet sałatkę lub kanapkę) można zjeść dopiero po blisko trzech godzinach. Tym bardziej to dziwi, ponieważ kemp prowadzony jest przez wspinaczy, którzy powinni wiedzieć jak ważna jest regeneracja tuż po wspinaniu. Z rozrzewnieniem wspominaliśmy klimatyczne wieczory w Rodellar i na Tonsaiu. Wydaje się, że dobrym rozwiązaniem jest zatrzymanie się w jednym z okolicznych miasteczek i dojeżdżanie skuterem. W ten sposób można więcej czasu spędzić wśród lokalnej społeczności.<br />
<br />
Nie zmienia to faktu, że region warto odwiedzić dla niesamowitego wspinania po kaloryferach. Niejedna tutejsza 6 czy 7 byłaby klasykiem na Kalymnos lub w El Chorro.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<h3 style="text-align: justify;">
Vang Vieng</h3>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Po kilkunastu dniach rozwspinania w Thakheku jedziemy do Vang Vieng po drodze mijając zalane mgłą wioski i okoliczne wzgórza.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmL1bIX2MyTqo4lOpYA4vcsFihcNdukincZHteWwdwy8DuIYPc1h4XQd9bD7zOSX_dki55_FY15Nj7atk172iG26M_wnIPoRKsNnvDIhABWM0n7if3d7K0j-vzJzhMjpmajiCn_Y7AWr9b/s1600/DSC00339.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmL1bIX2MyTqo4lOpYA4vcsFihcNdukincZHteWwdwy8DuIYPc1h4XQd9bD7zOSX_dki55_FY15Nj7atk172iG26M_wnIPoRKsNnvDIhABWM0n7if3d7K0j-vzJzhMjpmajiCn_Y7AWr9b/s1600/DSC00339.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Vang Vieng</td></tr>
</tbody></table>
Przez pierwsze dni wspinamy się na Sleeping Wall, która składa się de facto z kilku ścian. Wyróżnia się najbardziej przewieszona ściana z licznymi kaloryferami. Znajduje się na niej kilka mocno przewieszonych, bulderowych dróg z przedziału 6b-7b+. Cześć łatwiejszych wytyczono w niewielkim kanionie. Tu również nie brakuje nacieków i charakterystycznych dla sektora mini tuf. Z kolei skała położona niejako pośrodku regionu wyglądem przypomina zlepieniec. Najtrudniejsza i zarazem najciekawsza na niej jest 6c+ bez nazwy w przewodniku. Jej trudności to 4-wpinkowy bulder. Dynamiczne ruchy po turbo dziurach przypominają mi trochę Margalef. Ze względu na dużą ilość chwytów (większość jest słaba), trudno odczytać właściwą sekwencje na OS. Dlatego robię ją w drugiej próbie. Trzeba uważać na kruszyznę w drugiej części.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Całą okolice otaczają zielone, porośnięte lasem deszczowym, malownicze wzgórza. Pod Sleeping Wall'a można również dojść przechodząc przez mostek w samym Vang Vieng. Następnie należy kierować się wzdłuż rzeki oraz przez okoliczne pola, po drodze przechodząc przez dżunglę i plantacje bananowców.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejnego dnia podchodzimy pod Sleeping Cave. Niestety jaskinia jest zalana wodą co uniemożliwia działalność wspinaczkową. A szkoda, bo to jedyny sektor w najbliższej okolicy oferujący większą liczbę linii od 7a+ w górę. Lustrując te w jaskini, wygląda jakby nikt tam się od dłuższego czasu nie wspinał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dni restowe spędzamy jeżdżąc na rowerze po okolicznych wsiach. Razem z Kasią wspinaliśmy się również na Pha Daeng Mountain. Region nie jest zbyt duży, ale oferuje jedne z najlepszych dróg po kaloryferach w całym Laosie. Cześć z nich wiedzie tylko i wyłącznie po samych naciekach i stalaktytach, zaczynając się z jednej strony ściany, a następnie przechodząc na drugą stronę skały po niezliczonych tufach. Dzień kończę robiąc <i>Egg Power</i> za 7a OS. To jedna z najtrudniejszych propozycji rejonu, ale jest cały czas spory potencjał na nowe linie, zarówno trudniejsze jak i łatwiejsze.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjI4N8x1rDGtF2b5JQlGRR5GU7rAGTnK-a-HBZg-zSQt1lUB61TMyx8Hy3-Cm6YUHOcZkhrHVajADWhaoxPK355DgDdTCEdOxLqmAQNsUJYn8XEbLE1jTPz6QCOJCirthGJ8lZp4I7-IA6u/s1600/DSC00552.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjI4N8x1rDGtF2b5JQlGRR5GU7rAGTnK-a-HBZg-zSQt1lUB61TMyx8Hy3-Cm6YUHOcZkhrHVajADWhaoxPK355DgDdTCEdOxLqmAQNsUJYn8XEbLE1jTPz6QCOJCirthGJ8lZp4I7-IA6u/s1600/DSC00552.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kaloryfery na Pha Daeng Mountain</td></tr>
</tbody></table>
Dwa dni wspinaczkowe spędzam w Secret Canyon. Sektor położony jest zaledwie kilka minut drogi od Sleeping Wall, ale jego nazwa nie wzięła się znikąd i niełatwo go znaleźć. Za pierwszym razem przechodzimy z Kasią przez małą jaskinię (uwaga na głowę), przy okazji żałując, że nie mamy czołówek. Secret Canyon znajduje się w środku dżungli, dlatego panuje tam też duża wilgotność. Robię większość z około 20 dróg. Trudności nie powalają, ponieważ kończą się de facto na 6c+. Jedyna 7a w jednej trzeciej porośnięta jest czymś przypominającym mech, co powoduje większy wyślizg (a wydawało się to niemożliwe;) niż na <i>Dziurkach Marczaka</i>. Sektor jest dobry na 1-2 dni żeby się rozwpinać albo po prostu odstrzelić te najładniejsze. Nie ma specjalnego potencjału na nowe, ciekawe linie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przyjeżdżając ponownie do Vang Vieng nie da się nie zauważyć dużej popularności jaką miasto zaczęło się cieszyć wśród Chińczyków, Japończyków, ale przede wszystkim Koreańczyków. Jak się dowiedziałem od grupy sympatycznych Koreańczyków całe zamieszanie jest efektem popularnego w Azji reality show. Ot, taka ciekawostka społeczno-rozrywkowa.<br />
<br />
Po wyjeździe Kasi wspinam się m.in. z Laotańczykami z <i>Adam's Climbing School</i> - pierwszej szkoły wspinaczkowej w Laosie. Widać, że stworzyli zgrany zespól wspinaczy. Podobnej społeczności wspinaczkowej brakuje w Thakheku. Odhaczam w tym czasie większość linii na Sleeping Wall. Świetne wspinanie po tufach oferuję lewa ściana w mini kanionie m.in. <i>La</i> za 6c, <i>Tu tu</i> za 6c+, które robię OS.<br />
<br />
<h4>
Pha Tang - Na Pha Daeng</h4>
<div>
Po trudniejsze drogi trzeba jechać do Na Pha Daeng, około 25 km na północ od Vang Vieng. Tego dnia wspinam się z dwójką znajomych z Belgii i Kanady. Po dojechaniu do Pha Tang jedziemy jeszcze przez kilka kilometrów na północ do Na Pha Daeng. Ogromne, imponujące białe skały, częściowo pokryte naciekami, widać już z samej drogi. Malowniczy region położony jest wśród plantacji papai i bananowców. Żeby podejść pod ścianę trzeba przejść przez prywatne uprawy i pola. Zgodnie z wynegocjowanym porozumieniem opłata wynosi 5000 kipów (0,6$).</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFju6WFyb6qx69SoBaJhS2eEwoIHG3wdXpIfzdbv3GAwUE6MJJvF4ewpMu2UeWWcWw7_gm5HkKgCdBYH7hnUc53J7IGPePcuNoW2eJPG5GlaCnuMhfOnW_Q4Xwb411K-vkJxAGGV_MkHuB/s1600/DSC00863.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFju6WFyb6qx69SoBaJhS2eEwoIHG3wdXpIfzdbv3GAwUE6MJJvF4ewpMu2UeWWcWw7_gm5HkKgCdBYH7hnUc53J7IGPePcuNoW2eJPG5GlaCnuMhfOnW_Q4Xwb411K-vkJxAGGV_MkHuB/s1600/DSC00863.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Mostek prowadzący pod region. M<span style="text-align: justify;">ó</span>wi się, <span style="text-align: justify;">ż</span>e bambus jest solidny</span></td></tr>
</tbody></table>
<div>
Rozgrzewamy się w prawych sektorach na łatwych drogach prowadzących po kaloryferach. Na region mamy tylko jeden dzień, a więc wspinamy się wyłącznie OS. Długie siódemkowe linie po małych chwytach skutecznie mnie zrzucają. Region oferuje najprawdopodobniej najlepsze płytowe wspinanie w Laosie w trudnościach z przedziału 7b-8a+. Niełatwo odczytać na nich sekwencje na OS. Dominują lekkie i średnie przewieszenia z ruchami po krawądkach. Jest całkiem spory potencjał na wytyczenie nowych dróg, także tych zdecydowanie trudniejszych.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqiIFnxZI5Dq3UgdtpGBVkS_VDuSyqntqq8VdcaeOPHqEyNlMQnKJSIKw7VrN56XKOW4K35uCHjtCgHxVKu9X38mvcZggHpIVniNsWL80-52jXE-D3mqYi5g3clLEtIjvWdvqgoqxExJ67/s1600/DSC00826.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqiIFnxZI5Dq3UgdtpGBVkS_VDuSyqntqq8VdcaeOPHqEyNlMQnKJSIKw7VrN56XKOW4K35uCHjtCgHxVKu9X38mvcZggHpIVniNsWL80-52jXE-D3mqYi5g3clLEtIjvWdvqgoqxExJ67/s1600/DSC00826.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rozgrzewka na Pha Tang - Na Pha Daeng</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Ostatni dzień w Vang Vieng wspinam się z lokalnymi wspinaczami na Sleeping Wall. Brakuje świeżości na najtrudniejsze, bulderowe, drogi na głównej ścianie. Czyszczę więc ścianę w mini kanionie z kolejnych linii za 6c/c+, które robię OS lub Flashem.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Podsumowując, w Vang Vieng i najbliższej okolicy (do 25 km) jest ponad setka dróg z przewagą trudności z przedziału 6a/b-7b. Natomiast jest potencjał na przynajmniej dwa razy tyle, także te trudniejsze. Znalazłem dwie ściany na których można wytyczyć 30-40 nowych, logicznych linii.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe1L0SOIcZTHl552n1pSC4dOTt1ubS-nCSzytX3vzRSlKNp6ouOgi9u9L3Nw6kDYp6zV401LWEeeVxGNeOjk2gXDF2XgPv-eb9myJGTXI_ewVA3zKGMm5wvDDZbKJOthQpd2ujkfQkboOb/s1600/DSC00904.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe1L0SOIcZTHl552n1pSC4dOTt1ubS-nCSzytX3vzRSlKNp6ouOgi9u9L3Nw6kDYp6zV401LWEeeVxGNeOjk2gXDF2XgPv-eb9myJGTXI_ewVA3zKGMm5wvDDZbKJOthQpd2ujkfQkboOb/s1600/DSC00904.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W poszukiwaniu nowych regionów wspinaczkowych</td></tr>
</tbody></table>
<div>
Po trzech tygodniach spędzonych w Laosie przede wszystkim cieszy mnie duża regularność na OS na drogach z przedziału 6c/+ do 7a włącznie.</div>
</div>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-54503931563604015782014-10-24T06:11:00.000-07:002019-06-21T09:51:51.337-07:00Laos i Filipiny - Ethnic and Climbing Expedition<h3>
Podziękowania</h3>
Nasz projekt wsparło kilkadziesiąt osób, firm i instytucji, za co jesteśmy Wam bardzo wdzięczni.<br />
<br />
<b>Główny sponsor</b><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://mentalway.pl/" target="_blank"><img alt="http://MentalWay.pl/" border="0" height="124" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUAVpbTRR0IEjKCD2UTgHypEvgjIFjJ6t4Z8e6JY5ddJBK4rX_OCK_2_2PCFP4k_ESOq1vsYrcsLh2qMeZOi2H0f-8lJ5tOk2PDVaY6xDhJq8yAXq4NhVnemtG6NXQNDZzzrkqg97ozqrM/s1600/LogoGif.gif" width="640" /></a></div>
Dziękujemy za finansowe wsparcie jakie otrzymaliśmy od Michała Wawrzyniaka - MentalWay. Michał od blisko 6 lat inspiruje uczestników swoich szkoleń, a jego stylu, potężnej wiedzy, humoru i dosadnej lingwistyki doświadczyło już kilkadziesiąt tysięcy uczestników szkoleń. Autor motta <i>Zawsze i Wszędzie Możesz Wszystko</i>!<br />
<br />
<b>Sponsorzy</b><br />
Niezbędny sprzęt do realizacji projektu dostarczyły nam następujące firmy:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.thenorthface.pl/"><img border="0" data-original-height="267" data-original-width="582" height="183" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi07-bJoae2w14eG_v-U5dA3cxQjUCQ0YGk5mOUf2YZ5QOfKMKmZlr9NQjCWfvTvLlfd58Pm1BiDzSmaW3sJ1umWmDayjwWTq5NRvGMxSINFq5OX_QRfvl84JPyrB_iajV4Jgs7cfUYunI3/s400/Half_dome.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.meindl.pl/" target="_blank"><img alt="http://www.meindl.pl/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVYw0_VnSN8vuPcn28kbrirDAN8Jg3dAxnb9PBDoMIIQVemcE56sSz1oLIc4Ai4IOxzr03bl7BUdYAzkxagFdtAUlcNNhHBT_VKQ1J7o_XgqljvAOAcuk9ER1ZPmGgSPpUfDa81z7ZdmjC/s1600/Logo.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.robinsonsport.pl/" target="_blank"><img alt="http://www.robinsonsport.pl/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_KNinSkVCzBAvZw9DmSWav_FrnNgIUYxTOOLakeWYyYVdFTcM2P6za7o1y3dAXwNtV20ppYts6qNFt9hAER8FTECC8f7hJX46oV73ZNDeikkzwEZtYzYzlxnDiF5ty7mQmwMXNvan1B02/s1600/Neverland.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Ponadto projekt wsparli:</b><br />
<a href="http://abcwspinania.info/">abcwspinania.info</a>,<span class="il"> Adam</span> Pawełcza, Agnieszka Sowa, Anna Błocka, Arnold Cholewa, Bogdan Nowocin, David Sypniewski, Dominik Traczykowski, Dorota Sikorska, Ela Wolny, <a href="http://gorskapasja.pl/">gorskapasja.pl</a>, Gniewomir Wojciech Czarnecki, Irena Semmler, Kasia Niemyska, Mateusz Hauschild, Michał Lis, pzezswiatnafazie, Sebastian Habas, <a href="http://supernovainteractive.pl/" target="_blank">SuperNova Interactive</a>, Wojciech Biedroń, Wojtek Grochowski, Zu_Ka.<br />
<br />
Za udzielenie zniżki na sprzęt wspinaczkowy dziękujemy <a href="http://taternicki.pl/">Taternicki.pl</a> - specjalistyczny sklep górski. <br />
<br />
<h3>
Założenia projektu</h3>
<b>Ethnic and Climbing Expedition </b>to wyprawa, która będzie składać się z dwóch części, podróżniczej i wspinaczkowej. Na cały projekt zamierzamy przeznaczyć około 4 miesięcy (styczeń-kwiecień 2015).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
Pierwszym celem jaki będziemy chcieli zrealizować jest klasyczna wspinaczka w Laosie, poszukiwania nowych regionów/sektorów wspinaczkowych oraz, jeżeli pozwolą na to finanse, wytyczenie nowych dróg wspinaczkowych. W regionach Laosu, które będziemy eksplorować, występuje typowy pomarańczowy wapień z licznymi naciekami i kaloryferami, co stanowi dodatkowe wyzwanie przy wytyczaniu nowych dróg. Ponadto wyzwaniem (także dla sprzętu) będzie działalność w tropikalnym klimacie, w szczególności, że wiele sektorów wspinaczkowych znajduje się w dżungli.<br />
<br />
Część podróżniczą będę już realizował samodzielnie na wyspie Palawan, należącej do Filipin. Większość regionu Rizal pokrywają góry i dżungla, dlatego rzadko jest on eksplorowany. Głównym założeniem jest poznanie tradycji i kultury plemienia Tau't Batu (Taaw't Bato). Będę chciał udokumentować ich pradawne zwyczaje oraz kulturę, które niestety są dzisiaj zagrożone. Aby zrealizować ten plan dokonam trawersu masywów górskich na wyspie oraz doliny Singnapan. Całym przedsięwzięciem chcielibyśmy również zwrócić uwagę na problemy plemion zamieszkujących Azję Południowo-Wschodnią, z których część może nie przetrwać kolejnych kilkudziesięciu lat.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Nasz projekt to nie tylko skomplikowane przedsięwzięcie logistyczne, ale także duże koszty związane z kupnem sprzętu niezbędnego do wytyczenia nowych dróg wspinaczkowych. Dlatego poprosimy Was o pomoc w zbieraniu funduszy. 3000 zł to minimalna kwota potrzebna do rozpoczęcia projektu. Natomiast Wasze wsparcie przekraczające 5000 zł umożliwi Arturowi wzięcie udziału w wyprawie i obicie dróg wspinaczkowych, z których będą korzystać kolejne pokolenia wspinaczy.<br />
<br />
<iframe frameborder="0" src="https://polakpotrafi.pl/api/wklejka/box2/ethnic-and-climbing" width="620px"></iframe><br />
<b>Medialnie wspierają nas</b><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.poznaj-swiat.pl/"><img alt="http://www.poznaj-swiat.pl/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvnsNogn57LD2U57ubu5-tE6yzG4ODPb8ioJ0P8-YqfeJR8lSFmZzFwV6mvkVXHIx6dB9XAPEEyK8JVzy9wMXY_3ue_X1jmtGOo_dLmbJEJ5Lc14rFgHlpZQCD7ajYIAd_rzBVpXWICuht/s1600/1.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="http://monoloco.pl/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKhhQg_IYL7rIgqgvH-Milmskrl0vVrOTOg47cUGDgLURKglHv1Wsa2xbLJH04koXr-ApFJvncnNb45iZJUOSceta1mMIfPUsj7QPFPXT4oEv60QjXrDrtTm-NwuwtlCoO1X6C0sxeDvF1/s1600/MONOLOCO_logo.jpg" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://brytan.com.pl/"><img alt="http://brytan.com.pl/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiygfHmquE15OzXKNyUiBNpVhiCLLQ-XhxdvGH36od7rMFkRMOanQHVV8G8vk8uyas1LUrjFvRzK9tKSB5-KlZMO8R_gP3JpvJllHPsXTm-uNoiwd9Sv0wkrnG8kyd2HSi8WhkZyfNtINZ5/s400/2.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.wspinka.org/"><img alt="http://www.wspinka.org/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvvPZwhy5m-PkBYAbltEnyZ7R15_kRECWZLCBUOpHbEmjc_9v4SRiRxwgEziu0NOGT3OwKnUFYgvTeQ3eGnPTXgtEJ5ysEmXmfH-zpErRey_7_kHsnb9G7o035ySvI5-ObV1hunfN9hE15/s400/wspinka2.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://wspinanie.pl/"><img alt="http://wspinanie.pl/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmq7WXA0MmW4PaISBcj2InY3K2e-B4gShzfPN_06xFlb8UIigemxYldJb32Zg8yykmGoENdhDZRe4dXtcCbM0xb2fapfhzKdpMetJwzQPtzl9jgA-nfrLXizGORiOtGbj7hjbb5w5ya_jM/s400/5.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.portalgorski.pl/"><img alt="http://www.portalgorski.pl/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEhDR1DZi_LgsWuohsrdq4GjqBHuerj84nobjpAppt2SdSo0dBbWsubbEaVG3nEl2l2hyphenhyphenpJX-UHoLtsfnd4ZdqWrpwErXOCYmZy7Z37LOO7sCPptcy26PZ2SQOgY6RDrXJ_bCOREJgvcH7/s400/3.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://fundacjakukuczki.pl/"><img alt="http://fundacjakukuczki.pl/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkSgNQ061DZewqT4QpDrJtOPe8PfVArvXkwox_91QFihkYTCWo4JqUtgC9XCmTib-ILs_2i1PrdjAZto_TYpWV81TrAspTyx3xufWuW5TAt9-RYZDGa_WfvMjE1cQar-bBHIw9lL7CzU3S/s400/fundacja.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://outdoormagazyn.pl/"><img alt="http://outdoormagazyn.pl/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5AKI5O21R_mqA1gstpHKNZ1P-MInIIYYtU41gG2MfNUIWQIhWfYhuRBxeViraSvmviL0uYsiQZTM9e8_eA5opEHrgCvopkBUM5YazyroeS0-o5_TYi3wLfeuw5bgjmfs46qd6Ws3c7Nkp/s1600/8.jpg" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSn5knu292_ImuD5oGztJVnVIgDhO4HnZkwJs4xLZgY_6jyBuI8-RDha65bl1dcs5ufYL25MulNVwJLaZ_B1BR2Z8LUQ8ithSeI4qFqF-nDU5OqcI54fxHi7mPwDVoHzSMDkcS8q2cg9_J/s1600/7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br />
</a><a href="http://gorskapasja.pl/"><img alt="http://gorskapasja.pl/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibCXWzCk7L_6DmWZKoJFu4vMjYUn6AAchgNpxnBqSUnCvSLZ5gPdTy5a5BNFPEJQawIVwEFqX9jCV0ZyfOb2QGuixAZ7uiPciXxOsMtuxg6pWxM2Do9Cee-C8jiNbPzeOQvUq98Xdp0VK-/s320/7.jpg" /></a><span id="goog_259499415"></span><span id="goog_259499416"></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.globtroter.pl/"><img alt="http://www.globtroter.pl/" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7E1x5SJl8TQaCuUs-Fjs7keKm1cnGwQtayX01syDgAPC-WuA9-4oFkFvcm3FGaYTXekOOS9G6ZpcVmDqItABNs2XNqSz1RgBBoy_pKwT_N07IgPUvuJWdE6RywFCiMdMMvz21l5JvrBvk/s1600/9.jpg" /></a></div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-23400622480916158612014-09-23T07:58:00.002-07:002019-04-21T08:25:23.497-07:00Fotorelacja z Gruzji: Swanetia i Tuszetia<h3>
Swanetia</h3>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzLbXy1WgzlwUtq7Vwr4vWPkT08ai5G-aNKMPX_uoOBmtR0IkhAIr2kb7RZBCmFTPEmTSohO0dBBtnOFnTKUlH_gBhgpAtmc7BPT-xWrOikm7VZf0eaH6ZKOeip78mRZVrcPgKItalOpiG/s1600/Gruzja+158.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzLbXy1WgzlwUtq7Vwr4vWPkT08ai5G-aNKMPX_uoOBmtR0IkhAIr2kb7RZBCmFTPEmTSohO0dBBtnOFnTKUlH_gBhgpAtmc7BPT-xWrOikm7VZf0eaH6ZKOeip78mRZVrcPgKItalOpiG/s1600/Gruzja+158.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Liczne w górach Gruzji wieże. Kiedyś spełniały funkcje obronne, dzisiaj mieszkalne</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgylcwmSRrSOqtCkdedPE-ydn-qHnyuOpUS-Y9oztJdhx_SjoC2aC3khktqC0ldwg-nkLyH_fWZU8b4XZgBUtaF59pX94xDEcmJvibl44o7AKILT14c9ngiI-r6FueeznSXn4PCC8PpPD_U/s1600/Gruzja+072.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgylcwmSRrSOqtCkdedPE-ydn-qHnyuOpUS-Y9oztJdhx_SjoC2aC3khktqC0ldwg-nkLyH_fWZU8b4XZgBUtaF59pX94xDEcmJvibl44o7AKILT14c9ngiI-r6FueeznSXn4PCC8PpPD_U/s1600/Gruzja+072.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Panorama Tetnuldi, w drodze z Mestii do Uszguli</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhl0WgZt5Q1EeU9b4U2WoOSJJXEAhodKNzGpZA5xi0tcUmdYCR1Ou87fQIDPGeUWowm19LmejB3-mDow5KA04-2vaCezt6XT3e-P8d8WPo1XcsjdtAhjNNae42ivC_Pzke62P5Ns7tz5rXG/s1600/Gruzja+097.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhl0WgZt5Q1EeU9b4U2WoOSJJXEAhodKNzGpZA5xi0tcUmdYCR1Ou87fQIDPGeUWowm19LmejB3-mDow5KA04-2vaCezt6XT3e-P8d8WPo1XcsjdtAhjNNae42ivC_Pzke62P5Ns7tz5rXG/s1600/Gruzja+097.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lodowiec Adishi</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2Sz_fZTdK-un6sChUBtsIdd_xBVNs0j_Bxw7xQde90cm67BwCU1VmjylIfpi4YPUr9kL56OicrVrqdIYBFoDgdVuWgzad-qWIGOmkoM9f0znCC5Pvv7gt-lHqHRhlnfYgJNpH2l3OWJBK/s1600/Gruzja+043.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2Sz_fZTdK-un6sChUBtsIdd_xBVNs0j_Bxw7xQde90cm67BwCU1VmjylIfpi4YPUr9kL56OicrVrqdIYBFoDgdVuWgzad-qWIGOmkoM9f0znCC5Pvv7gt-lHqHRhlnfYgJNpH2l3OWJBK/s1600/Gruzja+043.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zaproszenie na śniadanie i... zabawy z psem</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjleMcBipTS6PAwOLNKszIM47TED5EvhvbBXHXsipUPPjp2naaRuBW6RDtwm33z8lVV3n2Kwa2HCl095VlSaCLQpSAmFV77rTWzP4Fgp6td7MrgEzjLV-NuXzmPjt3SrxpAVQW6EOrMd3qW/s1600/Gruzja+114.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjleMcBipTS6PAwOLNKszIM47TED5EvhvbBXHXsipUPPjp2naaRuBW6RDtwm33z8lVV3n2Kwa2HCl095VlSaCLQpSAmFV77rTWzP4Fgp6td7MrgEzjLV-NuXzmPjt3SrxpAVQW6EOrMd3qW/s1600/Gruzja+114.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Poranek na przełęczy</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcWcmSD9BNhlbr9QzG0ZfylpBM9u9fUCN2E0308svbgOyzDwPOqSC6ZzUaGwOZK_XPN-_06wo2rey7id6e_6BYMA8D09FR7doFZjZVLujjIi5KhlSSe2wEbg49N0L7-s91Qrc-Lp4oL_lA/s1600/Gruzja+073.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcWcmSD9BNhlbr9QzG0ZfylpBM9u9fUCN2E0308svbgOyzDwPOqSC6ZzUaGwOZK_XPN-_06wo2rey7id6e_6BYMA8D09FR7doFZjZVLujjIi5KhlSSe2wEbg49N0L7-s91Qrc-Lp4oL_lA/s1600/Gruzja+073.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Charakterystyczne dla całej Gruzji "kapliczki"</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjFybhtQw1xW1UDWh5OvMyIxV6WxuyOUUiBvH6-pQYJpa5KViJ-eNJKdSS5VvmLhqnClB1z6qcL_Rlx2jj3z9VZOSkSCmOLTZ1aYd9CtwY9DCmC6lKn8irIH12ZzIf-aIjUtXhjL6_u4D6/s1600/Gruzja+110.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjFybhtQw1xW1UDWh5OvMyIxV6WxuyOUUiBvH6-pQYJpa5KViJ-eNJKdSS5VvmLhqnClB1z6qcL_Rlx2jj3z9VZOSkSCmOLTZ1aYd9CtwY9DCmC6lKn8irIH12ZzIf-aIjUtXhjL6_u4D6/s1600/Gruzja+110.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zachód słońca nad Swanetią</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiibaqqRaZzibj-4k-3BswzV6NteW7bejAc4XUNbgd9tHFRjiC78RfZX5Py6RXv8xz4XDwEUk0-hBliEp8eBfBugeO6SCoCsJy-EzfQhHBDdyLUITm5gq1CaZmFGwSdD4rsE2PYlZEM-OO2/s1600/Gruzja+149.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiibaqqRaZzibj-4k-3BswzV6NteW7bejAc4XUNbgd9tHFRjiC78RfZX5Py6RXv8xz4XDwEUk0-hBliEp8eBfBugeO6SCoCsJy-EzfQhHBDdyLUITm5gq1CaZmFGwSdD4rsE2PYlZEM-OO2/s1600/Gruzja+149.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Uszguli</td></tr>
</tbody></table>
<h3>
Tuszetia</h3>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYF9kLe-l5gb2GCjMJievTV5z_EdDqG8T43tBTqgXVbDjB61u4uV-39BLCxlu8uQbvEwIQ6zZdqU8LTWBOckbcPHaECh6Yy_M9tmw1ecyBTvq4YP-MBRMiHHrMmkagc8qmzqaqtwJt3xj9/s1600/Gruzja+536.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYF9kLe-l5gb2GCjMJievTV5z_EdDqG8T43tBTqgXVbDjB61u4uV-39BLCxlu8uQbvEwIQ6zZdqU8LTWBOckbcPHaECh6Yy_M9tmw1ecyBTvq4YP-MBRMiHHrMmkagc8qmzqaqtwJt3xj9/s1600/Gruzja+536.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okolice Omalo</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBFKDALOKVPp-tyIpNBKeae3VpCd-Uou8vFXWScYYYdMbbgSQTjN9b_lBqafKqMFxjePqgXUAxL5hdwx9VErHESVCoU2GS4PykoOIaXeYnkVVOkTA5inbM1HHCpJDybclAcWuDIbV51qfd/s1600/Gruzja+488.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBFKDALOKVPp-tyIpNBKeae3VpCd-Uou8vFXWScYYYdMbbgSQTjN9b_lBqafKqMFxjePqgXUAxL5hdwx9VErHESVCoU2GS4PykoOIaXeYnkVVOkTA5inbM1HHCpJDybclAcWuDIbV51qfd/s1600/Gruzja+488.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Diklo</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizNTXYRIx73rj0uCi76TlmgosDge0Bt9IAcvT23p0shqpgz4ZrMadD9Pp_oqe7-VmSvJNHXZ4veyTmxbaxMwUsF75qG_pSbyGmYAPiEmi5cPBNaMxGQcLMS6I9CM7H_cDy4Qp_ASj1QLjE/s1600/Gruzja+370.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizNTXYRIx73rj0uCi76TlmgosDge0Bt9IAcvT23p0shqpgz4ZrMadD9Pp_oqe7-VmSvJNHXZ4veyTmxbaxMwUsF75qG_pSbyGmYAPiEmi5cPBNaMxGQcLMS6I9CM7H_cDy4Qp_ASj1QLjE/s1600/Gruzja+370.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podwójna tęcza nad Shenako</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2DNthR7IexlxMCrk7rdTyTMTOSgg_ADBrqSdcC1pcd5oF9O3SF1UO_ODEdwkHg0EhcwgcZMYpRZHl2RVEoo7eL779De6adQ59qlEpTz0c6DIkOPY6HyCD98TvvqTRXmaF8jVkO0IGJwTF/s1600/Gruzja+567.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2DNthR7IexlxMCrk7rdTyTMTOSgg_ADBrqSdcC1pcd5oF9O3SF1UO_ODEdwkHg0EhcwgcZMYpRZHl2RVEoo7eL779De6adQ59qlEpTz0c6DIkOPY6HyCD98TvvqTRXmaF8jVkO0IGJwTF/s1600/Gruzja+567.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A za szczytami Dagestan i Czeczenia</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8shfkugNGMOQljYav1muNs9iTmNbmiS-qbJih6mw3hdzO5kI4DJ-BdETlsJtiIiWcSOoJcXfImKMGwJiwWIKZbVYr5Zd_ymUk44G53pbB4seV_BAqFTO4KfHMmFKzpWJHt_sTn6W-JpY4/s1600/Gruzja+462.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8shfkugNGMOQljYav1muNs9iTmNbmiS-qbJih6mw3hdzO5kI4DJ-BdETlsJtiIiWcSOoJcXfImKMGwJiwWIKZbVYr5Zd_ymUk44G53pbB4seV_BAqFTO4KfHMmFKzpWJHt_sTn6W-JpY4/s1600/Gruzja+462.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chata pasterska</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7xdJmJXbGKi3REBT1FhFDO4lj9N0eQGy0cD7yT0_TSFv9zf2pGzo0ZxZWjeqsD9pXZ-wS73cbZSpZoCELDgrAL0Qwj-TQfSfQCnFfc_f89qrDwPrav3HGhlxGC6ZKcENAHUTA0cvD7L7b/s1600/Gruzja+572.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7xdJmJXbGKi3REBT1FhFDO4lj9N0eQGy0cD7yT0_TSFv9zf2pGzo0ZxZWjeqsD9pXZ-wS73cbZSpZoCELDgrAL0Qwj-TQfSfQCnFfc_f89qrDwPrav3HGhlxGC6ZKcENAHUTA0cvD7L7b/s1600/Gruzja+572.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zaproszenie na śniadanie. Pierwsze pytanie gospodarza: co pijecie, czaczę czy wino?</td></tr>
</tbody></table>
<h4>
Wierzenia</h4>
Mieszkańcy Tuszetii słyną nie tylko z gościnności, ale również z kultywowanych do dzisiaj pradawnych zwyczajów, które mieszają się z wierzeniami chrześcijańskimi.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9Hl9qcIiGTS2xXMPDW2iRC4zr7HKpUyBZN7v5Y9Osgjr3cvQxotZLsMcKNz_4YDphcJukUkkwzI7wFZjptRrqkVXTQnVwcH8JJ2Vd-g9VeHRk-S3jt1_c90ctd2uyuszGGzBRXSjWxr-G/s1600/Gruzja+424.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9Hl9qcIiGTS2xXMPDW2iRC4zr7HKpUyBZN7v5Y9Osgjr3cvQxotZLsMcKNz_4YDphcJukUkkwzI7wFZjptRrqkVXTQnVwcH8JJ2Vd-g9VeHRk-S3jt1_c90ctd2uyuszGGzBRXSjWxr-G/s1600/Gruzja+424.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sanktuarium otoczone drewnianym ogrodzeniem. Zgodnie z tradycją nie powinny się do niego zbliżać kobiety</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgF6Ek7JQwaVAWl14xtudoXADfPC1jHtYhy6Irjvv9Y1w5Gb27sNg13uvoqGeCFjU4p3uV_BqCZaJqDXtiQ6Rr_ZzAFX7gLq3Tq78g79kfujZQaBL3vtbXagrQ1DWRGiSItMk44j3NWBsV0/s1600/Gruzja+431.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgF6Ek7JQwaVAWl14xtudoXADfPC1jHtYhy6Irjvv9Y1w5Gb27sNg13uvoqGeCFjU4p3uV_BqCZaJqDXtiQ6Rr_ZzAFX7gLq3Tq78g79kfujZQaBL3vtbXagrQ1DWRGiSItMk44j3NWBsV0/s1600/Gruzja+431.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Charakterystyczny dla regionu grobowiec</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEnbV2evd0rQ7XaT_l1ADmPzL5yCt29FGwLsJjdiaSLS2p26KyaI8VvyBQDVKXEEYVLufm7zl9suoXw6L3h4xfYkiZ4FyO5zoMva-C1PrlE8iuOfW2onVfkbwpHHwjnrmES42NGoWs4q4A/s1600/Gruzja+394.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEnbV2evd0rQ7XaT_l1ADmPzL5yCt29FGwLsJjdiaSLS2p26KyaI8VvyBQDVKXEEYVLufm7zl9suoXw6L3h4xfYkiZ4FyO5zoMva-C1PrlE8iuOfW2onVfkbwpHHwjnrmES42NGoWs4q4A/s1600/Gruzja+394.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przenikanie się różnych wierzeń</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzYZCzSMQtrOGbFgmg1q1D52zpU9bq8EOOHi9XgeQkiXNuUD6RhHiFeOLIqMuxcOsuOzdlbhVqIH3O2IVKqtl3zL9IVlzGn3TYU_zRxmQPRtTpVxbzRQ8QY0ZziEoSBs1-9nB1b9JN7S-H/s1600/Gruzja+581.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzYZCzSMQtrOGbFgmg1q1D52zpU9bq8EOOHi9XgeQkiXNuUD6RhHiFeOLIqMuxcOsuOzdlbhVqIH3O2IVKqtl3zL9IVlzGn3TYU_zRxmQPRtTpVxbzRQ8QY0ZziEoSBs1-9nB1b9JN7S-H/s1600/Gruzja+581.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Korek na drodze</td></tr>
</tbody></table>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-45646992154973535472014-08-24T10:27:00.003-07:002015-01-02T06:03:58.513-08:00Sokoliki, Jura, Orpierre, Rodellar... druga cześć sezonu<div style="text-align: justify;">
<h3>
Jura i Sokoliki</h3>
Po powrocie z Sycylii przyszedł czas na wspinanie na polskiej Jurze. Długie drogi po licznych naciekach, kaloryferach i klamach trzeba było zamienić na wspinanie po krawądkach, dziurach i śliskich stopniach. Wyjazdy ograniczały się przede wszystkim do weekendów, zarówno tych krótszych jak i trochę dłuższych.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjF-jDkXZRHSf8g36rLifS8GKCDLk3-5tCAKxV98BtxLC4_m_1fURawjCO7iWJBQ8NpR7bSBxCVgbJzNJE_DVXGIMF1PibYGOsQkd723R4U3Bdq3FWezI7LvxNzg11gG6NbNjLteRfpvcZj/s1600/IMG_6001.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjF-jDkXZRHSf8g36rLifS8GKCDLk3-5tCAKxV98BtxLC4_m_1fURawjCO7iWJBQ8NpR7bSBxCVgbJzNJE_DVXGIMF1PibYGOsQkd723R4U3Bdq3FWezI7LvxNzg11gG6NbNjLteRfpvcZj/s1600/IMG_6001.JPG" height="480" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dolina Wiercicy</td></tr>
</tbody></table>
Na rozwspinanie wybrałem Dolinę Wiercicy, której skały oferują trochę przewieszeń i pozytywne, jak na Jurę, chwyty. Wspinaliśmy się (Kasia, Ania, Maciek, Ewelina, Piotrek, Ola, Marcin, Filip...) na:</div>
<div style="text-align: justify;">
-Proximie Centauri - dużo łatwych i przyjemnych dróg, a więc dobra skała na powrót na Jurę po przerwie,<br />
-Białym Psie - gdzie zlewy skutecznie torpedowały wstawki w trudniejsze drogi,<br />
-Diabelskich Mostach - na tej skale w pamięci zapadła mi <i>Kostucha. </i>Nie ze względu na trudności, bo droga jest łatwa, ale z powodu nietypowego jak na Jurę cruxu, polegającego na zaklinowaniu ręki w rysie po wyjściu z podchwytu i sięgnięciu do dobrego odciągu.<br />
<br />
W któryś z kolejnych weekendów szukając suchej skały pojechaliśmy na Strażnicę Przewodziszowicką, wcześniej zahaczając o kompletnie mokrą Kazalnicę Suliszowicką. W planach było zrobienie Rysy Lewej i Prawej (6.4 i 6.3), które podobno zaliczają się do jednych z najładniejszych dróg na Jurze. Pogoda była jak w Tatrach, z obu rys ściekała woda na całej długości. Pozostała nam druga strona ściany, która była nasłoneczniona. Strażnica to jedna z ładniejszych skał, ciekawie urzeźbiona i oferująca estetyczne wspinanie po pozytywnych chwytach. Na pewno trzeba będzie tam wrócić.<br />
<br />
Słabą pogodę rekompensowały wizyty w Pstrągarni Raczyńskich, gdzie serwują chyba najlepsze pstrągi na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Oczywiście nie ominąłem rozpoczęcia sezonu KW Warszawa, jak zwykle w najlepszym towarzystwie. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCbWMnZujXpZCo7pXVRS0VQq7lIwNU8LvSs0h9cntyLpzjCZ0gl9qEbu5ALPPjnCzRU21BbSp-HF4x6pl3vpOTVqPr3tokI07qlvLMFisGWFOQvKSbsX36DiHI3-DUK5zOVgNvRA4wELEh/s1600/Impreza+KWW.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCbWMnZujXpZCo7pXVRS0VQq7lIwNU8LvSs0h9cntyLpzjCZ0gl9qEbu5ALPPjnCzRU21BbSp-HF4x6pl3vpOTVqPr3tokI07qlvLMFisGWFOQvKSbsX36DiHI3-DUK5zOVgNvRA4wELEh/s1600/Impreza+KWW.JPG" height="480" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. Jarosław Zintek</td></tr>
</tbody></table>
Podczas ostatniego wyjazdu na Jurę wspinałem się na Studnisku w Mirowie, gdzie znajdują się sparodiowane nazwy słynnych ekstremów. Do odhaczenia pozostała mi tylko <i>Nieznośna lepkość...</i> za 6c+, którą zrobiłem w drugiej próbie. Droga ma charakter bulderowy, a trudności polegają na wykonaniu kilku przestrzałów po słabszych chwytach.<br />
<br />
Czerwiec i początek lipca stały pod znakiem wizyt w Sokolikach. Kilka tygodniowych wyjazdów to wspinanie po wszystkim co Sokoły oferują: drogi obite, na własnej i bouldery.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwSxaJxLx9ohEAmmNGizfOzpmiQxbYuM7ywlu7joejUPD-6agqVuIOahIGtq6IA9WaqS-7tWxYUKsZ3-RhedIBFmCSRWFcLtYtvQ9WZBWpBWUgvHSEnMP1Suk5jJee12YyFc5lg4si_FIO/s1600/Baldy+Sokoliki+056.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwSxaJxLx9ohEAmmNGizfOzpmiQxbYuM7ywlu7joejUPD-6agqVuIOahIGtq6IA9WaqS-7tWxYUKsZ3-RhedIBFmCSRWFcLtYtvQ9WZBWpBWUgvHSEnMP1Suk5jJee12YyFc5lg4si_FIO/s1600/Baldy+Sokoliki+056.JPG" height="640" width="480" /></a></div>
Pogoda nas nie rozpieszczała, ale zamiast narzekać, z kilkoma różnymi ekipami wspinałem się po łatwych drogach na własnej i trochę trudniejszych boulderach z przedziału 6C+/7A. Z fajniejszych problemów wyróżnia się <i>Pankito</i> za 6C+ w Krainie Bulderingu<i> </i>i <i>Neo</i> pod Sukiennicami. Ten ostatni wydawał mi się trudniejszy. A na pewno bardziej patenciarski.<br />
<br />
<h3>
Orpierre i Rodellar</h3>
<div>
Miało być półtora miesiąca wakacji. Ostatecznie pojechałem na 3 tygodnie do Francji i Hiszpanii z Jackiem i Marleną. Po blisko 24 godzinach jazdy samochodem dojechaliśmy do Orpierre. To malutkie, urokliwe miasteczko otoczone zielonymi wzgórzami, położone około 100 km na południe od Grenoble.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJrndlku3xNagXam1QbHaz1OeaU_M5wV7G4cE5GH20eB_qboGuj6ORAkkcN37-rmJ2cNLYi5lDYhwkk6ZvolZYulDEvjDhN9oyMrnl1CiNhXZAnXpnwycSpTEGnWSUc6dvaXXCy83wRXhB/s1600/P1000925.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJrndlku3xNagXam1QbHaz1OeaU_M5wV7G4cE5GH20eB_qboGuj6ORAkkcN37-rmJ2cNLYi5lDYhwkk6ZvolZYulDEvjDhN9oyMrnl1CiNhXZAnXpnwycSpTEGnWSUc6dvaXXCy83wRXhB/s1600/P1000925.JPG" height="480" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Orpierre</td></tr>
</tbody></table>
Orpierre jest typowym wakacyjnym regionem. Do godziny 14 większość ścian zalana jest słońcem. Wczesne popołudnie najlepiej spędzić nad rzeką. Dominują pionowe i lekko przewieszone drogi po krawądkach, przede wszystkim piątkowe i szóstkowe. Natomiast wybór dróg siódemkowych (nie wspominając o trudniejszych) nie jest zbyt duży w porównaniu chociażby z Gorges du Tarn czy Rodellar, w którym spędziliśmy drugą część wyjazdu.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWuiDqb6-ebo2PUt38xsNo2liIeP-ns4uiucS0kOjDDpT9MbzFdAEkslkuJ3kME2R3k1P-c6l4KGen4nzfzyKGQBDF-wgODToEFdiabrs47ulHzytLL0ZJIjnRie5QA1fEdpkjLw61oSBx/s1600/P1000918.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWuiDqb6-ebo2PUt38xsNo2liIeP-ns4uiucS0kOjDDpT9MbzFdAEkslkuJ3kME2R3k1P-c6l4KGen4nzfzyKGQBDF-wgODToEFdiabrs47ulHzytLL0ZJIjnRie5QA1fEdpkjLw61oSBx/s1600/P1000918.JPG" height="640" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sektor Château</td></tr>
</tbody></table>
Najlepszym sektorem jest Château (Zamek). Znajduje się tam największa ilość długich 6 i 7 dróg w regionie.<br />
W szczególności dwie zapadły mi w pamięci. <i>Y'a plus de limites</i> to ciekawy, ponad 20 metrowy trawers w przewieszeniu, dobry na rozgrzewkę. A druga droga to <i>Consommez-moi nature</i> za 6c z nietypowym cruxem polegającym na sięgnięciu z tzw. <i>żelazka</i> (obły ścisk) do słabego odciągu, z którego trzeba wyjść do klamy. W Orpierre spędziliśmy tydzień, a na trudniejsze prowadzenia musiałem poczekać do Rodellaru.<br />
<br />
Podsumowując, to ciekawy region, który zapewne warto odwiedzić. Dobry na rozwspinanie i dla początkujących. Szkoda tam jednak spędzać kilku tygodni, bo do potencjału przykładowo Tarnu czy Ceuse, dużo Orpierre brakuje.<br />
<br />
Na przejazd do Rodellaru wybraliśmy weekend, czyli najgorzej jak tylko mogliśmy. W ramach usprawiedliwienia mogę napisać, że akurat wtedy wypadł nam dzień restowy. W skrócie było tak: 1000 km korków, 50 km/h na autostradzie i jechaliśmy prawie tyle co z Polski do Orpierre ;-) Ale pamiętam dużo większe korki we Francji, gdzie trzeba było stać po kilka godzin, żeby przejechać parę kilometrów, więc nie było tak źle.<br />
<br />
Od mojego ostatniego pobytu w Rode minęły trzy lata. Po raz kolejny przekonałem się, że poza świetnymi drogami, region oferuje najprawdopodobniej najlepszą około wspinaczkową atmosferę na świecie. Ale o tym za chwilę. Pierwsze dni spędziliśmy na El Camino przyzwyczajając się do dużych przewieszeń i wspinania siłowo-wytrzymałościowego. W powyższym sektorze zrobiłem m.in. Toma Castañazo za 7a+ RP. Nominalnie to jedna z najtrudniejszych dróg na El Camino, ale przede wszystkim jedna z najładniejszych. Zaczyna się siłowym boulderem po odciągach, po którym następuje dobry rest. W pierwszej części mamy jeszcze sekwencje po mniejszych chwytach, reszta to rajd po klamach i łatwa, ale trikowa końcówka, którą można pokonać dwoma patentami. Droga jest dobra na Flasha i przystępna w swojej wycenie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiGrGbIr9RZyCX8VyjH7JIB77lWUFbxjjF8HoPgknQ8JLjdJsR-t0DOd8Xho7wXFue4zX94-YJnVFDwSqPqP3F484jsMO_EFN3GxNHrGhJ6CNZxYailR7mRSp2j-yJ-ToZVeFDpcH8Oy8m/s1600/P1010596.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiGrGbIr9RZyCX8VyjH7JIB77lWUFbxjjF8HoPgknQ8JLjdJsR-t0DOd8Xho7wXFue4zX94-YJnVFDwSqPqP3F484jsMO_EFN3GxNHrGhJ6CNZxYailR7mRSp2j-yJ-ToZVeFDpcH8Oy8m/s1600/P1010596.JPG" height="640" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">El Camino, Toma Castañazo</td></tr>
</tbody></table>
Z ciekawszych sektorów, w których wcześniej nie byłem, odwiedziliśmy Egocentrismo, gdzie wytyczono około 20 dróg od 7a do 8a. Egocentrismo to charakterystyczny, pomarańczowy, przewieszony mur, który oferuje wspinanie po dobrych chwytach z boulderowymi sekwencjami na większości dróg. Z ładniejszych wyróżnia się m.in. <i>De 8 a 14</i>, którą zrobiłem w drugiej próbie. Szkoda, że nie byłem dobrze rozgrzany, bo padłaby w pierwszej. Trudności to 7a, mimo że w części przewodników widnieje 7a+, a nawet 7a+/b co już jest dużą przesadą. Jak sugeruje nazwa drogi w tym sektorze najlepiej wspinać się w godzinach porannych i wczesno-popołudniowych.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTZzFFlFvS3dHIWbSCFafmTefzMHkD7vO7F7CB6HPO891ZjbTOFQrsyXqmq91iw9e3KREm9Tz-Ql52V46RQKfjNAzx2XvwsA8JMtTjRmUUG0pZ0Lr0zkbzuzBIJJg59cQcDCLpPLBBPkSd/s1600/P1010417.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTZzFFlFvS3dHIWbSCFafmTefzMHkD7vO7F7CB6HPO891ZjbTOFQrsyXqmq91iw9e3KREm9Tz-Ql52V46RQKfjNAzx2XvwsA8JMtTjRmUUG0pZ0Lr0zkbzuzBIJJg59cQcDCLpPLBBPkSd/s1600/P1010417.JPG" height="480" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Delfin i Ventanas</td></tr>
</tbody></table>
Dni restowe mijały na pływaniu w rzece i skokach do wody na <i>Caosie.</i><br />
<br />
<h4>
Fiestas de Rodellar</h4>
<div>
Na pierwszym wyjeździe trafiliśmy z Kasią na sam koniec fiesty. Tym razem na całą. Rodellar słynie z licznych klimatycznych imprez, prelekcji, koncertów, pokazów itp. Teraz byliśmy m.in. na prelekcji Toniego Lamprechta. Ale regionalne Święto jest jedyne w swoim rodzaju. Trwa przez kilka dni i składają się na nie: koncerty, prelekcje, występy lokalnych artystów.<br />
<br />
Wcześniej część domów dekoruje się kolorowymi wstążkami. Najciekawszą częścią Fiesty jest dzień, w którym lokalna kapela chodzi od domu do domu (tylko tych udekorowanych) i przy każdym z nich odśpiewują pieśni ku chwale :-) Pani, a w zasadzie Pań Domu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjS3dI0rihOHFXw4_ptoq_l-TExi440584Vszme5GvEUYIyJ7LqYY-VMsachifzMUu5czeHiIQ3O-yg7mvqws-ykEcgeVMYPXixiDoPN-UWz9js8uu1NhrjEGO-4AWqyXGNd5wc1czq9DfZ/s1600/P1010797.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjS3dI0rihOHFXw4_ptoq_l-TExi440584Vszme5GvEUYIyJ7LqYY-VMsachifzMUu5czeHiIQ3O-yg7mvqws-ykEcgeVMYPXixiDoPN-UWz9js8uu1NhrjEGO-4AWqyXGNd5wc1czq9DfZ/s1600/P1010797.JPG" height="480" width="640" /></a></div>
Następnie, gospodarze organizują poczęstunek dla wszystkich obecnych. A więc są: tapasy, owoce, pizza, ciasta i coś na ciepło. Oczywiście, nie może zabraknąć wina i innych lokalnych trunków. Wino podawane jest w specjalnych karafkach, które przekazuje się z rąk do rąk. Karafki są różnych rozmiarów, a największa była na sam koniec...<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGViQoQiLcRxCuwETjKE7nAZk3BcM55Zzg4FAYuLZL3jNefDatyW2LMuMFjKdut-45Lb8mLyQapZG6ZisPhTAVPTtaDx8n35M8DIJKJQDV_cqkNr-L4RxfCVW63n7krxGlr6BWrCOUec2m/s1600/P1010851.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGViQoQiLcRxCuwETjKE7nAZk3BcM55Zzg4FAYuLZL3jNefDatyW2LMuMFjKdut-45Lb8mLyQapZG6ZisPhTAVPTtaDx8n35M8DIJKJQDV_cqkNr-L4RxfCVW63n7krxGlr6BWrCOUec2m/s1600/P1010851.JPG" height="640" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fiestas de Rodellar</td></tr>
</tbody></table>
Ostatnim domem w jakim miała miejsce ta część Święta był <i>Casa Cebollero</i>. Gdy po zakończonym poczęstunku wszyscy mieli się już rozejść, w domu naprzeciwko otworzyły się drzwi od garażu i rozpoczął się jak dla mnie najbardziej klimatyczny koncercik.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJcqWBm8mBEZLnc4d82_6J3TJZi_pCGSK-9EmTAlmkqCl-6dAUxnbw_45ssZswBcYvXejqQz8HuoaEPuPVETSuNhhjZ74i3tp9iziLKyHetuAMdjHIcUwzfMKh-hRbFQVY9xhFpVRnbxoG/s1600/P1010843.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJcqWBm8mBEZLnc4d82_6J3TJZi_pCGSK-9EmTAlmkqCl-6dAUxnbw_45ssZswBcYvXejqQz8HuoaEPuPVETSuNhhjZ74i3tp9iziLKyHetuAMdjHIcUwzfMKh-hRbFQVY9xhFpVRnbxoG/s1600/P1010843.JPG" height="480" width="640" /></a></div>
Ta cześć Fiesty zaczyna się w Kalandrace około godziny 18 i kończy po 23 na Campingu Mascun.<br />
Jednym z ostatnich akcentów Święta był poczęstunek gorącą czekoladą.<br />
<br />
Jak chyba każdy wspinacz, niezależnie od prezentowanego poziomu, pozostawiłem w Rode wiele projektów. Na pewno jeszcze tam wrócę.<br />
<br />
<h4>
Ostatki na Jurze</h4>
Po powrocie z Hiszpanii pozostał mi miesiąc do wakacji w Gruzji. Biorąc pod uwagę potrzebny rest, mogłem dwa razy pojechać w weekend na Jurę. Skończyło się na jednym wypadzie. Dwutygodniowy odpoczynek był strzałem w dziesiątkę. Efekty 3-tygodniowego wspinu we Francji i Hiszpanii były w końcu widoczne. Sobota minęła na szybkim rozwspinaniu, tzn. przyzwyczajeniu do jurajskiej <i>glazury</i>, na Strażnicy Przewodziszowickiej. A w niedzielę pojechaliśmy na Popielarkę, na której, aż wstyd przyznać, nigdy wcześniej się nie wspinałem. Na rozgrzewkę zrobiłem kilka razy Dirty Harry, droga jak nazwa. Żeby nie tracić czasu, a przede wszystkim sił, od razu wbiłem się na polecaną Mercy Janusz za 6.4. Kluczowy bald okazał się zbyt trudny w pierwszej próbie, ale po przypatentowaniu robiłem wszystkie ruchy bez większych problemów. Ostatecznie droga padła w trzeciej próbie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_ATapOm6gp6VJxmtsGxbzSR4PUa25-3FcfsBuLEyI5kaSi9Lo4YJsliyxPqPlDGvNFoqameW98-e_HJamgR_iwwq5IKDialtCwGGFmgtQOYUC2WFOBtasUfSP0quAz8dv1x5IapnK9g8U/s1600/DSC00158.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_ATapOm6gp6VJxmtsGxbzSR4PUa25-3FcfsBuLEyI5kaSi9Lo4YJsliyxPqPlDGvNFoqameW98-e_HJamgR_iwwq5IKDialtCwGGFmgtQOYUC2WFOBtasUfSP0quAz8dv1x5IapnK9g8U/s1600/DSC00158.JPG" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zjazd po zrobieniu Mercy Janusz 6.4</td></tr>
</tbody></table>
Cały sezon minął pod kątem regularnych, ale nie za długich, wyjazdów w skały. W sumie zrobiłem około 100 dróg od 6 do 6.4. W przeciwieństwie do poprzednich sezonów, zamiast przygotowywać się na panelu pod kątem konkretnego wyjazdu, po prostu regularnie wspinałem się w skałach i trochę na ścianie. To chyba najlepsze rozwiązanie jak się nie ma kilkunastu lat i nie można bezkarnie ładować 5 razy w tygodniu na panelu.</div>
</div>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-27810825986260175102014-05-06T04:50:00.002-07:002019-06-17T05:14:17.692-07:00Sycylia, czyli początek sezonu wspinaczkowego <h3>
San Vito Lo Capo</h3>
<div style="text-align: justify;">
Miały być jeden długi wyjazd wspinaczkowy, ale ostatecznie skończyło się na dwóch, krótszych wizytach na Sycylii, w lutym i na Wielkanoc. Tylko w okolicach San Vito potencjał eksploracyjny jest nadal bardzo duży. Setki dróg czekają na obicie. A ogromny mur ciągnący się nad morzem robi niesamowite wrażenie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLrAkGnY0LSrAGEK8vSZGhpgQ58v6B4TB34Agb1PsVuMFAs9ql05hF9w4FCtaH2GCFS3S7Zae2uejexGQJAKy0lqPJaoJCx7KK3EZV4TDo1OKYptSyM0w0w_MKV5jUenZ3RDWFTgGtVCAW/s1600/IMG_5618.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLrAkGnY0LSrAGEK8vSZGhpgQ58v6B4TB34Agb1PsVuMFAs9ql05hF9w4FCtaH2GCFS3S7Zae2uejexGQJAKy0lqPJaoJCx7KK3EZV4TDo1OKYptSyM0w0w_MKV5jUenZ3RDWFTgGtVCAW/s1600/IMG_5618.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sektory w San Vito Lo Capo</td></tr>
</tbody></table>
Widoki trochę przypominają te z Kalymnos. Urokowi całemu regionu dodają owce i kozy pasące się wzdłuż plaży.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX16iVC-GO1is9CW9u3C50JvtMN1BLMv0gsL6XsO10jtCTyZBMJWdMDC2QDwjW10U49sJnv9jZe2W8MoZOxH13xN6DXcapW4jXLiGOpyFqq80cMBNqxc6nn0k85IBzy6vFvlj1OotTnxpV/s1600/Sycylia+278.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX16iVC-GO1is9CW9u3C50JvtMN1BLMv0gsL6XsO10jtCTyZBMJWdMDC2QDwjW10U49sJnv9jZe2W8MoZOxH13xN6DXcapW4jXLiGOpyFqq80cMBNqxc6nn0k85IBzy6vFvlj1OotTnxpV/s1600/Sycylia+278.JPG" width="640" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwsze dni minęły mi na rozwspinaniu po szóstkowych drogach. Niezależnie od trudności dominują 25-30 metrowe drogi. Niestety ciężko wspinać się dłużej niż 3 dni z rzędu ze względu na dużą ilość <i>wampirków </i>i co za tym idzie w wielu miejscach ostrą skałę. Jest nominalnie dużo łatwego i ładnego wspinania. Dobrym przykładem jest droga <i>Just for Fun</i>, biegnąca w przewieszeniu po wymyciach i wyceniona na 4c. Jak w nazwie, do zrobienia niezależnie od poziomu wspinaczkowego. Nie przypominam sobie żebym kiedyś widział tak łatwą drogę w takiej formacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W sumie na obu wyjazdach zrobiłem ponad 40 dróg od 6a do 7a. Z ciekawszych, i zarazem nie do końca w moim stylu, wyróżnia się na pewno <i>Cat Walk</i> za 6c+ zrobiony w drugiej próbie. Już sama nazwa mówi czego można spodziewać się na drodze. Techniczne wspinanie po krawądkach i... kluczowe wyjście z podchwytu do klamy. Druga cześć drogi oferuję wspinanie po rzadko spotykanej formacji, która przypomina ciosane płyty. Szkoda, że nie ma takich dróg na polskiej Jurze. Tuż obok znajduje się biegnąca w podobnej formacji <i>In Summe Gelungen</i> 6b, dość mocna w swojej wycenie. Z ładniejszych dróg jakie robiłem w tym sektorze wyróżniają się m.in. <i>Knochenmanderl</i> 7a i <i>Rosso E Nero</i> 6a+. Mimo blisko 30 m, <i>Knochenmanderl</i> (bardzo dobra na flasha) to bulderowa droga z jednym cruxem. Poza tym rajd po klamach w przewieszeniu i niesamowita dziura w skale na końcu drogi, którą wychodzi się <i>na zewnątrz</i>. Po zrobieniu drogi jak wyjrzałem przez dziurę, na górze pasło się stado owiec, lekko zdziwione moim widokiem. <i>Rosso E Nero</i> to z kolei jedna z najlepszych szóstkowych dróg w San Vito. Początek to wspinanie po dziurach, później kaloryfery, kilka czujniejszych ruchów... i przewieszone zacięcie na zakończenie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYy09VcNrXqBsYW8cSpj3quWl2D2f_dyvcBtO6fpH2njID4h6BClNkNVPNWFbifYKhTgen4pQZ519CG2lAQLP4GZTYSwsQhjOjU54nBoPQAFHCykVt9ckqI7D0cBBEQUONwUz3imhU3gAP/s1600/Sycylia+268.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYy09VcNrXqBsYW8cSpj3quWl2D2f_dyvcBtO6fpH2njID4h6BClNkNVPNWFbifYKhTgen4pQZ519CG2lAQLP4GZTYSwsQhjOjU54nBoPQAFHCykVt9ckqI7D0cBBEQUONwUz3imhU3gAP/s1600/Sycylia+268.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kasia w grocie sektora Torre Isulidda</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Powyższe drogi znajdują się w sektorach Anfiteatro i Pipeline, które oferują najbardziej zróżnicowane wspinanie w regionie, dobre na rozwspin jak i na trudniejsze prowadzenia. Do wyboru mamy bardzo dużą ilość dróg szóstkowych i siódemkowych (jest też kilka ósemek) od krótkich bulderowych, poprzez dłuższe 25-30 metrowe linie. Nie brakuje płyt, lekkich przewieszeń, a także nacieków i kaloryferów. Ponadto są też sektory oferujące wspinanie wyłącznie w przewieszeniu po licznych tufach. Do takich zalicza się Crown of Aragon, gdzie godne polecenia są prawie wszystkie z kilkudziesięciu dróg, których trudności zaczynają się od 6a+. Już te najłatwiejsze oferują świetny wspin w bardzo dobrej jakości skale. W ten region lepiej wybrać się w chłodniejsze, pochmurne dni, ponieważ ściany mają wystawę południową i nawet w lutym w słońcu bywa za gorąco. Niestety ponownie nie wystarczyło mi czasu na, zapewne godne polecenia, Never Sleeping Wall i Cenema Paradiso.</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSZ4MFnjTfI8gUi6yw05WOECTsSf22wjesch9t1sNeXS0pFj2vpekpGWSmFI3gdhgC8CXZN8itzzuM2OWzgg82SeRRWtGJbepBosKNqHv43kYJyMpPM9WdX538PSuy3YE8cW_jUQ1h84ie/s1600/DSC_0151.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSZ4MFnjTfI8gUi6yw05WOECTsSf22wjesch9t1sNeXS0pFj2vpekpGWSmFI3gdhgC8CXZN8itzzuM2OWzgg82SeRRWtGJbepBosKNqHv43kYJyMpPM9WdX538PSuy3YE8cW_jUQ1h84ie/s1600/DSC_0151.JPG" width="424" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot. G. Habas, Crown of Aragon</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Co do samych wycen w San Vito bywają one bardzo skrajne. Jednego dnia robię w drugiej próbie 6c+, innego 7a w pierwszej po jednej wędce, a i flash'em nie miałbym większych problemów. Innym razem potrzebuję 2 prób na 6a+.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5tV6G7Woa2KTea-LCCOb8XEQEAzrEze4v22_RSlc1qyE4fiQrkDAVrdV-0a7qfWy6ynmYIR22-SNF1UMlNwnXfCZpGzv46245oQLqaZ3tQUWtBrhBqLhekZCsdYq05DCmCHerEt5LaWbG/s1600/IMG_5660.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5tV6G7Woa2KTea-LCCOb8XEQEAzrEze4v22_RSlc1qyE4fiQrkDAVrdV-0a7qfWy6ynmYIR22-SNF1UMlNwnXfCZpGzv46245oQLqaZ3tQUWtBrhBqLhekZCsdYq05DCmCHerEt5LaWbG/s1600/IMG_5660.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zachód słońca z Crown of Aragon</td></tr>
</tbody></table>
<h4>
Rest na Sycylii</h4>
Jeżeli wspinamy się w San Vito Lo Capo samochód nie jest konieczny, ale przydaje się żeby podjechać w dalsze sektory i w dni restowe. A w promieniu 100-150 km jest sporo ciekawych miejsc do zwiedzenia. Na pewno warto pojechać do Erice. To średniowieczne miasteczko położone, w północno-zachodniej części Sycylii, na szczycie Monte San Giuliano. Leży na uboczu, jakby odcięte od świata. A specyficzny mikroklimat (Erice często jest zalane mgłą) oraz średniowieczna zabudowa z wąskimi uliczkami, a także historie i legendy związane z miastem, powodują że czuć tam mistyczną atmosferę sprzed wieków.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-nZK1B-OAhNbUPX1rtu5OcUFz7PvaPfLJscVq8YeCYtiwgr064Uvg85ZUwZSfPGhC5pY0GZqEHelzMDI-aYoOlDpr15hjaPDGbX3vKz4qbSStb8LMCKdRko3c53n7Wk47ime5Eo5BAKpj/s1600/Sycylia+303.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-nZK1B-OAhNbUPX1rtu5OcUFz7PvaPfLJscVq8YeCYtiwgr064Uvg85ZUwZSfPGhC5pY0GZqEHelzMDI-aYoOlDpr15hjaPDGbX3vKz4qbSStb8LMCKdRko3c53n7Wk47ime5Eo5BAKpj/s1600/Sycylia+303.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Erice</td></tr>
</tbody></table>
Z kolei Palermo to dekadenckie, brudne, chaotyczne... miasto. Na pewno nie jest to najlepsze miejsce na jednodniowy rest. Z ciekawostek, polecam odwiedzić osobliwą kryptę Kapucynów z licznymi mumiami. Zdecydowanie bardziej spokojniejsze miejsce to Segesta, gdzie znajduje się dobrze zachowana grecka świątynia, położona na uboczu wśród pól i łąk.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilS5LJXFqwHwnqWL5izb1fphEnaRv5Vz2Hmrjy-LtX1DULovvBsHXpt3kgcTpOkdZ_61pO_OMo13SKxoLJivcJam-NvMm_E2wOcLZFqtT7MFAIX2MHLByqJypipvYeLot5ueIXMUZ19OtP/s1600/Sycylia+351.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilS5LJXFqwHwnqWL5izb1fphEnaRv5Vz2Hmrjy-LtX1DULovvBsHXpt3kgcTpOkdZ_61pO_OMo13SKxoLJivcJam-NvMm_E2wOcLZFqtT7MFAIX2MHLByqJypipvYeLot5ueIXMUZ19OtP/s1600/Sycylia+351.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Segesta</td></tr>
</tbody></table>
Natomiast największy zespół świątyń greckich, a również rzymskich grobowców, leży w okolicy Agrigento w Dolinie Świątyń. Cały kompleks rozrzucony jest na dość dużym obszarze i bardzo przyjemnie się po nim spaceruje. Z miejsc położonych bliżej San Vito warto podjechać do Parku Narodowego Zingaro, który oddalony jest o około 10 km od kempingu. Znajdują się w nim jedne z najpiękniejszych plaż na Sycylii.<br />
<br />
<h3>
Wschodnia Sycylia</h3>
Dziury w dłoniach spowodowały, że w połowie drugiego tygodnia (drugiego wyjazdu:-) nie mogłem zgiąć części palców u rąk. I dodatkowo nieplanowane loty na jakiś łatwych 6c, a więc czas na rest i małą zmianę klimatów. W pierwszej kolejności pojechaliśmy z Kasią na Etnę od strony południowej. Okolica wygląda jakby mieszkańcy w każdej chwili spodziewali się wielkiej katastrofy. Po co sprzątać śmieci skoro za chwilę nastąpi koniec świata? Po co remontować rozpadające się domy jeżeli lada dzień zniszczy je wielka erupcja? Okoliczny kemping wygląda jak obozowisko Romów, niemiła niespodzianka po klimatycznym El Bahira koło San Vito. Lepiej przespać się <i>na dziko</i>. Natomiast wejście na samą Etnę to już świetna zabawa w księżycowym krajobrazie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjls7t6Ns-jAVQQ15yUWf_zjkaC-HqyqtwmxZoNQY8GQN2DtwL2suUfxQLCqdpbXgcLDZwn87SNN7t_0HQ7MCp1yTjCeomDzBY2k0r7MJH7V9jR17jmRR801tqC3BZeG5Ay24exDbs2Yznq/s1600/Sycylia+393.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjls7t6Ns-jAVQQ15yUWf_zjkaC-HqyqtwmxZoNQY8GQN2DtwL2suUfxQLCqdpbXgcLDZwn87SNN7t_0HQ7MCp1yTjCeomDzBY2k0r7MJH7V9jR17jmRR801tqC3BZeG5Ay24exDbs2Yznq/s1600/Sycylia+393.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Etna</td></tr>
</tbody></table>
Etna to masyw górski składający się z kilku szczytów. Nie ma sensu korzystać z kolejki ani z możliwości wjazdu samochodem, ponieważ traci się wtedy całą przyjemność z samego wejścia. Już na początku mijamy wygasłe kratery, mniejsze i większe stożki utworzone po kolejnych erupcjach. W wyższych partiach góry, co chwilę wyłaniają się dymiące części wulkanu. Na Etnie cały czas zalegają duże połacie śniegu, a zimą można jeździć na nartach. Aura zmienia się bardzo szybko, w górnych partiach często następuję załamanie pogody, dlatego zawróciliśmy na wysokości ok. 3000 m. błądząc w gęstej mgle przy zejściu.<br />
<br />
<h4>
Wspinanie w okolicach Taorminy</h4>
Większość sektorów wspinaczkowych położonych bliżej Etny to nieduże grupy skał. Dlatego postanowiliśmy pojechać do Taorminy. To pięknie położone na zboczach góry miasto, ale niestety już bardzo skomercjalizowane. Jedyna płatna autostrada jaką spotkaliśmy jeżdżąc po Sycylii prowadziła właśnie do Taorminy. Trzeba jednak przyznać, że widoki na Etnę robią wrażenie. Na pewno nie warto płacić 8 euro za wejście do teatru greckiego, bo z wielu innych miejsc Etnę widać równie dobrze. A sam teatr nie jest specjalnie imponujący.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH7njVHvG5W6W41YmnwiS31bFBXvpjLoy5ftOG4gDFoQs-W3MofiAPdHT70AvSjzbBOidGM6s8C_LTyJxPJnO8WrI3_-XTgG8mRKkEBclE2QTvZhCOHS84L2jW_A2NcVLFFKFugHsdMT_p/s1600/Sycylia+483.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH7njVHvG5W6W41YmnwiS31bFBXvpjLoy5ftOG4gDFoQs-W3MofiAPdHT70AvSjzbBOidGM6s8C_LTyJxPJnO8WrI3_-XTgG8mRKkEBclE2QTvZhCOHS84L2jW_A2NcVLFFKFugHsdMT_p/s1600/Sycylia+483.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na Etnę z Taorminy</td></tr>
</tbody></table>
Wspinaliśmy się w Castelmola. Regiony oferuje kilkadziesiąt dróg w lekkim i średnim przewieszeniu. Skała jest ciekawie urzeźbiona, charakterystyczne są tzw. mikro tufy, które bywają czasami kruche.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiV3EunIetaN5aQohA2H7hiirIgYEAvnbPY0ON_XxmRJ5uwKCjc6JMDQR_0X4uOgH9Z_f4CNT4mM8Rgib-wiqbWl1XpXIR7-mLsz3TWbxEGTHyha1nniyessK_4prCSTb_L1mf3nR5zGwSH/s1600/Sycylia+467.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiV3EunIetaN5aQohA2H7hiirIgYEAvnbPY0ON_XxmRJ5uwKCjc6JMDQR_0X4uOgH9Z_f4CNT4mM8Rgib-wiqbWl1XpXIR7-mLsz3TWbxEGTHyha1nniyessK_4prCSTb_L1mf3nR5zGwSH/s1600/Sycylia+467.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Castelmola</td></tr>
</tbody></table>
W niektórych miejscach jest trochę <i>glazury</i>, a wynika to ze specyficznego urzeźbienia. To nie jedyny region we wschodniej Sycylii, ale ta cześć wyspy nie posiada tak ogromnego potencjału jak San Vito Lo Capo i okolice Palermo.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4ZR129gtDwz1GEKjKzunzL_Ijc3W9Npu53FTZs2UfBI_OdEN71YWdaXMGkbzo03MqcLtOdKoo_oI_6ipi7NUeGTtzL7LwoR3F8pM2itYdPFBlwYta6i6ijdqDGlp85de6ao56DNUyD7mR/s1600/Sycylia+283.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4ZR129gtDwz1GEKjKzunzL_Ijc3W9Npu53FTZs2UfBI_OdEN71YWdaXMGkbzo03MqcLtOdKoo_oI_6ipi7NUeGTtzL7LwoR3F8pM2itYdPFBlwYta6i6ijdqDGlp85de6ao56DNUyD7mR/s1600/Sycylia+283.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok z Monte San Giuliano</td></tr>
</tbody></table>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-65737409876407598882014-02-26T07:18:00.002-08:002019-04-21T08:08:51.280-07:00Nominacja do Kolosów<div style="text-align: justify;">
W zeszłym roku spędziłem na wyjazdach około 4,5 miesięcy, z czego blisko trzy miesiące w Kambodży, Laosie i Wietnamie. W tym czasie zrealizowałem projekt podróżniczy, którego głównym celem było samodzielne dotarcie do wiosek mniejszości etnicznych żyjących w tej części świata. Moja wyprawa została wyróżniona nominacją do Kolosów 2013 (Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów), które są największym i najbardziej prestiżowym wydarzeniem podróżniczo-eksploracyjnym w Polsce:</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://www.kolosy.pl/lukasz-bartoszewicz-mniejszosci-etniczne-indochin?category_id=153">http://www.kolosy.pl/lukasz-bartoszewicz-mniejszosci-etniczne-indochin?category_id=153</a>.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHE26fm9c6Ah3_Se5TUH9eqsdlasfunalJOTYdlsBSF6w7jUcOy0XVY4zS2UjG__o8Sh9z3lePwakACgB8TvYcprW70ClV1ESv0OwMpRb0bDBGf7HCop8ILSFcKNukNNyWgMYyuiusqn0i/s1600/IMG_5734.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="" border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHE26fm9c6Ah3_Se5TUH9eqsdlasfunalJOTYdlsBSF6w7jUcOy0XVY4zS2UjG__o8Sh9z3lePwakACgB8TvYcprW70ClV1ESv0OwMpRb0bDBGf7HCop8ILSFcKNukNNyWgMYyuiusqn0i/s640/IMG_5734.JPG" title="" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Polski Himalaizm - ostatnia prelekcja </td></tr>
</tbody></table>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-88958635420919434962013-11-30T12:34:00.000-08:002019-04-21T08:05:13.738-07:00Podsumowanie - Etniczne Indochiny<h4>
Założenia</h4>
<div style="text-align: justify;">
Po wspinaniu na południu Tajlandii i Nowym Roku spędzony w północnej części kraju, przyszedł czas na Indochiny. Projekt podróżniczy zakładał zrobienie samodzielnie pętli Indochin ze szczególnym uwzględnieniem wiosek mniejszości etnicznych, religijnych oraz regionów górskich. A więc moim celem było poznanie zwyczajów ludzi z poszczególnych plemion oraz dotarcie do nich we własnym zakresie.</div>
<br />
<h4>
Realizacja</h4>
<div>
<div style="text-align: justify;">
W Kambodży zacząłem realizację projektu od <b>pływających wiosek na Tonle Sap</b>. Zamieszkują je liczne narodowości. Aby dotrzeć do wiosek nie odwiedzanych przez tłumy turystów, tak jak to ma miejsce w okolicach Siem Reap, postanowiłem pojechać do <b>Pursatu</b>. O mieście nie miałem specjalnych informacji. Spojrzałem na mapę i stwierdziłem, że właśnie tam pojadę. W Battambang wysiedli wszyscy turyści, ale jak się okazało wybór Pursatu był strzałem w dziesiątkę. Jak to bywa w Kambodży, w mieście nie ma nic ciekawego (z wyjątkiem targu), ale okolice zapierają dech w piersiach. Wioski na jeziorze, zamieszkałe przez różne narodowości, to de facto małe (prawie) samowystarczalne miasteczka. Ta cześć Tonle Sap na szczęście nie została jeszcze zalana przez tłumy turystów.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgT2NCW-XfV0gcVPWJa4nP7CVwAx_wPv4sLziU40M8WkH70ILgDEfni9kUmuAtQkAfcBeMcVLBj98KPaRX8cEPAuCzKHzXbGi8IrIpqR4E2o8WGKjVhTtI0lxy7ctRrrhvkTF9sHUrKJfxQ/s1600/IMG_3538.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgT2NCW-XfV0gcVPWJa4nP7CVwAx_wPv4sLziU40M8WkH70ILgDEfni9kUmuAtQkAfcBeMcVLBj98KPaRX8cEPAuCzKHzXbGi8IrIpqR4E2o8WGKjVhTtI0lxy7ctRrrhvkTF9sHUrKJfxQ/s640/IMG_3538.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Życie na jeziorze Tonle Sap</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Z informacji, które zebrałem od mieszkańców Pursatu, wynikało że wiele hektarów Gór Kardamonowych od strony północnej zostało wykarczowanych i zniszczonych. Dlatego w największe pasmo górskie Kambodży postanowiłem pojechać od strony Koh Kongu. Wiele połaci <b>Gór Kardamonowych</b> to gęsto porośnięta, częściowo do dzisiaj niezbadana, dżungla. Niestety w ostatnich latach wprowadzono na tych terenach ograniczenia w poruszaniu się. Z tego też względu nie wszędzie można dotrzeć samodzielnie. Zabronione jest m.in. nocowanie poza wioskami. Prawo na tym obszarze egzekwują tzw. rangersi.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAr15FzKn5iL2yJ6m-IHvkSOOscwtuKtiTXqe-QP2jlpWgatbNmiW74_druYBCg9XvVy8hifMs4xe_G3V3fg_RVMVBggiQeHfyQCZwEadQDz3MkqvAEkpBYOcwDv4snEmaW97gorevnx6M/s1600/IMG_3728.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAr15FzKn5iL2yJ6m-IHvkSOOscwtuKtiTXqe-QP2jlpWgatbNmiW74_druYBCg9XvVy8hifMs4xe_G3V3fg_RVMVBggiQeHfyQCZwEadQDz3MkqvAEkpBYOcwDv4snEmaW97gorevnx6M/s640/IMG_3728.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dom w jednej z wiosek w Górach Kardamonowych</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
W okolicach Koh Kongu rozpościerają się lasy namorzynowe. W związku z tym pierwszą cześć drogi przebyłem wynajętą łodzią. Żeby dotrzeć do części wiosek położonych w głębi dżungli koniecznie było skorzystanie z usług lokalnych przewodników i uzyskanie stosownych pozwoleń. Natomiast do kolejnych wiosek dotarłem we własnym zakresie. Ludzie je zamieszkujący prowadzą bardzo prosty tryb życia. Nie ma w nich prądu, bardzo utrudniony jest dostęp do wody zdatnej do picia. Ale spotkałem tam jednych z najbardziej pogodnych i przyjaznych ludzi podczas mojej podróży.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggBpEy2cXU3R65of5cGh3EyL_ArVhJ2xS-TTkMU2FKsNGrbCa8cpxWQ5S5rDKyGY98GjwoGpdK7BFiUu6vBv6hL7Sg6pAtn0seIVyPCQn6Z-k9adWuUEQ3j4wrokTwq4rBpokzE0ASyK6O/s1600/IMG_3744.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggBpEy2cXU3R65of5cGh3EyL_ArVhJ2xS-TTkMU2FKsNGrbCa8cpxWQ5S5rDKyGY98GjwoGpdK7BFiUu6vBv6hL7Sg6pAtn0seIVyPCQn6Z-k9adWuUEQ3j4wrokTwq4rBpokzE0ASyK6O/s640/IMG_3744.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Bez wątpienia jednym z najważniejszych momentów wyprawy po Indochinach, był czas spędzony wśród <b>Tampuonów</b> (z ang. <b>Tampuon</b>), którzy jako jedno z niewielu plemion w tej części Azji zamieszkuje terytorium jednego państwa. Dzięki temu wiele z ich zwyczajów nie zmieniło się od wieków. Mają swój własny język, który mocno pielęgnują. Do dzisiaj kultywują animizm, a jedyne w swoim rodzaju cmentarze są spuścizną ich kulturowej tożsamości. Jednym z najciekawszych momentów podróży, z punktu widzenia poznawczego, było kilkugodzinne spotkanie z <b>szamanem</b> w wiosce Khos Peak<span style="color: #333333; font-family: "helvetica neue light" , , "helvetica neue" , "helvetica" , "arial" , sans-serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 19px;">.</span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc9_DgujriJIGxKtesnJagihI6H5FBJtM8hLLD6fAJZd_AIDOiPJyeTpdjrfzQlU84w-0o30f7HC3Yyx6jk08GlOuXXYHAdu_2cB46ialvSdcU79uvCtaC9vGGyLGxpNJVlyQJyjBeK75O/s1600/IMG_3895.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc9_DgujriJIGxKtesnJagihI6H5FBJtM8hLLD6fAJZd_AIDOiPJyeTpdjrfzQlU84w-0o30f7HC3Yyx6jk08GlOuXXYHAdu_2cB46ialvSdcU79uvCtaC9vGGyLGxpNJVlyQJyjBeK75O/s640/IMG_3895.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Poza mniejszościami etnicznymi, najbardziej zapadli mi w pamięć ludzie zamieszkujący zwykłe wioski, po których jeździłem rowerem. Jak chociażby te między Kratie a Kampong Cham, gdzie tylko jednego dnia zaproszono mnie trzy razy żeby coś zjeść i wypić. Później podobne zaproszenia przestałem już liczyć. <b>Tak właśnie zapamiętałem Kambodżę. </b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Następny miesiąc spędziłem w Laosie. Najwięcej czasu poświęciłem na dwa regiony: <b>Muang Sing i Luang Namtha.</b> W pierwszym skupiłem się przede wszystkim na poznawaniu zwyczajów plemienia <b>Akha</b>. Z kolei w Luang Namtha odwiedziłem liczne wioski <b>Czarnych Tajów</b>, a także plemię Lanten. Jadąc rowerem na południowy-wschód od Ban Pong natrafiłem na cmentarz będący dowodem, że <b>animizm,</b> jest nie tylko wciąż żywy wśród mniejszości etnicznych, ale przede wszystkim odgrywa bardzo ważną rolę w ich życiu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd7MTGJAKlyapXhCVigpD0Nf-c-lmdfYs0d4-mYwZCy2qIi0ZCuizeH3Ng6hz6_CAE1RW86e7CxbvC4g0nmjVQn1XCsZnZFgaUrRfyywaLqfYfFfMSyfuC9-mepGIeWl7TqQSJJHR8vgRo/s1600/IMG_4243.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd7MTGJAKlyapXhCVigpD0Nf-c-lmdfYs0d4-mYwZCy2qIi0ZCuizeH3Ng6hz6_CAE1RW86e7CxbvC4g0nmjVQn1XCsZnZFgaUrRfyywaLqfYfFfMSyfuC9-mepGIeWl7TqQSJJHR8vgRo/s640/IMG_4243.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Do wszystkich wiosek udało mi się dotrzeć we własnym zakresie, rowerem, stopem i na piechotę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Później przyszedł czas na kilkudniowy odpoczynek w Hanoi i nad Ha Long Bay, po którym pojechałem na <b>północ Wietnamu</b>. W tej części kraju spędziłem większość czasu. Tym razem odwiedziłem przede wszystkim wioski <b>Hmongów</b>. W prowincji Lao Cai po górach przejechałam sto kilkadziesiąt kilometrów rowerem. Ten region zamieszkują przede wszystkim <b>Czarni Hmongowie</b>. W położonych na uboczu wioskach w <b>dolinie Ta Van</b> miałem okazje spokojnie obserwować codzienne życie mieszkańców. Po raz kolejny przekonałem się, że <b>animizm</b> odgrywa bardzo ważną rolę w życiu Hmongów. Ponadto odwiedziłem wioski plemienia Dao.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhklYJh2zaG2vn3hyphenhyphenbnFhExy0CQq9KQ480n8azsKLt_YZhmuHEV68yEKvSaMPylMVjhjta8uFfgLX49GRE_78zbjs1asxXa9YpbermhoDj9H1WZ9gX_7tsQzPceH7Q6PrqheSXUMmott589/s1600/IMG_4541.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhklYJh2zaG2vn3hyphenhyphenbnFhExy0CQq9KQ480n8azsKLt_YZhmuHEV68yEKvSaMPylMVjhjta8uFfgLX49GRE_78zbjs1asxXa9YpbermhoDj9H1WZ9gX_7tsQzPceH7Q6PrqheSXUMmott589/s640/IMG_4541.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Morze tarasów ryżowych</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Następnie ruszyłem do prowincji Bac Ha, w której przeważa liczna społeczność <i>Flower Hmongs</i> (Kwieciści Hmongowie). Błądząc po górach między Huang Thu Pho a Ta Van Chu poznałem rodzinę Hmongów zamieszkującą te tereny. Poświęcili mi pół dnia. W tym czasie oprowadzają mnie po gospodarstwie i opowiadają (na migi) o swoich zwyczajach. Ostatnie dni w tej części Wietnamu spędziłem w okolicach Muong Khoung gdzie odwiedziłem wioski Pa Di, czyli jednej z najmniej licznych grup etnicznych w regionie.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Moją etniczną podróż kończę 2000 km dalej, na południe, w Delcie Mekongu. Razem z prowincją Tay Ninh stanowi ona niesamowitą <b>mieszanką etniczno-religijną.</b></div>
<b><br /></b></div>
<h4>
Wyprawa w liczbach</h4>
<div style="text-align: justify;">
Czyli główne miasta i miejsca.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tajlandia</div>
<div style="text-align: justify;">
Bangkok - Krabi - Ao Nang - Railey - Tonsai - Ko Phi Phi Don - Railey - Ao Nang - Krabi-Bangkok-Chiang Mai - Pai - Soppong - Mao Hong Son - Chiang Mai - Bangkok</div>
<div style="text-align: justify;">
3955 km</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kambodża</div>
<div style="text-align: justify;">
Poipet (przejście graniczne) - Siem Reap (Angkor Wat) - Pursat - Tonle Sap Lake - Phnom Penh - Koh Kong (+ wioski w Górach Kardamonowych) - Koh Kong Island - Kampot (+ Góry Słoniowe na rowerze) - Phnom Penh - Kratie - Banlung - Ou Chum - Ta Veng - Sen San - Khos Peak (+ inne wioski Tampuonów) - Banlung</div>
<div style="text-align: justify;">
2376 km</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Laos</div>
<div style="text-align: justify;">
Nong Nok Khian (przejście graniczne) - Don Det (4000 Islands) - Thakhek - Vieng Kham - Kuon Kham -Konglor - Thakhek - Wientian - Vang Vieng - Phonsavan - Plain of Jars - Luang Prabang - Luang Namtha - Muang Sing - Luang Prabang</div>
<div style="text-align: justify;">
3138 km</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wietnam</div>
<div style="text-align: justify;">
Nam Can (przejście graniczne) - Hanoi - Ha Long Bay - Lao Cai - Sapa - Bac Ha - Muong Khuong - Lao Cai - Hanoi - Mui Ne - Ho Chi Minh City - Vinh Long - Son Dinh - Cho Lach - Mo Cay Bac - Cai Be-Vinh Long - Tay Ninh - Cu Chi - Ho Chi Minh City - Hoi An - Hue - Hanoi</div>
<div style="text-align: justify;">
6222 km</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Przybliżona trasa w kilometrach: 16161 + rower 845 + inne 2020=19026 km</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Po samych Indochinach przejechałem około 15071 km, z czego ponad 800 km rowerem.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podsumowując, wyprawa trwała 4 miesiące, a blisko 3 miesiące spędziłem w Kambodży, Laosie i Wietnamie.</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-6889412018241447172013-08-31T11:50:00.001-07:002019-07-02T12:33:20.189-07:00Krótki przewodnik po Wietnamie<div style="text-align: justify;">
Będąc w Azji Południowo-Wschodniej najbardziej skrajne opinie słyszałem o Wietnamie. A więc najlepiej sprawdzić samemu jak jest w rzeczywistości.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jadąc do Wietnamu trzeba się dobrze zastanowić czego się oczekuje, co chce się zobaczyć, w jakim celu tam jedziemy... To nie Tajlandia, w której gdzie się nie pojedzie (prawie) zawsze jest fajnie. Oczywiście pod warunkiem, że się nie oczekujemy nie wiadomo jakich wrażeń. To piękny kraj, ale niestety już zadeptany przez turystów. Nie zmienia to faktu, że nawet w Tajlandii można odnaleźć miejsca, które jeszcze nie uległy komercjalizacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podobnie jest w Laosie. Prawie wszędzie panuje chilloutowa atmosfera, ludzie są przyjaźni, nikt nachalnie nie zniechęca do samodzielnego podróżowania po kraju... Laos to taka azjatycka Hiszpania, a wszechobecne ¡HOLA zastępuje SABADI :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Natomiast w Wietnamie nie jest już tak <i>kolorowo. </i>Najbardziej popularne miasta (Hue, Da Nang, Nha Trang, Hoi An) na wschodnim wybrzeżu<i> </i>można sobie spokojnie darować. Jeżeli ktoś chce zrobić sobie przystanek w drodze na południe, to w Hoi An. Będąc z kolei w dwóch największych metropoliach, czyli Hanoi i Ho Chi Minh City, przede wszystkim trzeba się nastawić na czerpanie jak najwięcej z samej atmosfery. A nie zaliczać kolejne zabytki, które w większości przypadków nie są specjalnie imponujące. Oczywiście to najlepszy sposób na poznawanie obyczajów w każdym kraju, regionie czy mieście. Ale w takim Bangkoku jest kilka kompleksów świątynnych, które rzeczywiście są godne uwagi. Zarówno w Hanoi i Sajgonie najlepiej powłóczyć się bez konkretnego celu. W stolicy popularnym miejscem spotkań, także wśród miejscowych, są okolice Jeziora Hoan Kiem (Zwróconego Miecza). Warto porozmawiać z sympatycznymi Wietnamczykami, którzy chętnie zagadują, czasami zapraszają na herbatę. Można wtedy podpytać o lokalne tradycje, zwyczaje, historie. Chociaż w przypadku historii, Wietnamczycy mają wiele własnych teorii co niewątpliwie jest związane z bardzo zawiłymi dziejami tego kraju jak i całego regionu. W Sajgonie polecam wstać rano, a w nagrodę czeka na przykład lekcja babingtona. Każdego ranka liczne skwery i parki zapełniają się mieszkańcami grającymi w piłkę, babingtona, uprawiającymi jogging. Warto się przyłączyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ponadto jednym z najlepszych sposobów na poznanie lokalnej kultury są liczne poranne targi, dużo ciekawsze niż chociażby słynny Ben Thanh w Sajgonie. Ale i on jest wart odwiedzenia. Na targowiskach możemy kupić niezliczone gatunki i rodzaje ryb, owoców, żywych węży, różnej maści robali, a także i... żywych żab. Nie brakuje przypraw i masy wielu innych produktów, których zastosowanie ciężko odgadnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Najciekawsza jest północna i południowa część kraju. Na północy przede wszystkim góry i wioski mniejszości etnicznych. Ciężko ominąć skomercjalizowane Sapa, które bardziej przypomina alpejskie kurorty. Natomiast malownicza górska sceneria z licznymi tarasami ryżowymi, w stu procentach wynagradza podjęty trud. Główną, o ile nie jedyną, zaletą Sapa jest to, że miasto jest świetną bazą wypadową w góry. Zarówno na 1-2 dni jak i na dłużej. Nie ma sensu korzystać z żadnych wycieczek. Wystarczy dobra mapa, którą należy kupić na miejscu jeżeli chce się spędzić w górach trochę czasu. Najfajniejszych ludzi spotkałem w dolinie Ta Van, a najładniejsza pod względem krajobrazowym jest chyba Lao Chai (oczywiście dolina, nie samo miasto). Najlepszym sposobem na poruszanie się po okolicy jest rower, ponieważ motorem nie wszędzie się dojedzie i można się nim poruszać tyko po głównych drogach. Jeżdżąc rowerem nie obędzie się bez mozolnych podejść. Czasami dobrym rozwiązaniem jest zostawienie roweru w wioskach, w których się nocuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">W północnym Wietnamie polecam odwiedzenie prowincji Bac Ha. Z kolei </span><span style="font-family: inherit;">Muong Khuong nie wyróżnia się niczym specjalnym.</span><br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: start;">
<div style="text-align: justify;">
Jadąc na południe można <i>zahaczyć</i> o <span style="text-align: start;">Mui Ne. Miasteczko słynie z nietypowych formacji skalnych i wydm, które znajdują się w okolicy. Ale najciekawszy jest poranny targ rybny i sama wioska rybacka.</span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDz5hxgpp6Bvf8vnqefA5vo4PHj3ee7vQxb9jsJsw-Vq1J2TKxqS5kUxlt6mskyNMBPyy1eNI2JXaWXu1M38nv5toww8uAmpgQ0ZLJISMW4YpJf-qImzbpret50iCsOcAoOKpI7cXyyIif/s1600/IMG_4635.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDz5hxgpp6Bvf8vnqefA5vo4PHj3ee7vQxb9jsJsw-Vq1J2TKxqS5kUxlt6mskyNMBPyy1eNI2JXaWXu1M38nv5toww8uAmpgQ0ZLJISMW4YpJf-qImzbpret50iCsOcAoOKpI7cXyyIif/s640/IMG_4635.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Port w Mui Ne</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgudd1bo_2rLNAbf2EWYo4rHcZ0jmodvn6dWVxyDYF08BxFxu40eRx0jIi8rSuj9cuU0j9X0cJEqZIJlMGoyKaERy7s-OqcvrQNfT6F9sVXX2U5xAQzM7Cl5Oyp9TMl9X8AyRKYg52P0H9o/s1600/IMG_4708.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgudd1bo_2rLNAbf2EWYo4rHcZ0jmodvn6dWVxyDYF08BxFxu40eRx0jIi8rSuj9cuU0j9X0cJEqZIJlMGoyKaERy7s-OqcvrQNfT6F9sVXX2U5xAQzM7Cl5Oyp9TMl9X8AyRKYg52P0H9o/s640/IMG_4708.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">Warto wstać nad ranem żeby poobserwować życie rybaków i przygotowania do samego targu. Podobnych miasteczek w tej części Wietnamu jest wiele.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRVwSYhD4fCz4gf21u60nHupg01ztOuFKD4HZgr56vupTfbWMN7gY2ZwMVeDwBZZZ_0pNEas5gmIyBWqXMmUvBaQNdVQZ5vSwirKDAL7-uBMDVu_DnxezTVPZ7Ldx2h-BKWp3ovtInJEkD/s1600/IMG_4642.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRVwSYhD4fCz4gf21u60nHupg01ztOuFKD4HZgr56vupTfbWMN7gY2ZwMVeDwBZZZ_0pNEas5gmIyBWqXMmUvBaQNdVQZ5vSwirKDAL7-uBMDVu_DnxezTVPZ7Ldx2h-BKWp3ovtInJEkD/s640/IMG_4642.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq1mn2Hpm-mKi0vF3e33v4uXfiJ3lx7IJigD4BipOxWBRTvyv2LUAkZ-OwrFzOMOeS3-ANyB20J3h9shMPBhNXB7PASTJeB3StlGd9F-eWdGV03_cjAa2o9N8FzhILEr_RwGV2pqvUHvoM/s1600/IMG_4710.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq1mn2Hpm-mKi0vF3e33v4uXfiJ3lx7IJigD4BipOxWBRTvyv2LUAkZ-OwrFzOMOeS3-ANyB20J3h9shMPBhNXB7PASTJeB3StlGd9F-eWdGV03_cjAa2o9N8FzhILEr_RwGV2pqvUHvoM/s640/IMG_4710.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mui Ne</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">Ciekawostką jest fakt, że wiele osób myśli, że było w Mui Ne, a tak naprawdę miasteczka rybackiego nigdy nie widzieli na oczy. Około 6 kilometrów od samego Mui Ne wybudowano miasto hoteli i spa, które nota bene zaczyna przypominać rosyjską kolonię. A w nazwie tego komercyjnego tworu widnieje nazwa Mui Ne. W sumie</span> to może i dobrze, bo w samym miasteczku jest tylko jeden guest house, a turystów jak na <i>lekarstwo.</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak jak już pisałem centralna część kraju nie jest specjalnie godna uwagi, z wyjątkiem może gigantycznych jaskiń. Oczywiście centralny Wietnam nie jest ciekawy z punktu widzenia czysto turystycznego, ponieważ w tej części kraju żyją również liczne plemiona. Ale dotarcie do tych położonych poza turystycznym szlakiem wymaga uzyskania licznych pozwoleń. Natomiast nie można ominąć Delty Mekongu i kaodaistycznych świątyń. Główna świątynia znajduje się w Tay Ninh. A Deltę Mekongu koniecznie trzeba poznawać (jakoś nie pasuje mi tu słowo "zwiedzać":) we własnym zakresie! To nie jakiś pałac czy świątynia, który od biedy można zwiedzić z wycieczką. To przede wszystkim niesamowita mieszanka kulturowo-etniczno-religijna. A do tego dochodzi majestatyczny Mekong rozpościerający na całym obszarze. Z Delty Mekongu można również udać się w rejs do Kambodży.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;"><i><br /></i></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Na zakończenie kilka słów o Ha Long Bay. Zatoka zrobiła na mnie dużo większe wrażenie niż się spodziewałem. Blisko 2000 wysp i wysepek rozsianych po okolicznych wodach wręcz powala z nóg. To jedno z tych miejsc, o którym nie ma co za dużo pisać. Trzeba jechać i zobaczyć. Na pewno znalazłaby się na mojej liście <i>7</i> <i>naturalnych cudów świata</i>.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSK4gpEB4eKj95OZOHTi9wmS7Ix5nfEQb1fmbdXWuNdzFLr_iIzDT8yK0MrQ5PzT5zAvHxFg5bkec9HfAhIaGtoBuNRQdhOjRXYh_mxhjtAbWOB4Q0ul1rGXGLzE-r8-Sg7AiCMSAPcU-E/s1600/IMG_4400.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSK4gpEB4eKj95OZOHTi9wmS7Ix5nfEQb1fmbdXWuNdzFLr_iIzDT8yK0MrQ5PzT5zAvHxFg5bkec9HfAhIaGtoBuNRQdhOjRXYh_mxhjtAbWOB4Q0ul1rGXGLzE-r8-Sg7AiCMSAPcU-E/s640/IMG_4400.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSCHU3AeYwrxn9kenGzmWVStCQ58rtiy7Fi3xouFqzIZccW29alppehT0XMLLZwuXbI_L8_sEI6bytp_Drcv_AwdePVxizE6NFv1kaJSR0_hDLoAVlpkXsHNn4aUPSv5tHqoEnqFqBMOBj/s1600/IMG_4411.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSCHU3AeYwrxn9kenGzmWVStCQ58rtiy7Fi3xouFqzIZccW29alppehT0XMLLZwuXbI_L8_sEI6bytp_Drcv_AwdePVxizE6NFv1kaJSR0_hDLoAVlpkXsHNn4aUPSv5tHqoEnqFqBMOBj/s640/IMG_4411.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Część z wysp to de facto turnie skalne wyrastające wprost z morza. Niektóre z nich mają ponad sto metrów wysokości. Nawet malowniczo położone wyspy nad Zatoką Andamańską nie mogą równać się z Ha Long Bay. Oczywiście wszystko ma swoją cenę. Zatoka opanowana<i> </i>jest przez biura podróży. Natomiast w przeciwieństwie do wielu przewodnikowych <i>must see, </i>warta jest swojej ceny. Zarówno w przenośni jak i dosłownie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgweHjT5x7eGZvlP8im89rMzATjxwuP5itpd1kj10BNJba4ZiI6QO4kphOQ520HCSFU0VgMYhuO1fgSHNPtYP_DOYE3PB3QXBgWIfzcYMWGZRS7GUM-NdW8BMjuDR3IEekm16ayoGSj2FuY/s1600/IMG_4419.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgweHjT5x7eGZvlP8im89rMzATjxwuP5itpd1kj10BNJba4ZiI6QO4kphOQ520HCSFU0VgMYhuO1fgSHNPtYP_DOYE3PB3QXBgWIfzcYMWGZRS7GUM-NdW8BMjuDR3IEekm16ayoGSj2FuY/s640/IMG_4419.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhm4NXLIsZCNqOUsFHGQhRQDPQc6LIt0_nhqJdR_HUnEd31aBvp2t6smdnIeEriXRgEH74A0c85937Fx8ClUaBMPKHHpFd5RITZWUoz9aZzVcXaG2uTyr1KtFv05RNttqdXhsf13pHEr5F-/s1600/IMG_4431.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhm4NXLIsZCNqOUsFHGQhRQDPQc6LIt0_nhqJdR_HUnEd31aBvp2t6smdnIeEriXRgEH74A0c85937Fx8ClUaBMPKHHpFd5RITZWUoz9aZzVcXaG2uTyr1KtFv05RNttqdXhsf13pHEr5F-/s640/IMG_4431.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ha Long Bay</td></tr>
</tbody></table>
Ponadto znajdują się tam najpiękniejsze jaskinie jakie widziałem w Azji.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQFDoctBquOhUAFfjbNVLMLlHqCQ31iY15OcVqiddsB4bfyarJgltwByDnneVAtIh2c__Clzx63BvLoWAYzO78v6AFK0QPzxRQBCHdZsXsa3q7LRk2GwvLFw2ZeJku7qDWfKs8Z9Nu6qcC/s1600/IMG_4442.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQFDoctBquOhUAFfjbNVLMLlHqCQ31iY15OcVqiddsB4bfyarJgltwByDnneVAtIh2c__Clzx63BvLoWAYzO78v6AFK0QPzxRQBCHdZsXsa3q7LRk2GwvLFw2ZeJku7qDWfKs8Z9Nu6qcC/s640/IMG_4442.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAqxvz6DeWimkQVsS5oMA3DXUnmfe1BG1pU63jWu6igPJ9r415OJo2GGPYZottPuKXnGjFQiBV4naN6B0f9JDpkuqg0floBZrmwxHBYbfTZLLO5Mj-X1PhkxmXZ51v8WKv-iuH02JLPEum/s1600/IMG_4448.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAqxvz6DeWimkQVsS5oMA3DXUnmfe1BG1pU63jWu6igPJ9r415OJo2GGPYZottPuKXnGjFQiBV4naN6B0f9JDpkuqg0floBZrmwxHBYbfTZLLO5Mj-X1PhkxmXZ51v8WKv-iuH02JLPEum/s640/IMG_4448.JPG" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jaskinie w Zatoce Ha Long</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Podsumowując, Wietnam ma na pewno dużo do zaoferowania, ale nie jest to kraj, który polecam na pierwszą (w szczególności krótką) wizytę w Azji. Wiele osób jest rozczarowanych Wietnamem i samymi Wietnamczykami, ale wynika to z tego, że zbyt szybko chcieli zaliczyć kolejny kraj na swojej liście i nie zastanowili się czego oczekują od takiego wyjazdu. A ludzie są świetni, tylko nie ci pracujący w turystyce. Należy pamiętać, że Wietnam nie jest druga Tajlandią gdzie wszędzie jest łatwo i przyjemnie.</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-23356933992621648902013-06-23T02:00:00.003-07:002017-04-16T06:03:13.867-07:00Sajgon i Delta Mekongu<div style="text-align: justify;">
Po dwóch dniach jazdy, i przesiadce do właściwego autobusu o drugiej w nocy, dojechałem do Sajgonu. Oficjalnie Ho Chi Minh City, ale podobnie jak ja wiele osób mam spory sentyment do starej nazwy, której używa się zamiennie. To jedna z najprzyjemniejszych metropolii w Azji Południowo-Wschodniej. Chyba jedyna, w której mógłbym zamieszkać na stałe. Mimo jednoznacznie kojarzącej nam się nazwy, Sajgon nie jest tak chaotycznym (jak na warunki azjatyckie) miastem. Duża ilość parków i zieleni sprawia, że dawna stolica Wietnamu Południowego, jest bardzo przyjemnym miastem. Codziennie rano i wieczorem skwery zapełniają się mieszkańcami grającymi w badmintona, piłkę, siatkówkę... A na porannych targach można kupić niemal wszystko do jedzenia, łącznie z żywymi wężami i żabami :)</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHjymT_k765G1DWFk7yeBDQQQeh7egLpeO6KNOE06OU1dkIVN-_hIkTLU9m1exZR6vf5_2kvmHLgvz_O0uia3s2r3SMWzMOA3Io9P2GlkmVRwZGocpevV_fdM1-u9FfnmWJ4IYtdMWcSpK/s1600/IMG_4729.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHjymT_k765G1DWFk7yeBDQQQeh7egLpeO6KNOE06OU1dkIVN-_hIkTLU9m1exZR6vf5_2kvmHLgvz_O0uia3s2r3SMWzMOA3Io9P2GlkmVRwZGocpevV_fdM1-u9FfnmWJ4IYtdMWcSpK/s640/IMG_4729.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Targ w Sajgonie</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Z Sajgonu jadę dalej na Południe w stronę Delty Mekongu. Zarówno pracownicy hostelu, a także informacji turystycznej jak tylko mogą próbują mnie zniechęcić do samodzielnej podróży lokalnymi busami. Padają standardowe argumenty:</div>
<div style="text-align: justify;">
-że się nie dogadam - tak jakby na dużych dworach wszyscy mówili po angielsku (a nierzadko prawie nikt nie mówi),</div>
<div style="text-align: justify;">
-nie wiadomo jak często kursują autobusy - nikt nie wiedział, nie chciał? udzielić mi żadnych informacji w tej sprawie (oczywiście jeżdżą regularnie i częściej niż busy dla turystów, lokalsi przecież też się muszą jakoś przemieszczać),</div>
<div style="text-align: justify;">
-i jest trochę niebezpiecznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Najbardziej rozbawił mnie ostatni argument, bo w północnym Wietnamie jeździłem tylko lokalnymi autobusami. Czyżby południowa część kraju była bardziej niebezpieczna? W odpowiedzi od pani w informacji turystycznej usłyszałem, że jednak jest bezpiecznie, ale za chwilę przytoczyła ponownie dwa pierwsze argumenty. Tak jakbym zapomniał ;) Sic! Standardem jest zniechęcanie obcokrajowców do podróżowania lokalnym transportem. Wiadomo chodzi o pieniądze. Ale nie ma co się obrażać. Wietnamczycy pracujący w turystyce już tak mają. Jak chce się samemu podróżować trzeba kombinować i nie przejmować się stwierdzeniami typu: <i>tam można dojechać tylko z wycieczką</i>.<i> </i>Jest dokładnie odwrotnie, w niektóre miejsca można dotrzeć tylko samemu. Jak chociażby do wiosek mniejszości etnicznych położonych w górach: <a href="http://lukaszbartoszewicz.blogspot.com/2013/04/kolorowa-ponoc-hmongowie.html">http://lukaszbartoszewicz.blogspot.com/2013/04/kolorowa-ponoc-hmongowie.html</a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wracając do Delty Mekongu. Jest to druga co do wielkości delta w Azji. Leży na terytorium Wietnamu oraz Kambodży. Jej większa cześć położona jest po stronie wietnamskiej. W wielu miejscach Mekong rozpościera się na szerokość kilku kilometrów.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPEDRDgXrbFVII37UESP8JW9mlZyqRMYi_N8QGgcOBK6TGH2nu650vofV8Dg0bVIHQTuxuzd3Xtenq2p0ryiJyVryWZ2HVVced6KIDVF6lKOvdCeY1XgqctYiwUn9H1S0V1ngd4pCl06Ch/s1600/IMG_4823.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPEDRDgXrbFVII37UESP8JW9mlZyqRMYi_N8QGgcOBK6TGH2nu650vofV8Dg0bVIHQTuxuzd3Xtenq2p0ryiJyVryWZ2HVVced6KIDVF6lKOvdCeY1XgqctYiwUn9H1S0V1ngd4pCl06Ch/s640/IMG_4823.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Delta Mekongu </td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Z samym dojazdem nie ma oczywiście problemu. A pracownicy lokalnego dworca pod Sajgonem, mimo bariery językowej, są bardzo pomocni. Jak zobaczą tylko obcokrajowca od razu pytają gdzie jedzie, a później wskażą odpowiedni autobus. Na dużym dworcu można zapomnieć o takim traktowaniu. Jadę przez My Tho do Vinh Long. Następnie cały dzień jeżdżę rowerem po okolicznych wyspach. Trasa prowadzi m. in. przez Long Thoi, Mo Cai, Ben Tre, Binh Dai. W ten sposób można spokojnie obserwować codzienne życie mieszkańców Delty Mekongu. A na nocleg najlepiej zatrzymać się u jednej z rodzin.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOXNUniPkjBY50H55HLDJGP53AVkXzhdSPAYMBEk091okErH_p_NCJu33yWBidvUu3sgFQvG_JoOCD-_0JKLQ67XWT0YKNLwyu-mSWUYSSV2lWkVaWP77Nrj5F2H6arCPivutUkgc5Vdos/s1600/IMG_4819.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOXNUniPkjBY50H55HLDJGP53AVkXzhdSPAYMBEk091okErH_p_NCJu33yWBidvUu3sgFQvG_JoOCD-_0JKLQ67XWT0YKNLwyu-mSWUYSSV2lWkVaWP77Nrj5F2H6arCPivutUkgc5Vdos/s640/IMG_4819.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kolacja u rodziny</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-AfrnyJCWVnbn7mRjQ1sC-uDxd_dFILXajGoThY7vMZY80O1qIUu9H8kVO_F8V6xzXEKkSHf8p-8T0PhGd5rR1GniDAL11iKCJvT9TV9x7hum5wX93jmjmpBSpiVhQTrLCCpFZ2w5BwNt/s1600/IMG_4812.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-AfrnyJCWVnbn7mRjQ1sC-uDxd_dFILXajGoThY7vMZY80O1qIUu9H8kVO_F8V6xzXEKkSHf8p-8T0PhGd5rR1GniDAL11iKCJvT9TV9x7hum5wX93jmjmpBSpiVhQTrLCCpFZ2w5BwNt/s640/IMG_4812.jpg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dzban do przechowywania wody</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h4>
Koloryt religijny</h4>
<div style="text-align: justify;">
Od razu widać, że religia odgrywa w tej części Wietnamu ważną rolę. W mojej podróży znowu pojawiają się liczne świątynie, których trochę mi brakowało w północnej części Wietnamu. Niemalże przy każdym domu jest mały <i>ołtarzyk, </i>na którym mieszkańcy składają drobne ofiary, m.in. z jedzenia, palą kadzidła i oczywiście się modlą.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiSJS64IW3JqXpMgRlCTr0hc9YeBxO4hiIwObdpoUTiaud6v_Ra-Ji1Xef04fkarY_c-ap8_qMIFpTmHtiXfRsxs4RnGqWFlf1_5vZFrBrt9qOPRf9p2yx-XZoHyccK18K8-_rhmNUi06z/s1600/IMG_4883.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiSJS64IW3JqXpMgRlCTr0hc9YeBxO4hiIwObdpoUTiaud6v_Ra-Ji1Xef04fkarY_c-ap8_qMIFpTmHtiXfRsxs4RnGqWFlf1_5vZFrBrt9qOPRf9p2yx-XZoHyccK18K8-_rhmNUi06z/s640/IMG_4883.jpg" width="480" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Tereny Delty zamieszkuje również liczna diaspora Chińczyków. W regionie mieszają się różne religie (buddyzm, taoizm, konfucjanizm, kaodaizm) tworząc niezwykle barwną mozaikę religijną.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNRvriGA4pkkxhPcKoC-H8exzeZSR24Auay7WXVO8IrhuaZgmtP1tMyGwNztUAzfZKQmp4NCD7mt-Q3xEJn11nO7xTYf9TtULyykSd6n8Ylb1NRQsI2ALy-AdNHk654VLQMzgNRfTG8YP1/s1600/IMG_4809.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNRvriGA4pkkxhPcKoC-H8exzeZSR24Auay7WXVO8IrhuaZgmtP1tMyGwNztUAzfZKQmp4NCD7mt-Q3xEJn11nO7xTYf9TtULyykSd6n8Ylb1NRQsI2ALy-AdNHk654VLQMzgNRfTG8YP1/s640/IMG_4809.jpg" width="480" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Niektóre świątynie przyozdobione są swastykami. Jak to często bywa punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nam kojarzy się złowrogo, a w Azji oznacza m. in. szczęście, pomyślność. W Indiach jest symbolem kultu solarnego. A tak na marginesie w dwudziestoleciu międzywojennym pojawiła się w Wojsku Polskim, na mundurach polskich żołnierzy.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqApo7xdvH4kdeVUSYZooIH5lFrj85HsaOgOr-dwh8CDSuBnsEO0t_w5mXimPlFfh1ruYNVkbQ43HXBaF02H2iiLO1h_7Gp69LplkSMys5y00ze0JsurqSMbURKBfZw2NcnuRoqvs3CmlD/s1600/IMG_4808.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqApo7xdvH4kdeVUSYZooIH5lFrj85HsaOgOr-dwh8CDSuBnsEO0t_w5mXimPlFfh1ruYNVkbQ43HXBaF02H2iiLO1h_7Gp69LplkSMys5y00ze0JsurqSMbURKBfZw2NcnuRoqvs3CmlD/s640/IMG_4808.jpg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Koloryt religijny</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
W wielu miejscach Wietnamu można zaobserwować małe cmentarze położone na polach uprawnych. Nie inaczej było w Delcie Mekongu gdzie czasami ze względów 'praktycznych' rodzinne cmentarze leżały w samym ogródku pod domem.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiSF0IpIylyEC4AL_0-ee4nLFTylCiFeweOHgWurz4HN54PUxhyphenhyphenm0QtjNrl9rjsgdVydVLMOF_GNKuOuoX1F0OXu531dGNhBmPwRNoznmSMHxxL5-PCpGtvZttqizFY9W4fKBOOxu1BTvV/s1600/IMG_4789.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiSF0IpIylyEC4AL_0-ee4nLFTylCiFeweOHgWurz4HN54PUxhyphenhyphenm0QtjNrl9rjsgdVydVLMOF_GNKuOuoX1F0OXu531dGNhBmPwRNoznmSMHxxL5-PCpGtvZttqizFY9W4fKBOOxu1BTvV/s640/IMG_4789.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cmentarz w ogródku</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Delta Mekongu odgrywa bardzo ważną rolę w gospodarce Wietnamu ze względu na liczne uprawy. Przemierzając kolejne części Delty mijam uprawy ryżu, trzciny cukrowej, bananów i innych owoców tropikalnych oraz hodowle krewetek.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgllrzMJVkSeWUO0WXheS39Y5vzHjVQEWkzV8gagnc1-UlL-qJElC2PSkK4WzXb076DoxwAH-dfXw2Spl7vk3QeN4aMNnlNyP7nBq3J2HuVkend17Ry1xofXFwSOBLcuY73_1SuwDm1sq16/s1600/IMG_4804.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgllrzMJVkSeWUO0WXheS39Y5vzHjVQEWkzV8gagnc1-UlL-qJElC2PSkK4WzXb076DoxwAH-dfXw2Spl7vk3QeN4aMNnlNyP7nBq3J2HuVkend17Ry1xofXFwSOBLcuY73_1SuwDm1sq16/s640/IMG_4804.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7Bbdg12hlfsS5iZ9BUYaJBacwilLBpIvqhgS0Ndu-6-X6dHKn7KUl5nhSEboV-p2gYhKQ2bK0fUQ1W6D89IepIVTHxwI-CuWdjYLuhlst_-3JzzCZJ3IDKOqRJaYx2UUAXhGhGzPUydHH/s1600/IMG_4824.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7Bbdg12hlfsS5iZ9BUYaJBacwilLBpIvqhgS0Ndu-6-X6dHKn7KUl5nhSEboV-p2gYhKQ2bK0fUQ1W6D89IepIVTHxwI-CuWdjYLuhlst_-3JzzCZJ3IDKOqRJaYx2UUAXhGhGzPUydHH/s640/IMG_4824.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Codzienne życie w dużej mierze koncentruje się na wodzie. W kolejnym dniu płynę na wodny targ w Cai Be. Poza atrakcją turystyczną jest on przede wszystkim miejscem gdzie mieszkańcy kupują produkty codziennego użytku.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgKM9DiDzT43n6eqjYP1uilWFxgja0vMGRTkZO9ug0p-s_QfqnTDxFXGkGZG3I7CdOXCcU9884yZZVP4gp7F59xaJQGbpfshFlDxB0MjNeoD_wl-VEBVYJw4x_B81GC-kX6dw2h6yn2_gF/s1600/IMG_4848.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgKM9DiDzT43n6eqjYP1uilWFxgja0vMGRTkZO9ug0p-s_QfqnTDxFXGkGZG3I7CdOXCcU9884yZZVP4gp7F59xaJQGbpfshFlDxB0MjNeoD_wl-VEBVYJw4x_B81GC-kX6dw2h6yn2_gF/s640/IMG_4848.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Życie na wodzie</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0wWL45UWKBJJ19kNA1l5-VSjPOBKFV7dWv0q8vZ-oSdXRKy7QgII7yRF5v1NigT6Hd6p-7rDEhKgrZR7yJOdsHMdvUzpVJJGgcMUng6z9DlJwZF9MaewQPMC7FPt9kMpXn3oC9686ROXu/s1600/IMG_4865.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0wWL45UWKBJJ19kNA1l5-VSjPOBKFV7dWv0q8vZ-oSdXRKy7QgII7yRF5v1NigT6Hd6p-7rDEhKgrZR7yJOdsHMdvUzpVJJGgcMUng6z9DlJwZF9MaewQPMC7FPt9kMpXn3oC9686ROXu/s640/IMG_4865.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W drodze na targ</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnie dni w południowym Wietnamie spędzam włócząc się po Sajgonie i w prowincji Tay Ninh. Na szczególną uwagę zasługują przede wszystkim kaodaistyczne świątynie. Najważniejsza z nich znajduje się w Tay Ninh. To niezwykle kolorowa religia, a świątynie wyglądają jak z bajki. Kaodaizm łączy w sobie elementy m.in. buddyzmu, chrześcijaństwa, konfucjanizmu, taoizmu. Nazwa religii pochodzi o imienia Boga Cao Dai, a jej symbolem jest boskie oko.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVrQ4X0RBYuyYxMICWYrM4TjIZ5UDUb6-Ds1pbRNUDcTlWR5ij5LOLg3l4ODw2dmfETs2cgQPdap4FCCf1EZdbLHRptbfpEAMDE2ZMqQriP-Bjqf8ZcWncEYRejEFNTJBEsbKdVp42kDRs/s1600/IMG_4938.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVrQ4X0RBYuyYxMICWYrM4TjIZ5UDUb6-Ds1pbRNUDcTlWR5ij5LOLg3l4ODw2dmfETs2cgQPdap4FCCf1EZdbLHRptbfpEAMDE2ZMqQriP-Bjqf8ZcWncEYRejEFNTJBEsbKdVp42kDRs/s640/IMG_4938.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Świątynia w Tay Ninh </td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNO1k1K3xIiRRG-eWeF7wlMN_taVtthEJbQjRXr0rVRrrGcqnL2vc8_Puie5rQwXASUatzNh3TIaVq0h9_DfB979jxTKRxCz3v-XfDBbzpJ4AuUfa33yzIFNXk1zYgIOnAuKYRvmbSM9MM/s1600/IMG_4916.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNO1k1K3xIiRRG-eWeF7wlMN_taVtthEJbQjRXr0rVRrrGcqnL2vc8_Puie5rQwXASUatzNh3TIaVq0h9_DfB979jxTKRxCz3v-XfDBbzpJ4AuUfa33yzIFNXk1zYgIOnAuKYRvmbSM9MM/s640/IMG_4916.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Aby poznać przynajmniej cześć obrzędów należy wziąć udział w jednym z nabożeństw. Przy samym wejściu rzuca mi się w oczy oddzielne wejście dla kobiet. Ale w przeciwieństwie do kościoła katolickiego, kobiety mogą pełnić najwyższe funkcje z wyjątkiem dwóch - papieża (obecnie wakat) i kardynała-cenzora. Przy wejściach, a także w środku świątyni, porządku pilnują "strażnicy" (również kobiety), których można rozpoznać po charakterystycznych opaskach noszonych na ramieniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wierni noszą różnego koloru stroje. Żółte symbolizują buddyzm, niebieskie taoizm, a czerwone konfucjanizm. Kobiety natomiast noszą białe szaty.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5xInNzioVP8IWbJxPsZsZYvjpUVHyELI1Gj01hUjnq3i5N9Ab5DotfOt12CR7JnBIsEpkhJz0BIchE_f0dgf1pynQnYNOyH4gbXmlSval0JX56ZQ9jFQJfTrp9dvQSlCWT0SSPV4OMZ0p/s1600/IMG_4929.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5xInNzioVP8IWbJxPsZsZYvjpUVHyELI1Gj01hUjnq3i5N9Ab5DotfOt12CR7JnBIsEpkhJz0BIchE_f0dgf1pynQnYNOyH4gbXmlSval0JX56ZQ9jFQJfTrp9dvQSlCWT0SSPV4OMZ0p/s640/IMG_4929.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Podczas samej mszy bardzo ważną rolę odgrywa muzyka i śpiewy mające pomóc w duchowej <i>medytacji</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kaodaizm łączący w sobie różne religie i filozofie jest dla mnie pewnego rodzaju symboliczny pomostem między Wschodem a Zachodem. Jest nim również eklektyczny wystrój świątyń, w których przeplatają się wszystkie wspomniane wierzenia.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixgKYflZ4ToIQ6miKWg1mxAZxtYWme1s8tzMKYhWmOv1VNcg1_Qcpvrmq0Q0VNPOHbGBxlQX9cHP9jcnXKv7n-lb5U3Ga9wiFcuH_rVRQK12VQ8xnARIiwYz1RS8Slq15jVR-SFdZVHQAE/s1600/IMG_4936.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixgKYflZ4ToIQ6miKWg1mxAZxtYWme1s8tzMKYhWmOv1VNcg1_Qcpvrmq0Q0VNPOHbGBxlQX9cHP9jcnXKv7n-lb5U3Ga9wiFcuH_rVRQK12VQ8xnARIiwYz1RS8Slq15jVR-SFdZVHQAE/s640/IMG_4936.jpg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trzej Święci</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWUlUzabNwUvh0TEnxrn8T3SXafHQmYlWlIOUq6Ub_ij9P8Z3BOD_dRDJTj9gdeqB4f0qc3iqwFDk1gG-iZHNC4nvHR6yr-jSgmzkU0nX419QgLgFx5HOjLMA-_Gg10O4qsyHxfkgb2uQR/s1600/IMG_4913.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWUlUzabNwUvh0TEnxrn8T3SXafHQmYlWlIOUq6Ub_ij9P8Z3BOD_dRDJTj9gdeqB4f0qc3iqwFDk1gG-iZHNC4nvHR6yr-jSgmzkU0nX419QgLgFx5HOjLMA-_Gg10O4qsyHxfkgb2uQR/s640/IMG_4913.jpg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kula ziemska i boskie oko</td></tr>
</tbody></table>
Podsumowując, obok <i>kolorowej północy </i>to najciekawsza cześć Wietnamu, na którą warto poświecić przynajmniej kilkanaście dni.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5268535379775674853.post-28848992110136912112013-04-30T09:02:00.000-07:002019-04-22T03:10:01.944-07:00Kolorowa północ - Hmongowie<div style="text-align: justify;">
Wioski Hmongów odwiedziłem już w Laosie, ale plemię to najliczniej zamieszkuje (w Indochinach) tereny północnego Wietnamu. Ze względu na ograniczenia czasowe, w Laosie skupiłem się przede wszystkim na poznawaniu zwyczajów i obserwowaniu codziennego życia plemienia Akha, a także Czarnych Tajów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Hmongami po raz pierwszy zainteresowałem się blisko 10 lat temu gdy przeczytałem historię o tworzeniu w Laosie (okolice Phonsavan) przez CIA tajnej armii składającej się z członków tego plemienia. Walczyli oni przeciwko komunistycznej partyzantce Pathet Lao. Niestety skończyło się to dla nich tragicznie. Tereny w pobliżu Plain of Jars (<a href="http://lukaszbartoszewicz.blogspot.com/2013/03/plain-of-jars-laotanski-stonehenge.html">http://lukaszbartoszewicz.blogspot.com/2013/03/plain-of-jars-laotanski-stonehenge.html</a>) były kiedyś licznie zamieszkałe przez tę społeczność. W wyniku działań wojennych praktycznie wszystkie wioski zostały zrównane z ziemią, a ci którzy przeżyli uciekli do Wietnamu i Tajlandii. Ponadto gdy w 1975 roku Pathet Lao przejęła władzę rozpoczęły się represje wymierzone w Hmongów. A deklaracje Amerykanów, o autonomii jaką mieli otrzymać w zamian z pomoc w walce, pozostały pustą obietnicą.</div>
<br />
<h2>
Prowincja Lao Cai</h2>
<div style="text-align: justify;">
Do Lao Cai dojechałem o szóstej rano pociągiem z Hanoi. Noc minęła mi w towarzystwie czwórki sympatycznych, czyli nie pracujących w turystyce, Wietnamczyków. W czasie podróży próbowałem... zrozumieć zasady chińskich szachów, czyli jednej z popularniejszych gier w Wietnamie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Sapa to górski kurort założony przez Francuzów. Leży na wysokości około 1600 m n.p.m. Miasto bardziej przypomina górskie miasteczka w Europie i niestety jest już bardzo skomercjalizowane. Natomiast okolice Sapa to najpiękniejsze górskie krajobrazy jakie widziałem w Indochinach. Na okolicznych wzgórzach rozpościerają się malownicze tarasy ryżowe.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZQNvX3ph8kSQfiq-QI0QLp2t2gLLgkMitWqtySBBpf0md2t-yi1tCSnTv3bt_a2cJ9rdP0Izmak-HRpciipLQpBy2BzZ1fM_LAIvwPkOD2nrsw5hk4VTL5FKc6ieOYsqbTFwoEtCmTuO6/s1600/IMG_4488.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZQNvX3ph8kSQfiq-QI0QLp2t2gLLgkMitWqtySBBpf0md2t-yi1tCSnTv3bt_a2cJ9rdP0Izmak-HRpciipLQpBy2BzZ1fM_LAIvwPkOD2nrsw5hk4VTL5FKc6ieOYsqbTFwoEtCmTuO6/s640/IMG_4488.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
W całym regionie panuje specyficzny mikroklimat. Codziennie przez miasto przetaczają się chmury, tworząc surrealistyczne krajobrazy. Temperatury są zdecydowanie niższe niż w innych częściach Wietnamu. A w nocy spadają czasami poniżej 10 stopni. Trzeba się dlatego przygotować na zgoła odmienny klimat niż w południowej czy centralnej części kraju.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOs0Bc4iVN4oiPeK-MK60AZ2dtqrdY9uUkbYs7bxK6dVQ0MaPvU39gN241kAy6nRcrrb37f-q2SCLPll_Djq0uKWQORQW-bpfHW7hDIOctcbUndKmmjgh8E2Afqzh3NXWWraoevHfaBE0e/s1600/IMG_4468.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOs0Bc4iVN4oiPeK-MK60AZ2dtqrdY9uUkbYs7bxK6dVQ0MaPvU39gN241kAy6nRcrrb37f-q2SCLPll_Djq0uKWQORQW-bpfHW7hDIOctcbUndKmmjgh8E2Afqzh3NXWWraoevHfaBE0e/s640/IMG_4468.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqht9zANjbZikYTf_tdgaUJpYjFprOMSBQIQpKRoyv_Ty7rZJU0MEQjBC6zL3wBqx3tvLAqK5h0jNVksi8gWNp8bz2kYjX8dAHwqsfExS1sBFuo_ZYy5fkp9Qc4jCuPtSCE7POWq4IeC-F/s1600/IMG_4593.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqht9zANjbZikYTf_tdgaUJpYjFprOMSBQIQpKRoyv_Ty7rZJU0MEQjBC6zL3wBqx3tvLAqK5h0jNVksi8gWNp8bz2kYjX8dAHwqsfExS1sBFuo_ZYy5fkp9Qc4jCuPtSCE7POWq4IeC-F/s640/IMG_4593.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety Sapa płaci swoją cenę za popularność. Nie warto więc zbyt dużo czasu spędzać w samym mieście. Natomiast gdy się odjedzie trochę dalej, chęć sprzedaży kolejnych produktów zmienia się w zaciekawienie i niekiedy gościnne. Z tego też powodu można sobie darować wioski mniejszości etnicznych położone przy samym mieście, tak jakie np. Cat Cat. Warto jednak poświecić więcej czasu na poznanie życia mniejszości etnicznych żyjących w górach.</div>
<br />
<h3>
Wioski</h3>
<div style="text-align: justify;">
Zgodnie ze wcześniejszymi założeniami region przemierzałem na rowerze i piechotą (w sumie ok. 180-200 km). Po blisko dwóch godzinach jazdy po górach docieram do malowniczo położonego, wśród tarasów ryżowych, Lao Hang Chai. W tej części doliny spędzam kilka dni obserwując życie mieszkańców i odwiedzam kolejne wioski Hmongów (m.in. Lao Chai, Lao Chai San). Górski teren mocno daje się <i>we znaki</i>. Na niektórych trasach trekkingowych nie ma możliwości podjechania rowerem. Trzeba podejść.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0AmMVuTQPCWJXt_eMJ8WFQF0aIK0fErg2dM9DrT2DK8zQuDtZaF0I-uhR0xjQvMTYZHYQn_JFYw1LNxUmH9sTRfMsn9mx5sDaFl5f6oG9OY6nHcut9ty4nK4-DTjmn_mCv8O3pQz-fSVV/s1600/IMG_4579.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0AmMVuTQPCWJXt_eMJ8WFQF0aIK0fErg2dM9DrT2DK8zQuDtZaF0I-uhR0xjQvMTYZHYQn_JFYw1LNxUmH9sTRfMsn9mx5sDaFl5f6oG9OY6nHcut9ty4nK4-DTjmn_mCv8O3pQz-fSVV/s640/IMG_4579.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wioska Hmongów</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Następnie wracam przez dolinę Ta Van docierając do wiosek położonych na uboczu. Trasa prowadzi wśród wzgórz porośniętych niezliczonymi tarasami ryżowymi. Część z nich wypełniona jest dużą ilością wody i wręcz <i>biją w oczy</i> niezwykle intensywnym zielonym kolorem.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8Dh8lu4xuxzxNGw9WGNZC4b6Gwt7b4nSBq8zBtfGlvI5c7_VaedZMK9RbfwxPwHAOKjaQm6krpLe-onDLUDG01I3Ec9UOsklTq5u9UT22oY5CEoDB88AH8d8bTnaIdvAaipxfk3rF5ybn/s1600/IMG_4551.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8Dh8lu4xuxzxNGw9WGNZC4b6Gwt7b4nSBq8zBtfGlvI5c7_VaedZMK9RbfwxPwHAOKjaQm6krpLe-onDLUDG01I3Ec9UOsklTq5u9UT22oY5CEoDB88AH8d8bTnaIdvAaipxfk3rF5ybn/s640/IMG_4551.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Dolinę przecina malownicza rzeka, u podnóża której wyrastają kolejne pola uprawne. Region ten zamieszkuję także plemię Dao (wioska Giang Ta Chai). Najbardziej charakterystycznym elementem ubioru są czerwone turbany. Po raz kolejny mam okazję obserwować codzienne życie mieszkańców z dala od tłumów turystów. Od wieków nieodłącznie związane jest z rolnictwem. Poza uprawą zajmują się haftowaniem ubrań oraz wyrobem biżuterii ze srebra. W targowaniu przewyższają chyba samych Wietnamczyków.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Odwiedzając targi Hmongów zaobserwowałem pewną ciekawostkę
lingwistyczną. Nawet dobrze mówiący po angielsku Wietnamczycy mają
problem z wymową niektórych słów i zawsze słychać <i>ciężki</i> akcent.
Często utrudnia to zrozumienie, nawet osoby dobrze mówiącej po
angielsku. Z kolei Hmongowie, którzy nauczyli się angielskiego, mówią
prawie bez akcentu. Ponadto warto zauważyć, że przywiązują oni dużą wagę
do swojego języka, który zalicza się do grupy Meo-Yao. </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6AS6ECSspoQvYjX4dvIiMUc-Ce68-kAnYOfytBO2q3DeNa1xk7yYkQnLzauTLn6FsGTFWAjjbmspQgIESRcqLPNo1eCWV-4OeTS0GTvc364LxjpxcKEbvWKAHymVeFRjB9lsBYJJ9nmfh/s1600/IMG_4458.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="518" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6AS6ECSspoQvYjX4dvIiMUc-Ce68-kAnYOfytBO2q3DeNa1xk7yYkQnLzauTLn6FsGTFWAjjbmspQgIESRcqLPNo1eCWV-4OeTS0GTvc364LxjpxcKEbvWKAHymVeFRjB9lsBYJJ9nmfh/s640/IMG_4458.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na targu</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
W wioskach takich jak Ta Van czy Seo Mi Ty przychody z turystyki stanowią zdecydowanie mniejszą część dochodów mieszkańców. Jest to o tyle istotne, ponieważ we wspomnianym już Cat Cat niemalże wszystko robi się pod turystów. Na zakończenie tej części trasy robię pętle z Su Pan do Sapa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W następnych dniach jadę w kierunku Ban Khoang. Mijam komercyjne Cat Cat i docieram do Sin Chai (plemię Hmongów) oraz To 13 (plemię Kinh). Wioski te nie są oddalone tak bardzo od głównych szlaków turystycznych jak chociażby Ta Van, ale tylko po drodze spotykam nielicznych turystów. Może miałem szczęście? Albo rzadko komu chce się męczyć stromym podejściem jak można zaliczyć wioski przy samym Sapa?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgs3ES3nXMiEtZIPglV5VHYefMVgZY5iaI11-_qfcJdvKEJXXqkA57n-QBfQFPgHjJnc3-RYfF2PEEnb4dHpB0AveyMwB2vWTzCm_Q37Zc1L3XIsUdig9wNLqcLoxmFZFtAXSgbdD1rjWab/s1600/IMG_4588.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgs3ES3nXMiEtZIPglV5VHYefMVgZY5iaI11-_qfcJdvKEJXXqkA57n-QBfQFPgHjJnc3-RYfF2PEEnb4dHpB0AveyMwB2vWTzCm_Q37Zc1L3XIsUdig9wNLqcLoxmFZFtAXSgbdD1rjWab/s640/IMG_4588.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<h3>
Ubiór</h3>
<div style="text-align: justify;">
W regionie Lao Cai przeważa plemię Czarnych Hmongów. Swoją nazwę zawdzięczają kolorom strojów. Kolor czarny kontrastuje z niezwykle barwnymi elementami. Charakterystyczne są także kolorowe nosidełka dla dzieci. W tym przypadku kolor czarny jest w zasadzie niewidoczny.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz7PvmddE1174ml0AYkPXn7PEiiYRtOMt7msEqGlZIVyKunFD7dGoKDtJ5NrK8CwM1jPw3_A7QqGbKGr9xexWcyyQtnFvGTZ9-xbqJ1TJerp9S3YhuzJtknwuMUuDhEjv4oFwPwqBdRfyS/s1600/IMG_4518.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz7PvmddE1174ml0AYkPXn7PEiiYRtOMt7msEqGlZIVyKunFD7dGoKDtJ5NrK8CwM1jPw3_A7QqGbKGr9xexWcyyQtnFvGTZ9-xbqJ1TJerp9S3YhuzJtknwuMUuDhEjv4oFwPwqBdRfyS/s640/IMG_4518.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Mężczyźni używają takich samych nosidełek jak kobiety. Można ich spotkać w takim <i>stroju,</i> gdy pracują na polu bądź przemieszczają się motorem. Natomiast ich stroje zasadniczo różnią się od tych noszonych przez kobiety. Zdecydowanie dominuje kolor czarny. W pierwszej chwili przypomniały mi się stroje noszone przez kominiarzy. A są to de facto czarne, dobrze dopasowane, dwuczęściowe 'mundurki'. U kobiet z kolei stroje są bardziej obszerne, mają na sobie więcej warstw. Kolejnym charakterystycznym elementem ubioru są kolorowe (ale bywają i czarne) nakrycia głowy oraz wielkie, owalne kolczyki wykonane ze srebra.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjefCidCEw4nEdxzxRbTtPuPviMyclFpygqipHQeuENkpaWWthmcWJz-x4A0UyLLoUkTBzIToImHQL42i5BABkbr0bYlKejlIelOp_EaSmHQhBtCtmZU9mzE9F5FLjXQtG5OQXJupo5xfnN/s1600/IMG_4474.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjefCidCEw4nEdxzxRbTtPuPviMyclFpygqipHQeuENkpaWWthmcWJz-x4A0UyLLoUkTBzIToImHQL42i5BABkbr0bYlKejlIelOp_EaSmHQhBtCtmZU9mzE9F5FLjXQtG5OQXJupo5xfnN/s640/IMG_4474.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czarni Hmongowie w porannej mgle</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h3>
Wierzenia</h3>
<div style="text-align: justify;">
Hmongowie są w przeważającej większości animistami. Wierzą w duchy przodków i duchy natury. Ogromną rolę odgrywają fazy księżyca. Zdarza się, że jeżeli ktoś umrze podczas niesprzyjającej fazy księżyca, nie można go od razu pochować. Wtedy ceremonia pogrzebowa zostaje odłożona na później. Gdy rodzi się dziecko na podstawie układu gwiazd i faz księżyca prorokuje się jego przyszłość. Przy nadawaniu imion organizowane są specjalne ceremonie, w czasie których składa się ofiary ze zwierząt. Ważna z punktu widzenia duchowego jest również srebrna biżuteria. Otrzymują ją już małe dzieci podczas nadawania im imion. Pamiętam, że podobną wagę do srebrnej biżuterii przywiązuje plemię Akha. Nigdy nie odsprzedają biżuterii, którą otrzymali w czasie ceremonii.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcQCYfRfsisMRc0hRSB43MGxidrg2Xhlf3v_U8o80x21Ry6AaEnPhKlei66H0sWqAsWd2SrZJGlP6xpwNKwEUK7WphKWo1VU48aM23l32FHA5YCvXxG75LNVK-p3gjbTAzcPuQ-A9T9Uak/s1600/IMG_4559.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcQCYfRfsisMRc0hRSB43MGxidrg2Xhlf3v_U8o80x21Ry6AaEnPhKlei66H0sWqAsWd2SrZJGlP6xpwNKwEUK7WphKWo1VU48aM23l32FHA5YCvXxG75LNVK-p3gjbTAzcPuQ-A9T9Uak/s640/IMG_4559.JPG" width="480" /></a></div>
<br />
<h2>
Prowincja Bac Ha</h2>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Następnie jadę do Bac Ha, które jest dużo spokojniejszym miastem. Infrastruktura turystyczna jest dużo skromniejsza, ceny są bardziej przystępne, a turyści nie są <i>na</i> <i>celowniku</i> większości mieszkańców tak jak to ma miejsce w Sapa. Tłoczno i gwarnie robi się tylko w niedziele kiedy na targ zjeżdżają się mieszkańcy okolicznych wiosek położonych w górach. W Bac Ha przeważają Kwieciści Hmongowie (Flower Hmongs). Charakteryzują się niezwykle kolorowymi haftowanymi, masywnymi strojami.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk6O6R0Zg5fDWEcl-014C-nBw3zHZ_aelDrlBhJh5cc2AzS-pdUsv8chh8Izvk8cZA1JD9Y4eesHwgyXb0VmAkKgQ4qqg7xb7kpIYmURAqhTKXzIs75dMWXWLYIm485HFdFBFiPUXrhXd7/s1600/IMG_4620.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgk6O6R0Zg5fDWEcl-014C-nBw3zHZ_aelDrlBhJh5cc2AzS-pdUsv8chh8Izvk8cZA1JD9Y4eesHwgyXb0VmAkKgQ4qqg7xb7kpIYmURAqhTKXzIs75dMWXWLYIm485HFdFBFiPUXrhXd7/s640/IMG_4620.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przedstawiciele mniejszości etnicznych są również obecni w większych miastach</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
W porównaniu do prowincji Lao Cai krajobraz w tym regionie jest bardziej surowy, nie ma aż tylu tarasów ryżowych. Niestety nie udało mi się wypożyczyć ani pożyczyć roweru. Pozostał więc treking (we własnym zakresie) i autostop. Błądząc po górach (tym razem nie posiadam szczegółowej mapy) między Huang Thu Pho i Ta Van Chu, poznaję rodzinę Hmongów zamieszkujące te tereny. Spędzam z nimi kilka godzin, w czasie których pokazują mi swoje gospodarstwo.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyHgen168cDdWZgOpssdMwxo1CUSu-5f2X7CMj7cZhxSwX5eCebmbVGddIVETYL_TBZRvq_ldfTwmkpXRBu3_rIfFBx8NCybo6Q1LJFh2cMXSBoS_9ltZzEfrul0gU-aOX1lQrD7TuSkCb/s1600/IMG_4598.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyHgen168cDdWZgOpssdMwxo1CUSu-5f2X7CMj7cZhxSwX5eCebmbVGddIVETYL_TBZRvq_ldfTwmkpXRBu3_rIfFBx8NCybo6Q1LJFh2cMXSBoS_9ltZzEfrul0gU-aOX1lQrD7TuSkCb/s640/IMG_4598.JPG" width="640" /></a></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLYr02PUQ3Kq1BV2DYOTcCjkP4eYz_NdcNMvxrD0ePAmRw3mbSHw9_acKfPxbGgkg06bc8_5NPmPIdW4W5ji07k2qk7qbU1aaodTVOksfrwhudms_q29AaM7rATMQH25qwrgg-mn8U90fx/s1600/IMG_4599.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLYr02PUQ3Kq1BV2DYOTcCjkP4eYz_NdcNMvxrD0ePAmRw3mbSHw9_acKfPxbGgkg06bc8_5NPmPIdW4W5ji07k2qk7qbU1aaodTVOksfrwhudms_q29AaM7rATMQH25qwrgg-mn8U90fx/s640/IMG_4599.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gospodarstwo w prowincji Bac Ha</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Rodzice nadal noszą kolorowe stroje, ale ich syn już nie. Nie wszyscy pielęgnują dawne tradycje. Przebywając wśród lokalnych plemion należy pamiętać, że nie wszyscy chcą żeby im robić zdjęcia. Trzeba to uszanować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na ostatnią cześć podróży po górach Wietnamu jadę do Muong Khuong gdzie odwiedzam wioski Pa Di, czyli jednej z najmniej licznych grup etnicznych w regionie. </div>
</div>
</div>
Lukasz Bartoszewiczhttp://www.blogger.com/profile/00964733322547113126noreply@blogger.com